23 sierpnia 2016

#63 Podsumowanie 7ReadUp


Kolejny maraton czytelniczy tych wakacji zakończony! Jeśli jesteś ciekawy/a, co podczas niego przeczytałam oraz jakie wyzwania udało mi się spełnić, to zapraszam na krótką relację dzień po dniu!

Dzień 1. – 15 sierpnia

Czytanie zaczęłam o samej północy, żeby nie tracić czasu. Na pierwszy ogień poszła najlżejsza książka w moim stosiku i przy okazji przypisana do największej ilości wyzwań, bo aż czterech – „Harry Potter i Więzień Azkabanu”. Pierwszego dnia przeczytałam  328 stron i... był to najlepszy wynik z tego maratonu. Potem było już gorzej. :P



Dzień 2. – 16 sierpnia


Dzień drugi to był taki dzień, kiedy byłam bardzo optymistycznie nastawiona do tego, aby zdążyć przeczytać cały stosik. Udało mi się oczywiście skończyć „Harry'ego...”, dzięki czemu zaliczyłam cztery wyzwania – ośmioliterowy sierpień, ostatnie podrygi wakacji, wakacyjna opalenizna i zaraz powrót do szkoły. Potem zabrałam się za „Dzieci dyktatorów” i tego dnia przeczytałam 110 stron. Myślałam, że dosyć łatwo będzie mi się czytało tę książkę, ale miałam z nią pewien kłopot – po pierwsze dosyć mały druk, a po drugie duża ilość informacji. Tak czy inaczej, jak na razie wszystko szło zgodnie z planem, czytałam dziennie tyle, ile potrzeba było do przeczytania stosiku.

Dzień 3. – 17 sierpnia

Pamiętam, że podczas BookAThonu, trzeci dzień był dla mnie najlepszy, przeczytałam wtedy najwięcej. Tym razem nie było tak kolorowo, to nie był dobry dzień na czytanie, w ogóle nie mogłam się skupić. Męczyło mnie czytanie „Dzieci dyktatorów”, więc w pewnym momencie zabrałam się za „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz”. I tutaj mała dygresja – nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie, że ta książka będzie leciutkim romansem. No to się pomyliłam, i to bardzo... Tematyka okazała się dosyć trudna, więc ostatecznie pod wieczór wróciłam do „Dzieci...”. I tak przeczytałam tego dnia 122 strony „Dzieci dyktatorów” i 68 stron „Kwiatu Śniegu...”, łącznie – 190 stron. I nadal skończona jedna książka, czyli cztery wyzwania. Nie taki był plan.

Dzień 4. – 18 sierpnia


Czwarty dzień był już lepszy. Doczytałam „Dzieci dyktatorów”, ostatnie 132 strony. Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś trochę innego o tej książce. Przede wszystkim nie myślałam, że będzie tam tak dużo różnych dat. Miałam nadzieję, że autorzy skupią się bardziej na charakterze tych dzieci, na tym, co one sądzą o swoich rodzicach itd. Nie mówię, że tego tam nie było, ale to wszystko zostało przykryte wieloma informacjami i datami, które mnie osobiście zmęczyły. Mimo wszystko to książka bardzo dobra, oceniłam ją na 7/10 i myślę, że to uczciwa ocena. Później zajęłam się już „Kwiatem Śniegu i sekretnym wachlarzem”. W końcu udało mi się wbić w tę lekturę i przeczytałam 117 stron. Łącznie czwartego dnia – 249 stron, pięć wyzwań za mną.

Dzień 5. – 19 sierpnia

Piątego dnia udało mi się przeczytać 167 stron i tym samym skończyć „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz”. Wspominałam o tym, że pomyliłam się co do tematyki tej książki, ale nie powiedziałam, o czym ona była. Krótko mówiąc, jest to opowieść o życiu przeciętnej chińskiej kobiety w XIX wieku. A jeśli wiecie lub nie – wówczas kobieta w Chinach była na bardzo niskiej pozycji w społeczeństwie, często traktowana gorzej niż pies. O wartości kobiety decydowało to, czy i ilu wyda na świat męskich potomków – jeśli rodziła dziewczynki, jej pozycja spadała. Ponadto niezależnie od tego, czy rodziła chłopców czy nie, musiała usługiwać w domu swoich teściów. Od dzieciństwa dziewczynki w Chinach były przygotowywane do tego, aby w przyszłości wyjść za jak najlepszego mężczyznę – wszystko zaczynało się od zwyczaju krępowania stóp tak, aby ich długość wynosiła 7 centymetrów. Proces ten jest dość szczegółowo opisany i dlatego z początku nie mogłam wgryźć się w tę książkę. Więcej na pewno napiszę w recenzji, ale powiem jedno – ogromnie się pomyliłam co do niej na początku i nie sądziłam, że mi się spodoba, ale pomimo trudnej tematyki, naprawdę przypadła mi do gustu. A więc po skończeniu tej książki zabrałam się za drugą część Igrzysk śmierci, czyli „W pierścieniu ognia”. Zaskakująco dobrze i szybko mi się czytało – zaskoczenie minęło, gdy porównałam wielkość czcionki w pierwszej i drugiej części. ;) W drugiej okazała się większa – i dobrze, bo pierwszą czytało mi się gorzej przez małą czcionkę. Ostatecznie skończyłam na 74 stronie. Łącznie tego dnia – 241 stron. 6 wyzwań spełnionych.

Dzień 6. – 20 sierpnia

Ten dzień spędziłam z Katniss i spółką. Nie udało mi się skończyć tej książki, głównie przez lenistwo. ;) Tak czy siak z wyniku jestem zadowolona, bo udało mi się przeczytać 224 strony. Przyznam szczerze, że trochę zawiódł mnie powtórzony schemat w tej części, miałam nadzieję, a nawet byłam przekonana, że Suzanne Collins wymyśli coś innego. Ale tak czy siak myślę, że poziom z pierwszej części został zachowany. Nie sądziłam, że te książki przypadną mi do gustu, a jednak. :)

Dzień 7. – 21 sierpnia

Siódmego dnia skończyłam „W pierścieniu ognia”, przeczytałam ostatnie 61 stron i tym samym wypełniłam kolejne dwa wyzwania. Ten dzień miałam dosyć zajęty, co przełożyło się na to, że nie przeczytałam za wiele. Zaczęłam tylko „Rzekę podziemną”, przeczytałam 64 strony. Od początku jednak ta książka mi się spodobała, co można zauważyć po ilości zaznaczonych cytatów. :) A więc ostatniego dnia łącznie przeczytałam 125 stron. A maraton dobiegł końca.




A więc krótko podsumowując:
  • przeczytałam cztery z sześciu zaplanowanych książek
  • ukończyłam osiem na dziesięć wyzwań – numery: 1, 2, 4, 5, 6, 7, 8, 10
  • łącznie przeczytałam 1599 stron (o 21 więcej niż w BookAThonie, zawsze coś :))
  • wysokość grzbietów wyniosła 9,5 cm, więc udało mi się zaliczyć wersję easy :)
Tak więc to już koniec tego podsumowania. Ja się dobrze bawiłam, więc jeśli tylko termin będzie mi odpowiadał, wezmę udział w kolejnej edycji. 
Pochwalcie się, jak Wam poszło, co przeczytaliście i czy Wam się podobało. :)


13 komentarzy:

  1. Widziałem u kilku osób na IG hasztag #7readup i dzięki temu co nieco zorientowałem się o co chodzi w samej akcji - wcześniej zupełnie jej nie znałem :)
    Ja jak wiesz, zupełnie nie mam motywacji do czytania w domu. Może teraz widmo dużej ilości egzemplarzy do recenzji nieco mnie zmobilizuje oraz przygotowań do prowadzenia zajęć :)
    Wynik osiągnęłaś bardzo ładny - ponad 200 stron dziennie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jestem pod wrażeniem :d Nie ważne, że nie zaliczyłaś wszystkiego. Grunt, że tak dużo przeczytałaś :) no i chyba dobrze się bawiłaś. Narobiłaś mi ochoty na tę książkę o życiu japonek, więc czekam na recenzję, by ostatecznie się przekonać, czy wato kupić.
    Pozdrawiam cieplutko,
    gabRysiek recenzuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! Również miałam w planach wzięcie udziału w 7readup-ie, bo coś w sierpniu słabo mi idzie z czytaniem (podczas gdy w lipcu przeczytałam 11 książek, w tym miesiącu skończyłam dopiero 4), ale jako że wyjeżdżałam do dziadka, później jeszcze był Polcon... nie było szans. Może następnym razem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnyyyy wynik! ^_^ ^_^ Ja przeczytałam 2/4 książki, a ich grzbiety nie wyniosły 7 cm... (tylko niecałe 5 xD), ale i tak jestem zadowolona ^_^ ^_^

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam i to bardzo :) Ja pewnie tylko bym się denerwowała, że nie zdążę i zgubiłabym przyjemność z czytania. Cieszę się, że powieść Lisy See przypadła Ci do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry wynik. Wielkie gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam, świetny wynik! Gratuluję! :)
    Najważniejsza była pewnie zabawa! :D
    Ja wezmę udział w następnej edycji może! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję wyników! :D
    http://lowczyniksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie sobie z tym poradziłaś :)
    Ja jestem właśnie po urlopie - niewiele przeczytałam w ogóle, bo po prostu nie było na to czasu. Mąż dzisiaj wrócił do pracy, będę czytać :) Najpierw jednak muszę nadrobić blogowe zaległości :)

    Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję. Sama nie startuję w tego typu zabawach, bo nigdy nie wiem, czy znajdę chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje! Bardzo dobry wynik i naprawdę podziwiam Twoją organizację. :3 Pewnie nie dałabym rady, zawsze idę na żywioł w wyzwaniach czytelniczych i nigdy nie planuje minimalnej ilości stron, którą powinnam danego dnia przeczytać. Zaintrygowała mnie okładka ostatniej z książek i dopisuję ją do mojej listy książek do przeczytania!
    Pozdrawiam

    bookchilling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratulacje, świetny wynik! ;)
    Ja nie brałam udziału, bo takie maratony chyba jednak nie są dla mnie. Nigdy nie udaje mi się spełnić wszystkich wyzwań, czy przeczytać zaplanowanych książek, więc tym bardziej podziwiam, że Tobie tak dobrze poszło :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję! Udało Ci się uzyskać naprawdę święty wynik!
    Z książek, które czytałaś miała okazję poznać tylko Harrego (któremu w koncy udało się podbić moje serce, a było to 2 albo już 3 podejście) oraz "W pierścieniu ognia", które uwielbiam! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~Nataliaaa
    happy1forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń