1 listopada 2017

[159] Czekałam na tę książkę cztery lata – „Labirynt duchów”

Autor: Carlos Ruiz Zafón
Tytuł oryginału: El Laberinto de los Espiritus
Ilość stron: 896
Literatura: hiszpańska
Wydawnictwo: Muza
Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek  (tom IV)
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:






Dzieł się nigdy nie kończy. Rzecz w tym, żeby wiedzieć, w którym momencie należy je pozostawić niedokończonymi.


Carlos Ruiz Zafón urodził się w 1964 roku w Barcelonie. Obecnie dzieli swój czas między Barcelonę a Los Angeles. Z wykształcenia jest dziennikarzem. Zadebiutował w Hiszpanii w 1993 roku powieścią „Książę mgły” (w Polsce – w 2010 roku), która zapoczątkowała tzw. Trylogię Mgły. Poza tym Zafón ma na koncie jeszcze jedną samodzielną powieść, „Marinę”, jednak światowy sukces i rozgłos przyniosła mu seria Cmentarz Zapomnianych Książek, którą otwiera „Cień wiatru”. „Labirynt duchów” to długo wyczekiwana czwarta część serii.

Lata 50. XX wieku, Hiszpania. Ginie minister kultury Mauricio Valls, a jego odnalezieniem ma zająć się niezwykle piękna i przebiegła agentka Alicja Gris. Sprawa jest ściśle tajna, więc Alicja, zachowując największe środki ostrożności, wyrusza do Barcelony, aby podążyć śladem Vallsa. Pomaga jej kapitan madryckiej policji, Vargas. Mają tylko kilka dni, aby go odnaleźć. Droga wiedzie do przeszłości, kiedy to Valls był dyrektorem budzącego grozę więzienia Montjuic. Kiedy Alicja przeszukuje jego gabinet, natrafia na pewną książkę – ukryty w tajnej skrytce siódmy tom serii „Labirynt duchów” Victora Mataixa. Decyduje się podążyć jej tropem i tak trafia do księgarni Sempere i Synowie. Odkrywa, że jej własna przeszłość w pewien sposób łączy się z tym miejscem. Jednak nie przypuszcza, jak wiele będzie musiała zaryzykować, aby odkryć prawdę.

Opowieść nie ma początku ani końca, ma tylko prowadzące do niej drzwi.
Opowieść to nieskończony labirynt słów, obrazów i duchów przywołanych po to, żeby wyjawić nam ukrytą prawdę o nas samych. Opowieść to w ostatecznym rachunku rozmowa tego, kto ją pisze, z tym, kto ją czyta, ale narrator może powiedzieć tylko tyle, na ile pozwoli mu jego warsztat, czytelnik zaś wyczytać tylko tyle, ile sam ma zapisane w duszy.

Są takie książki, na które specjalnie nie czekamy, nie odliczamy dni do premiery, nie rzucamy się biegiem do księgarni, gdy już się pojawią. Takie, które ustawiamy w kolejce do przeczytania, odkładamy na półkę, żeby poczekały na lepsze czasy. Są tacy autorzy, którzy wydają nową powieść co jakiś czas, co rok lub dwa, więc nie musimy długo czekać, aby znowu się z nimi „spotkać”.

Są też takie książki, na które czeka się latami. To książki uprzywilejowane, które nie muszą czekać w kolejce, bo zabieramy się za nie od razu po kupieniu. Są autorzy, którzy wydają książkę raz na kilka lat i każą długo na siebie czekać. Właśnie tak jest w przypadku „Labiryntu duchów” Carlosa Ruiza Zafóna. Ja sama czekałam na tę książkę cztery lata, od lipca 2013 roku, kiedy pierwszy raz (pierwszy, bo w zeszłoroczne wakacje czytałam po raz drugi) przeczytałam trzecią część, „Więźnia nieba”, i tym samym skończyłam – jeszcze wówczas – trylogię Cmentarza Zapomnianych Książek. Już wtedy pojawiały się informacje, że Zafón pisze czwartą część, ale niewiele było o tym wiadomo. W pewnym momencie pomyślałam, że to tylko jakaś plotka i tak naprawdę Zafón nie ma zamiaru kontynuować tej serii. I na szczęście się myliłam. Wszystko okazało się prawdą i w końcu, po czterech latach, doczekałam się kolejnej książki Zafóna. 

A Ty, Czytelniku, ile czekałeś na to, by zgubić się w „Labiryncie duchów”?

Wspomnienia, które człowiek grzebie w grobie milczenia, nie przestają go prześladować.

Na tak wyczekiwanych książkach położona jest duża presja. Oczekiwania są ogromne i myślę, że Zafón doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Czy podołał wyzwaniu? Według mnie tak – nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego zwieńczenia tak wspaniałej serii, jaką jest Cmentarz Zapomnianych Książek. To przede wszystkim kontynuacja, która trzyma poziom wszystkich poprzednich części. Poza tym to cudowne dopełnienie wszystkich historii, które rozwijały się na kartach tych książek. Można tu znaleźć rozwiązania wątków rozpoczętych we wcześniejszych tomach, a także dalszy ciąg opowiadanych przez autora historii. Zafón powołał do życia wiele niesamowitych postaci, a życiorysy części z nich doskonale przeplatają się i łączą właśnie w „Labiryncie duchów”. Jestem pełna podziwu dla autora za to, że potrafił stworzyć tak zawikłane historie i połączyć je w jedną, ogromną Historię przez duże „H”, w której te wszystkie pomniejsze elementy zazębiają się i oddziałują na inne.

Dzień po dniu nabierałem przekonania, że dobra literatura ma niewiele wspólnego z takimi nieistotnymi w gruncie rzeczy kwestiami jak natchnienie czy solidna historia do opowiedzenia, więcej zaś z inżynierią języka, architekturą narracji, fakturą obrazów, tonacjami i kolorami użytymi do ich konstruowania, umiejętnym budowaniem sekwencji i muzyką, jaką da się wydobyć z orkiestry słów.

„Labirynt duchów”, jak przystało na część Cmentarza Zapomnianych Książek, to książka o książkach, literaturze i wszystkim, co związane z czytaniem. W tej serii to książki napędzają fabułę i nie inaczej jest tym razem. Całość znowu obraca się wokół jednego z zapomnianych pisarzy i jednego z niewielu zachowanych egzemplarzy jego książki. Mimo że Alicja Gris, główna bohaterka, nie należy do rodziny Sempere ani jej bliskich przyjaciół, to poprzez Fermina także i ona jest z nią związana i w pewnym momencie losy Alicji przeplatają się z losami rodziny antykwariuszy. Cmentarz Zapomnianych Książek to gwarancja opowieści o sile literatury, a także sile miłości do niej. Idealna dla każdego wielbiciela książek. Myślę, że to tutaj tkwi sukces serii Zafóna, a „Labirynt duchów” jest tego idealnym potwierdzeniem.

Nic nie przeraża głupiego mężczyzny bardziej niż kobieta, która umie czytać, pisać, myśleć i w dodatku ma odwagę pokazać kolana.

Cudownie było móc jeszcze raz, po tak długiej przerwie, przekroczyć próg Cmentarza Zapomnianych Książek, jeszcze raz przejść się uliczkami Barcelony, o której Zafón tak przepięknie opowiada, i jeszcze raz spotkać wszystkie moje ulubione postaci – starszego Sempere (który, uwaga, zyskuje w tej części imię, ale jakie – tego Wam nie zdradzę!), Daniela, jego Beę i małego Juliana, a także Fermina z Bernardą, a nawet Isabellę. Do tego dochodzą jeszcze nowe, równie dobrze wykreowane postaci. Choć na początku miałam duży problem z główną bohaterką, Alicją, bo nie do końca pasowała mi do tego uniwersum, koniec końców i do niej się przekonałam i doceniłam ją oraz zaakceptowałam jako część rodziny Sempere (oczywiście nie dosłownie, a metaforycznie). Wszyscy bohaterowie wydają się jednocześnie niezwykle realistyczni, ale i w pewien sposób niesamowicie baśniowi. Być może to ta wspaniała aura Barcelony minionego wieku, a może tajemniczego miejsca w podziemiach miasta, w którym skrywa się – wydawałoby się – cała literacka przeszłość ludzkości? Jedno jest pewne – Zafón doprowadził kreację postaci do mistrzostwa.

– Panie Danielu, tu się poznaliśmy, pamięta pan? Czas mija, a smród szczyn jak się unosił, tak unosi. Ach, ta odwieczna Barcelona, której urok nigdy nie przemija...

„Labirynt duchów” zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak i kończąc tę książkę, będę rozczarowana tym, co otrzymałam po tylu latach czekania. Było wręcz przeciwnie – na koniec zakręciły mi się w oczach łzy. Trochę ze wzruszenia, że mogłam jeszcze raz przekroczyć próg Cmentarza Zapomnianych Książek, a trochę ze smutku, że to prawdopodobnie ostatni raz. Niestety, ale całą twórczość Zafóna mam już za sobą, więc pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nadejdzie kiedyś taki radosny dzień, w którym światło dzienne ujrzy jego nowa książka – obojętnie, czy będzie to coś z uniwersum Cmentarza Zapomnianych Książek, czy coś zupełnie osobnego. Chcę więcej Zafóna. Po prostu.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję agencji Business & Culture oraz wydawnictwu Muza.

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą książkę ;). Mam nadzieję, że Zafon napisze jeszcze nie jedną powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od bardzo dawna twórczość Zafona za mną chodzi i chodzi, niestety do tej pory udało mi się przeczytać jedynie "Księcia Mgły". W planach mam pozostałe książki tego pisarza, więc napewno kiedyś sięgnę po "Labirynt duchów". Niestety obecnie mam bardzo mało czasu a bardzo dużo książek do recenzji, więc to "kiedyś" może być daleką przyszłością.

    Obserwuję i zapraszam:
    biblioteka-feniksa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem to doskonale. Ja miałam to szczęście, że po raz pierwszy czytałam Zafóna, gdy jeszcze nie miałam bloga i w ogóle nie byłam tak wkręcona w ten blogowo-książkowy świat. Te czasy, kiedy nie piętrzą ci się stosy nieprzeczytanych książek, do których dokładasz kolejne, a do tego jeszcze ciągle wiszą nad tobą recenzenckie... :D

      Usuń
  3. Czytałem wszystkie wydane w Polsce książki Zafóna poza Labiryntem jak dotąd. Książka czeka, aż wezmę się za przypominanie sobie poprzednich tomów; mam nadzieję, że będą tak wspaniałe, jak wtedy gdy czytałem je po raz pierwszy.
    Moją ulubioną powieścią Zafóna do końca pozostanie "Książę mgły". :D

    Jeżowo pozdrawiam
    Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poza książkami z tej serii najbardziej lubię "Marinę". :D Życzę miłej lektury, oby "Labirynt duchów" spełnił Twoje oczekiwania. :)

      Usuń