1 stycznia 2019

#158 Tydzień podsumowań (dzień 1): Podsumowanie grudnia 2018 + stosik



Hej Wam w nowym roku! Mam nadzieję, że spędziliście wczorajszy wieczór w miłej atmosferze, niezależnie od tego, czy bawiliście się na jakiejś dużej imprezie, czy żegnaliście 2018 rok w zaciszu domowym. A skoro o 2018 mowa – wypadałoby jeszcze na chwilę do niego wrócić i podsumować ostatni miesiąc roku. To jak? Jedziemy! ;)




Trochę liczb:
  • przeczytałam 10 książek
  • łącznie dały one 2583 strony
  • to 86 stron dziennie
  • średnia wyniosła 6,9
  • najlepszą książką był Sobowtór Tess Gerritsen
  • za najsłabszą uznaję Rewers, choć to zbiór opowiadań bardzo zróżnicowany pod względem poziomu, niemniej uzyskał najsłabszą ocenę w grudniu
  • 2 książki były lekturami na studia
  • 1 egzemplarzem recenzenckim
  • 4 przeczytałam w aplikacji Legimi
  • więc z prostego rachunku wychodzi, że 3 przeczytałam z własnych zbiorów
Książki

Grudzień był strasznie dziwnym, bardzo nierównym miesiącem, w którym przeczytałam całkiem sporo, chociaż czytałam zrywami. Początek miesiąc kompletnie nie należał do mnie i przez pierwszy tydzień za nic się nie mogłam zabrać. W końcu musiałam sięgnąć po lektury na studia i tak zaczęłam grudzień z Domem otwartym Michała Bałuckiego i Ojcem Makarym Aleksandra Świętochowskiego. I chyba powinnam być wdzięczna zajęciom z literatury II połowy XIX wieku, bo te dwa utwory odblokowały mnie czytelniczo. Szybko skończyłam Rewers, który męczyłam od początku miesiąca, przeczytałam w całości Piekło kobiet Tadeusza Boya-Żeleńskiego i skończyłam recenzencką Szkołę szpiegów. To wszystko w jakieś 3 dni. A potem uznałam, że chcę przeczytać coś świątecznego i tu znów zaczęły się schody. Wiecie, skusił mnie ten zalew pięknych świątecznych okładek, ale wypróbowałam kilka książek i okazało się, że jednak okładki wypadają lepiej niż treść... W końcu jednak znalazłam dwie książki, które nawet mnie wciągnęły, choć szczególnie wspaniałe nie były, i w ten sposób przeczytałam Garść pierników, szczypta miłości Natalii Sońskiej oraz Siedem cudów Agaty Przybyłek. Ta druga była bardziej świąteczna i bliższa życiu, dlatego spodobała mi się bardziej, choć ta pierwsza też wniosła trochę miłej i ciepłej atmosfery. Przekonałam się jednak, że nie jestem stworzona do czytania takich książek. Nie będę wymieniać tytułów, które napoczęłam, ani ich zaliczać, natomiast spróbowałam jeszcze bodajże trzy książki i dość szybko się poddałam, bo były albo nierealne, albo koszmarnie napisane, albo jedno i drugie. Brr... Wróciłam więc do swoich klimatów i sięgnęłam po Sobowtóra Tess Gerritsen, która znowu pozostawiła mnie ze szczęką na podłodze. A potem przyszły święta i ponad tydzień nie miałam książki w ręku. Udało mi się jeszcze jednak przeczytać przed sylwestrem dwie pozycje. Pierwszym z nich była książka Sensei i miłość Hiromi Kawakami, która zalegała u mnie na półce od 2015 roku... Wstyd. Nie była jakaś świetna, natomiast cieszę się, że w końcu sięgnęłam po książkę japońskiego autora niebędącego Harukim Murakamim. Grudzień i zarazem rok zamknęłam z czwartym (jeśli można go tak nazwać) tomem cyklu książek młodzieżowych, który ku mojemu zaskoczeniu bardzo mnie wciągnął, a mianowicie z książką Estelle Maskame pt. Nawet o tym nie wspominaj. Naprawdę nie posądzałabym się o to, że przeczytam w tym roku trzy części, a jednak... Wciągnęłam się bardzo w historię Eden i Tylera, no co poradzić. To takie moje guilty pleasure. ;)

Na koniec podsumowanie jesiennego TBR-u. Nie było tragicznie, ale nie było też dobrze. Wybrałam sobie jednak zbyt absorbujące w większości książki, a w połączeniu ze studiami po prostu się to gryzie. Przeczytałam 7 na 12 wybranych książek. Z pięciu pozostałych nie rezygnuję, ale nie zakładam, że przeczytam je w najbliższym czasie. Na zimowy TBR przyjęłam przede wszystkim kryterium takie, że te książki mają dać mi rozrywkę, głównie. A rezultaty możecie zobaczyć tutaj.

Seriale/filmy/anime itd.

Powiem Wam, że w grudniu zawaliłam i nie spisywałam sobie oglądanych tytułów, więc ta lista może być niepełna. Na pewno obejrzałam do końca Hotel Beau Sejour, zaczęty jeszcze w listopadzie. Świetny moim zdaniem serial, obejrzałam połowę przy jednym posiedzeniu, bo nie mogłam się oderwać... (Co z tego, że rano trzeba było iść na zajęcia). Poza tym z chłopakiem obejrzeliśmy 3 odcinki Mindhuntera zaczętego jeszcze w październiku i niestety, ale mój entuzjazm jakoś opadł. Zmęczę ostatnie odcinki chyba tylko dla zasady. Ale zapoluję na książki. Poświęciliśmy też ze dwie godziny życia na Black Mirror: Bandersnatch od Netflixa, który nie zachwycił mnie może bardzo, natomiast też nie znudził. Wyobrażałam sobie film interaktywny nieco inaczej, ale jak na początki tego typu produkcji było całkiem dobrze. Obejrzałam też pierwszy odcinek pierwszej polskiej produkcji Netflixa, czyli 1983, ale kompletnie nie zainteresował mnie ten serial i raczej go nie obejrzę. Zaliczyłam też mały come back, jeśli chodzi o anime. Zaczęłam nowe SAO, czyli Sword Art Online: Alicization, które jest naprawdę spoko, mimo moich obaw. Jestem na bieżąco nawet! Czyli przy 12 odcinku. Poza tym obejrzałam 2 odcinki Irozuku Sekai no Ashita kara, na więcej nie było czasu, ale zapowiada się godnie. Najlepsze jednak były święta, bo w święta razem z moją drugą połową oglądaliśmy... bajki. Moim wielkim odkryciem było to, że są 3 i 4 część Alvina i wiewiórek, więc ciągiem obejrzeliśmy wszystkie cztery, bo dlaczego nie? ;) I uznaliśmy, że nie widzieliśmy tyle fajnych bajek, że musimy nadrobić, więc na pierwszy ogień poszła bajka Zaplątani, naprawdę bardzo przyjemna. Ale dużo więcej przed nami, więc jeśli chcecie coś polecić, to polecajcie! ♥ 

Książki:

  1. Dom otwarty, Michał Bałucki – 148 stron, 6/10 → lektura na studia
  2. Ojciec Makary, Aleksander Świętochowski – 101 stron, 7/10 → lektura na studia
  3. Rewers, praca zbiorowa – 540 stron, 5/10
  4. Piekło kobiet, Tadeusz Boy-Żeleński – 142 strony, 9/10 → Legimi
  5. Szkoła szpiegów, Denis Bukin, Kamil Guliev – 264 strony, 7/10 → egzemplarz recenzencki
  6. Garść pierników, szczypta miłości, Natalia Sońska – 364 strony, 6/10 → Legimi
  7. Siedem cudów, Agata Przybyłek – 384 strony, 7/10 → Legimi
  8. Sobowtór, Tess Gerritsen – 400 stron, 9/10
  9. Sensei i miłość, Hiromi Kawakami – 240 stron, 6/10
  10. Nawet o tym nie wspominaj, Estelle Maskame – 460 stron, 7/10


W grudniu:
  • pojawiły się 4 posty
  • w tym 2 recenzje
  • wyświetlono bloga 1818 razy
  • do grona obserwatorów dołączyły 2 osoby – jest Was 240
  • fanpage nadal obserwuje 187 osób
  • a profil na Instagramie oczywiście o kilka mniej – jest Was 1666
  • zasięgi i ilość wyświetleń oczywiście pozostała beznadziejna, a ja nie znalazłam na to lekarstwa

Pojawiły się recenzje dwóch książek:

I dwa posty nierecenzenckie:
Tym razem bez zdjęcia, bo połowa leży w jednym domu, druga w drugim, a ja jestem właściwie w trzecim, więc nie mam do nich dostępu. W grudniu kupiłam trzy książki i dostałam dwie, więc po kolei:
  • przy okazji zakupów w Carrefourze zanurkowałam w koszu z książkami i udało mi się za dychę (!) zdobyć Idź, postaw wartownika Harper Lee w tym niebieskim wydaniu; co prawda nie czytałam jeszcze Zabić drozda, ale teraz już bankowo gdzieś wyczaję – i chyba zapoluję na to najnowsze wydanie, bo będzie się dobrze komponowało z tamtą książką (mimo że wydawca jest inny); swoją drogą w tym samym koszu znalazłam też reportaż z Czarnego, który poszedł na prezent, więc naprawdę czasem warto tam trochę postać i pogrzebać ;)
  • przy kupowaniu prezentu na święta na Arosie wrzuciłam dla siebie dwa tytuły: Dziewczyny z Wołynia Anny Herbich oraz zbiór trzech książek Raya Bradbury'ego, który to zbiór ostatnio wyszedł od Maga, a zawiera on Kroniki marsjańskie (które już czytałam, ale chętnie przeczytam raz jeszcze), Człowieka ilustrowanego oraz Złociste jabłka słońca – tak się cieszę, że w końcu Bradbury doczekał się wznowienia!
  • z okazji świąt na grupie Tygodniowe Wyzwania Książkowe (na którą cały czas serdecznie Was zapraszam, bo jest naprawdę fajnie) dostałam prezent, a w nim, poza różnymi wspaniałościami nieksiążkowymi, powieść Camilli Grebe pt. Stąpając po cienkim lodzie; zapowiada się godnie!
  • a na koniec miesiąca doszła do mnie wygrana w konkursie u Olgi z Wielkiego Buka – udało mi się wygrać książkę Moniki Powalisz pt. Ósme ciało, bardzo się cieszę, był to fajny prezent na święta :)

To był naprawdę dobry miesiąc. Pochwalcie się, z jakimi książkami to Wy go spędziliście! A już jutro podsumowanie całego roku 2018! :)

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ooooo, totalnie nie mogę się doczekać Twojej opinii co do "Dziewczyn z Wołynia". Na mnie książka zrobiła ogromne wrażenie.
      Ja też nie mogę się zebrać do czytania książek świątecznych, są dla mnie jakoś zbyt przesłodzone i meh.

      Usuń
    2. Kiedyś będzie. Chociaż kiedy, tego nie wiem. :D
      Dla mnie też, przekonałam się o tym, ale może na koniec tego roku zrobię lepszy research i znajdę coś wartościowego. :D

      Usuń
  2. Woow super wyniki! Musisz przeczytać "Zabić drozda". Jestem przekonana, że nie pożałujesz <3

    OdpowiedzUsuń