19 lutego 2018

[173] Moment zmian – „Malinowa Trufla”


Rzadko sięgam po polskie powieści obyczajowe, a już tym rzadziej po takie, które opowiadają o kobietach w średnim wieku. Jeszcze mi do niego daleko, nie za bardzo więc mogę utożsamiać się z takimi bohaterkami i wczuwać w ich problemy – to dla mnie coś zupełnie obcego. A jednak „Malinowa Trufla” pozytywnie mnie zaskoczyła. Okazała się ciekawą, zgrabnie napisaną książką poruszającą ważny temat. W końcu w życiu każdego człowieka, niezależnie od wieku, czasem przychodzi moment poważnych zmian.
 
 
Życie Elżbiety jest istnym koszmarem. Kobieta nie czuje się dobrze w swoim małżeństwie, ma dość męża nieroba, którego utrzymuje. Poza tym mieszka z wredną matką, której życiowymi celami jest robienie jej na złość, wytykanie wszelkich wad i faworyzowanie młodszej córki. Jakby tego było mało, Elżbieta nie potrafi porozumieć się ze swoimi dorosłymi synami ani synową, ma pracę, której szczerze nienawidzi i nigdzie nie czuje się chciana czy potrzebna. Pewnego razu zakłada bloga z luźnymi przemyśleniami i odtąd działa w sieci jako Malinowa Trufla. W niemal tym samym czasie nawiązuje znajomość z interesującym mężczyzną, Julianem, w którym szybko – i to z wzajemnością – się zakochuje. Być może przyszedł moment zmian?

Przyznam się Wam bez bicia – boję się zazwyczaj takich książek, bo zwykle okazują się słabe warsztatowo i zupełnie nieprzystające do rzeczywistości. A jednak „Malinową Truflę” przeczytałam z zainteresowaniem i zaangażowałam się w historię Elżbiety. Trzeba przyznać, że Iwonie Walczak udało się stworzyć całkiem realistyczną opowieść – taką, która przynajmniej w ogólnym zarysie mogłaby się wydarzyć, a co więcej, z pewnością wydarza się obok nas. Tylko zazwyczaj tego nie widzimy.

Bo ile jest takich Elżbiet? Potrafię sobie wyobrazić mnóstwo kobie po czterdziestce, które nie są zadowolone z tego, jak żyją – obojętnie, czy stoją nad nimi jak kat mąż, matka i synowie, czy tylko jedno z nich albo ktoś jeszcze inny. Akurat sytuacja głównej bohaterki jest już zupełnie beznadziejna, kobieta czuje się w domu poniewierana, nikt nie traktuje jej dobrze, choć ona naprawdę stara się sprostać oczekiwaniom wszystkich wokół. Kiedy więc na jej drodze pojawia się Julian i zauważa w niej coś wyjątkowego, nic dziwnego, że Elżbieta całkowicie zatraca się w uczuciu, jakie się między nimi rodzi. Ta książka to taka słodko-gorzka opowieść o życiu – z jednej strony są problemy, których miłość bynajmniej nie rozwiązała, a jedynie odsunęła na boczny tor, a z drugiej szczęście, namiętność i odzyskane poczucie kobiecości, które pozwalają zapomnieć o kłopotach. 


Całość poprowadzona jest w pierwszej osobie, więc mamy nieustanny wgląd w myśli i przeżycia emocjonalne Elżbiety. Znamy jej rozterki, lęki, ale też nadzieje i pragnienia. Narracja nie jest w żaden sposób nachalna, a fakt, że Iwona Walczak pisze przystępnym i przede wszystkim przyjemnym językiem, sporo ułatwia i tym bardziej umila czytanie. Powieść jest w odbiorze lekka, choć przecież poruszane w niej tematy nie należą do łatwych. Dodatkowo akcja książki zaczyna się i kończy w tym samym momencie, środek zaś to opowieść o dziesięciu miesiącach wstecz od obecnych wydarzeń. Tworzy to ciekawą klamrę, a także pokazuje, co doprowadziło bohaterów do tego momentu.

Wydaje mi się, że dość łatwo było mi wejść w skórę kobiety w średnim wieku, bo książka traktuje o rzeczy dość uniwersalnej. Skupia się na tym, że trzeba walczyć o swoje, wiedzieć, kiedy sprzeciwić się komuś lub czemuś, gdy dana sytuacja nam się nie podoba, nie bać się zmian i – co nie ma nic wspólnego z egoizmem – czasem zająć się tylko sobą, a nie poświęcać cały swój czas i energię na innych ludzi. Pokazuje też, jak ważne jest w życiu poczucie stabilności, świadomość tego, że jest ktoś, kto nas kocha. Uświadamia, że lata zaniedbań i zamiatania wszystkich problemów pod dywan prowadzi tylko do tego, że w końcu zaczynają one spod niego wyłazić, zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Trzeba rozwiązywać je na bieżąco i utrzymywać dobre relacje z bliskimi. A przede wszystkim udowadnia, że zawsze jest dobry moment na zmiany – musimy po prostu ich chcieć.

Nie spodziewałam się, że powieść tego typu tak do mnie trafi. Myślę więc, że mogę ją z ręką na sercu polecić zarówno tym starszym, jak i tym młodszym odbiorcom. Ci pierwsi zapewne będą potrafili dobrze wczuć się w sytuację Elżbiety, a ci drudzy wyniosą życiową lekcję na przyszłość. 
 
Informacje o książce:
Autor: Iwona Walczak
Ilość stron: 336
Literatura: polska
Wydawnictwo: Replika
Moja ocena: 7/10
 
A za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Kasi z Poligonu Domowego. :)

2 komentarze:

  1. Kurczę, mega nie lubię takich książek o paniach w średnim wieku, które postanawiają odmienić swoje życie... Tak jak napisałaś, są zazwyczaj słabe warsztatowo, schematowe i jakieś wydumane, wyidealizowane. Ale tak fajnie o niej piszesz, że może rozważę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Ja też nie. Zawsze brzmi to dla mnie jakoś tak nierealnie, chociaż nie wiem, może to faktycznie dlatego, że po prostu nie jestem w grupie docelowej. Ale ta książka była naprawdę dobra, sprawnie napisana, czasami zabawna, a jeszcze częściej mądra, ale w takim niezbyt nachalnym wydaniu, wiesz, nie żadne tam mądrości i życiowe prawdy starszej osoby. Uważam, że to dość lekka książka, ale jednocześnie niebędąca czytadłem. ;)

      Usuń