1 maja 2018

[187] Wyprawa na skraj Arktyki i poza granice człowieczeństwa – „Terror”


Niedawno miała miejsce premiera serialu „Terror”, a ja dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki o tym samym tytule, która stanowi podstawę owego serialu. Zanim się za niego zabierzecie, warto zwrócić uwagę na książkę Dana Simmonsa, pisarza znanego przede wszystkim z powieści science fiction „Hyperion”. „Terror” to świetnie skonstruowana, wielowątkowa opowieść oparta zarówno na faktach, jak i na domysłach oraz wyobrażeniach autora.


W maju 1845 roku dwa statki Królewskiej Marynarki Wojennej, HMS Erebus i HMS Terror, wyruszyły w stronę północnych wybrzeży Kanady, aby odnaleźć Przejście Północno-Zachodnie, które miałoby umożliwić opłynięcie Ameryki Północnej w celu zaoszczędzenia na odległości pomiędzy wybrzeżami Atlantyku i Pacyfiku. Statki były wykonane ze specjalnych rodzajów drewna, miały ich po kilka grubych warstw, wyposażono je również w silniki odpowiednie do przebijania się przez lód, a także zgromadzono ogromne zapasy węgla i żywności, które miały wystarczyć na pięć lat. W ten sposób wyprawa pod dowództwem sir Johna Franklina, złożona z załogi liczącej łącznie z nim 129 osób, wyruszyła do Archipelagu Arktycznego. Ekspedycja nie powiodła się, statki utknęły w lodzie, a żaden z członków załogi nigdy nie powrócił do Anglii. Do dziś nie wiadomo, co stało się z poszczególnymi uczestnikami podróży. Mimo kilkudziesięciu wypraw najpierw ratunkowych, a następnie organizowanych w poszukiwaniu śladów po Johnie Franklinie i reszcie marynarzy, historia Erebusa i Terroru owiana jest tajemnicą. Dan Simmons, korzystając z dostępnych źródeł, opisał ją tak, jak sobie wyobraził. Stworzył powieść grozy o ostatnim rejsie tych dwóch statków, opisującą kolejne miesiące walki o życie – walki z lodowym żywiołem, z polującym na marynarzy nadnaturalnym potworem, ale także z dopadającymi ich chorobami i wreszcie… z samym sobą. 

Miliony lat postępów medycyny nie odkryją sekretów ludzkiej duszy.

„Terror” nie jest książką łatwą, i to trzeba zaznaczyć już na wstępie. Trudno przypisać ją do jednego gatunku, ponieważ tak naprawdę jest wielowątkowa, a nie można także zapominać o tym, że autor, pisząc ją, podpierał się faktami. Jest to więc po pierwsze książka z literatury faktu, ten jej aspekt widać zwłaszcza na początku. Nie ukrywam, że mnie osobiście trudno było się przebić przez tę część, ponieważ bardzo widoczne jest to, że Dan Simmons stara się trzymać w niej prawdy, jest to także wprowadzenie w historię tej wyprawy. Ze względu na to, że na Erebusie oraz Terrorze płynęło wielu znamienitych i bardzo doświadczonych marynarzy, autor nakreśla ich sylwetki tak dokładnie, jak tylko może. Ponadto dość skrupulatnie opisuje także sam wygląd obu statków, zagłębia się także w strukturę załogi, szczegółowo wprowadza czytelnika w funkcjonowanie ludzi na statkach, w ich codzienne życie, a ze względu na to, że akcja książki rozpoczyna się w 1847 roku, kiedy statki już jakiś czas tkwią w lodzie, to, co wydarzyło się wcześniej, opisywane jest w formie retrospekcji. Trzeba więc czytać ze sporą dozą uwagi, aby historia ułożyła się w spójną całość. Jednak fakty w tej książce to nie wszystko. „Terror” to również powieść grozy i jako taka jest reklamowana. Ważną rolę odgrywa w niej wątek potwora, który z zimną krwią i bez najmniejszego problemu zabija marynarzy i który z wyglądu przypomina niedźwiedzia polarnego, jednak – mimo że niektórzy z żeglarzy usilnie chcą w to wierzyć – z pewnością nim nie jest, ponieważ mierzy kilka metrów i potrafi poruszać się na dwóch łapach. Sama jednak odniosłam wrażenie, że największą grozą jest tutaj samo uwięzienie w bezludnym miejscu skutym lodem, ze świadomością, że wydostanie się z niego czy to statkiem, czy to mniejszymi łodziami, po uprzednim przejściu setek mil (w celu znalezienia niezamarzniętej wody), będzie niezwykle trudne, a dotarcie do nich wypraw ratunkowych niemalże nierealne. Prawdziwy horror zaczyna się wtedy, gdy coraz bardziej trzeba zmniejszać racje żywnościowe, gdy trzeba martwić się o to, by marynarze jedli tak, aby nie zachorowali na szkorbut, gdy trzeba sobie radzić z potwornym mrozem, odmrożeniami, ze śmiercią z różnych przyczyn, aż wreszcie – z coraz bardziej rozchwianą emocjonalnie psychiką. Strasznie robi się wtedy, gdy wśród załogi dochodzi do konfliktów i podziałów, gdy co niektórzy zaczynają się buntować, gdy głód doskwiera tak bardzo, że pojawia się obawa o akty kanibalizmu. To nie potwór polujący na załogę HMS Erebus i HMS Terror budzi największy strach, to raczej myśl o tym, że skrajne, ekstremalne warunki mogą doprowadzić do równie ekstremalnych skutków. Myśl, że są jakieś granice człowieczeństwa, a w sytuacji, w której znalazła się załoga sir Johna Franklina, bardzo łatwo tę granicę przekroczyć, kiedy jest się zdeterminowanym, aby przeżyć. Tak więc, jak już widzicie, poza powieścią grozy opartą wyraźnie na faktach, można jeszcze zaryzykować stwierdzenie, że „Terror” to powieść psychologiczna. Nie raz przyjdzie czytelnikowi skonfrontować się z umysłem człowieka, który chce przetrwać za wszelką cenę. Nawet za cenę życia kogoś innego.

Poza tym, że akcję „Terroru” czytelnik obserwuje z perspektywy wielu ludzi z załogi sir Johna Franklina, jest także pewien wątek, bez którego opowieść o Arktyce nie miałaby sensu. Załodze statków towarzyszy bowiem lady Cisza – eskimoska dziewczyna, która nie mówi, ponieważ, jak przypuszczają marynarze, obcięto jej język. Z początku postać ta nie wysuwa się za bardzo na pierwszy czy nawet drugi plan, ale nie myślcie, że u Simmonsa zdarza się coś przypadkowo – gwarantuję, że zarówno wątek lady Ciszy, jak i w ogóle wątek Eskimosów* w pewnym momencie staje się niezwykle ważny i jest to kolejny ciekawy aspekt tej książki. Pojawiają się między innymi eskimoskie wierzenia, tak więc jeśli jesteście zainteresowani wierzeniami innych kultur, na pewno znajdziecie coś dla siebie w „Terrorze”.

Życie nie ma żadnego planu, żadnego celu, żadnych tajemnic, które rekompensowałyby wszystkie cierpienia i niedostatki.

Trzeba też otwarcie powiedzieć, że „Terror” niezwykle działa na wyobraźnię, gdy przebrnie się już przez tę część opartą typowo na faktach. Czytelnik poznaje historię z naprawdę wielu różnych perspektyw, ma więc bardzo szeroki ogląd na sytuację i możliwość wnikania w psychiki o różnej kondycji, a to pozwala na bardzo dobre wczucie się w historię. Oczywiście, Dan Simmons opiera się na dostępnych dziś źródłach (właściwie jest ich zaskakująco sporo jak na wyprawę osnutą tak wielką tajemnicą), niemniej trzeba mieć świadomość, że część tej historii jest wynikiem domysłów i wyobrażeń autora. Nie wiadomo, w jakim stanie byli poszczególni członkowie załogi, nie ma pewności co do tego, jak zachowywali się względem siebie i jak tak naprawdę radzili sobie z przeciwnościami losu. A przede wszystkim – nie można z całą mocą stwierdzić, do jak bardzo skrajnych sytuacji tam dochodziło. Przyznajcie jednak, że wyobraźnia sama podsuwa pewne możliwe skutki, gdy w głowie ma się obraz blisko stu trzydziestu ludzi uwięzionych na terenie skutym lodem, którym kończą się zapasy jedzenia, węgla, a przede wszystkim nadziei na to, że albo sami zdołają się uratować, gdy lód trochę stopnieje i uwolni statki, albo że ktoś uratuje ich. 


Nie byłabym sobą, gdybym przy okazji recenzji książki z wydawnictwa Vesper nie wspomniała na koniec o oprawie graficznej. „Terror” w wersji, którą miałam okazję czytać, tj. w twardej oprawie i z okładką z kadrem z serialu, prezentuje się przepięknie. Co prawda twarda oprawa, dość gruby, biały papier i spore gabaryty tej książki czynią ją mało mobilną (dlatego jej czytanie zajęło mi tak długo, bo jednak obecnie najwięcej czytam w komunikacji miejskiej, a „Terror” zupełnie się do tego nie nadaje), niemniej nadal uważam, że wydawnictwu należą się oklaski i ukłony za to, w jaki sposób wydają książki. Widać tu wielką staranność o to, by książka zachwycała nie tylko treścią, lecz także ogólną prezencją oraz dodatkami do tekstu – tutaj jest to wklejka z kilkudziesięcioma ilustracjami dotyczącymi odkryć polarnych w XIX wieku, a także posłowie dr. hab. Grzegorza Rachlewicza z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Posłowie dotyczy ogólnie historii wypraw polarnych, poczynając od mniej więcej XV wieku, a kończąc na XIX, ze szczególnymi uwzględnieniem opisywanej w „Terrorze” ekspedycji sir Johna Franklina. 

Serdecznie polecam „Terror” tym, którzy wiedzą, że będą potrafili zmierzyć się z czasami niełatwym do przebicia się przez niego tekstem, a przede wszystkim z historią, która przedstawia możliwy, bardzo brutalny scenariusz, mogący mieć miejsce sto siedemdziesiąt lat temu na dalekich terenach Arktyki. Uzbrójcie się w cierpliwość i czytajcie, bo naprawdę warto. 

*Ze względu na to, że w książce używa się nazwy, która była stosowana w XIX wieku, postanowiłam sama z niej korzystać, natomiast trzeba wiedzieć, że dzisiaj uważana jest ona za obraźliwą, a rdzenną ludność tamtych terenów powinno się nazywać Inuitami.

Informacje o książce:
Autor: Dan Simmons
Tytuł oryginalny: The Terror
Ilość stron: 692
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Vesper
Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Vesper!

8 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki, więc podejrzewam, że niedługo zabiorę się za lekturę. Zwłaszcza ze wydawnictwo podesłało mi powieść jeszcze w starszym wydaniu, więc widać jak długo zwlekam z czytaniem. Trochę obawiam się tej części mocno osadzonej na faktach i połączonej z opisami statków, ale mimo wszystko mam nadzieję, że historia mnie pochłonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję, grunt to dobre nastawienie, a ja takie miałam - i zadziałało! Powodzenia i przyjemnej lektury! :)

      Usuń
  2. Kurde, korciło mnie to strasznie, ale po Twojej recenzji już wiem, że nie, to nie dla mnie :D
    Nie mój klimat, nie lubię tego typu powieści, ale może kiedyś? Kto wie ;)
    Pozdrawiam :)
    Niekulturalna Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam chyba zwiastun serialu, który wychodzi właśnie na podstawie tej książki i niby trzymał on w napięciu i ciekawił, ale już tematyką do mnie nie przemawiał. Teraz jednak wiem, że warto będzie przyjrzeć się i jemu, i oczywiście książce. Myślę, że jak już przebrnę przez fakty i szczegółowe opisy wyglądy statków, to moja wyobraźnia będzie miała szerokie pole do popisu. Szczególnie ciekawi mnie postać lady Ciszy, która wydaje się być bardzo tajemnicza. Do tego z chęcią poznam eskimoskie wierzenia, bo ciekawi mnie poznawanie nowych kultur, w tym religii.

    Pozdrawiam! ♥

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W serialu na pewno te informacje zostały skondensowane i przedstawione jednocześnie z fabułą, tutaj niby też tak jest, ale jednak z początku fabuła dla mnie pozostawała w tyle. Trzeba się po prostu dobrze nastawić i myśleć o tym, co ta książka oferuje poza tym (fakt, nieco przydługim) wprowadzeniem w temat. :) Mam nadzieję, że sięgniesz po „Terror” i że Ci się spodoba! :)

      Usuń
  4. Znajomi oglądali serial i mówili, że naprawdę warto, więc kto wie, może niebawem sięgnę po tę książkę, by móc na spokojnie zasiąść przed tv ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam też między innymi z tą myślą. Jak sesja trochę odpuści, to biorę się za serial. :D

      Usuń