23 września 2017

[152] Charlie się wkurzył – „Gniew”

Autor: Stephen King (oryg. jako Richard Bachman)
Tytuł oryginału: Rage
Ilość stron: 102
Literatura: amerykańska
Moja ocena: 5/10
Wyzwania:









Szaleństwo zaczyna się wtedy, kiedy nie możesz dostrzec ściegów, którymi zszyty jest świat.


Stephen King urodził się w 1947 roku w Portland w stanie Maine. Zadebiutował w 1974 roku powieścią „Carrie”. Od tamtego czasu sukcesywnie powiększa swój dorobek artystyczny. Napisał ponad pięćdziesiąt powieści i kilkanaście zbiorów opowiadań, a jego książki zostały przetłumaczone na ponad trzydzieści języków. Jest jednym z najbardziej znanych i poczytnych współczesnych autorów. 

„Gniew” (oryg. „Rage”) to książka, którą Stephen King wydał w 1977 pod pseudonimem Richard Bachman. Obecnie jest niejako białym krukiem, ponieważ nigdy nie została wydana w Polsce, a ponadto w 1999 roku Stephen King zdecydował o tym, aby nie publikować dalej tej książki. Decyzja była spowodowana masakrą w Columbine High School w Jefferson City, podczas której dwójka uczniów zaatakowała szkołę, zabiła dwanaścioro uczniów, jednego nauczyciela oraz raniła ponad dwudziestkę innych osób. Tę wersję „Gniewu”, którą ja przeczytałam, wydali samodzielnie fani Kinga. 

Licealista Charlie Decker po uprzednim ataku na jednego z nauczycieli przychodzi do szkoły z bronią zabraną ojcu. Zabija nauczycielkę, a na zakładników bierze dwudziestu czterech uczniów. Gdy pierwszy szok mija, okazuje się, że dość ekstremalna sytuacja zachęca wszystkich do szczerej rozmowy o swoich największych, najbrudniejszych i najskrzętniej skrywanych sekretach.

– Halo ˜– odezwał się Denver. – Halo, sala 16.
– Halo – powiedziałem.
– Kto mówi?
– Charlie Decker.
Długa pauza. Wreszcie:
– Co tam się dzieje, Decker?
Przemyślałem sprawę.
– Przypuszczam, że dostałem szału – odpowiedziałem.

Fabuła „Gniewu” jest z jednej strony ciekawa, ale z drugiej – naprawdę przerażająca. Tym razem King nie straszy nawiedzonymi miejscami czy upiorami, ale sytuacją, która mogłaby mieć miejsce w rzeczywistości. Głos oddaje samemu Charliemu, przez co wszystko to, co dzieje się w klasie, nabiera jeszcze głębszego wymiaru. Możemy wejść do umysłu człowieka, który dopuszcza się morderstwa, jest z pewnością niebezpieczny, ale także nieobliczalny, ponieważ nie wiadomo, czy ma zamiar zabić także swoich zakładników. Problem z Charliem polega na tym, że właściwie nikt nie wie – chyba nawet on sam – o co mu chodzi. Charliemu nie zależy na zwróceniu na siebie uwagi ani na ewentualnym okupie, ani – na szczęście – na zabijaniu dla samego zabijania. Charlie, chyba nawet ku swojemu zaskoczeniu, chce porozmawiać. Szczerze do bólu. Prowokuje swoich kolegów do zwierzenia się z najbardziej intymnych sekretów – i, tym razem ku zdumieniu czytelnika, świetnie mu się to udaje. Trudno powiedzieć, dlaczego klasa aż tak się otwiera, w dodatku nikt ani nie próbuje uciekać, ani za bardzo nie rozpacza, ani nawet nie przejmuje się stygnącym trupem nauczycielki w sali. Jest tylko jedna osoba, która nie bierze udziału w grze Charliego i wydaje się jedyną, która próbuje zachować rozsądek. W efekcie zostaje przez klasę napiętnowana. Co takiego zrobił im Charlie? No właśnie. Z jego punktu widzenia nie wydarzyło się nic takiego, po prostu rozmawiali. Ale jeśli się tak zastanowić – cała książka poprowadzona jest dzięki narracji pierwszoosobowej. Trudno jest więc czytelnikowi wyciągnąć własne wnioski, jest on zdany tylko na relację Charliego. Myślę, że „Gniew” mógłby być rozpatrywany w kategoriach powieści psychologicznej, choć z drugiej strony – ze względu na perspektywę niewiele za tym przemawia.

Ale to ja, a zacząłem opowiadać o nich, tych błyskotliwych, nie wychylających nosa z college'u studentach, którzy - metaforycznie mówiąc - poszli do sklepu po mleko, a wylądowali w samym środku napadu z brodnią w ręku. Jestem udokumentowanym przypadkiem, istną wodą na młyn przeróżnych gazet. Tysiące reporterów rzucało się na mnie na tysiącach ulic. Miałem swoje pięćdziesiąt sekund w wieczornych wiadomościach i półtorej kolumny w Time. A teraz stoję tu przed wami (mówiąc w przenośni, oczywiście) i powiadam wam, że jestem całkowicie rozsądny. Mam trochę obluzowaną jedną klepkę pod kopułą, ale cała reszta działa bez zarzutu, dziękuję bardzo.

Dlatego mam z tą książką taki problem. Z jednej strony wydaje mi się mocno przegadana. Uczniowie zwierzają się ze swoich tajemnic, Charlie także, opowiada między innymi o trudnych relacjach rodzinnych, w czym czytelnik może upatrywać źródło sytuacji, jaka opisana jest w tej książce. Z drugiej – być może tak miało być. Tylko że tej książce brakuje akcji. Napięcie cały czas utrzymuje się na umiarkowanym poziomie – właściwie jedynym motorem napędzającym fabułę jest to, czy Charlie zdenerwuje się jeszcze bardziej i ni stąd, ni zowąd zastrzeli całą klasę albo siebie (albo i klasę, i siebie), czy może prędzej zastrzeli go policja. Opowieści klasy nie są na tyle ciekawe, żeby prowadziły tę książkę – ot, nastoletnie problemy, grzeszki i błędy młodości. Zdarza się (zwłaszcza w Ameryce). Najciekawsza jest myśl, kto wyjdzie z tego cało – ale czy to nie odrobinę za mało i czy rekompensuje niekiedy nudne historie opowiadane kolejno przez kolegów Charliego? 

Po przeczytaniu tej książki byłam mocno skonfundowana. Nie dość, że fabuła jest dość niejednoznaczna, to zakończenie „Gniewu” nic nie wyjaśnia i jeszcze bardziej wszystko plącze. Nie za bardzo rozumiem, jakie pobudki miał Charlie i jak to się stało, że jego zakładnicy dosłownie stracili zdolność logicznego myślenia i niemalże poparli go w tym, co zrobił. Szok? Stres? Adrenalina? Odpowiedź brzmiałaby „tak”, gdyby nie zakończenie. Tym razem nie potrafię stwierdzić, co King miał na celu, pisząc tę książkę, chociaż przyznaję, że jej klimat nieźle się udziela podczas czytania. W końcu czytelnik jest zamknięty w sali razem z szalonym nastolatkiem z bronią i ponad dwudziestką uczniów, spośród których tylko jeden wydaje się normalnie reagować na taką sytuację. Może konkluzja jest taka, że wszyscy jesteśmy szaleni? A nasze szaleństwo objawia się właśnie w takich ekstremalnych sytuacjach?

1 komentarz:

  1. Raczej nie sadzę, bym po to sięgnęła xD Wprawdzie ostatnio przez "Misery" King mnie trochę kupił, ale nadal nie jest moim ukochanym twórcą.

    OdpowiedzUsuń