24 maja 2017

[127] Miłość w klimatach rocka – „Uratuj mnie”

Autor: Anna Bellon
Ilość stron: 304
Literatura: polska
Wydawnictwo: OMGBooks
Seria: The Last Regret (tom I)
Moja ocena: 5/10
Wyzwania:

Z obecnością wroga da się oswoić, to brak przyjaciela jest bardziej bolesny.


Maia była kiedyś towarzyską, wesołą osobą, jednak po śmierci jej brata wszystko się zmieniło. Dziewczyna odcięła się od wszystkich znajomych, w szkole jest teraz odludkiem, wszyscy mają ją za dziwaka, niektórzy wykorzystują jej słabość, traktując jak kozła ofiarnego. Mimo że od wypadku, w którym również brała udział, ale z którego tylko ona wyszła cało, minęły już trzy lata, Maja nadal pogrążona jest w żałobie. Wszystko zmienia się, gdy w szkole pojawia się nowa osoba. Dla Kylera to już któraś z kolei szkoła – kolejny raz przeprowadził się z rodzicami do nowego miasta. W dodatku w jego domu nie dzieje się dobrze, jednak chłopak nie potrafi przekonać mamy, aby odeszła od ojca. Przypadkowo podsłuchuje grę na gitarze i śpiew Mai. Postanawia do niej zagadać. Pomiędzy nastolatkami szybko nawiązuje się nić porozumienia. Co z tego wszystkiego wyjdzie? Czy uczucie jest w stanie przezwyciężyć wszelkie problemy i odgonić demony przeszłości?

Naczytałam się o „Uratuj mnie” tyle opinii, ile chyba nigdy o żadnej książce. Zaintrygował mnie wyraźny podział na dwa obozy, jeśli chodzi o odbiorców tej książki. Rzadko spotykałam się z recenzjami, które oceniałyby tę książkę średnio, przeciętnie, zazwyczaj albo ją wychwalano, albo krytykowano i mieszano z błotem. Tak że wszem wobec oświadczam – zakładam trzeci obóz. Gdzieś pomiędzy pierwszym a drugim. 

Czasem już poznając kogoś, wiesz, że będzie dla ciebie kimś ważnym. I nie mówię tu o miłości od pierwszego wejrzenia. Nigdy w nią nie wierzyłam. Wierzyłam natomiast w to, że każdy człowiek spotkany na naszej drodze nie staje na niej przypadkiem. Niektórzy mieli nas skrzywdzić, a inni uratować. Jeszcze inni mieli robić i jedno, i drugie.

Nie da się ukryć, że „Uratuj mnie” to książka przeznaczona dla młodzieży. Oryginalnie pisana była na Wattpadzie, a więc ci, którzy są nieco zorientowani, wiedzą, jakiego typu opowiadania można tam znaleźć. Poziom zwykle nie jest zbyt wysoki (stąd stosowana przez niektórych przeróbka nazwy – Odpad), a schematyczność ma się bardzo dobrze. Do tego zazwyczaj tworzą tam osoby młode, głównie nastolatki. Możecie więc sobie mniej więcej wyobrazić, jak to może wyglądać. Ja co prawda z Wattpada nie korzystam, jestem jednak nieco zorientowana w „opkowej” części blogosfery, skąd do Wattpada niedaleko. I muszę przyznać, że książka Anny Bellon nie jest złym przykładem twórczości, którą można odnaleźć w odmętach Internetu. Powiedziałabym, że trzyma średnią, a ma aspiracje do czegoś więcej (przyznam zresztą, że gdyby nie zakończenie, które było pójściem na łatwiznę, „Uratuj mnie” otrzymałoby ode mnie ocenę o oczko wyższą).

Bo przyjaciele nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.

Mam słabość do książek, w których ważną rolę odgrywa muzyka – zwłaszcza, gdy mowa w nich o gatunkach, których sama słucham. Nie inaczej było w przypadku „Uratuj mnie” – rockowe rytmy skutecznie trzymały mnie przy tej książce, jeszcze fajniej zrobiło się, gdy Maja założyła z przyjaciółmi zespół (choć lepiej byłoby powiedzieć, że to oni założyli zespół z nią). Co prawda w tej kwestii można zarzucić autorce, że wszystko zbytnio wyidealizowała, ponieważ w praktyce zakładanie zespołu czy pisanie piosenek nie jest takie proste, jak to przedstawiła, niemniej całość ma swój klimat, a ja to kupuję. Z chęcią poszłabym na koncert The Last Regret.

Tęsknota za kimś, kogo jeszcze możemy zobaczyć, nie może się równać tęsknocie za kimś, kto nie żyje.

Podobały mi się także wątki rodzinne obu postaci, Mai i Kylera. Oba są poważne, co w książkach dla młodzieży zawsze doceniam, bo warto mówić o trudnych sprawach. Z jednej strony jest więc Maia – dziewczyna z problemami, która nie może pozbierać się po śmierci brata. Znalazła sposób na życie, ale wyraźnie nie zaakceptowała tego, co stało się przed trzema laty. Nie chce jednak przyjąć ani pomocy ze strony fachowca, ani nawet ze strony rodziny czy przyjaciół. Z drugiej jest Kyler – chłopak, który ciągle zmienia otoczenie, nie mając domu tak naprawdę nigdzie. Jego relacje z ojcem są w nieustannym napięciu, ponieważ Kyler wie, że ojciec nie traktuje matki w porządku. Nie może jednak namówić mamy, aby odeszła od męża. Oboje, Maia i Kyler, uciekają od swoich problemów za pomocą muzyki. A kiedy się poznają, stają się dla siebie oparciem, ale problemy nie znikają wraz z pojawieniem się drugiej osoby. Autorka akurat w tym przypadku nie poszła na skróty i splotła jeden wątek, wątek romantyczny, z drugim, tym o problemach rodzinnych obu postaci. Wyszła z tego całkiem niezła opowieść o tym, że miłość jest w stanie przezwyciężyć wiele, a wsparcie kochającej osoby zwykle okazuje się bezcenne.

Im słabiej jesteś przywiązany do ludzi, tym mniej może cię zranić czyjeś odejście.

Tak naprawdę mocno drażniła mnie jedna rzecz. Mam na myśli sztuczność dialogów, zwłaszcza wtedy, gdy przychodziło do ważnych i poważnych rozmów. Nagle okazywało się, że każdy człowiek potrafi się pięknie wypowiadać i normalne jest, że z jego ust płyną same złote myśli, które można byłoby zapisać w zeszycie, a potem cytować jako życiowe mądrości. To odebrało książce nieco realizmu i sprawiło, że poczułam się niczym przy czytaniu cytatów Coelho. Mimo wszystko to książka młodzieżowa, a takie usilne podnoszenie jej rangi i sprawianie, że ma skłaniać do refleksji, mnie osobiście tylko irytuje. Nie brzmi to po prostu wiarygodnie. Nie pasuje stylistycznie.

Mimo że, ogólnie rzecz biorąc, jestem zadowolona z przeczytania tej książki, muszę przyznać, że nie jest to nic odkrywczego, stąd taka, a nie inna ocena. Tu nadal chodzi o miłość między nastolatkami, o czym napisano już wiele książek, więc nietrudno o to, by pójść za schematem. Kwestia tego, czy „Uratuj mnie” przypadnie Wam do gustu, zależy zapewne od tego, ile książek tego typu czytacie. I czy w ogóle lubicie od czasu do czasu sięgnąć po coś takiego – po niezobowiązującą, odmóżdżającą lekturę, z którą spędzicie kilka przyjemnych godzin, ale o której też szybko zapomnicie, bo nie odznaczyła się niczym szczególnym. Jak dla mnie to ot, taka zwyczajna młodzieżówka, jedna z wielu. Ani zła, ani świetna, po prostu przeciętna. Aczkolwiek całkiem sprawnie napisana, dlatego myślę, że z czasem (i z praktyką) autorka ma szansę się wyrobić i stworzyć coś ciekawego, czego jej oczywiście życzę.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce book touru, Zaczytanej Wiedźmie. :)


20 komentarzy:

  1. Bardzo fajne wpisy na blogu miło się czyta zapraszam na mój kanał dla inspiracji :) https://www.youtube.com/channel/UCpdiozJdMx30Lr90Qc0PwdA

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, ale jakoś specjalnie nie ta powieść nie porwała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem lubię takie niezobowiązujące książki, ale ostatnimi czasy trochę mi się przejadły, więc w najbliżej przyszłości raczej po nią nie sięgnę. Też bardzo nie lubię, gdy nagle w książce pojawia się dialog składający się ze złotych myśli, bardzo mnie to irytuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie usilne skłanianie do refleksji bardzo mnie denerwuje, poza tym to do bólu nierealistyczne, gdy nastolatek zaczyna nagle wypowiadać jakieś życiowe mądrości. Ja po książkę nie mam zamiaru sięgać, bo przypomina mi trochę "After" - to nieszczęsne "After". ;)
    Nawet nie wiedziałam, że Wattpad bywa też nazywany Odpadem, ale trzeba przyznać, nazwa dość adekwatna. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o "After" tyle się nasłuchałam... Nie, na pewno nawet nie spróbuję tego przeczytać. :D
      Ja usłyszałam to dopiero ostatnio, więc być może, że to nazwa jeszcze mało rozpowszechniona. :D

      Usuń
  5. Od samego początku czułam, że to książka, która raczej mnie zirytuje, niż skradnie serce. Widzę, iż w tym przypadku moja intuicja mnie nie zawiodła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe. Jeżeli tak czujesz, to myślę, że nie warto się zmuszać. ;)

      Usuń
  6. Oj, sztuczne dialogi to coś, czego po prostu nie trawię. Wolę już milczenie bohaterów... Książki nie miałam i nadal nie mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Zresztą milczący bohater może być bardzo ciekawy. :D

      Usuń
  7. Ja nie zamierzam sięgać po nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie czujesz potrzeby, to nie ma sensu. :)

      Usuń
  8. Na chwilę obecną, raczej nie mam tej książki w planach. Szczególnie te sztuczne dialogi brzmią niezbyt zachęcająco, ale jeśli kiedyś będę miała ochotę na coś niezobowiązującego, to może akurat po nią sięgnę.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwile totalnego odmóżdżenia się i odpoczynku myślę, że może być dobra. :)

      Usuń
  9. Nie mam na nią ochoty. Już nie takie kwiatki widywałam na wattpadzie i po prostu po nią nie sięgnę. Nic dla mnie. :)

    Buziaki,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń
  10. Opka są czasami najlepszym polepszacze humoru, to znaczy analizy Opek XD

    Co do książki, to właśnie dużo osób, nawet niekoniecznie negatywnie wypowiadających się o całości, zwracało uwagę na sztuczność dialogów. No cóż, może następny tytuł będzie pod tym względem lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z analizami nie mam za wiele wspólnego, natomiast działam na ocenialni, ale raczej podchodzimy do sprawy bardziej na poważnie niż analizatornie (na pewno mniej krzywdząco dla autora :P). Jakoś nie przepadam zresztą za analizami, zazwyczaj są dla mnie zbyt niemiłe.

      Tak, też dużo takich uwag widziałam. Może sięgnę z ciekawości po kolejny tom, kiedy już wyjdzie, i wtedy przekonamy się, czy autorka w tej sprawie się poprawiła. :D

      Usuń