8 września 2019

[260] Za wszelką cenę być matką – „Farma”


Zapowiadało się, że Farma będzie książką społecznie zaangażowaną, bardzo feministyczną i biorącą na tapet kwestię praw kobiet, a zwłaszcza praw związanych z ciążą i macierzyństwem. Po opisie wyczułam tu odniesienia do Opowieści podręcznej Atwood i być może także delikatne science fiction w stylu Huxleya (no wiecie, warunkowanie, idealny człowiek itd.), jednak, od razu muszę to podkreślić, skojarzenia te nie były trafne. Farma nie okazała się tym, co sugerowałby opis wydawcy (jakże często mnie to ostatnio spotyka!), ale czy to oznacza, że okazała się czymś gorszym? Zdecydowanie nie.

Młoda Jane pochodzi z Filipin, ale wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, aby dać sobie i swojej kilkumiesięcznej córce szansę na lepsze życie. Mieszka jednak w niewielkim domu razem z innymi imigrantkami oraz ciotką Ate, która zawodowo zajmuje się opieką nad niemowlętami wśród zamożnych rodzin. Codzienne życie to ciągła walka o pieniądze. Dlatego kiedy nadarza się okazja, Jane postanawia zostać surogatką. Perspektywa zdobycia dużej sumy pieniędzy w zamian za urodzenie dziecka jakiejś bogatej kobiecie jest bardzo kusząca, mimo że na czas ciąży Jane musi zamieszkać w Złocistych Dębach, w miejscu odizolowanym od świata, w którym przebywają inne surogatki. Szybko okazuje się, że pobyt w tym miejscu nie jest tak komfortowy, a urodzenie komuś dziecka tak proste, jak wyobrażała to sobie Jane.

Książka z jednej strony koncentruje się wokół problematyki macierzyństwa i tego, jakie formy ono przyjmuje. Pokazane są różne podejścia do niego, różne postawy, a wszystko to dzięki kilku bohaterkom, które prowadzą narrację w Farmie. Z drugiej strony to powieść poruszająca temat surogactwa, a zwłaszcza tego, jak intratny jest to biznes, przeznaczony jednak tylko dla wąskiego grona ludzi, jako usługa tylko dla najbogatszych.

Z pewnością największe wrażenie robi tytułowa Farma, czyli Złociste Dęby, ośrodek, w którym surogatki zamykane są na okres ciąży. Słowo „zamykane” jest tutaj kluczowe, ponieważ przebywające tam kobiety są wręcz odizolowane od świata zewnętrznego, mają tylko niewielki kontakt ze swoimi bliskimi, choć i to tylko pod ścisłą kontrolą personelu Złocistych Dębów. Pobyt w ośrodku, misja, jaką jest urodzenie dziecka komuś, kto z różnych względów nie może zrobić tego sam (czasem to prawdziwe problemy z zajściem w ciążę czy utrzymaniem jej, a czasami zwyczajne pójście na łatwiznę, dzięki któremu zachowa się dobrą figurę czy nie utraci się pracy lub możliwości robienia kariery), wreszcie sowite wynagrodzenie, a niekiedy także różnego rodzaju bonusy, premie itd. – wszystko to ukazywane jest w jak najlepszym świetle, przez co dziewięciomiesięczny pobyt w ośrodku wydaje się cudownym okresem, w którym stosunkowo niewielkim kosztem (bo przecież czym jest dla młodej kobiety urodzenie dziecka) można zyskać naprawdę dużo i jeszcze sprawić, że spełni się czyjeś marzenie o posiadaniu dziecka. Brzmi to wszystko fantastycznie, dlatego nic dziwnego, że w ośrodku przebywa kilkadziesiąt młodych kobiet, a biznes ma się bardzo dobrze. Prawda nie jest jednak tak piękna. W rzeczywistości młode dziewczyny traktuje się przedmiotowo, niczym żywe inkubatory, manipuluje się nimi, widać też bardzo dobrze, że Złociste Dęby to jednak w pierwszej kolejności usługa – i to usługa skierowana tylko do najbogatszych, a więc zasada, że klient nasz pan, stawiana jest tutaj ponad wszystko inne, także dobro psychiczne czy fizyczne surogatek. Joanne Ramos opisała coś, co z jednej strony brzmi dla mnie jak science fiction, choć nie tak odległe od dzisiejszych czasów, a z drugiej – coś, co równie dobrze może istnieć już teraz, i pewnie istnieje. Nigdy nie interesowałam się temat surogactwa, więc nie wiem, czy są miejsca takie jak Złociste Dęby, jednak nie byłabym zdziwiona, gdyby faktycznie istniały. 

Książka doskonale pokazuje też różnice społeczne. Dużą rolę, ze względu na pochodzenie autorki, odgrywają tu Filipinki, które przyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia i zazwyczaj pracują u bogatych ludzi jako pomoc domowa lub opiekunki do dzieci. Ale autorka nie tylko w ten sposób pokazuje owe różnice. Jane poznaje w Złocistych Dębach kilka innych młodych kobiet i każda z nich pochodzi z innej rodziny, innego środowiska i trafiła na Farmę z zupełnie innych pobudek. Wszystko to w zderzeniu z zamożnymi klientkami Złocistych Dębów, jak również jedną z pracownic tego ośrodka, która także jest jedną z narratorek, świetnie ukazuje to, że różnice między poziomami życia niektórych ludzi są ogromne.

Wreszcie, najważniejszy wątek, moim zdaniem – macierzyństwo. Farma jest w gruncie rzeczy opowieścią o tym, jak wielka jest miłość matki do swojego dziecka, i jak wiele kobieta jest w stanie zrobić, aby zapewnić mu dobre życie. Córka Jane ma zaledwie kilka miesięcy, więc decyzja o udaniu się do Złocistych Dębów jest dla kobiety niezwykle trudna. Będzie musiała przecież zostawić córeczkę na dziewięć długich miesięcy pod opieką kogoś innego, nie będzie mogła się z nią zobaczyć. Jednak perspektywa zdobycia pieniędzy, które pozwoliłyby im lepiej żyć, jest kusząca na tyle, że Jane decyduje się na tak radykalny krok. Z czasem jednak słaby kontakt z kuzynką, która została z jej córką, a także różnego rodzaju drobne znaki i zapewne po prostu matczyna intuicja sprawiają, że Jane traci pewność co do tego, że jej córka jest bezpieczna i wszystko z nią w porządku. Jak można się domyślić, Jane zrobi wszystko, aby dowiedzieć się, czy dzieje się coś złego, jednak – jak również można się domyślić – ośrodek będzie miał coś przeciwko. Stres w końcu może zaszkodzić dziecku, które Jane ma urodzić pewnej zamożnej kobiecie. Nie można pozwolić na żadne straty.

Farma zaskoczyła mnie najpierw tym, że okazała się czymś innym, niż przypuszczałam. Spodziewałam się lektury bardziej zaangażowanej społecznie, nieco bardziej feministycznej, być może przestrzegającej przed kierunkiem, w jaki zmierza świat. Dostałam thriller z silnym wątkiem obyczajowym albo, jak kto woli, obyczajówkę z silnymi wpływami thrillera. Drugim zaskoczeniem było to, że to się naprawdę dobrze czyta, ponieważ autorka poruszyła ciekawe tematy, które rzadko zdarzają się w tego typu książkach – macierzyństwo, surogactwo, różnice społeczne, imigracja. Polecam Wam Farmę i czekam na kolejną książkę Ramos, autorka ma spory potencjał.

Informacje o książce:
Autor: Joanne Ramos
Tytuł oryginalny: The Farm
Ilość stron: 392
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Otwarte
Moja ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. To zdecydowanie tematyka znajdująca się w moim guście, więc "Farma" znajduje się na liście książek, które MUSZĘ przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie lektura dla mnie. Wydaje się, że kryje w sobie sporo emocji :)

    OdpowiedzUsuń