17 sierpnia 2017

[141] Świat bez przestępców? – „Ubezwłasnogłowieni” [recenzja premierowa]

Autor: Stuart B. MacBride
Tytuł oryginału: Halfhead
Ilość stron: 400
Literatura: angielska
Wydawnictwo: Editio
Moja ocena: 7/10
Wyzwania:






Kobieta czeka, aż skończy wymiotować, a potem rozwala mu głowę.
Nic szczególnego. Nic osobistego. Po prostu zwyczajna, mechaniczna śmierć.

Stuart B. MacBride urodził się w 1969 roku w Szkocji. Z wykształcenia architekt, z zawodu twórca thrillerów. Zadebiutował w 2005 roku książką „Chłód granitu” (pod takim tytułem ukazała się w Polsce w 2007 roku), która jest pierwszą częścią serii z sierżantem Loganem McRae. Obecnie liczy sobie już dziesięć tomów. Oprócz tego MacBride ma na koncie jeszcze kilka osobnych książek. „Ubezwłasnogłowieni” ukazali się za granicą w 2009 roku. W Polsce ta książka ma premierę dzisiaj, 17 sierpnia 2017 roku.

Bliżej nieokreślona przyszłość. Świat, w którym przestępców poddaje się lobotomii, aby zneutralizować zagrożenie z ich strony, a potem odsyła do wykonywania prac społecznych. Nie mają połowy twarzy, nie myślą, są jak roboty zaprogramowane tylko na jedną pracę, taką jak sprzątanie korytarzy. W jednym przypadku coś jednak poszło nie tak. Po sześciu latach seryjna morderczyni planuje zemstę. W pogoń za niebezpieczną przestępczynią ruszy między innymi Will Hunter, wysoki oficer służb specjalnych. Złapanie jej to także sprawa osobista. Glasgow wstrząsają kolejne brutalne zbrodnie. Czy Will Hunter oraz jego współpracownicy zdołają po raz kolejny złapać niebezpieczną morderczynię?

Thriller science fiction – to brzmiało dla mnie obiecująco. Pomysł na książkę, a dokładniej poddawanie przestępców lobotomii, ogromnie mnie zaciekawił. Muszę jednak przyznać, że nie od razu wciągnęłam się w tę książkę. Nie jestem do końca zadowolona z wykonania, jednak to nadal ciekawa pozycja, na którą warto zwrócić uwagę.

Frachtowóz toczy się od jednego przystanku do drugiego i za każdym razem otwierają się tylne drzwi, a człowiek-wieprz wpycha do wewnątrz kolejnego ubezwłasnogłowionego. Zdaje się obojętny na fakt, że jego ładunki były kiedyś ludźmi. Że były pełnowymiarowymi osobami z własnymi uczuciami i marzeniami. Ponieważ to nie ma już znaczenia. Ich mózgi zostały usmażone. Są jedynie bryłami ledwie przytomnego mięsa, wykorzystywanymi jako niewolnicy. Są chodzącymi, okaleczonymi, wystrojonymi w pomarańczowe kombinezony znakami ostrzegawczymi, że przestępczość nie popłaca.

Po science fiction oczekuję ciekawie skonstruowanego świata. Okazało się jednak, że „Ubezwłasnogłowieni” to bardziej thriller, tylko po prostu umieszczony w bliżej nieokreślonej przyszłości. Świat nie jest zbyt szeroko opisany, brakowało mi informacji o nim, a naprawdę wielka szkoda, bo rzeczywistość, w której przestępców poddaje się takiemu zabiegowi, musi być interesująca. Niewiele wiadomo, skąd to się wzięło, dlaczego tak jest i jak wygląda książkowa teraźniejszość. Wszystko pozostaje raczej w sferze domysłu, ale nie wygląda to za celowe działanie autora, bardziej na zwykłe zaniedbanie tego aspektu książki. Niemniej w warstwie thrillerowej wszystko gra – są krwawe opisy, naprawdę brutalne, wręcz bestialskie przestępstwa, pościgi, strzelaniny i wszechogarniające poczucie zagrożenia. Niebezpieczeństwo jest wyraźnie wyczuwalne, a atmosfera wypada dość mrocznie. Zwłaszcza że miejsca, w którym pojawiają się bohaterowie, nie wyglądają dość optymistycznie.

Czytelnik śledzi wydarzenia z perspektywy Willa Huntera i jego partnerów ze służb specjalnych Wielkiej Brytanii. I przyznam szczerze, że to był główny problem, przez który nie mogłam się w tę powieść wciągnąć. Postaci jest z początku za dużo, w dodatku też dużo się dzieje i kiedy jest się wrzuconym w taki wir wydarzeń, trudno jest się połapać, kto jest kim. W dodatku żadna z nich nie jest zbyt wyraźnie nakreślona, przez co do połowy, jeśli nie dłużej, wszystkie oprócz Willa Huntera mi się po prostu myliły. 

To takie słodkie, jak ludzie przywiązują się do różnych rzeczy. Zapach żony. Kawałek skóry. Kończyna. Ich życie.

Choć oprócz Willa była jeszcze jedna ciekawa postać. Chodzi o morderczynię, Fionę Werstfield, u której zabieg chyba nie do końca się udał. Ubezwłasnogłowieni nie mogą mówić, a to otwiera furtkę do wniknięcia w umysł takiej osoby. To jedna z mocniejszych stron tej książki – jeśli lubicie psychopatów, to ten aspekt na pewno Wam się spodoba. Fiona jest niebezpieczna, ogarnięta żądzą zemsty i powrotu do człowieczeństwa. Uwielbia zabijać, nie szczędzi sobie ofiar. Jest przesiąknięta złem, szalona i nieobliczalna. Z determinacją zmierza do celu, który sobie założyła. Zdecydowanie zapada w pamięć.

Otaczają ją ze wszystkich stron: wynaturzone twarze nieskażone myślą ani uczuciem. Wszędzie unosi się kwaśny zapach ich potu. Muchy i martwe ptaki. Ten w sąsiedniej przegrodzie gapi się przed siebie, nad lewym okiem nosi świeżo wytatuowany, wyraźny kod kreskowy. Nowy zesłaniec do świata żywych trupów.

Muszę też przyznać, że tłumacz zrobił tu świetną robotę, jeśli chodzi o tytuł. W oryginale książka nosi tytuł „Halfhead”, co nawiązuje do tego, że ubezwłasnogłowionym zostaje tylko pół twarzy. Polska wersja jest moim zdaniem sto razy lepsza. Ta gra słów, to skojarzenie z ubezwłasnowolnieniem, którym tak naprawdę jest zabieg wykonywany na przestępcach, jest według mnie genialne, tak więc chylę czoła przed tym, kto na to wpadł. Dobra robota! Jeśli już jednak jestem przy sprawach technicznych, była jedna rzecz, która mnie irytowała i której nie rozumiem. Jest tu bardzo dużo (i mówiąc to, mam naprawdę na myśli bardzo dużo – myślę, że na co drugiej stronie) słów zaznaczonych kursywą. Okej, taki zabieg czasem pozwala na położenie nacisku na pewien wyraz, może zmieniać znaczenia zdania… Ale tutaj w wielu przypadkach wygląda to tak, jakby ktoś zaznaczył losowe słowa. I zastanawia mnie tylko, czy tak było w oryginale, czy to robota tłumaczenia czy redaktora. Naprawdę wygląda to słabo.

Jeśli lubicie tego typu książki, mimo kilku wad „Ubezwłasnogłowieni” mogą Was zainteresować. Warto dodać, że akcja jest tutaj naprawdę wartka, więc jeśli nie pogubicie się na początku tak jak ja wśród postaci, to można tę książkę naprawdę szybko przeczytać. Zakończenie mnie trochę skonsternowało i moim zdaniem jest furtką do drugiej części, jednak wątpię, aby miała ona powstać, skoro autor wydał tę książkę oryginalnie w 2009 roku. Jeśli jednak miałaby się kiedyś ukazać, to myślę, że z chęcią bym po nią sięgnęła.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Editio oraz grupie Helion.

Premiera: 17 sierpnia 2017 roku

5 komentarzy:

  1. Trzeba przyznać że tłumaczenie ksiażki jest naprawdę świetne! Bardzo dobra gra słów. Sama książka również jest ciekawa, jednak przydałoby się zagłębienie przedstawionego świata. Uwielbiam książki w których świat sci-fi jest bardzo dobrze opisany.

    Pozdrawiam
    mowmikate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, to chyba jedna z ważniejszych rzeczy w sci-fi. :)

      Usuń
  2. W liceum zaczytywałam się w powieściach tego autora. Miło, że znów jego książki goszczą na naszym rynku. Na pewno sięgnę, żeby sprawdzić czy pisarz nie wyszedł z formy, chociaż skoro powieść powstała 8 lat temu to nie wiem czy mój osąd będzie wiarygodny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, popatrz, a ja o nim dotąd nie słyszałam i zdziwiłam się, kiedy przeczytałam, że jest znany z thrillerów. :o Muszę to koniecznie nadrobić. :)

      Usuń
  3. oj bardzo zaciekawiła mnie twoja recenzja, na pewno muszę ją kupić i przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń