6 listopada 2017

[160] Co skrywa zakonnica pod habitem? – „Grzesznik”

Autor: Tess Gerritsen
Tytuł oryginału: The Sinner
Ilość stron: 396
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Albatros
Seria: Rizzoli&Isles  (tom III)
Moja ocena: 7/10
Wyzwania:

Zmarli nie krzywdzą. Ból zadają żywi. 



Tess Gerritsen urodziła się w 1953 roku w San Diego w stanie Kalifornia. Z zawodu jest lekarzem internistą. Po studiach odbywała praktyki w Honolulu na Hawajach, wraz z mężem, który również jest lekarzem. W 1987 roku zadebiutowała powieścią „Telefon po północy”, która jest romansem z wątkiem kryminalnym, jednak największą sławę zyskała po wydaniu swojego pierwszego thrillera medycznego, „Dawcy”, w 1996 roku

Doktor Maura Isles i detektyw Jane Rizzoli zostają wezwane na kolejne miejsce zbrodni. Tym razem jednak zabójstwa dokonano na terenie klasztoru. Dwie siostry zakonne zostały brutalnie zamordowane. Jedną z nich była ledwie dwudziestoletnia nowicjuszka, siostra Camille. Isles i Rizzoli z początku podejrzewają, że nie był to atak bezpośrednio na zakonnice, ale ogólnie na instytucję Kościoła. Sekcja zwłok Camille zmienia jednak wszystko. Isles dokonuje szokującego odkrycia. Na jaw wychodzą kolejne, długo skrywane tajemnice.

Tess Gerritsen jest moim tegorocznym odkryciem. Jej trzy poprzednie książki, które czytałam, trzy pierwsze tomy z serii Anatomia Zbrodni, były dla mnie strzałem w dziesiątkę. To niesamowite thrillery, które pochłania się w mgnieniu oka. Czy tak było również w przypadku „Grzesznika”?

Lubię, gdy autor daje mi możliwość tropienia mordercy razem z głównym bohaterem prowadzącym śledztwo. Lubię podążać jego tropami wraz z policją i albo odkrywać jego tożsamość, albo orientować się, że wyprowadził mnie w pole. Definicją dobrego thrillera czy kryminału nie jest to, że ślady, które zostawia zabójca, odwracają uwagę od jego tożsamości i na końcu jestem zaskoczona tym, kim on jest. Nie chodzi o to, by zawsze skończyło się inaczej, niż przypuszczałam. Dobry thriller to taki, który trzyma w napięciu i pozwala mi pomyśleć nad tym, kim może być morderca, podążając zostawianymi przez niego śladami. I o ile „Grzesznik” jak najbardziej trzyma czytelnika w napięciu, i to już od pierwszych stron, o tyle rozwiązanie całej sprawy jest według mnie zupełnie od czapy. Tropy absolutnie do niego nie prowadzą i mam wrażenie, że autorka skupiła się na tym, by jak najbardziej odwieźć i czytelnika, i Rizzoli oraz Isles od tego, kto zamordował zakonnice. Tylko że na koniec panie oraz reszta osób zaangażowanych sprawę doznają nagłego oświecenia, które dla czytelnika jest kompletnie niezrozumiałe. I to jest minus tej książki.

Zdecydowanym plusem jest natomiast to, że akcję umieszczono w bardzo nietypowym miejscu. Klasztory zazwyczaj nie kojarzą się ze zbrodnią. To raczej zamknięte dla postronnych miejsca, więc myślę, że niezwykle trudno byłoby popełnić tam morderstwo. A jednak. Zabójca atakuje właśnie tam. Cała otoczka takiego miejsca niesamowicie działa na atmosferę w książce, do tego dochodzi jeszcze owo szokujące odkrycie, którego dokonuje Isles po sekcji zwłok jednej z zamordowanych zakonnic. Z jednej strony chcemy wierzyć, że zakonnicy i zakonnice, ogólnie osoby związane z Kościołem, to nieskalane grzechem dusze, pełne dobroci i miłości osoby o zawsze czystym sumieniu. Zbrodnia popełniona w klasztorze każe nam zweryfikować taki sposób myślenia. W końcu jeśli wejście do niego jest dość trudne dla osób postronnych, to intuicja podpowiada nam, że zabójca może ukrywać się właśnie wśród nielicznych ludzi, którzy mają tam wstęp, głównie zakonnic i księży. Gerritsen dostrzegła szansę w umieszczeniu akcji w takim miejscu i świetnie poradziła sobie z tematem.

„Grzesznik” to trzecia część z cyklu z Rizzoli i Isles i tak, jak zwykle główne postaci w seriach z miejsca przypadają mi do gustu, tak tutaj nadal nie mogę polubić obu pań. Bliżej mi wprawdzie do Isles, jednak to trochę jak wybieranie między dżumą a cholerą. Jest w nich coś takiego, czego nie potrafię do końca określić, ale co blokuje moją sympatię do nich. W „Grzeszniku” problem jest taki, że oprócz wątku kryminalnego występują też dość rozbudowane wątki obyczajowe z żyć obu pań. I one, krótko mówiąc, nie zachwyciły mnie. Nie mam nic przeciwko wątkom obyczajowym, żeby było jasne, bardzo lubię, gdy autorzy pamiętają, że detektyw też człowiek i poza pracą ma życie prywatne (oprócz przypadków pracoholizmu), jednak problemy bohaterek Gerritsen są strasznie oklepane i nieinteresujące. Przez ten czynnik pewnie też trudno mi się do nich przekonać.

„Grzesznik” to nieco słabsza książka Gerritsen, jednak ja się nie zrażam i na pewno będę kontynuowała czytanie jej książek. Cała seria Anatomii Zbrodni czeka, więc nic nie stoi na przeszkodzie. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości tej pani, a lubicie thrillery, serdecznie Wam ją polecam.

10 komentarzy:

  1. Jestem świeżo po lekturze tej książki i zgadzam się,że finał trochę rozczarowuje a akcja zapowiadająca się bardzo ciekawie skręca nieoczekiwanie w stronę romansu.Ale Tess można wybaczyć.Na tle całej serii jedno potknięcie jest do zaakceptowania.
    Pozdrawiam.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! :D Mam nadzieję, że ta książka okaże się najgorszą, a reszta będzie tylko lepsza. :D

      Usuń
  2. Mam kilka książek tej autorki ale lezą i się kurzą, nie mogę się za nie zabrać, ciągle dochodzi mi tyle że brakuje czasu na 'starsze' pozycje. Muszę przyznać, że BARDZO podoba mi się okładka, lubię taki minimalizm :) Jeszcze w tym roku zabiorę się za Gerristen i za Cobena, to dwa moje postanowienia na ten roku, który jakoś za szybko się kończy ;)

    booklicity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle okładki z tej serii Anatomia Zbrodni są genialne. Też lubię minimalizm. :) Powodzenia, mam nadzieję, że i Gerritsen, i Coben przypadną CI do gustu. :)

      Usuń
  3. Przeczytałam cały cykl o Rizzoli i Isles i najmniej podobała mi się chyba "Milcząca dziewczyna" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o tej to już chyba słyszałam, że też dość słaba. Nic to, inne będą lepsze, to jedno potknięcie może się zdarzyć. :)

      Usuń
  4. Autorki wciąż nie znam, chociaż mam w planach spróbować przygody z jakąś jej książką. Chyba jednak zdecyduję się na inne jej pozycje - nie przepadam kiedy prowadzenie śledztwa jest tylko na pokaz, a mordercą zostaje ktoś z czapy :P Chociaż miejsce akcji kusi, to i tak sięgnę raczej po inny tom :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł wpisu przypomniał mi pewną anegdotkę, opowiadaną ostatnio przez znajomego - podobno pewny wykładowca podczas zajęć zapytał pewną zakonnicę, czy nosi bieliznę pod habitem.
    Co do książki - zdecydowanie nie w moim guście.

    OdpowiedzUsuń