30 lipca 2017

[136] Nie każdy policjant jest arogancki – „Po własnych śladach”

Autor: Mariusz Koperski
Ilość stron: 264
Literatura: polska
Wydawnictwo: Astraia
Moja ocena: 6/10
Wyzwania:


– Jak pan myśli, szefie, na ile sposobów może zginąć człowiek? Na ile sposobów można zabić?
[...]
– Czy myśli pan, że to zamknięty zbiór? Zna pan tę liczbę? Albo: próbował pan kiedyś policzyć? Przyjmijmy, że postrzał z broni palnej liczy się jako jeden, bez względu na to, gdzie trafi kula. Pchnięcie nożem też, ale na przykład poderżnięte gardło trzeba już liczyć osobno, tak samo jak odcięcie całej głowy. Co dalej? Utopienie, walnięcie kijem bejsbolowym w łeb, rurką czy butelką, osobno czy nie, jak pan myśli? Potem mamy otrucie trucizną, gazem, spalenie, powieszenie, uduszenie – osobno rękami i jakimś narzędziem... Jezu! Czy kiedyś dojdziemy do takiego punktu, że nikt, żaden szaleniec, psychol, zboczenie niczego nowego nie wymyśli? Czy kiedyś się to skończy?

Mariusz Koperski urodził się w 1968 roku w Piotrkowie Trybunalskim, ale od dawna mieszka w Zakopanem i Kościelisku. Ukończył Katolicki Uniwersytet Lubelski – jest absolwentem kierunku filologia germańska. „Po własnych śladach” to druga powieść w jego dorobku pisarskim, kontynuacja „Śmierci samobójcy”.

We wsi pod Zakopanem, w wigilijną noc, dochodzi do śmiertelnego wypadku. Okazuje się, że kierowcą był znany zakopiański biznesmen oraz brat burmistrza, Albert Cyrwus. Wezwani na miejsce zdarzenia policjanci stwierdzają jednak, że obrażenia jego głowy nie wskazują na to, aby to sam wypadek był przyczyną jego śmierci. To, co początkowo wyglądało na samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek, było prawdopodobnie morderstwem. Tylko kto mógłby czyhać na życie Cyrwusa? Podejrzanych jest kilka osób, wśród nich komisarz Karpiel, były policjant z Zakopanego, obecnie sprawujący służbę w Warszawie. Tak się składa, że akurat przybywa na święta do rodzinnego domu. I od razu wplątuje się w sprawę zabójstwa, choć jako podejrzany, w dodatku mający dobry motyw, z pewnością nie powinien.

Moja pierwsza myśl, kiedy zobaczyłam, że na okładce napisano „zakopiańska powieść kryminalna”? „Kolejny Mróz”. Tak właśnie pomyślałam, i sama nie wiem, czy była to myśl pozytywna, czy negatywna. Na pewno przez nią podchodziłam do lektury tej książki ostrożnie. Okazało się jednak, że Zakopane to jedyny punkt styczny książek Mroza z kryminałem Mariusza Koperskiego. Czy była to dobra książka? I tak, i nie. Ma swoje zalety, ale ma też kilka wad, choć w ogólnym rozrachunku to ciekawy, zaskakujący kryminał, pokazujący, że w autorze drzemie potencjał.

– Czy to nie niesamowite? – ciągnął Karpiel. – Historia zbrodni jest stara jak świat, a nam ciągle zdarza się natrafić na coś nowego. – Zachichotał trochę histerycznie. – Kiedy wydaje się, że okrutna ludzka fantazja dotarła do granic, my znajdujemy zwłoki kogoś zabitego w tak przemyślany sposób, że... A sprawcy? Tu jest jeszcze gorzej. Czy słyszał pan, że niedawno zrobiono takie badania: sprawdzono biografie tysięcy nazistów z okresu drugiej wojny światowej w poszukiwaniu profilu zbrodniarza. No, wie pan, kaci w obozach, lekarze dokonujący eksperymentów na więźniach, esesmani rozdeptujący główki dzieciom, strażnicy... I co się okazało? Nie ma żadnych cech, które wyróżniałyby ich spośród innych członków społeczeństwa! Byli wśród nich mężczyźni, były kobiety, nie tylko brzydkie i zakompleksione, niektóre strażniczki w obozach to były naprawdę śliczne dziewczyny. Byli tam zwykli robotnicy i chłopi, ledwie piśmienni, ale też wykształceni ludzie z najlepszych domów. Kawalerowie i panny, ale też szanowani ojcowie i kochające matki. Rozumie pan, co to oznacza? Skoro nie da się sporządzić profilu mordercy, każdy może nim być. W każdym tkwi zalążek zbrodni. W panu i we mnie też.

Najmocniejszym punktem „Po własnych śladach” jest dla mnie komisarz Karpiel. Wyróżnia się na tle postaci prowadzących śledztwa w innych książkach. Zazwyczaj mamy do czynienia z butnymi, aroganckimi, choć diabelnie dobrymi w swoim fachu mężczyznami, którzy dają się we znaki wszystkim wokół i którzy nie wzbudzają sympatii. Komisarz Karpiel jest inny – to nadal początkujący, młody policjant, w którym zauważono potencjał i przeniesiono do Warszawy. Kiedy jednak wraca do Zakopanego na święta, okazuje się, że praca go najwyraźniej przerosła. Karpiela prześladują koszmary; pojawia się w nich niebieski chłopczyk, ostatnia ofiara w sprawie, którą prowadzi w Warszawie. Karpiel nie daje rady, zbrodnia jest ponad jego siły – i otwarcie się do tego przyznaje, przynajmniej przed sobą i przed samym czytelnikiem. Dobrze mieć choć raz do czynienia z kimś ludzkim, kto nie zachowuje się, jakby wszystko już w życiu widział i przeżył. Reszta postaci nieco chowa się w tle i przyznam szczerze, że przez większość książki mieszali mi się inni policjanci zajmujący się tą sprawą. Choć to wina zapewne czegoś innego, o czym zaraz.

Samo śledztwo zaciekawia od samego początku, a czytelnik wraz z bohaterami zastanawia się, czy to faktycznie było samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek czy jednak morderstwo. Elementy układanki powoli, niespiesznie wskakują na swoje miejsca, choć finał tej sprawy jest z pewnością zaskakujący. Zaskakujący może też dlatego, że nieco przekombinowany, ponieważ autor zahaczył w nim o science-fiction. Dla mnie było to rozwiązanie takie sobie, bo nie było wcześniej sygnałów, by akcja książki miała miejsce w przyszłości, tymczasem technologia, którą autor wymyślił, raczej nie jest możliwa w dzisiejszych czasach (tym bardziej w Polsce, tym bardziej w Zakopanem – trochę to wszystko naciągane). Wolałabym jednak coś klasycznego, ale jeśli nie jest Wam straszne takie niekonwencjonalne podejście do tematu – myślę, że możecie być zadowoleni. Miałam też problem z tym śledztwem dlatego, że było prowadzone trochę nierówno. To znaczy – czasem nie działo się nic, były przestoje, a kiedy się działo, to nagle wszystko naraz. Przyznaję, czasami się po prostu nudziłam.

Była największa zaleta, to teraz będzie największa wada. Chaos. Na początku był chaos, potem też był chaos, chaos był aż do końca. Miałam takie momenty, w których myślałam, o czym ja czytam i jak to się ma do rozdziału wcześniej. Myślałam, że może czytam nieuważnie, nie skupiam się. Ale po skończeniu książki i zerknięciu na opinie o niej, okazało się, że nie tylko ja miałam ten problem. Autor sporo tu namieszał – czasem ukazywał zdarzenia nie po kolei, co już mocno mnie myliło, czasem przenosił się od jednej postaci do drugiej, a zważywszy na to, że oprócz Karpiela myliły mi się prawie wszystkie, było to bardzo niekomfortowe w czytaniu. Czasem wątek śledztwa znikał pod wątkami życia codziennego. Problem polegał też na tym, że ta książka jest bardzo podrobiona. Podrobiona nie w sensie podrabiania jakiejś innej, tylko w sensie podzielenia na drobne rozdziały, których jest aż sześćdziesiąt pięć. To jest bardzo dużo jak na książkę, której daleko do trzystu stron. I być może chaos wynikał też z tego.

Sami więc widzicie – można było lepiej, choć nie jest źle; wystarczy się po prostu mocno skupić przy czytaniu. Mimo jej wad, polecam Wam tę książkę. W autorze jest potencjał, więc życzę mu sukcesów. Wolałabym jednak, żeby jego przyszłe książki były mniej chaotyczne, to tyle.

7 komentarzy:

  1. Czytałam już kilka recenzji tego kryminału i nabrałam ochoty na lekturę, ale jednak chaos, o którym wspominasz pewnie będzie mi przeszkadzał. Nie jestem także przekonana do wprowadzenia wątku science fiction, bo również wolałabym klasyczną opowieść o zbrodni. Na razie więc nie będę szukać tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie taki chaos bardzo dezorientuje i demotywuje do dalszego czytania. Autor pewnie miał dobre intencje, ale mimo wszystko za dobrze to nie wyszło. ;)

      Usuń
  2. Chyba warto dać szansę tej książce. Cieszę się, że z książkami Mroza ma ona niewiele wspólnego, bo jakiś czas temu czytałem "Ekspozycję" i niemiłosiernie się na niej zawiodłem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja "Ekspozycję" bardzo lubię, ale to są jakby dwa różne typy książek. Mróz, mam wrażenie, stawia raczej na, powiedziałaby, bardzo hollywoodzkie rozwiązania, takie robiące duże wrażenie, i na wartką akcję, natomiast tutaj czegoś takiego nie ma. Jeśli wolisz właśnie tego typu kryminały, to jest szansa, że to książka dla Ciebie. :D

      Usuń
  3. Moja pierwsza myśl, to też była "Kolejny Mróz
    ", jak widać Zakopane to nie tylko mroźny klimat 😊 często sięgam po kryminały, jeżeli chodzi o ten gatunek jestem bardziej wymagająca. Tutaj niewątpliwie przekonuje mnie charyzmatyczny bohater, komisarz, takie postacie lubię. Odrobinę zniechęca mnie to, ze autor działa na granicy realizmu, a nawet przekracza tę granicę. Niemniej chciałabym poznać te książkę i moc wyciągnąć swoje wnioski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest najlepsze wyjście. :) Życzę Ci, żeby przypadła Ci do gustu. :)

      Usuń
  4. Jedna z najlepszych polskich książek jakie czytałam, naprawdę warto przeczytać i dać szanse;)

    OdpowiedzUsuń