21 sierpnia 2017

[142] Co by było gdyby…, a może bliska przyszłość? – „Inwazja”

Autor: Wojtek Miłoszewski
Ilość stron: 512
Literatura: polska
Wydawnictwo: W.A.B.
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:






O tym, że pewne decyzje i zachowania były błędne, człowiek najczęściej przekonuje się dopiero po fakcie.


Wojtek Miłoszewski urodził się w 1980 roku w Warszawie. Jest młodszym bratem pisarza Zygmunta Miłoszewskiego. Razem z bratem stworzył scenariusz do serialu TVP2 „Prokurator”. Ponadto młodszy Miłoszewski jest scenarzystą serialu produkcji HBO „Wataha”, autorem monodramu „Rozkwaś Polaka” wystawianego na Scenie Bistro Teatru Kwadrat oraz kilkudziesięciu odcinków serialu paradokumentalnego „Policjantki i policjanci” programu TV4. „Inwazja” to jego pisarski debiut.

Rok 2017. Polskę napada Rosja i mimo początkowego oporu, wdziera się coraz dalej na tereny Rzeczpospolitej Polskiej. Kraj szybko pogrąża się w wojnie, ludzie zmuszeni są do całkowitej zmiany życia. Były polski komandos, Roman Gurski, uczy w Egipcie nurkowania, jednak wraca do Polski, aby zaciągnąć się do wojska. Danuta żyjąca w cieniu ojca-biznesmena pomaga mu w sprzedaży świetnie prosperującej firmy zajmującej się hodowlą kwiatów, aby mogli się przebranżowić i zbić fortunę podczas wojny. Historyk Michał pracuje aktualnie w call center, jednak praca w żaden sposób go nie satysfakcjonuje, w dodatku nie jest w tym dobry i nie zarabia dużo, a bank nie chce zmniejszyć mu raty kredytu. Z małej pensji spłaca zadłużenie, a z tego, co zostaje, musi utrzymać żonę i dwoje dzieci. W tle dziejów zwykłych ludzi jest także polityka – Władimir Putin snuje dalsze plany podboju świata, Donald Trump zastanawia się, kiedy włączyć się do gry, a Angela Merkel i Francois Hollande myślą, co zrobić, podobnie jak polscy przedstawiciele rządu. III wojna światowa właśnie wybuchła.

Zanim cokolwiek napiszę o tej książce, chciałabym zaznaczyć jedną rzecz: brałam i biorę ją na serio. To znaczy – zakładam, że autor chciał przedstawić w niej możliwy scenariusz przyszłości, a nie miał zamiaru pośmiać się z czegoś czy kogoś albo skomentować bieżącą sytuację Polski, ukazując ją w krzywym zwierciadle. „Inwazja” nie wygląda mi zresztą na książkę, która miałaby być pisana dla śmiechu. Traktuję ją jako poważny twór. A czemu o tym mówię? O tym za chwilę.

– Jeszcze jedno - zagaił Krasula. – Te skurwysyny też na pewno nas słuchają, więc łączność radiowa do minimum. Ale musicie mieć jakiś kryptonim. Mi wszystko jedno, co chcecie?
– Czy ja wiem. – Gurski wzruszył ramionami. – Może coś z Czterech pancernych. Brzoza?
– Ja ci zaraz, dam kurwa, brzozę – wychrypiał Krasula. – Zapomnieliście, kto jest ministrem obrony? Zaraz się ktoś przypierdoli, że to sprawa polityczna.

Osadzenie akcji „Inwazji” w czasach właściwie nam współczesnym sprawia, że ta książka zyskuje sporo realizmu. Bo to nie jest przyszłość, nawet bliska, to jest teraźniejszość, rok 2017, ten, który trwa teraz, a sytuacja z książki jest niemal wiernym odbiciem rzeczywistej sytuacji politycznej (i nie tylko) na świecie. To daje czytelnikowi spore poczucie tego, że fabuła w „Inwazji” nie jest jakąś fanaberią autora, który stworzył sobie do tego grunt, obsadzając na stanowiskach państwowych takich, a nie innych ludzi, lecz autentycznym, dla jednych mniej, dla innych bardziej, ale jednak nadal możliwym scenariuszem dla Polski. Sankcje nakładane na Rosję – są. Zajęcie części Ukrainy przez Rosję – jest. Trump, Merkel, Hollande i nasz polski rząd taki, jaki sobie wybraliśmy w 2015 roku – są. Agresja Rosji na Polskę… no właśnie? Oczywiście można byłoby się spierać, czy faktycznie byłaby możliwa, jednak „Inwazji” nie można odmówić tego, że przedstawiony w niej scenariusz ma w sobie logicznie uzasadnione prawdopodobieństwo zdarzenia. Według mnie taka wariacja w stylu „co by było gdyby” jest naprawdę ciekawym pomysłem na książkę i przyznam, że Wojtkowi Miłoszewskiemu w świetny sposób udało się przedstawić swoją wizję przyszłości, która mogłaby mieć miejsce.

Trudno „Inwazję” przypisać do jednego konkretnego gatunku. Jest to książka wielowątkowa, choć głównie skupia się jednak na zwykłych ludziach i bez wątpienia to oni są tu najważniejsi. Wątek polityczny przewija się tylko czasami, choć – niestety, ale o tym za moment – zapada w pamięć. Oprócz tego akcja oscyluje wokół trzech wątków. Jest więc wątek, który nazwałabym militarnym albo wojskowym, ponieważ dzięki Romanowi Gurskiemu czytelnik śledzi poczynania wojska. I był to mój ulubiony wątek, bo miałam wrażenie, że najwięcej się tutaj działo. Jednocześnie Gurski przechodzi pewną przemianę na kartach tej książki, którą z zaciekawieniem obserwowałam. Kolejny jest wątek wojenny, cywilny – przedstawiony z perspektywy Michała i jego rodziny, która najpierw chowa się w piwnicy, kiedy trwają naloty, a później rusza w drogę, aby schronić się gdzie indziej. Ten wątek w dużej mierze przypomina czy to powieści, czy to wspomnienia z II wojny światowej, tak więc jeśli nie jesteście fanami takiej tematyki, miejcie to na uwadze. Trzeci jest wątek, powiedziałabym, sensacyjny. Kręci się wokół Danuty i jej ojca, którzy próbują wykorzystać nowe, wojenne warunki do wzbogacenia się. Warto też dodać, że Wojtek Miłoszewski umiejętnie je połączył, tak więc w pewnym momencie wszystkie te trzy wątki się ze sobą krzyżują. 

– Czy to, co robimy... Czy to ma w ogóle sens?
– Żołnierzu, to nie jest teraz czas na... – Gurski próbował przemawiać tonem stanowczego dowódcy.
– Bez takich mi tu, kurwa, Romuś! – Jovan podniósł głos i zmienił się na twarzy. – Po tym, co tu przeszliśmy, nie jesteś dla mnie jak brat. Jesteś dla mnie jak brat, siostra, matka, ojciec, kochanka ojca i wszyscy razem wzięci. Jesteś najbliższą mi osobą, więc proszę się, kurwa, o szczerą odpowiedź.
Gurski patrzył swemu zastępcy prosto w twarz i milczał.

Tak naprawdę te trzy wątki prowadzą do jednej konkluzji – wojna zawsze wygląda tak samo. Zmieniają się tylko detale, ale ogólnie chodzi ciągle o to, aby albo przeżyć, uchronić rodzinę i siebie, albo skorzystać i wzbogacić się na nieszczęściu innych. Autor nawet nie bardzo położył nacisk na to, że konflikt, który zapewne przerodzi się w III wojnę światową, rozgrywa się w innych technologicznie realiach niż II wojna światowa. Michał co prawda dysponuje komórką i nawet udaje mu się ją gdzieś po drodze naładować, kiedy z rodziną przemierza samochodem Polskę, a żywności nie szuka na przykład u rolników, lecz w hipermarketach, mimo wszystko cała otoczka, tj. próba ucieczki z rodziną w bezpieczniejsze miejsce, wygląda tak samo. Z perspektywy żołnierza w ogóle nie ma różnic, może poza sprzętem, jakim dysponuje. Walka jednak wygląda podobnie, a śmierć – zupełnie identycznie. 

– Na twoją następną kampanię grosza nie będę szczędził. Robota ci się podoba?
– No pewnie. Jest super. W przyszłym tygodniu lecę do Kanady, a potem do Japonii. Panie prezesie, pan wie, że ja bym za panem w ogień wskoczył.
– Wiem, wiem. – Zmęczony prezes przetarł twarz dłonią. – Dobra, Andrzejku, nie męcz mnie już. Miałem długi dzień, leć do siebie.
– Dobranoc, panie prezesie. – Prezydent uścisnął dłoń swojego pryncypała i wyszedł, cicho zamykając drzwi.

„Inwazję” czyta się naprawdę świetnie. Opisywane na przemian losy trzech ludzi (tj. Romana, Michała i Danuty – nie licząc ich rodzin) nie pozwalają na nudę, ponieważ tutaj ciągle coś się dzieje. Ukazanie wojny z trzech różnych stron sprawia, że ta książka jest niezwykle dynamiczna i potrafi wciągnąć. Problem jest tylko jeden. Ten nieszczęsny wątek polityczny. Mogłoby go w ogóle nie być, a książka nie straciłaby na niczym, a jeszcze zyskała. Bo tutaj właśnie pojawia się kłopot – jak traktować „Inwazję”? Czy jest to książka poważna, za czym przemawiają te trzy główne wątki, czy pisana jednak po to, żeby się pośmiać z polityki? Występują tu, jak już wspominałam, postaci rzeczywiste. Głowy państw, szefowie rządów, ministrowie itd. Problem w tym, że ich wypowiedzi są bardzo, naprawdę bardzo infantylne. Po pierwsze nie pasują do osób tak wysoko postawionych, po drugie brzmią po prostu źle w ustach dorosłych ludzi, bez względu na obejmowane stanowisko, a po trzecie są wręcz przesiąknięte przekazem podprogowym. Nie jestem pewna, czy książka, bądź co bądź, rozrywkowa, w dodatku debiut, to dobre miejsce do tego, aby stawać po którejś ze stron politycznej barykady. Wszelki rozsądek podpowiada mi, że nie. I naprawdę jest mi obojętne to, czy zgadzam się czy nie z poglądami autora – było mi po prostu niekomfortowo w ogóle je czuć, czytając jego książkę. A one są tu widocznie jak na dłoni. Niektóre wypowiedzi polityków, zwłaszcza polskich, ocierają się o parodię, co według mnie zwyczajnie nie pasuje do reszty książki, która jest wyraźnie poważna. Miłoszewski przesadza, wyolbrzymia, uderza aż nazbyt w komizm, a nie o to tutaj chodziło. Ponadto współczesny czytelnik raczej nie będzie miał problemu z tym, aby do tych postaci w książce, których nie wymienia się z nazwiska (a jest tak w przypadku właściwie wszystkich przedstawicieli władzy w Polsce), dopasować rzeczywistą osobę, i nie trzeba być świetnie zorientowanym w polityce, aby to zrobić. Obecna władza jednak kiedyś przeminie i za parę lat czytelnik, który nie będzie pamiętał obecnych wydarzeń, po prostu nie zrozumie aluzji. Dla niego będą to tylko niepoważni politycy, zachowujący się jak dzieci w piaskownicy. I wydaje mi się, że to tym bardziej pogłębia problem tego wątku politycznego.

Mimo wszystko jednak „Inwazja” to dla mnie nadal wartka akcja, świetnie skonstruowana, wielowątkowa fabuła, ciekawy, przerażająco prawdopodobny scenariusz przyszłości, kilka dobrze skrojonych postaci wrzuconych w wojenną zawieruchę, a przede wszystkim po prostu zajmująca, sprawnie napisana książka, która wciągnęła mnie bez reszty. Gdyby nie ten wątek polityczny, zgarnęłaby oczko wyżej. Miejmy nadzieję, że w kolejnych tomach autor trochę spuści z tonu. No właśnie – bo będą kolejna tomy, co mnie niezmiernie cieszy (i o czym przekonałam się przy pisaniu tej recenzji). Z chęcią po nie sięgnę. I co mogę jeszcze powiedzieć? Polecam młodszego z braci Miłoszewskich, pisze inaczej od Zygmunta, ale równie dobrze. Dobre geny?

6 komentarzy:

  1. To całkowicie mój klimat! Muszę to przeczytać!
    Pozdrawiam,
    Subiektywne Recenzje

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, kompletnie nie miałam pojęcia, że akurat o tym jest ta książka. Teraz na poważnie bardzo mnie nią zaciekawiłaś. Pozostaje tylko pytanie: skąd wziąć czas na czytanie? ;d Jednak książka leci na moją listę lektur oczekujących na sięgnięcie po nie :D

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę zadowalającej lektury i dużo czasu! :)

      Usuń
  3. Na razie pozostanę przy twórczości brata, bo jednak nie przekonuje mnie takie połączenie poważanych tematów z infantylizacją polityków. Na dodatek nie jestem fanką książek, w których historia traktowana jest na zasadzie "co byłoby gdyby", więc odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Z pewnością jest to książka dość specyficzna, trzeba lubić takie klimaty. :)

      Usuń