2 lutego 2019

#164 Podsumowanie stycznia 2019 + stosik


Tyle czekania na ten nowy rok, a tu już miesiąc za nami! Styczeń jest zawsze takim czasem, w którym z jednej strony chciałoby się zaszyć z książką pod kocykiem, z drugiej atakuje sesja i czasem nie ma wyjścia, trzeba odłożyć książkę na rzecz notatek. W tym roku sesja była dość łagodna (chociaż bywały i łagodniejsze), tak więc całkiem sporo przeczytałam. Byłam chyba też na jakimś głodzie książkowym, a szczególnie na głodzie kryminalnym, bo większość z przeczytanych przeze mnie w styczniu książek oscylowała wokół tematyki kryminalnej. Zobaczcie sami. :)




Statystyki:
  • przeczytałam 10 książek
  • łącznie dały one 3976 stron
  • średnio to 128 stron dziennie
  • średnia jest niesamowicie wysoka i coś czuję, że może nie być lepszego miesiąca w tym roku, bo trudno będzie przebić styczeń, wyniosła bowiem 7,8
  • wszystkie książki oceniłam na 7/10 albo 8/10, więc nie potrafię wybrać ani najgorszej, ani najlepszej
  • jedna książka była lekturą na studia, jedna to egzemplarz recenzencki, sześć przeczytałam w aplikacji Legimi, a cztery (i pół w sumie, bo jedną czytałam pół na pół z e-bookiem na Legimi) to moje papierowe zbiory

Książki

Początek roku nie był ekscytujący, zaczęłam go bowiem z lekturą na studia. Okazało się jednak, że Prus świetnym pisarzem był i jego Faraon bardzo mi się spodobał, więc nawet nie odczułam tego, że czytam coś z przymusu. A potem... potem to już zaczął się wspomniany we wstępie szał na klimaty kryminalne. Zaczęło się od Pokuty Maxa Czornyja, która moim zdaniem była trochę słabsza od poprzednich części. Nie wiem, czy to już koniec, czy będą dalsze tomy (chociaż po zakończeniu można się tego spodziewać), ale ja czuję powoli zmęczenie. Gdzieś mi się wymyka ta cała intryga, mam wrażenie przekombinowania, zbytniej chęci udziwnienia. Zaczyna mi się rozmywać poczucie realizmu. Jakkolwiek lubię kryminały Czornyja, bo czyta się je szybko, sprawnie i jest niesamowicie brutalnie (co wbrew pozorom zdarza się rzadko, zwłaszcza w polskich kryminałach), tak po tym tomie entuzjazm mi trochę opadł. Zobaczymy, co będzie dalej. Kolejnymi książkami, za które się zabrałam, były obie części Małych bogów Pawła Reszki: pierwsza o lekarzach, druga o ratownikach medycznych. Cieszę się, że takie reportaże powstają, bo otwierają oczy na to, jak wygląda system opieki zdrowotnej w naszym kraju. Później po raz kolejny, bo już piąty, wróciłam do rodziny Neshov, sięgając po piąty tom sagi autorstwa Anne B. Ragde, czyli po Kochanków. Jak zwykle mnie nie zawiodła, jak zwykle czytało się cudownie. Szóstą książką stycznia był egzemplarz recenzencki: Okrutne pragnienie Araminty Hall, czyli lutowa premiera od wydawnictwa W.A.B. Świetna, w klimacie Zaginionej dziewczyny Gillian Flynn z domieszką Dziewczyny w walizce Raphaela Montesa. Wkrótce o niej przeczytacie na blogu. Następnie był czas na Mroza, bo taki ziąb za oknem. Padło na Władzę absolutną, mimo niedoskonałości chyba moją ulubioną serię tego autora. Mam nadzieję jednak, że trzeci tom to koniec i że Mróz nie wpadnie na cudowny pomysł kontynuowania serii, która teoretycznie jest zamknięta. Podczas pobytu w domu miałam plan przeczytać drugi i trzeci tom trylogii z Brodzkim Marcela Woźniaka (bo trzeci podczytuje mama, nie chciałam jej zabierać), jednak ostatecznie wyszło na to, że przeczytałam Mgnienie, a kolejny tom przeszedł na luty (i zaczęłam dzisiaj ;)). Już pod koniec miesiąca zabrałam się za reportaż od Czarnego, na który czekałam długo, aż pojawi się na Legimi. Mowa o Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci. Czyli nadal w temacie systemu opieki zdrowotnej w Polsce, między innymi. I po raz kolejny: cieszę się, że takie reportaże powstają. A na koniec miesiąca, w związku z serialem, który niedługo będzie ukazywał się w telewizji, sięgnęłam po drugi tom serii z Joanną Chyłką, czyli po Zaginięcie. Może kiedyś nadrobię pozostałe siedemset osiemnaście tomów. I tak zakończyłam czytelniczo styczeń. Z zimowego TBR-u przeczytałam aż cztery książki, więc jestem na dobrej drodze do tego, żeby w końcu wyczytać całą listę. :)

Seriale/filmy/anime itd.

Ale spokojnie, w lutym też trochę obejrzałam. Z anime kontynuuję SAO: Alicization i jestem na bieżąco. Udało mi się też obejrzeć świetne yuri (a właściwie bardziej shoujo-ai), o którym niedługo powinna ukazać się recenzja, a było to Yagate Kimi ni Naru. Nic więcej, jeśli chodzi o anime, nie obejrzałam, bo też jakoś niespecjalnie miałam chęć. Z seriali natomiast obejrzałam 2 odcinki 3 sezonu Czarnego lustra, tylko jakimś cudem ominęłam pierwszy i obejrzałam drugi i trzeci (oba naprawdę dobre). Tak więc pierwszy jeszcze muszę nadrobić. :) Poza tym zaczęłam rewatch Bates Motel i właściwie w jakieś 2 czy 3 dni obejrzałam pierwszy sezon. Uświadomiłam sobie przy tym, że gdy oglądałam za pierwszym razem, to chyba musiałam przysypiać, bo połowy odcinków kompletnie nie pamiętałam... A z seriali pozanetflixowych obejrzałam drugi sezon Skam Italia w... niecałą dobę. I się zakochałam znowu. Do tego stopnia mi się podobało, że zastanawiam się, czy włoski remake nie przebija norweskiego oryginału... ale cii... Z filmów nic godnego uwagi nie obejrzałam. Na Netflixie z doskoku i przypadku zobaczyłam trzy filmy, ale żaden na pewno nie zapadnie mi w pamięć, a były to: 1922 (dość przeciętny i usypiający film na podstawie fenomenalnego opowiadania Stephena Kinga, nieco się zawiodłam), Ojciec roku (potrzebowałam odmóżdżacza i dostałam odmóżdżacz, ale nic ponad to) oraz Zaproszenie (z potencjałem, ale zdecydowanie za wolno się rozkręcał, no i... końcówka... ktoś mi to może wyjaśnić?). Więcej grzechów nie pamiętam, chociaż mam wrażenie, że było coś jeszcze. (Tak, znów nie zapisywałam).

Wracając do książek... Przedstawia się to tak:
  1. Faraon, Bolesław Prus – 704 strony, 8/10 → lektura na studia (pół papier/pół Legimi)
  2. Pokuta, Max Czornyj – 448 stron, 7/10 → Legimi
  3. Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy, Paweł Reszka – 296 stron, 8/10 → Legimi
  4. Mali bogowie 2. Jak umierają Polacy, Paweł Reszka – 336 stron, 8/10 → Legimi
  5. Kochankowie, Anne B. Ragde – 320 stron, 8/10 
  6. Okrutne pragnienie, Araminta Hall – 368 stron, 8/10 → egzemplarz recenzencki
  7. Władza absolutna, Remigiusz Mróz – 416 stron, 7/10
  8. Mgnienie, Marcel Woźniak – 416 stron, 8/10
  9. Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci, Jacek Hołub – 160 stron, 8/10 → Legimi
  10. Zaginięcie, Remigiusz Mróz – 512 stron, ocena → Legimi

W styczniu:
  • pojawiło się 9 postów
  • w tym 3 recenzje
  • wyświetlono bloga 2848 razy
  • do grona obserwatorów dołączyły 3 osoby – jest Was 243
  • 1 osoba polubiła fanpage – jest Was 188
  • profil na Instagramie znowu zaliczył spadek, o 14 – obserwują go 1652 osoby (nie wiem, z czego wynika ten ciągły spadek od kilku miesięcy, bo bynajmniej stamtąd nie zniknęłam :D

Pojawiły się tylko dwie recenzje książek (niestety do obrony licencjatu tak będzie, bo najbliższe miesiące będą mocno zapracowane):


Pojawił się też pierwszy post z serii Bohater Kulturalny, w którym będę mówić też o tym, co obejrzałam (a kiedyś może także o muzyce). Była to recenzja anime:

Pojawiło się poza tym sześć postów nierecenzenckich, czyli jak co roku seria podsumowań poprzednich dwunastu miesięcy:

Pierwszy miesiąc, a ja porządnie zaszalałam. Łącznie w styczniu przybyło do mnie 15 książek, z czego kupiłam 10. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. :) A przedstawia się to tak:


Poproszę brawa za to, że ten stosik nie upadł. Było ciężko. ;) Skąd tyle książek? Zacznijmy od moich zakupów. Na początku roku była promocja w Empiku i dało się znaleźć fajne książki za niewielkie pieniądze (serio, serio, w Empiku!). Kupiłam więc: 21:37 i Kołysankę dla mordercy Mariusza Czubaja, Lot nad kukułczym gniazdem Kena Keseya, Eleganckiego mordercę Cezarego Łazarewicza i Miasteczko Salem Stephena Kinga. Drugimi moimi zakupami było zamówienie w księgarni wydawnictwa Literackiego, w której była promocja na literaturę polską. Obłowiłam się więc w tytuły Karpowicza: Miłość, ości, Cud, Gesty i Niehalo. Powiedzmy, że w prezencie dostałam Cokolwiek wybierzesz Jakuba Szamałka. :) A w ramach współprac recenzenckich: Inkuba Urbanowicza od Vesperu, Okrutne pragnienie Araminty Hall od W.A.B., Nieznane życie lodowców (nie ma na zdjęciu, bo zapomniałam) Vassnesa od księgarni Tania książka i jeszcze jedną książkę (od wydawnictwa Otwartego), która jest mocno przedpremierowa, więc jej tytułu Wam na razie nie zdradzę (to ten egzemplarz w rogu). 

I to by było na tyle. Powiedzcie, jak Wy zaczęliście ten rok! Co udało Wam się przeczytać? 
A może obejrzeliście coś ciekawego? Chwalcie się! Może mnie zainspirujecie. :)

5 komentarzy:

  1. Świetne osiągnięcia! Gratuluję! Ja niestety ze względu na egzaminy oraz zaliczenia dałam radę przeczytać tylko jedną książkę dla przyjemności... Wierzę jednak, że w lutym uda mi się nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne podsumowanie.
    Gratuluję.
    Życzę zaczytanego miesiąca.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomniałaś o SKAM Italia i ach... ale bym chętnie obejrzała Norweską wersję znów! Uwielbiam! Przypomniałaś mi o Władzy absolutnej Mroza, przeczytałam tylko jedną część i jakoś sobie zupełnie o tym zapomniałam. Najwyższy czas nadrobić :)
    Oglądałaś już może Zaginięcie? Czy dopiero czekasz na premierę w telewizji?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne podsumowanie. U mnie rok zaczął się od zapisania na prawko w Niemczech, bo tutaj mieszkam. No i też mam za sobą parę lektur.
    Życzę zaczytanego miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne podsumowanie, ciekawi mie Mróz :)

    OdpowiedzUsuń