27 września 2019

[263] Nawiedzony dom, czyli co przytrafiło się Lutzom – „Amityville Horror”


Motyw nawiedzonego domu jest już tak ograny, że nie robi na mnie żadnego wrażenia. A jednak recenzuję właśnie książkę o nawiedzonym domu. Dlaczego? Bo przypadek rodziny Lutzów i Amityville jest jedną z najbardziej znanych (jeśli nie najbardziej znaną) opowieści o rzekomych nawiedzeniach domu przez duchy, demony i inne nadnaturalne, tajemnicze moce przybyłe prosto z piekielnych czeluści. Popkulturowych, a zwłaszcza filmowych (ale książkowych również) przetworzeń tych wydarzeń było bez liku, motyw ten co jakiś czas zresztą wraca, ale dziś zajmiemy się samą książką Jaya Ansona, która jest czymś pomiędzy zwyczajną fabularną powieścią grozy a reporterską rekonstrukcją zdarzeń.


Luksusowej rezydencja przy Ocean Avenue 112 w Amityville na Long Island w stanie Nowy Jork – to tam w listopadzie 1974 roku dwudziestotrzyletni Ronald DeFeo zamordował swoich rodziców oraz czworo młodszego rodzeństwa. Twierdził, że kazał mu to zrobić jakiś głos. To także tam w grudniu 1975 roku wprowadziła się rodzina Lutzów – George, Kathleen i troje ich dzieci. Dom kupili w bardzo atrakcyjnej, okazjonalnej cenie, był spełnieniem ich marzeń. Wiedzieli o popełnionych tam morderstwach, ale nie przeszkadzało im to. Jednak już pierwszej nocy w ich nowym domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Z każdym dniem paranormalne zjawiska tylko się nasilały. Ostatecznie po dwudziestu ośmiu dniach Lutzowie uciekli z niego, pozostawiając wszystkie swoje rzeczy. I nigdy tam nie wrócili.

Jay Anson napisał Amityville Horror w 1977 roku, półtorej roku po tym, jak Lutzowie opuścili willę przy Ocean Avenue 112. Jest to w głównej mierze rekonstrukcja zdarzeń, powstała dzięki opowieściom Lutzów i innych osób, które były ich uczestnikami. Całość ma formę literacką, przypomina powieść, ale raczej suchy ton i fakt, że Anson po prostu relacjonuje kolejne wydarzenia, umieszczając je w konkretnym czasie (rozdziały są datowane i ukazują kolejne z dwudziestu ośmiu dni, które Lutzowie spędzili w tym domu), przywodzą na myśl raczej pisane prostym językiem reportaże, i myślę, że tak należy traktować tę książkę. Jest to po prostu opowieść utkana z tego, co Lutzowie przekazali Ansonowi, i uformowana na kształt powieści grozy o nawiedzonym domu.


Czy to są prawdziwe wydarzenia? Czy Lutzowie naprawdę padli ofiarą jakichś nadnaturalnych mocy? A może była to jedna wielka mistyfikacja? Odpowiedzi na te pytania pewnie nie poznamy nigdy. Ta książka również nie skupia się na tym, by za wszelką cenę dowieść, że rezydencja przy Ocean Avenue 112 jest nawiedzona, a Lutzowie zostali z niej wygnani przez diabelskie siły. Anson po prostu relacjonuje przebieg zdarzeń przedstawiony przez Lutzów, samemu chowając się zupełnie za tym, co opisuje. Nie wydaje wyroków, nie osądza, nie ocenia – nie próbuje też przekonać czytelnika ani że to wszystko prawda, ani że to wierutne kłamstwa. Książkę Ansona można z całą mocą traktować zarówno jako horror, tj. powieść grozy, jak i jako przerażający dokument o piekle, do którego trafili Lutzowie. W obu tych przypadkach tekst ten świetnie się broni i równie świetnie się czyta, niezależnie więc od tego, jakie Wy sami macie podejście do nawiedzeń, opętań, duchów, demonów i wszelkich innych piekielnych czy nadnaturalnych zjawisk, z pewnością będziecie mogli się dobrze bawić.

Ponadto Amityville Horror, jak to zazwyczaj w przypadku książek od wydawnictwa Vesper bywa, oferuje polskiemu czytelnikowi coś ponad tekst główny. Jest więc z jednej strony przedmowa księdza Johna Nicoli, który ustosunkowuje się do tego typu wydarzeń jako osoba duchowna, zaznaczając przy tym: „Bo mądry człowiek wie, że nie wie wszystkiego, a roztropny szanuje to, nad czym nie ma kontroli”. Uważam, że to naprawdę mądre słowa i polecam, żeby prowadziły Was w trakcie czytania tej książki. Z drugiej strony jako posłowie jest tekst, który idealnie tę książkę balansuje i sprowadza czytelnika na ziemię. Jest to posłowie Bartosza Czartoryskiego pt. Niektóre domy rodzą się złe, który krótko opowiada o klimacie tamtych lat (a były to lata, które sprzyjały opowieściom o duchach, opętaniach, nawiedzeniach itd.), a także o popkulturowych echach historii Lutzów. Echach, które pobrzmiewają do dzisiaj.

Warto dać tej książce szansę, nieważne, czy jesteście osobami wierzącymi w istnienie nadnaturalnych mocy i nieczystych sił czy też zupełnie odcinającymi się od tego typu opowieści i uznającymi je za nieprawdziwe. Amityville Horror to klasyczna książka o nawiedzeniu, która na stałe zapisała się w popkulturze. Choćby z tego powodu warto ją poznać.

Informacje o książce:
Autor: Jay Anson
Tłumacz: Maciej Machała
Tytuł oryginalny: The Amityville Horror
Ilość stron: 268
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Vesper
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz