5 kwietnia 2019

#172 Podsumowanie marca 2019 + stosik


Był marzec i nie ma marca, i bardzo dobrze. ;) Marzec to ten dziwny miesiąc, który kojarzy mi się już z wiosną, ale zwykle tej wiosny jeszcze nie ma i to, co widać za oknem, tylko mnie irytuje. Naprawdę, końcówka zimy to już tylko czekanie na to, aż zrobi się ciepło. Też tak macie? ;) W końcu jednak możemy powiedzieć, że wiosna na dobre do nas zawitała, ja już pożegnałam się z płaszczem, powitałam trampki, tak więc wiosna w pełni. :) Tymczasem zostajemy jeszcze na chwilę w marcu, w którym... no własnie, niewiele przeczytałam i niewiele obejrzałam. Taki był ten marzec. Mimo wszystko jest na co popatrzeć i co poczytać, więc zapraszam. :)




Statystyka:
  • przeczytałam 6 książek
  • zaczęłam 2
  • łącznie to 2197 stron
  • średnio to 71 stron dziennie
  • średnia ocen wyniosła 6,6 (przy czym pierwszy raz w historii tego bloga nie oceniłam jednej książki, bo nie wiedziałam jak – ale jeśli bym ją oceniła, to średnia byłaby jeszcze niższa)
  • najlepszą książką była Skaza Roberta Małeckiego
  • a jako najgorsze wyróżnię dwie, tę bez oceny, czyli Pałac Cezarów Zyty Rudzkiej i Farbę Wojtka Miłoszewskiego
  • jedna książka była egzemplarzem recenzenckim, dwie przeczytałam na praktykach (były mi potrzebne do dalszej pracy), trzy pochodziły z moich zbiorów

Książki

Ach, w marcu nie miałam dużo okazji do czytania... A nawet jeśli już miałam okazję, to nie miałam siły. Był to dość zapracowany miesiąc, trochę też działo się u mnie w życiu i wytrącało mnie z równowagi, więc koniec końców wynik jak na mnie mizerny. Ale mogło być gorzej. ;) Cieszę się z tego, co jest, chociaż muszę przyznać, że na tle stycznia i lutego marzec był miesiącem zróżnicowanym pod względem jakości książek – wcześniej trafiały mi się praktycznie same dobroci. Cóż, kiedyś musiał się trafić potworek... :) Ale po kolei. W marzec weszłam z przytupem i już pierwszego dnia zaczęłam i skończyłam jedną książkę – Zdrój Barbary Klickiej, którego znajomość potrzebna mi była do pracy na praktykach. Książka cieniutka, więc połknęłam w jakieś 2-3 godzinki, czytając niespiesznym tempem. Potem także dość szybko przeczytałam nowość z lutego, którą wybraliście mi Wy, czyli Drogi Evanie Hansenie. Jej recenzję możecie już znaleźć na blogu (link będzie niżej). Próbowałam też czytać po drodze Farbę Wojtka Miłoszewskiego, ale męczyła mnie potwornie, więc posuwałam się do przodu w żółwim tempie. Do tego jeszcze wrócę. W każdym razie porzuciłam czytanie tej książki jeszcze w pierwszym tygodniu marca. Później znowu na praktykach musiałam zapoznać się z pewną książką i jest to najdziwniejszy twór, jaki czytałam od nie pamiętam kiedy. Nie podobała mi się, nie wiem, o czym była, nie rozumiem jej, nie wiem, jak ją ocenić, więc jej nie oceniłam. Był to Pałac Cezarów Zyty Rudzkiej, książka dziś już zapomniana, za to autorka nie, bo w zeszłym roku wydała nową książkę. Boję się jednak po nią sięgnąć... i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię. Jeśli mam być szczera, to Pałac Cezarów mnie po prostu obrzydzał wyuzdanymi scenami seksu. Które były prawie na każdej stronie, mam wrażenie. Grey się przy tym chowa, serio. Po tych niepowodzeniach sięgnęłam po pewniaka – Skazę Małeckiego i rzecz jasna się nie zawiodłam. ;) Niestety to był ten moment, kiedy nie miałam czasu ani sił na czytanie, więc czytałam dość wolno (chociaż drugą połowę to ja połknęłam chyba w jeden dzień, po tym poznaje się dobrą książkę – jak nie masz czasu i sił, a i tak ją czytasz). Następnie sięgnęłam po egzemplarz recenzencki, czyli Drogę Szamana. Etap drugi: Gambit Kartosa, którego recenzję też już znajdziecie na blogu (link poniżej). W tak zwanym międzyczasie (ponoć czegoś takiego nie ma i w ogóle to jest błędne powiedzenie, ale ja je lubię i będę go używać, o! ;)), z braku zajęcia na praktykach (skończyłam jedną rzecz, a dalszych instrukcji brak, a tam peeeełno książek... które kuszą :)) zabrałam się za Tajemnice Korei Północnej, doczytałam do połowy, do 112 strony, ale nie udało mi się skończyć. Za to udało mi się w kwietniu, ale cii. ;) Z racji zbliżającego się końca miesiąca zawzięłam się i mozolnie, bo mozolnie, ale dokończyłam Farbę. Nie spodziewałam się, że to będzie takie rozczarowanie... No a ostatniego dnia zabrałam się za egzemplarz recenzencki od Insignisu, czyli za Wyższą lojalność Jamesa Comeya. Ale dosłownie tylko zaczęłam. A, i jeszcze gdzieś tam, kiedyś tam zaczęłam Ziemię obiecaną na studia, ale... przeczytałam tak mało, że nawet jej tu nie liczę. Czytało się dobrze, ale mnie nie wciągnęło, a jak wspominałam, mało miałam sił na czytanie ostatnio.

Co do TBR-u, który zaplanowałam sobie na zimę, znowu fail. A byłam pewna, że uda mi się wszystko przeczytać, kiedy tworzyłam tę listę, ech... :D Za mną 7 z 12 książek, na resztę nadal mam ochotę, ale nie mam czasu. Być może coś z tego wyczytam wkrótce, ale niczego nie obiecuję. :)

Seriale/filmy/anime itd.

Na oglądanie też było mało czasu i tym razem mówię serio. Nadrobiłam 3 odcinki SAO: Alicization z poprzedniego miesiąca i obejrzałam bodajże 2 marcowe (znów nie jestem na bieżąco). I nawet nie skomentuję tego, że twórcy postanowili podzielić ten sezon na dwie części, nie wspomnieć o tym nigdzie, a dopiero przy 24 odcinku poinformować, że kolejny, hehe, w październiku. Ech... Obejrzałam za to jedno całe anime, Domestic na Kanojo, a opening skradł moje serce (klikajcie i słuchajcie tego wszyscy). Ze Skamów obejrzałam tylko do końca Skam Espana sezon 1 (czyli jakieś 6 odcinków), spróbowałam też Skam NL, ale po 1 odcinku mnie nie zachwycił, może kiedyś wrócę. No i najważniejsza premiera marca - sezon 3 Queer Eye (czy jak kto woli Porady Różowej Brygady) już też za mną. No co ja poradzę, uwielbiam chłopaków... :D 

Wracając do książek... Przeczytałam:
  1. Zdrój, Barbara Klicka – 136 stron, 6/10 → praktyki
  2. Drogi Evanie Hansenie, Val Emmich i in. – 352 strony, 8/10
  3. Pałac Cezarów, Zyta Rudzka – 180 stron, bez oceny → praktyki
  4. Skaza, Robert Małecki – 568 stron, 9/10
  5. Droga Szamana. Etap drugi: Gambit Kartosa, Wasilij Machanienko – 432 strony, 8/10 → egzemplarz recenzencki
  6. Farba, Wojtek Miłoszewski – 371 stron (pozostałe 77 w lutym), 2/10 
+ zaczęte: Tajemnice Korei Północnej, Daniel Tudor, James Pearson – 112 stron; Wyższa lojalność, James Comey – 46 stron


Statystyka:

  • pojawiło się 8 postów
  • w tym 4 recenzje
  • wyświetlenia bloga po kilku miesiącach anomalii nareszcie wróciły do normy, wyświetliliście bloga 2665 razy
  • do grona obserwatorów dołączyły 3 osoby (hej!), jest więc Was już 247
  • fanpage nie zanotował zmian, nadal jest Was 190
  • profil na Instagramie znowu spadek w liczbie obserwatorów, nie wiem, co to się dzieje, ale stan ten utrzymuje się od kilku miesięcy, jest Was 1632 (czyli mniej o 15)

Pojawiły się recenzje czterech książek:

I cztery posty nierecenzenckie:
Planując ten post, myślałam, że przybyło do mnie około pięciu książek, tymczasem... jest ich aż 10. To znak, że kompletnie nad tym nie panuję. ;) A są to:


  • Zabić drozda Harper Lee, Ślepiec Maxa Czornyja i Drogi Evanie Hansenie Vala Emmicha, czyli zamówienie na Czytam.pl
  • Vox Christiny Dalcher, egzemplarz recenzencki od Business & Culture
  • Droga Szamana... Wasilija Machanienki i Wyższa lojalność James Comeya, czyli egzemplarze recenzenckie od wydawnictwa Isignis
  • Matka S.E. Lynes od wydawnictwa Vesper
  • Tajemnice wydarte zmarłym Emily Craig, Niepokorne damy Kamila Janickiego i Mindhunter Johna E. Douglasa, czyli zamówienie ze Znaku :)
I to na tyle. Pochwalcie się, co Wy ciekawego przeczytaliście w marcu. Mam nadzieję, że u Was wyglądał on lepiej niż u mnie. :)

3 komentarze:

  1. Nie znam żadnego z tych tytułów.

    OdpowiedzUsuń
  2. W marcu ugrzęzłam w lekturach jakie chciałam sobie powtórzyć przed majem, więc przeczytałam tylko 3 luźniejsze książki, z czego tylko jedna w pełni mi się podobała :) Na seriale i filmy kompletnie nie miałam czasu. Gratuluję liczby przeczytanych i nabytych książek.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie na IG też zmniejszają się ilości obserwatorów i nie wiem o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń