11 listopada 2015

[42] Niezwykła powieść – „Mistrz i Małgorzata”

Autor: Michaił Bułhakow
Liczba stron: 528
Wydawnictwo: Rebis
Język oryginału: rosyjski

Przecież mówiłem wam tyle razy: wasz główny błąd polega na tym, że nie doceniacie znaczenia ludzkich oczu. Zrozumcie: język potrafi ukryć prawdę, ale oczy... nigdy! Powiedzmy: ktoś wam zada niespodziewane pytanie. Nawet nie drgnąwszy, momentalnie się opanujecie i wiedząc, co powiedzieć, żeby ukryć prawdę, mówicie to bardzo przekonywająco, przy czym żaden muskuł nie drgnie na waszej twarzy. Ale niestety! Zaskoczona pytaniem, prawda na moment wzbija się z dna duszy ku oczom... i już! Ujrzano ją! Koniec z wami!.



Michaił Bułhakow urodził się w 1891 roku w Kijowie. Studiował medycynę na uniwersytecie w rodzinnym mieście. Podczas I wojny światowej, po zmobilizowaniu do wojska, prowadził wraz z małżonką szpital. W 1920 porzucił praktykę lekarską na rzecz pisarstwa. Zajmował się pisaniem sztuk teatralnych, felietonów, opowiadań i powieści. Nad swoim najznakomitszym dziełem, „Mistrzem i Małgorzatą”, pracował przez 12 lat. Powieść ukazała się długo po jego śmierci, bo aż dwadzieścia sześć lat – w 1966 roku (pierwsza wersja była ocenzurowana). Obecnie jest jedną z najważniejszych książek literatury światowej XX wieku.

„Mistrz i Małgorzata” to powieść tak złożona, że tym razem świadomie daruję sobie opis fabuły. Mam jednak nadzieję, że recenzja uzupełni ten brak.

Powieść ta nie bez przyczyny uważana jest za wielkie i ważne dzieło. W czasach, w których powstawała, była czymś absolutnie nowatorskim ze względu na swoją konstrukcję. Akcja „Mistrza...” rozgrywa się na trzech płaszczyznach – w Rosji lat 20. XX wieku, a dokładniej we współczesnej dla autora Moskwie, w starożytnej Jerozolimie (tutaj: Jeruszalaim) z czasów Jezusa (tutaj: Jeszua Ha-Nocri) i Poncjusza Piłata jako namiestnika Judei, a także w piekle, zaświatach czy piątym wymiarze – Bułhakow nie nazywa dokładnie „trzeciego” świata. Wszystkie doskonale się ze sobą łączą, przenikają i mieszają, ale w każdej z nich pojawia się jedna postać – szatan. Taka konstrukcja powieści daje wiele możliwości jej odczytania, ogromną ilość wątków i bohaterów.

No więc o czym jest „Mistrz i Małgorzata”? — zapytacie. Odpowiedź na to pytanie nie jest tak łatwa, jak w przypadku innych książek, co tym bardziej czyni ją znaczącym dziełem. Na pierwszy rzut oka da się zauważyć przekształcony wątek walki dobra i zła. W powieści Bułhakowa jest on jednak nieco inny – to właściwie sam szatan walczy o dobro, bez którego przecież zło, jego profesja, nie istnieje, bowiem w Moskwie lat 20. XX wieku ludzie są bardziej diabelscy niż sam diabeł. Zaczyna on sam wymierzać sprawiedliwość tym, którzy popełnili złe czyny, zamiast się tym cieszyć. Zresztą motto powieści, cytat z „Fausta” Goethego, jest tutaj znaczące – „No więc... kim jesteś ty? — Tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro”. Taki zabieg daje świetny obraz moskiewskiego społeczeństwa – całkowicie podporządkowanego systemowi, obłudnego, egoistycznego i bezwzględnego, ale także zastraszonego przez władzę. Granice między dobrem a złem przestały dla nich istnieć, system wartości i moralność zmienili tak, aby była dla nich wygodna i dawała możliwości przeżycia w rzeczywistości państwa komunistycznego. Innym wątkiem jest uczucie tytułowych bohaterów. Małgorzata godzi się na zostanie królową na balu u szatana, rozgrywającego się w piątym wymiarze, aby odnaleźć swojego ukochanego, Mistrza. Jej decyzja okupiona jest wielkim cierpieniem, ale siła miłości i chęć odzyskania ukochanej osoby są większe. Z kolei wątek biblijny jest o tyle ciekawy, że został ukazany w sposób zupełnie niereligijny. Jeszua Ha-Nocri jest po prostu dobrym człowiekiem, który wierzy także w dobro innych ludzi i jest skłonny umrzeć za swoje przekonania. Poncjusz Piłat z kolei przekonuje się do niego i robi wszystko, aby uratować skazanego na śmierć Jeszuę.

Poza mnogością wątków w „Mistrzu i Małgorzacie” występuje kalejdoskop postaci. Bez wątpienia najciekawszymi z nich są Woland, czyli szatan, i jego świta: Korowiow, kot Behemot, demon Azazello oraz wiedźma Hella. Wraz z nimi pojawia się wątek fantastyczny: magia przenika z rzeczywistości metafizycznej do Moskwy. Woland igra z moskiewskim społeczeństwem, by w odpowiednim momencie wymierzyć mu karę za czynienie zła, będąc poddanym systemu, a nie jego. W ten sposób czytelnik ma okazje poznać dużo, co prawda mało ważnych pojedynczo, ale istotnych razem, barwnych postaci, jak choćby bufetowego sprzedającego „jesiotra drugiej świeżości” czy konferansjera, który przy występie magika ciągle podkreśla, że wszystko to, co przedstawia, to iluzja, która za moment zostanie wyjaśniona. Obu panów oraz wiele, wiele innych postaci spotyka surowa kara za swoje postępowanie.

I nawet jeśli na chwilę zapomni się o drugim, trzecim i dziesiątym dnie „Mistrza i Małgorzaty”, książka nie przestaje zachwycać. Jej najmocniejszą stroną jest niezwykły, chociaż na pewno specyficzny humor. Zresztą powieść ta nie bez powodu jest zaliczana jako powieść groteskowa. Realizm przestaje mieć tutaj jakiekolwiek znaczenie, „Mistrz i Małgorzata” to cudowny świat absurdalnych sytuacji i zabawnych dialogów. Są i martwe latające głowy, i nadal całkiem żywe, jest demoniczny czarny kot zachowujący się jak człowiek, mówiący garnitur, urzędnicy opętani śpiewaniem wciąż tej samej pieśni czy latający wieprz będący wcześniej sąsiadem-podglądaczem. Poziom absurdu w „Mistrzu...” szybko osiąga stan alarmowy, a co więcej – równie szybko go przekracza.

„Mistrz i Małgorzata” to książka, o której można byłoby opowiadać bez końca, bo też i nieustannie można byłoby ją oglądać z coraz to innych stron, stale odnajdując coś nowego. Jest z pewnością powieścią niezwykłą, genialną i nie bez przyczyny wymienia się ją jako klasykę literatury światowej. Bułhakow stworzył dzieło niebanalne. To jedna z tych książek, którą pamięta się długo. Sceptykom, którzy patrzą na nią krzywo tylko dlatego, że często jest omawiana jako lektura w szkole, polecam szczególnie – „Mistrz i Małgorzata” w moim nieoficjalnym rankingu lektur znajduje się na pierwszym miejscu ex aequo z „Ferdydurke” i „Zbrodnią i karą”. To nie jest kolejna nudna książka z trudnym językiem, długimi opisami czy sztampowym tematem. Zapewniam, że to pozytywnie zakręcona powieść, która wciąga od razu, nietuzinkowa wśród lektur, ale i wśród literatury światowej. Warto po nią sięgnąć.



Ocena: 10/10

9 komentarzy:

  1. Właśnie teraz ją czytam i jak na razie bardzo mi się podoba ;)

    Pozdrawiam,
    czytanienaszymzyciem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To jedyna spośród lektur, którą czyta się szybciej niż Harrego Pottera. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że mamy podobny gust ;) Mi "Ferdydurke" ostatnio ciągle zaprząta głowę, to i powieść Bułhakowa pewnie też zrobi na mnie spore wrażenie ;) Muszę zakupić tę książkę, ale z czytaniem jej ze względu na ilość stron będę musiała troszkę poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to wielopłaszczyznowa książka, którą trzeba po prostu znać i koniec.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam! Czytałam ją już dawno, a po takiej świetnej recenzji mam ochotę zrobić sobie powtórkę. Najbardziej w pamięci zapadł mi Woland i kot Behemot, chociaż wszystkie postacie są oryginalnie wykreowane.
    I też bardzo lubię "Ferdydurke" i "Zbrodnię i karę"!
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam ją pod koniec wakacji i zdecydowanie nie żałuję. To naprawdę świetna i nietuzinkowa książka, po którą już na krótko po jej przeczytaniu chciałam sięgnąć jeszcze raz. Szkoda mi tylko, że w szkole (o ile w ogóle) będziemy ją omawiać jedynie we fragmentach, jako lekturę nieobowiązkową. T.T
    A "Ferdydurke" właśnie zaczęłam czytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisałaś tak tą recenzję, że mam ochotę już przeczytać dzieło Bułhakowa. "Zbrodnia i kara", którą wspominasz jako lekturę podobnej jakości, również wywarła na mnie ogromne wrażenie więc wierzę, że pozycja "Mistrz i Małgorzata" nie będzie mi obojętna. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedna z najcudowniejszych książek, jakie czytałam! A cytaty z Mistrza i Małgorzaty żyją swoim własnym życiem - co drugie zdanie można by oprawić w ramkę i witać nim wszystkich przekraczających próg domu. Co prawda, wiązałoby się z tym ryzyko, że ktoś mógłby związać gospodarza szmatami i wywieźć do ośrodka za miastem, ale obawiam się, że ze Strawińskim wszyscy czytelnicy Bułhakowa mają jak najlepsze stosunki.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem szczerze, że kompletnie nie podobała mi się ta książka. W dość nieprzyjemny sposób opisywał to wszystko. Wiem, że chciał pokazać rządy Rosji od tej strony, na dodatek co jakiś czas dopisywał rozdziały, kolejne wątki, ale to nie było to, co by mnie urzekło.

    OdpowiedzUsuń