11 października 2018

[221] Awaria prądu… no i co dalej? – „Rozgwieżdżone niebo”



Swego czasu byłam zachwycona „Blackoutem” autorstwa Austriaka Marca Elsberga (recenzja: Apokalipsa XXI wieku), powieści, w której następuje ogólnoeuropejska awaria prądu. Nagle okazuje się, że elektryczność jest nam potrzebna w dosłownie każdym aspekcie życia. Podobnie jest w powieści szwedzkiego pisarza, Larsa Wilderänga, pt. „Rozgwieżdżone niebo”. Przyczyny są co prawda inne, ale skutki takie same. A jednak Elsberg w moim odczuciu poradził sobie z tym tematem dużo lepiej; książka Wilderänga stoi co najmniej parę poziomów niżej. Co tu nie zagrało?


Szwecja zmaga się z dziwnymi problemami – w całym kraju dochodzi do awarii różnego rodzaju sprzętu elektronicznego, począwszy od komórek i laptopów, przez ekspresy do kawy i terminale płatnicze, aż po samochody i pociągi. Z czasem pojawiają się problemy tak z dowozem do sklepów, jak i z kupnem artykułów spożywczych i innych rzeczy domowego użytku. Zaczyna brakować jedzenia, pitnej wody i lekarstw. Aż w końcu umierają pierwsi ludzie. Sytuacja przeciąga się i mimo początkowych założeń, że to tylko chwilowa awaria, która zaraz zostanie naprawiona, nic nie wskazuje na to, by miało być lepiej. Czy prąd jeszcze kiedykolwiek wróci? Jak bez niego żyć?

Fabuła „Rozgwieżdżonego nieba” brzmiała świetnie i przyznam, że byłam na tę książkę dosyć mocno nastawiona. Z początku długo dawałam jej szansę, sądziłam, że potrzebuje sporego rozbiegu, by się porządnie rozpędzić, ale przewracałam kolejne (wirtualne) strony i nie działo się nic, co by mną wstrząsnęło, co by mnie zachwyciło czy chociażby czymkolwiek zainteresowało. „Rozgwieżdżone niebo” jest książką niewnoszącą niczego nowego do podgatunku fantastyki naukowej, jakim jest postapokalipsa, w dodatku pomyślaną dość słabo i miejscami okropnie nudną. Ale po kolei.

Przede wszystkim wydaje mi się, że autor sam ukręcił na siebie bat, powołując do życia tak wiele postaci. Ich wątki przedstawiane są w oddzielnych rozdziałach, przez pewnie dobrą połowę książki żaden z nich nie krzyżuje się z innym i tworzą się swego rodzaju miniopowieści rozwijane osobno i z grubsza niezależnie od siebie. Jest ich naprawdę sporo – nie jest to kwestia policzenia ich na palcach jednej ręki, więc daruję to sobie, natomiast dzięki temu możecie sobie wyobrazić ich ilość. Rozdziałów jest około siedemdziesiąt, więc byłoby co przeglądać. Z ręką na sercu – nie byłam w stanie myślami ogarnąć takiego ogromu bohaterów, mieszali mi się oni i nie mogłam się połapać w ich wątkach. Zwłaszcza że autor skacze od jednego do drugiego, a rozdziały są raczej jak migawki – krótkie i szybkie. To wpłynęło też na to, że nie poczułam więzi z żadnym z nich, nikt też nie zapadł mi szczególnie w pamięć i właściwie jedyne, co mogę powiedzieć o bohaterach tej książki to to, że było ich dużo. Większość była całkowicie papierowa, słabo nakreślona przez to, że autor nie dał szansy chyba przede wszystkim samemu sobie, aby wejść głębiej w ich psychikę i umożliwić czytelnikowi lepsze ich poznanie.

Nocne niebo zapraszało na przedstawienie, bo całe mieniło się od gwiazd. Gdzie podziewało się rozgwieżdżone niebo dawniej, zanim doszło do awarii prądu?

Podobny problem mam z przyczyną tego, że prąd zniknął. Nie powiem Wam oczywiście, o co chodzi, bo to chyba jedyny element, który generuje jakiekolwiek pytania i choć w minimalnym stopniu przykuwa uwagę w tej książce. Nadmienię natomiast, że ma tę samą wadę, co bohaterowie – jest słabo opisany. Temat tej przyczyny przewija się kilka razy, ale autor rzuca tylko jakimiś ogólnikami. A szkoda, bo mimo że pomysł wydał mi się dość „fantastyczny” (w sensie gatunku, a nie cechy) i zdecydowanie bardziej przemówił do mnie pomysł wspomnianego Elsberga, to zaciekawił mnie na tyle, że chciałabym poznać szczegóły. I tego jednak poskąpiono.

To z czego składa się ta książka? No właśnie, to dobre pytanie. Niby książka jest o tym, jak poszczególne postacie radzą sobie z zaistniałą sytuacją – okej, to jest w porządku i tego chyba wszyscy oczekują, sięgając po tego typu powieść. Problem (znów) jest taki, że ta książka nie ma celu. Mogłabym przerwać czytanie w dowolnym momencie i niczego bym nie straciła. Bo tak: znika prąd, różne urządzenia po kolei przestają działać, zaczyna panować głód, szerzą się choroby, brakuje leków i ludzie umierają, trzeba walczyć o życie... No i to w sumie tyle, w kółko. Ciągle. I można tak cały czas, ale książka raczej musi mieć jakiś cel, jakąś metę, coś, do czego się dąży. I nie chodzi nawet o to, żeby miała dziesięć zwrotów akcji, bo nie każda powieść musi zaskakiwać – ale skakanie od bohatera do bohatera, z których jeden ma problem, jak spłukać wodę w toalecie, drugi szuka sposobu, aby wykarmić swoje dzieci, a jeszcze trzeci z jakiegoś powodu umiera, staje się po prostu po jakimś czasie nudne. Tutaj nie ma niczego, co zatrzymałoby czytelnika przy czytaniu i kazało przeczytać jeszcze jeden rozdział, a potem jeszcze jeden i jeszcze… 

Najgorsze jest to, że ta książka rzeczywiście miała potencjał, był jakiś pomysł, można to było pociągnąć, poza tym autor pisze naprawdę przyjemnie i czyta się tę powieść lekko. Ale całość jest po prostu nijaka, nie trzyma napięcia i nie wnosi niczego nowego. Miałam nadzieje związane z tym, że to pierwsza część serii – jedyna wydana w Polsce i pierwsza z trzech wydanych w Szwecji. Ale potem dotarłam do epilogu, który w moim odczuciu zamyka tę książkę w jedną całość. Epilog rozgrywa się jakiś czas po opisywanych wydarzeniach. Dziwny zabieg, choć dobry może o tyle, że nie czuję potrzeby czytania dalej tej serii, bo wiem, co się stało z bohaterami. Nawet jeśli dalej ciagnięty jest ich wątek, to teraz ich losy są jak dla mnie domknięte i nie potrzebuję ani nawet nie chcę sięgać po kolejne części tej serii. 

Co mogę powiedzieć więcej? Czytało się lekko i były momenty, które na chwilę przykuwały moją uwagę, ale w ogólnym rozrachunku to przeciętniak, który jest za słabo przemyślany i nudny. Zmarnowany potencjał, czuję, że też trochę zmarnowany czas. Spodziewałam się czegoś lepszego. Nie polecam ani nie odradzam, ale powiem tak: są lepsze. Choćby „Blackout” Elsberga.

Informacje o książce:
Autor: Lars Wilderäng
Tytuł oryginalnyStjärnklart
Ilość stron: 432
Literatura: szwedzka
Wydawnictwo: Mag
Seria: Rozgwieżdżone niebo (tom I)
Moja ocena: 5/10

5 komentarzy:

  1. Nie zawsze duża liczba bohaterów się sprawdza. Szkoda też, że tak powierzchownie potraktował autor przyczynę zniknięcia prądu. Osobiście ja raczej po nią nie sięgnę.


    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że potencjał jest zmarnowany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń