31 marca 2015

[13] Historia oparta na faktach – „Nikt nie chciał słuchać”

Autorzy: Isobel Kerr, Alex Kerr
Przekład: Magdalena Filipczuk, Michał Filipczuk
Liczba stron: 309
Wydawnictwo: Znak
Język oryginału: angielski
Źródło okładki: LubimyCzytac.pl


„Nikt nie chciał słuchać” to książka napisana wspólnie przez rodzeństwo i wydana w 2008 roku (w Polsce w 2012). Jest to przejmująca opowieść o trudnym dzieciństwie, jakie stworzył im ojciec, o braku pomocy zarówno ze strony instytucji państwowych, jak i najbliższych osób, a także o niezwykle silnej i trwałej więzi, jaka łączy brata i siostrę.

Alex i jego starsza o trzy lata siostra Isobel od zawsze żyli w strachu przed ojcem – okrutnym, bezwzględnym mężczyzną, który dosłownie ich nienawidził, łącznie z ich matką. Schodzili mu z drogi, gdy tylko pojawiał się w pobliżu, starali się nie hałasować, by nie wzbudzać w nim złości, nie zapraszali znajomych do domu, ponieważ ojciec w dobitny i ordynarny sposób dawał im do zrozumienia, że sobie tego nie życzy. Odczuwali ulgę, gdy na godziny zamykał się w swoim pokoju – pomieszczeniu, do którego podczas mieszkania z rodzicami nigdy nie weszli. Znosili to wszystko, czasami tylko się buntując do czasu, gdy ojciec w przypływie szału zamordował ich matkę. W ten sposób Alex i Isobel rozpoczęli nowy etap, jednak wcale nie lepszy od poprzedniego. Nie znaleźli wsparcia w najbliższych dla nich osobach – rodzicach chrzestnych, nie szukali go nawet wśród rodziny, ponieważ poza zmarłymi już dziadkami nie mieli nikogo. Nie otoczono ich opieką w rodzinie zastępczej. Opieka społeczna szybko o nich zapomniała. Nikt nie przejmował się ich losem. W końcu musieli zająć się sami sobą.

„Nikt nie chciał słuchać” to pierwsza książka z gatunku literatury faktu, po jaką sięgnęłam. Nie zniechęciła mnie, a wręcz przeciwnie – zachęciła do czytania tego typu pozycji. Przedstawiona przez rodzeństwo historia ich niełatwego życia i złamanego dzieciństwa jest przecież historią, która w większym czy mniejszym stopniu może obrazować codzienność kogoś w pobliżu, w moim otoczeniu. Na jej przykładzie jednak widać, że trudno jest rozpoznać ludzi dotkniętych przemocą domową. Matka Isobel i Aleksa stworzyła wokół siebie zupełnie inny świat, i wchodziła w niego, przekraczając próg szkoły, w której pracowała. Z zastraszonej, nękanej przez męża kobiety zmieniała się w sumienną, pracowitą nauczycielkę, która ma dwoje cudownych dzieci, która z całych sił stara się zapewnić im jak najlepsze wykształcenie. Słowem nie wspominała o brutalnym mężu, który każdego dnia niszczy życie jej i ich dzieciom. Taka historia otwiera oczy, sprawia, że patrzy się szerzej, dokładniej. Ponadto pokazuje, jak wiele zależy od instytucji państwowych, które niestety – okazuje się, że nie tylko w naszym kraju – robią tyle, co nic, a także prawa. Isobel i Alex przed zabójstwem matki kilkukrotnie zgłaszali sytuację na policję, jednak bez skutku, ponieważ każdorazowo ich matka odmawiała złożenia zeznań. Policjanci nie mogli nic zrobić, mimo że wiedzieli, co dzieje się w domu państwa Kerr. To samo prawo funkcjonuje w Polsce, więc powstaje pytanie: co to za prawo, które pozwala na jawną krzywdę jednych i bezkarność drugich? Instytucje państwowe nie okazały się lepsze – opieka społeczna niemalże zerwała kontakt z Isobel i Aleksem po tym, jak umieszczono ich w rodzinie zastępczej. Nie mogli nawet powiedzieć, że sytuacja w nowym domu do złudzenia przypomina tę z domu rodzinnego.

Narracja prowadzona jest na przemian przez Isobel i Aleksa. Jest to o tyle dobre, że historię można obserwować z perspektyw dwojga ludzi, a przy tym łączy się ona w spójną całość i daje pełny obraz tego, co przez lata miało miejsce w życiu rodzeństwa. Przed przeczytaniem obawiałam się, że książka będzie utrzymana w tonie żalu i nienawiści (mimo że uzasadnionych) do ojca i państwa, które nienależycie zajęło się Isobel i Aleksem. Z zadowoleniem jednak muszę przyznać, że mimo ogromnej krzywdy, jaka ich spotkała, z tekstu bije spokój i dystans. I jeżeli jest tu nutka żalu, to raczej stłumionego przez miniony czas i siłę, jaką Isobel i Alex się wykazali, aby wyjść na prostą. Bez większych emocji relacjonują to, co działo się zaledwie kilka lat przed napisaniem książki, zapewne zdając sobie sprawę z tego, że czytelnik i tak, intuicyjnie, stanie po właściwej stronie barykady.

„Nikt nie chciał słuchać” to z pewnością powieść poruszająca i wstrząsająca. Tym, co najbardziej wywołuje gęsią skórkę, jest świadomość, że historia ta jest od początku do końca prawdziwa i że takie rodzinne dramaty rozgrywają się każdego dnia, w każdym miejscu na świecie, być może nawet niedaleko mnie. Z drugiej strony rozpala tę iskierkę nadziei i pokazuje, że człowiek jest bardzo silną istotą, zwłaszcza, gdy jest otoczony przez siostrzaną czy braterską miłość i gdy sam może tą miłością kogoś obdarzyć. Książka przerażająca w swojej prawdziwości, ale zarazem w tej prawdziwości piękna.

Ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. Unikam takich książek, przerażają mnie bardziej, niż te wszystkie horrory. Ale od czasu do czasu i po takie książki sięgam, więc będę miała ją na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń