22 lutego 2017

[111] Wszystko nie tak – „Idealna”

Autor: Magda Stachula
Ilość stron: 392
Literatura: polska
Wydawnictwo: Znak
Moja ocena: 4/10
Wyzwania:

Mam wrażenie, że działamy na siebie jak dwa magnesy, w zależności od ustawienia biegunów, albo się przyciągamy, albo silnie odpychamy. Nie wiem tylko, od czego uzależnione jest rozmieszczenie plusów i minusów naszych wzajemnych relacji.


Anita od miesięcy stara się z Adamem o dziecko, jednak bezskutecznie. Ich życie uzależnione jest już tylko od kalendarzyka i owulacji. Podczas gdy mężczyzna zaczyna mieć coraz bardziej dość seksu na zawołanie, z zegarkiem w ręku, kobieta popada w coraz głębszą obsesję na punkcie posiadania dziecka. Para odsuwa się od siebie. Adam szybko znajduje ukojenie w ramionach innej kobiety, Marty. Zaczyna prowadzić podwójne życie. Tymczasem Anita coraz mniej wychodzi z domu, dnie spędzając na podróżowaniu po Pradze za pomocą kamerki zamieszczonej na jednym z praskich tramwajów. Obserwuje pewnego mężczyznę, którego nazywa Zo. Jednocześnie orientuje się, że w jej domu pojawiają się przedmioty, które nie należą do niej – nowa sukienka, zupełnie nie w jej guście, kosmetyki, których nigdy by nie użyła. Co dzieje się wokół Anity? Czy romans Adama wyjdzie na jaw? Jakie zamiary ma Marta? 

Powieść Magdy Stachuli to debiut – i niestety widać to bardzo, i to właściwie w każdym aspekcie, począwszy od pomysłu na książkę, przez wykreowanie bohaterów, aż po konstrukcję fabuły. „Idealna” z ideałem nie ma niczego wspólnego, wypada słabo, nawet jak na debiut. Zanim w ogóle zagłębię się w szczegóły, powiem jedno – gdyby nie była to książka booktourowa, pewnie bym jej nie skończyła i rzuciła w kąt po stu stronach. I tym bardziej trudno jest mi pisać tę recenzję, ponieważ egzemplarz, który został udostępniony do book touru, trafi docelowo do autorki, mogę się więc spodziewać, że to przeczyta. Wszyscy przede mną zachwalali tę książkę. Ja się wyłamałam. Trudno być taką czarną owcą, naprawdę.

Nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od początku – czyli od tego, co zmęczyło mnie już po kilkunastu stronach. Głównych bohaterów jest czterech – Anita, Adam, Marta oraz Eryk. Rozdziały pisane są z ich perspektywy, w narracji pierwszoosobowej. Już sam fakt, że muszę się przemieszczać co chwilę z jednej głowy do drugiej stanowił dla mnie udrękę – w żadnym umyśle nie można się porządnie zakotwiczyć, żadnego dogłębnie poznać. A wszystko utrudnia… długość tych rozdziałów. Zazwyczaj mają one po 2-3 strony, nie wiem, czy w całej książce zdarzył się jakiś, który przekroczyłby dziesięć. Całość sprawia wrażenie poszarpania, co było dla mnie okropnie męczące i irytujące. Zwłaszcza przy takiej liczbie bohaterów. Rozumiem, naprawdę widzę, czemu to miało służyć – książka reklamowana jest jako thriller psychologiczny i mimo że z thrillerem ma niewiele wspólnego, o czym zaraz, to część o „psychologiczności” się zgadza. Autorka chciała jak najgłębiej przedstawić portrety psychologiczne bohaterów, stąd wchodzenie w ich umysły, czyli narracja pierwszoosobowa. Z tym że dla mnie czytanie +/- stu pięćdziesięciu pierwszych stron było okrutnie męczące. Wprowadzenie w osobowości czwórki bohaterów jest zdecydowanie nieproporcjonalne długością do informacji, jakie faktycznie potrzebne są do tego, aby mieć dobry obraz ich charakteru i stanu psychicznego. Te pierwsze sto pięćdziesiąt stron traktuje albo o tym, jak bardzo ktoś chce mieć dziecko i jak bardzo nie może, albo o tym, jaki super lub niesuper miał seks. Sto pięćdziesiąt stron o niczym. Albo raczej – w kółko o tym samym. Kiedy naprawdę można by to było zrobić na kilkudziesięciu stronach, z równie dobrym efektem, równie dobrze rozwijając osobowości postaci, bez wchodzenia w szczegóły, które potem nie miały żadnego znaczenia. Niektóre rozdziały brzmiały tak, jakby każde z nich prowadziło dziennik – dzisiaj robiłem to i tamto, a potem to i to – gdzie trzy czwarte informacji jest zupełnie nieistotnych (dla przykładu: rozwodzenie się na temat pracy Adama czy większość rozdziałów pisanych z perspektywy Eryka).

Drugą rzeczą, jaka dość szybko mnie zmęczyła, w sumie łącząca się z powyższą, są bohaterowie. Do bólu antypatyczni bohaterowie. Ani jedna z czterech głównych postaci nie wzbudziła we mnie ani grama sympatii przez te niecałe czterysta stron – ani na moment. Anita jest dla mnie porażką. Rozumiem, że kobieta ma problem, wiem, że są tacy ludzie jak ona, jednak zupełnie nie leży mi czytanie o kimś takim i tkwienie w jego głowie. Pewne jej zachowania były śmiechu warte (na przykład rzekomy gwałt – dla tych, co czytali). Obnażały jej… głupotę?, ograniczenie? Nie zrobiło mi się jej żal, a chyba powinno. I raczej nie doszukiwałabym się przyczyny w brakach empatii u mnie. Adam z kolei denerwował mnie właśnie brakiem empatii. W całym tym staraniu się o dziecko był jakby obok, jakby go to nie dotyczyło. Marta miała wypaść chyba tajemniczo, ale dawała takie wskazówki, że nietrudno było się domyślić, o co z nią chodzi – w połowie książki i tak wszystko sama wyjawiła (to był jedyny element książki, który mógł wprowadzać napięcie, ale autorka zrezygnowała z niego w połowie książki – tego chyba nie jestem w stanie zrozumieć). Eryk natomiast… nie mam pojęcia, po co była ta postać. I po co ja byłam w jego głowie. Cały ten wątek wokół niego wydaje mi się jakiś absurdalny i zupełnie niepasujący do tej książki, jakby wciśnięty na siłę. Po tych stu pięćdziesięciu stronach, kiedy miałam już serdecznie dość międlenia o próbach zajścia w ciążę, akcja trochę ruszyła, ale nieznacznie. Jeszcze dużo stron musiałam przerzucić, by przebywanie w umysłach tej czwórki przestało wysysać mi energię.

I wreszcie, skoro zahaczyłam o temat akcji – problem z thrillerem. Bo „Idealna” o wiele bardziej przypomina mi zwykłą obyczajówkę, w której pojawia się krótko i na chwilę jakiś tam wątek sensacyjny. Jest para, próbują zajść w ciążę, pojawia się frustracja, dochodzi do zdrady – zwykła obyczajówka. Ta książka ma naprawdę niewiele wspólnego z thrillerem. Nie ma w niej napięcia, które przecież powinno trzymać od początku w tego typu powieści, a jedyna tajemnica zostaje rozwiązana w połowie. Nie ma niczego, co mogłoby mnie jako czytelnika zatrzymać przy tej książce, sprawić, że zamiast spać będę w nocy czytać. Przeczytałam tę książkę szybko tylko dlatego, że miała dużą czcionkę i marginesy i… chciałam jak najszybciej mieć ją z głowy. Paradoksalnie szybkie czytanie utrudniały mi „porwane” rozdziały i przenoszenie się co trzy strony z głowy jednej osoby do drugiej. 

Moim zdaniem ta książka jest bardzo nieprzemyślana i nieudana. Odrzucający bohaterowie, brak napięcia, akcji, bezsensowne rozwleczenie na początku, fabuła, której rozwiązanie następuje w połowie i potem już nic nie trzyma czytelnika przy książce (bo wszystko da się przewidzieć) – te wszystkie rzeczy sprawiają, że jest to książka po prostu słaba. Gdyby nie szczypta akcji na koniec, na samiuteńki koniec, ocena poszłaby o oczko lub nawet dwa w dół, a ja sporadycznie daję tak niskie oceny. Mimo wszystko życzę pani Magdzie Stachuli powodzenia w karierze pisarskiej. Mam nadzieję, że przy okazji kolejnej książki będę mogła napisać nieco bardziej pozytywną recenzję.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce Book Touru, Sandrze z bloga Miłość do czytania.


12 komentarzy:

  1. Pomimo że to nieduany debiut to odniosłam wrażenie że autorka ma szanse na karierę - pomysł miała dobry, a przynajmniej tak mi się wydaje, gdy czytam te wszystkie recenzje i opisy fabuły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może tak jest, na pewno nie skreślam jej jako pisarki. Każdy ma szansę się rozwinąć i mam nadzieję, że z książki na książkę będzie coraz lepiej. :)

      Usuń
  2. Miałam ochotę po nią sięgnąć, bo wydała mi się ambitna. Ale trochę ostudziłaś mój zapał. Nie lubię nieprzemyślanych książek, a już w ogóle jak mam rozwlekanie tego i owego, a akcja się gdzieś gubi, to słabo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ambitna to na pewno nie jest... Mimo że w sumie podejmuje taki temat, że mogłoby się tak wydawać.

      Usuń
  3. Nie podoba mi się już zestawienie imion Anita i Adam... Hehe, takie tam osobiste sprawy. :v :D
    Jednak tak na poważnie - co do samej książki, nie zachęca. W zasadzie już nawet zanim zaczęłam czytać Twoje opinie odnośnie narracji, bohaterów itd. to sam pomysł na fabułę po prostu do mnie nie trafia.
    Pozdrawiam,
    Ania.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to autorka trafiła (nie)idealnie... :D
      Czasem i tak bywa. Mnie się ten pomysł podobał, zanim zaczęłam czytać, ale właściwie wyszło na to, że to jest coś innego, niż myślałam, że będzie.

      Usuń
  4. Książkę widziałam kilka razy ale nigdy mnie jakoś bardziej nie interesowała i twoja ocena utrzyma mnie przy tym, że niezbyt warto :/
    Pozdrawiam
    onlybooks-jdb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię nie interesuje, to myślę, że nie ma co się zmuszać. :)

      Usuń
  5. Wydaje mi się, że miałam w planach tę powieść, ale teraz trochę zwątpiłam czy warto poświęcać na nią czas. Sądzę, że też przeszkadzałyby mi tak krótkie rozdziały i brak dynamicznej akcji. Raczej wstrzymam się z lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie myślę, że bez sensu się zmuszać, jeśli wiesz, że pewne elementy nie przypadną Ci do gustu. :)

      Usuń
  6. Do tej pory czytałam pozytywne opinie o tej książce, więc byłam jej bardzo ciekawa, ale wygląda na to, że od teraz będę na nią spoglądać nieco krytyczniej i na pewno nie będę się za nią jakoś szczególnie rozglądać. Jeśli jednak wpadnie mi w ręce, to może przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam jej bardzo ciekawa, niestety gdy zaczęłam czytać, ta ciekawość gdzieś uleciała... Warto jednak sprawdzić samemu, a nuż Tobie przypadnie do gustu. :)

      Usuń