1 września 2019

#182 Podsumowanie sierpnia 2019 + stosik


Już po raz czwarty wrzesień nie oznacza dla mnie powrotu do szkoły, a perspektywę jeszcze jednego miesiąca wakacji, więc podsumowanie sierpnia nie będzie jeszcze podsumowaniem i zarazem pożegnaniem wakacji. :) Tym lepiej, ponieważ sierpień nie był dla mnie specjalnie zaczytany. Mam więc jeszcze szansę przeczytać kilka ciekawych książek tego lata. ;) Bez zbędnego gadania, zapraszam na podsumowanie sierpnia. :)



Sierpień nie był tak zaczytany jak lipiec i w ogóle tak zaczytany, jak bym chciała na początku wakacji. Ale jakoś zawsze tak mam, że w lipcu się naczytam za te wszystkie miesiące skupiania się na studiach, a w sierpniu odpuszczam i robię inne rzeczy. Więc niczego nie żałuję. :) Czasami nie miałam ochoty sięgać po książkę, czasami wolałam coś obejrzeć albo w coś pograć, a sporo czasu spędziłam też najpierw na rodzinnym wyjeździe, a potem na szukaniu nowego lokum na nowy rok akademicki. A to drugie niestety wymaga duuużo czasu i cierpliwości... ;) Wszystko się jednak udało, więc druga połowa sierpnia była bardziej zaczytana niż pierwsza. Choć tym razem obyło się bez szaleństw. ;) Oto tytuły, które towarzyszyły mi w poprzednim miesiącu:
  1. Pokój z widokiem. Lato 1939, Marcin Wilk (320 stron, 3/10) – jedna z najgorszych i najbardziej bezsensownych książek tego roku; męczyłam się potwornie, bo nie ma tu niczego ciekawego, a z latem 1939 roku wspólnego ma niewiele; ta książka już w samym swoim założeniu jest niedobra, bo ile w tym momencie żyje osób, które mogły świadomie zapamiętać szczegóły z tego lata? – przecież nawet ludzie, którzy mieli wówczas po kilka lat, zbliżają się teraz do dziewięćdziesiątki! Nie, nie i jeszcze raz nie, nawet daruję sobie pisanie o niej tutaj czy na Instagramie, szkoda mojego i Waszego czasu.
  2. Lot nad kukułczym gniazdem, Ken Kesey (368 stron, 9/10) – widziałam film lata temu, a dopiero teraz przeczytałam książkę i tak jedno, jak i drugie podobało mi się BARDZO; to jest z jednej strony superzabawna opowieść o tym, jak jeden człowiek stara się przejąć kontrolę nad szpitalem psychiatrycznym i wprowadzić do niego nowe zasady, których dzierżąca władzę oddziałowa nie akceptuje, ale z drugiej jednak gorzka opowieść o zamkniętym świecie, w którym ludzie żyją niczym w więzieniu, są zniewoleni i tak naprawdę ich życie przestaje do nich należeć z chwilą przekroczenia progu szpitala – bo od tej pory oddziałowa, lekarze i pielęgniarze mogą zrobić z nimi (i ich ciałami), co tylko im się zachce.
  3. Jutro przypłynie królowa, Maciej Wasielewski (166 stron, 9/10) – książkę przeczytałam z polecenia mojej czytelniczki, kasjeusz, którą pozdrawiam i dziękuję! Reportaż opowiada o bardzo oddalonej od jakiegokolwiek stałego lądu brytyjskiej wyspie Pitcairn, którą zamieszkuje zaledwie kilkadziesiąt osób i która nie bardzo lubi nowych ludzi. Polskiemu reportażyście udało się tam zamieszkać na jakiś czas i odkryć jej prawdziwe oblicze. Przez lata działy się tam straszne rzeczy wobec kobiet, dochodziło do gwałtów, a że społeczność była mała i wszyscy się znali, to ofiara również znała gwałciciela... Wstrząsająca lektura. Więcej na pewno opowiem w oddzielnym wpisie.
  4. Farma, Joanne Ramos (392 strony, 8/10) – książka, która okazała się nie być tym, czym się wydawała z początku (i z opisu), niemniej bardzo dobry obyczajówko-thriller z macierzyństwem jako głównym motywem; nie spoileruję, bo wkrótce ukaże się recenzja ;)
  5. Czerń i purpura, Wojciech Dutka (448 stron, 10/10) – absolutne zaskoczenie, pierwsza dycha tego roku, doskonała powieść historyczna z wątkiem, jakby nie patrzeć, romantycznym, ale takim nieprzesadzonym, realistycznym (zresztą książka oparta jest na faktach), takim, który nie dominuje historycznego tła, które właściwie nie jest tłem, tylko głównym planem; opowieść o wojnie, o Auschwitz zwłaszcza, opowiedziana ze strony słowackiej Żydówki, a także z perspektywy oficera SS; wstrząsająca, przejmująca, straszliwie bolesna, ale szalenie prawdziwa; nie czytałam lepszej książki beletrystycznej osadzonej w czasach II wojny światowej.
  6. Jane Eyre. Autobiografia, Charlotte Bronte (608 stron, 6/10) – klasyk, który chyba lekko mnie zawiódł; jak głosi tytuł, jest to autobiografia fikcyjnej postaci, a więc opowieść o jej życiu, żadnych fajerwerków więc nie można się było spodziewać; powiedziałabym, że to jest jednak głównie romans, i okej, nic do tego absolutnie nie mam, ale Jane Eyre... cóż, trafiała na samych palantów. Nie znoszę pana Rochestera, więc cała ta historia w żaden sposób mnie nie poruszyła, nie wzruszyła i zdecydowanie nie kibicowałam tej parze. W pewien sposób dramatyczne zakończenie w ogóle mi nie leży... Cóż, jeśli chodzi o siostry Bronte, obstaję przy Wichrowych Wzgórzach Emily Jane.
  7. Tajemnicza książka, o której nie mogę Wam na razie powiedzieć (90 stron, 8/10).
W sierpniu obejrzałam też kilka fajnych rzeczy: 
  1. Przede wszystkim dokończyłam 2 sezon The Crown i już tak potwornie tęsknię i chciałabym sezon trzeci, ale... mam spore obawy. Nie wiem, czy zmiana aktorów w jakiś sposób go nie pogorszy. Wiem, że to jest konieczne, ale uważam, że Claire Foy i Matt Smith są idealni. No ale nie skreślam od razu, bardzo chcę, żeby kolejny sezon okazał się równie dobry, co dwa poprzednie. 
  2. Z anime zaczęłam tylko shounen-ai Given i śledzę każdy odcinek na bieżąco. I uwielbiam! 
  3. Sierpień był też miesiącem powrotu do remake'ów Skam. Zaczęłam od 3 sezonu Skam France, który zaczęłam kiedyś dawno temu i teraz wystarczyło dokończyć to cudo. Uwielbiam, a nie spodziewałam się, że po pierwszym okropnym sezonie i drugim wspaniałym trzeci sezon Skam France tak mi się spodoba. Zwłaszcza że nie byłam przekonana do roli Lucasa. Tymczasem ten sezon okazał się prawdziwą perełką. 
  4. Trochę gorzej było z kolejnymi dwoma remakami. Sezon trzeci Skam Italia... no ja strasznie nie lubię aktorki grającej Eleonorę, nie podoba mi się jej gra aktorska, a z Federico też jest średnio i pomiędzy nimi w ogóle nie było czuć chemii (chociaż udzieliły mi się emocje samej tej fabuły, bo po prostu kocham ten motyw w każdym Skam :x). I szkoda mi strasznie Skam Italia, bo pierwszy sezon był dla mnie najlepszym pierwszym sezonem ze wszystkich (nawet biorąc pod uwagę oryginalny Skam, w którym pierwszy sezon uważam za najsłabszy), drugi sezon był naprawdę dobry, a trzeci wszystko zawalił i serial oficjalnie zakończono, bez kręcenia sezonu czwartego. Wielka, wielka szkoda. 
  5. Trochę gorzej było też z drugim sezonem Skam Espana i to znowu ta sama sytuacja – pierwszy sezon był dla mnie strzałem w dziesiątkę (w rankingu zająłby u mnie drugie miejsce, zaraz po Skam Italia), a drugi okazał się sporo słabszy. Doceniam, że w tej wersji Skam zmieniono trochę motyw i zamiast miłości chłopaków jest miłość dziewczyn, ale to tyle ze zmian i w sumie niewiele to daje. Cała relacja między dziewczynami zadziała się chyba gdzieś poza kamerą, bo ja w ogóle nie odczułam jej rozwoju, a tu nagle okazało się, że to wielka miłość. I w sumie cały sezon polegał tylko na ich spotkaniach i rozchodzeniu się.  I gadaniu. Dużo gadania było. Nuuudaaa... 
  6. Z nudnych rzeczy (zabijecie mnie teraz) chciałam też dokończyć zaczęty dawno temu 1 sezon Mindhuntera i nie pamiętając dwóch odcinków, które niby oglądałam, włączyłam 7 i 8. Okazało się, że naprawdę je oglądałam, ale kompletnie nic z nich nie pamiętałam. I wiecie co? Utknęłam pod koniec 9 odcinka i po prostu nie chce mi się (tak jak wcześniej) tego oglądać. Nudzi mnie ten serial potwornie... 
  7. Na szczęście potem obejrzałam dwa sezony wspaniałego serialu na Netflixie – Atypowego. Wciągnęłam w chyba niecałe 3 dni. Drugi sezon uważam za ciut słabszy (po prostu to pierwszy był bardzo dobry), no i kompletnie nie rozumiem relacji Casey – Izzie... Błagam, scenarzyści, nie idźcie tą drogą!... Zwłaszcza że Evan jest taki słodki. ♥ 
  8. Ekhem... Wracając. Z filmów pamiętam tylko, że sprawdziłam, jak zekranizowano Dziewczynę z portretu i zekranizowano bardzo dobrze. Chociaż wolę książkę. :) 
  9. A, no i byłam w kinie z mamą na I znowu zgrzeszyliśmy, dobry Boże, czyli drugiej części naszej ulubionej francuskiej komedii. Nie śmiałam się tyle, co na pierwszej, ale była w porządku. :)
Dosyć gadania. To miały być krótkie podsumowania, a znów rozpisuję się na długie strony. Łapcie więc krótko zdobycze z sierpnia:


Zrobiłam sobie zamówienie na Świecie Książki (bo odkryłam, że mają zaskakująco dobre ceny) i takie są efekty:
  1. To, Stephen King – bo ta okładka jest obłędna, a żadne wydanie Tego jak dotąd mi się nie podobało
  2. Koniec warty, Stephen King – bo była za dychę z outletu, czyli z usterkami, ale jedyne jej usterki to lekko zagięte rogi :)
  3. Farma, Joanne Ramos
  4. Rzeźnik, Max Czornyj
  5. Moje serce w dwóch światach, Jojo Moyes
  6. Powstańcy, Magda Łucyan
I jedna książka od wydawnictwa W.A.B.:


Czyli Kolory zła. Czerwień Małgorzaty Oliwii Sobczak. Dziękuję! :)

Jeśli przeoczyliście jakiś post, to było oczywiście podsumowanie lipca 2019 i zapowiedzi wydawnicze na sierpień. Wrzuciłam też post z recenzjami na Instagramie. Z recenzji na blogu były: Teraz zaśniesz C.L. Taylor, Posełki. Osiem pierwszych kobiet Olgi Wiechnik, Sekretna kolacja Raphaela Montesa i Dziewczyna z portretu Davida Ebershoffa.

I to wszystko, jeśli chodzi o to podsumowanie. Wy napiszcie mi, czy trafiliście tak jak ja na jakąś książkę, która była strzałem w dychę. No i w ogóle – co ciekawego czytaliście? :)
Uczniom życzę powodzenia w nowym roku szkolnym, a studentom miło spędzonego ostatniego miesiąca wakacji! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz