8 sierpnia 2016

[76] Kiedy youtuber pisze książkę... – „Girl online”

Autor: Zoe Sugg
Tytuł oryginału: Girl online
Ilość stron: 368
Literatura: angielska
Wydawnictwo: Insignis
Seria: Girl Online (tom 1)
Moja ocena: 5/10
Wyzwania:
  • 52 książki 2016 (31/52)
  • przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3,1 cm)

Myślisz, że światem online rządzi fałsz, ale jest w nim też prawda.



Zoe Sugg to urodzona w 1990 roku youtuberka z Wielkiej Brytanii. Na YouTube występuje pod nazwą Zoella, jej kanał, głównie o modzie i urodzie, ma aktualnie niemalże 11 milionów subskrypcji. „Girl online” jest jej pierwszą książką, która zagranicą ukazała się w listopadzie 2014 roku, zaś w Polsce – w kwietniu 2015 roku.

Penny postanawia założyć bloga, aby móc chociaż w jednym miejscu na ziemi być po prostu sobą. Występuje tam pod nickiem Girl Online, a o jego istnieniu wie tylko jej najlepszy przyjaciel, Elliot. Na blogu może zwierzać się ze wszystkiego i liczyć na ciepły odzew swoich czytelników. Pewnego razu wyjeżdża z rodzicami do Nowego Jorku. Niespodziewanie poznaje tam Noah, przystojnego gitarzystę o przepięknym głosie. Szybko orientuje się, że łączy ją z nim bardzo wiele, a rodzące się między nimi uczucie opisuje oczywiście na blogu. Czy Penny odnalazła za oceanem miłość? Czy Noah na pewno jest taki idealny?
Do „Girl online” podeszłam tak, jak od paru lat podchodzę do każdej powieści spod znaku literatury młodzieżowej – bez większych oczekiwań, na luzie, licząc na niezobowiązującą lekturę w sam raz na odstresowanie i odmóżdżenie się. Ot, taki odpoczynek od trudniejszych książek. Jedyna rzecz, której wymagam, to nie irytować się, tylko spokojnie przeczytać książkę z delikatnym uśmiechem na twarzy. Debiutancka książka Zoelli, czy raczej Zoe Sugg, okazała się właśnie tym, czego potrzebowałam, sięgając po nią.

„Girl online” to zwykła, obyczajowa powieść o nastolatkach dla nastolatków. Nie brakuje tu nieodłącznych elementów ich życia od zawsze, takich jak przyjaźń, szkolne dramaty czy pierwsze zauroczenia, są jednak również te, które są bliskie nastolatkowi rodem z XXI wieku – internet, życie online, Facebook, Instagram, Twitter i tak dalej. To powieść bardzo współczesna i przy tym bardzo prawdziwa, oddaje życie przeciętnego kilkunastolatka. Cieszy mnie, że Zoe Sugg postawiła na realizm, na ukazanie zwykłej historii o nastoletniej przyjaźni i miłości, bo to zawsze miła odmiana od wszystkich paranormal romance i dystopiach, w który dzisiaj zaczytują się nastolatkowie. Co prawda, czytając, zdałam sobie sprawę, że jestem już nieco za stara na takie historyjki, więc „Girl online” najbardziej polecałabym osobom z późnej podstawówki czy wczesnego gimnazjum. Myślę, że przedział wiekowy 12-14 wyciągnie z tej książki dużo więcej niż ja i o wiele bardziej przypadnie mu ona do gustu.

To, że „Girl online” skierowana jest raczej do młodszego czytelnika, wcale nie oznacza, że ta powieść jest pusta. Zoella poruszyła tutaj temat akceptowania samej siebie i przezwyciężania własnego strachu, a myślę, że zwłaszcza tej „młodszej młodzieży” te problemy nie są obce. Faktycznie, historia sama w sobie nie jest oryginalna, w gruncie rzeczy to prosta powieść, książka z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, jednak na pewno pozwala się odprężyć, dobrze zabawić, czasem nawet rozśmiesza, a poza tym przez cały czas wywołuje na twarzy czytelnika uśmiech. To historia słodka, w dużej mierze cukierkowa, ale na swój sposób urocza. Nie da się zaprzeczyć, że nie zaskakuje, a jej fabuła nie jest bardzo skomplikowana, jednak to tym bardziej mnie cieszy, bo czyni tę powieść realistyczną, oddaje prawdziwe, nastoletnie życie.

Podsusmowując – „Girl online” to książka prosta, nieskomplikowana, przeznaczona raczej dla tych młodszych nastolatków, ale w pewnym sensie urocza, a już na pewno prawdziwa. „Girl online” naprawdę jest online, świat w tej książce to świat dzisiejszego nastolatka, uzależnionego wręcz od internetu i wszelkich aplikacji czy mediów społecznościowych. I właśnie to jest w niej najlepsze – współczesność. Nie jest to jednak arcydzieło, dlatego oceniłam ją tak, a nie inaczej. Myślę, że 5/10 to uczciwa ocena, bo ta książka właśnie taka jest – nic specjalnego, zwyczajna, ale w żadnym razie nie słaba. Niczym mnie nie zirytowała (okej, może na początku Penny, bo była taką niezdarą... ale potem sobie przypomniałam, że ja wcale nie jestem lepsza), odprężyłam się przy niej, więc swoje zadanie spełniła. Polecam zwłaszcza tym młodszym czytelnikom, w ramach odpoczynku od paranormal romance i dystopii (za moich czasów te pierwsze były bardziej popularne wśród młodzieży, ale teraz chyba prym wiodą te drugie).

6 komentarzy:

  1. Swego czasu ta książka była wszędzie i nawet chciałam ją kupić. Potem jednak ochłonęłam i okazało się, że... dobrze zrobiłam, bo zagłębiając się coraz bardziej w recenzje widzę, że raczej by mi się nie spodobała. Może kiedyś w ramach eksperymentu przeczytam, jeśli wypożyczę z biblioteki :)

    www.maialis.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę w planach. Czeka już prawie rok na mojej półce i jeszcze po nią nie sięgnęłam. Ale mam zamiar w końcu się za nią zabrać.
    Pozdrawiam :)
    Zagubiona w słowach

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę przyznawać się o ile lat jestem starsza od dzisiejszych 14 latków, dlatego ograniczę się do stwierdzenia, że takie historie już nie dla mnie :P Wprawdzie nadal lubię od czasu do czadu poczytać młodzieżówkę, ale tym razem czuję, że powinnam odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Zoe, ale niezbyt ciągnie mnie do tej książki. Faktycznie wydaje się być przeciętna i obawiam się, że mogłaby nie przypaść mi do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z takim nastawieniem jak Ty do młodzieżówek podchodzę do paranormal romance - mam się nie irytować, ale dobrze bawić. Bo jakbym miała wymagania to dana lektura nie byłaby dla mnie zbytnio przyjemna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoo, do szalonej czternastki mam już bardzo daleko :) Ja za lekturę podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń