2 marca 2019

#167 Podsumowanie lutego 2019 + stosik


Luty minął, a to oznacza, że nastał marzec – a marzec to miesiąc wiosny! Cieszę się bardzo, mam nadzieję, że nadejdzie już niebawem. :) My pozostajemy jednak jeszcze w lutym, bo przecież trzeba co nieco o nim opowiedzieć. Ten miesiąc był dla mnie dość intensywny, mimo że właściwie przez więcej niż połowę miałam wolne od zajęć (a sesję skończyłam wraz ze styczniem :>). Zaczęłam w lutym praktyki, spędzam na nich sporą część tygodnia, więc czasu zostaje mi już turbomało (a w głowie mam jeszcze pisanie licencjatu, chyba w końcu wypada zacząć). Jakimś cudem jednak udaje mi się sporo czytać, na książki chyba zawsze znajdę czas i chęci. :) To co? Zapraszam na podsumowanie! :)




Statystyki:
  • przeczytałam 8 książek
  • zaczęłam 2
  • łącznie dały one 3037 stron
  • średnio to 108 stron dziennie
  • średnia ocen to 7,25
  • miano najlepszej leci do Inkuba Artura Urbanowicza, zaś najgorszej nie wybiorę – była jedna, którą oceniłam wyraźnie najniżej, ale nie uznałabym jej za słabą
  • aż cztery książki to egzemplarze recenzenckie (chociaż jeden właściwie nie do recenzji na blogu, taki mocno przedpremierowy), dwie książki były lekturami na studia (w tym jedna na Legimi), jedną przeczytałam na potrzeby praktyk, więc tylko jedna pochodziła z moich własnych zbiorów

Książki

Miesiąc zaczęłam z trzecią częścią cyklu o Leonie Brodzkim, czyli z Otchłanią Marcela Woźniaka, która była świetnym zwieńczeniem tej trylogii. Głównie w pociągu przeczytałam bardzo ciekawą i niepozorną książkę o lodowcach, czyli Nieznane życie lodowców. Następnie zabrałam się za Opowiem ci o zbrodni, czyli zbiór sześciu tekstów na poły reportaży, na poły opowiadań o polskich zbrodniach sprzed lat. Na praktykach przeczytałam pewną książkę, o której jeszcze Wam nie powiem (bo nie wiem, czy mogę :>), a która premierę będzie miała pod koniec kwietnia. Tak samo z książką przedpremierową, która nawet nie wiem, kiedy będzie miała premierę, a czytałam ją, aby podzielić się opinią z wydawnictwem. Pozwólcie więc, że też Wam nie zdradzę. Później były lektury i tu wielkie zaskoczenie – polubiłam się z Sienkiewiczem! Bez dogmatu czytało mi się świetnie! Późniejsza Śmierć Ignacego Dąbrowskiego nie była już tak porywające, ale także dało się ją bez problemu przeczytać. No i na koniec najlepsze – Inkub Artura Urbanowicza, który premierę ma na początku kwietnia. Świetna powieść grozy, o której już niebawem Wam tutaj opowiem. :) Poza tym zaczęłam w międzyczasie dwie książki. Pierwszą jest Podróżniczka Dianny Gabaldon – powiedziałam sobie, że choćbym miała ją czytać 3 miesiące, to będę czytać, i chyba się przeliczyłam. Znalazłam na nią czas tylko raz, przeczytałam 50 stron i więcej nie ruszyłam, bo nie miałam kiedy. Teraz też się na to nie zapowiada. A ja tak tęsknię za Jamiem... :( Drugą książkę czytam głównie w komunikacji miejskiej, więc nie idzie mi jakoś szybko, ale podczytuję i jest to Farba Wojtka Miłoszewskiego, czyli kontynuacji Inwazji. To tyle. Ogólnie miesiąc znowu oceniam dobrze, jak na razie w tym roku wybieram same dobre tytuły. :)

Seriale/filmy/anime itd.

Tutaj dość słabo. W lutym zaczęłam praktyki i w połączeniu ze studiami mało mam już czasu na coś innego, a jeśli go mam, to czytam. Żadnego filmu nie widziałam, żadnego anime nie skończyłam – jestem też w tyle z SAO: Alicization, a przecież do tej pory byłam na bieżąco (ale to się nadrobi – łącznie z dzisiejszym tylko 3 odcinki w tyle), obejrzałam bodajże jeden odcinek Irozuku Sekai no Ashita kara, bo zaczęłam to wieki temu, ale potem oglądałam inne (ciekawsze) rzeczy i na to nie starczyło czasu. Ale to tylko jeden odcinek. Pod względem seriali było trochę lepiej. Przyssałam się znów do Czarnego Lustra, bo to coś takiego w sam raz dla mnie, jak mam ochotę coś obejrzeć, ale nie mam dużo czasu i nie chcę zagłębiać się w kolejny serial – cyk, godzinka i z głowy. A przyjemność z oglądania zawsze duża. :) Obejrzałam więc pierwszy odcinek 3 sezonu (który przypadkiem ominęłam wcześniej), Nosedive (Na łeb na szyję), i był naprawdę dobry. Obejrzałam też odcinek czwarty 3 sezonu, San Junipero, i przez większą część nie kumałam, o co chodzi, ale podobał mi się klimat, a potem to już... No znowu świetna opowieść, tym razem z nutką optymizmu, co w tej serii jest rzadko spotykane. A potem przeskoczyłam do 4 sezonu i obejrzałam drugi odcinek, ArkAngel, który też był mocny, ale dobór aktorów trochę psuł mi efekt (serio? jedną z głównych bohaterek, która miała być piętnastolatką, grała aktorka ponad dwudziestoletnia, ekhm... a wyglądała na starszą niż jest, tak właściwie). Z Black Mirror to tyle, z Netflixa to nie wszystko. Wciągnęłam się w dokument Kobiety, które niosły śmierć. I wiecie co? Dopiero przy tworzeniu tego postu zorientowałam się, że już go na Netflixie nie ma. Nie wiem, ile obejrzałam odcinków (kilkanaście jakoś), ale jestem potwornie wściekła, bo to było coś niezobowiązującego, co leciało w tle, a przy tym tematyka bardzo mnie interesuje. (Jakkolwiek dziwnie to brzmi). Pierwszy raz mi się coś takiego przydarza... Mieliście już tak? W porównaniu z HBO zdecydowanie wolę Netflixa, ale słyszałam już, że znikają z niego magicznie filmy i seriale, no i teraz przydarzyło się to mnie... Słabe. Ale okej, nic już z tym nie zrobię, więc idziemy dalej. A dalej są remaki Skamów oczywiście. :) Wciągnęłam się znowu i chyba przekonałam do innych. Bo tak... Dawno, dawno temu zaczęłam niemiecki Skam, czyli Druck, ale pierwszy odcinek tak mi się nie podobał, że zarzuciłam oglądanie. W lutym dałam mu kolejną szansę i nawet nie wiem kiedy skończyłam pierwszy sezon. Nie jest to może najlepszy remake, ale szczerze mówiąc gra aktorska i cała relacja głównych bohaterów (norweskich Evy i Jonasa, czyli tutaj Hanny i Jonasa) wypada lepiej od norweskiej wersji (w norweskiej wersji pierwszy sezon podobał mi się najmniej). Tylko że poboczne wątki już średnio mi pasowały, a aktorka grająca Mię (norweską Noorę) to już w ogóle... drewno. Jakby czytała z kartki. Z kolei Kiki (norweska Vilde) nie ma w sobie krzty tej osobowości, którą miała Vilde. No więc średnio. Ale! Kierowana miłością dozgonną do drugiego sezonu Skam France (gdzie pierwszy sezon był okropny, zmęczyłam go jakoś, ale z wszystkich wypada najgorzej), zaczęłam trzeci sezon... i chyba znowu przepadłam. Z początku aktor grający Elliotta (norweskiego Evena) zupełnie mi nie pasował, ale im dłużej oglądam ten sezon, tym bardziej się do niego przekonuję (poza tym: czy tylko mi on przypomina L z Death Note'a? albo w ogóle postać wyjętą żywcem z anime? to przez tę fryzurę :D). Jestem po pięciu odcinkach, ale już nie mogę doczekać się kolejnych. No i jeszcze jedno bardzo pozytywne zaskoczenie, czyli Skam Espana. Jak na razie obejrzałam pięć odcinków 1 sezonu i zapowiada się świetnie, bardzo podoba mi się aktorka grająca główną rolę. Ona tchnęła emocje w tę postać. W norweskiej wersji Eva wydawała mi się wyzuta z emocji, dlatego pierwszy sezon jest dla mnie najsłabszy, tutaj – na razie wypada świetnie i nareszcie potrafię się wczuć w jej sytuację. Tak że wiążę spore nadzieję z hiszpańską wersją. :) Okej, koniec paplania. Miało być słabo, a wyszło na to, że o serialach napisałam więcej niż o książkach. :D Więc wracamy do głównego tematu.
  1. Otchłań, Marcel Woźniak – 480 stron, 8/10
  2. Nieznane życie lodowców, Bjorn Roar Vassnes – 216 stron, 8/10 → egzemplarz recenzencki
  3. Opowiem ci o zbrodni, praca zbiorowa – 280 stron, 7/10 → egzemplarz recenzencki
  4. Tajemnicza książka z praktyk, znanego polskiego autora kryminałów :) – 147 stron (bo czytałam ze zwykłych kartek a4, taka robota, książka będzie miała nieco więcej ;)), 5/10 (ale serio, nie była zła, po prostu moim zdaniem przeznaczona dla wąskiego grona odbiorców, może Wam kiedyś opowiem, jak już wyjdzie) → praktyki
  5. Jeszcze bardziej tajemnicza książka, która nie wiem, kiedy i czy w ogóle wyjdzie, nieznanej angielskiej autorki – 265 stron, 7/10 → egzemplarz bardzo przedpremierowy (nawet nie recenzencki)
  6. Bez dogmatu, Henryk Sienkiewicz – 632 strony, 8/10 → lektura na studia + Legimi (Ossolineum jest na Legimi! <3)
  7. Śmierć, Ignacy Dąbrowski – 160 stron, 6/10 → lektura na studia
  8. Inkub, Artur Urbanowicz – 726 stron, 9/10 → egzemplarz recenzencki
+ zaczęte: Podróżniczka, Diana Gabaldon – 54 strony, Farba, Wojtek Miłoszewski – 77 stron


W lutym:
  • pojawiło się 6 postów
  • w tym 3 recenzje
  • wyświetlono bloga 1672 razy
  • do grona obserwatorów dołączyła 1 osoba (hej!) – jest Was 244
  • 2 osoby polubiły fanpage na Facebooku – jest Was 190
  • profil na Instagramie jak zwykle spadek – ale ponoć to jakieś czystki Instagrama, nie wiem... w każdym razie jest Was 1647 (czyli spadek niewielki, bo o 5)

Pojawiły się recenzje trzech książek:
I trzy posty nierecenzenckie:
Tym razem zdobycze niewielkie, bo tylko trzy książki:
  • Dwie siostry Asne Seierstad
  • Dziewczynka z zapalniczką Mariusza Czubaja
  • Opowiem ci o zbrodni – egzemplarz recenzencki od Kompanii Mediowej, dziękuję!


I to na tyle. Pochwalcie się, jak Wy spędziliście luty! Co przeczytaliście, co obejrzeliście? Może coś nowego odkryliście w tamtym miesiącu? :)

10 komentarzy:

  1. Gratuluję wyniku i życzę zaczytanego marca! 😀 Niedługo będę sama czytała "Inkuba" więc cieszę się, że zyskała ona u Ciebie miano najlepszej! Tym bardziej nie mogę się doczekać jej lektury :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, cieszę się, bo tak dobrą polską grozę warto czytać! :)
      Dziękuję i Tobie też życzę udanego marca - i przyjemności z lektury "Inkuba". :D

      Usuń
  2. Przeczytałam tyle samo książek, co Ty (po raz kolejny?). Bardzo ciekawi mnie ta kontynuacja "Inwazji" - pierwszy tom czytało mi się bardzo przyjemnie. Podkusiłaś mnie na to "Bez dogmatu", które leży od niedawna na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tych 77 stronach mam dość dziwne wrażenia, myślałam, że trochę w inną stronę to pójdzie. Ale w ramach niezobowiazujacej lektury może być. :D
      "Bez dogmatu" pewnke w takiej ładnej okładce chyba z wydawnictwa MG? :P Kusiło nnie strasznie, ale jednak mamy zalecenie, żeby czytać wydania z Biblioteki Narodowej, bo są dobrze opracowane. No i było na Legimi, to też mnie przekonało. <3

      Usuń
  3. Ja się łudziłem, że styczeń był ubogi w zdobycze, a luty szybko to zweryfikował :P Udanego marca! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a ja miałam odwrotnie. W styczniu kusiły nnie te wszystkie noworoczne promocje. xD A w lutym byłam za bardzo zajęta wszystkim poza książkami i blogiem, żeby myśleć o kupowaniu książek, w sumie to jest dobry sposób. :D

      Usuń
  4. Ale to jest zabawne, że im mniej człowiek ma czasu tym więcej da radę przeczytać, a im więcej wolnego to się robi coś innego zamiast wykorzytac na czytanie. :D
    Lost In My Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. :D Chociaż ja myślę, że to też kwestia wprawy i podejścia. Na pewnym etapie czytanie stało się dla mnie czymś więcej i to juz stały element dnia, naprawdę rzadko mam tak, że nie czytam w ogóle, więc nawet jak nie mam czasu, to jakoś co znajduję. A pamiętam na przykład jak to było przed maturą - ja się za dużo nie uczyłam, ale i tak uważałam, że jestem taaaka zajęta nauką i wtedy faktycznie mało czytałam, bo to była taka trochę strata czasu. Podejście mi się zmieniło, wydaje mi się też, że czytam trochę szybciej, to i więcej udaje się przeczytać. :D

      Usuń
  5. Wspaniały miesiąc za Tobą, oby marzec był równie obfity i ciekawy. Cieszę się, że "Inkub" zdobył pierwsze miejsce, bo to zapowiada, że będę miała wspaniałą czytelniczą ucztę ;)
    Pozdrawiam.
    https://czytelniapatrycji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tak było! Mam nadzieję, że "Inkub" Ci się spodoba i cieszę się, że tyle osób czeka na tę książkę. :D

      Usuń