4 lutego 2017

[105] Za dużo Hollywoodu – „Zero”

Autor: Marc Elsberg
Tytuł oryginału: Zero
Ilość stron: 512
Literatura: austriacka
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal (Wydawnictwo W.A.B.)
Moja ocena: 7/10
Wyzwania:
  • 78 książek w 2016 (76/78)
  • przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3,4 cm)

A tak w ogóle uważam, że ośmiornice karmiące się danymi osobowymi powinny zostać zniszczone.

Marc Elsberg, a właściwie Marcus Rafelsberger, to urodzony w 1967 roku austriacki pisarz. Zadebiutował pod swoim prawdziwym nazwiskiem w 2000 roku. W 2015 roku w Polsce ukazała się jego pierwsza powieść napisana pod pseudonimem artystycznym Marc Elsberg – „Blackout”. „Zero” to jego druga powieść, wydana na początku zeszłego roku.

Prezydent Stanów Zjednoczonych pada ofiarą ataku, z którego wkrótce śmieje się cały Internet. Za tę akcję odpowiedzialny jest haker kryjący się pod pseudonimem Zero. Cynthia Bonsanth, dziennikarka gazety „Daily”, ma napisać o nim serię artykułów. W międzyczasie podczas pościgu zostaje zastrzelony chłopak, przyjaciel córki Cynthii, która również była na miejscu zdarzenia. Dziennikarka próbuje wyjaśnić jego śmierć. Tropy zaprowadzą ją do platformy Freemee. W ten sposób wpląta się w niebezpieczną intrygę.

Pierwszą książką Elsberga, jaka ukazała się w Polsce, tj. „Blackoutem”, byłam zachwycona. Wiązałam więc z „Zero” wielkie nadzieje. Czy książka im sprostała? Powiedziałabym, że i tak, i nie. Zależy w jakiej warstwie, na jakiej płaszczyźnie. Bo jeśli patrzeć na „Zero” pod kątem podejmowanego tematu, to z pewnością sprostała. Ale jeżeli spojrzeć tylko pod kątem książki, czyli na bohaterów, fabułę i tak dalej – to jestem nieco zawiedziona. Właśnie tej płaszczyzny tyczy się tytuł recenzji.

[...] Cyfrowa rzeczywistość jest obecna w każdej sferze realnej rzeczywistości: w naszych telefonach i okularach, w inteligentnych zegarkach i galanterii elektronicznej, w telewizorach, ekspresach do kawy i autach, niedługo znajdzie się też w żywności, naszych ubraniach, ziemi, ścianach, wodzie, powietrzu, w naszych ciałach. Cyfrowy świat już od dawna jest światem realnym! [...] To, jak jest poza granicami tego świata, możesz zobaczyć, patrząc na pierwszego lepszego bezdomnego czy wieśniaka. Nie istnieje pośrednie rozwiązanie: można tylko być albo w nim, albo poza nim, to jest system zero-jedynkowy. Na tym polega istota cyfrowej rzeczywistości, a tym samym całego świata. Trzecia opcja nie istnieje. Nie ma tu miejsca na żadne „trochę”, „może”, „ani, ani”, na jakiekolwiek niuanse.

Zacznę od tego, co dobre. Elsberg znowu podejmuje taki temat, który trafia w punkt, w najczulsze miejsce człowieka XXI wieku. W „Blackoucie” była to elektryczność, w „Zero” to jest to elektronika, technologia, a głównie Internet. Rzecz dla nas zupełnie normalna, część naszego życia. Elsberg pokazuje to, co może się stać i prawdopodobnie się stanie – choć, miejmy nadzieję, w nie tak wyolbrzymionej wersji – w przyszłości. Sfera prywatna zanika, udostępniamy nasze informacje wszystkim, pozwalamy na ich przetwarzanie, wystawiamy nasze życie na widok publiczny. Nie bez powodu ukuło się powiedzenie, że jeśli ktoś nie ma konta na Facebooku, to znaczy, że nie istnieje. Elsberg świetnie pokazuje, do czego być może doprowadzi takie myślenie i takie postępowanie. Wykreował świat (choć trzeba zauważyć, że nie pada tu żadna dokładna data, tak więc nie wiadomo do końca, czy to czasy współczesne czy może już jakaś niedaleka przyszłość), w którym zwyczajnie idąc ulicą, za pomocą specjalnych okularów możemy zgromadzić wiele informacji na temat osoby, której nawet nie znamy – wystarczy rzut oka, aby mieć dostęp do informacji takich jak imię i nazwisko, data i miejsce urodzenia, i tak dalej, a jeśli są to przestępcy – to nawet informacje o tym, za co byli karani i czy są poszukiwani. Informacje o danym człowieku są więc na wyciągnięcie ręki, albo i jeszcze bliżej. Świat, jaki kreuje Elsberg, to też świat, w którym ludzie już całkowicie tracą zdolność decydowania o sobie. Ludzie, zwłaszcza młodzież, korzystają ze specjalnych aplikacji, które dosłownie mówią im, jak mają żyć – począwszy od wyglądu, przez ścieżkę kariery, po ułożony co do minuty plan dnia. Przerażające? Dla mnie tak, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nieuchronnie zmierzamy w tym kierunku. Możemy mieć tylko nadzieję, że nigdy nie dojdzie do sytuacji, kiedy ślepo zaufamy maszynie i algorytmom i że nie zrezygnujemy z wolnej woli.

- Ludziom całkiem dobrze się żyło bez sfery prywatnej, dopóki sto lat temu nie wynalazł jej pewien kuty na cztery nogi mecenas - odpowiada Anthony, starając się zachować twarz.
- On jej nie wynalazł, tylko wtedy dopiero objęto ją przepisami prawa - sprzeciwia się Cyn.
- Przepisy prawa powstają i znikają. Sfera prywatna też nie jest wieczna.


Przechodząc jednak do „Zera” jako do książki beletrystycznej – co nieco mi tu zgrzytało. Po pierwsze, o czym już wspominałam, brakuje informacji o czasie akcji, przez co całą książkę czytałam tak, jakby wszystko, co Elsberg opisuje, działo się teraz. A tak nie jest. Wydaje mi się, że to, co przedstawił autor, nie jest możliwe w obecnych czasach – zwłaszcza nie na taką skalę. Myślę, że aktualnie nie jest jeszcze tak źle, jak to Elsberg przedstawia, nie zapowiada się też na to, aby w najbliższej przyszłości (a w kontekście nowinek technologicznych można mówić co najwyżej o kilku latach, nawet nie dekadzie) doszło do tak drastycznych zmian. Przyznaję, że zamysł i ugryzienie tematu mi się podoba, ale Elsberg jednak trochę poszalał.

Najważniejszą oznaką prania mózgów jest to, że delikwent niczego nie zauważa.

Poza tym zdecydowanie za dużo tu Hollywoodu. Autentycznie w pewnych momentach czułam się tak, jakbym oglądała typowy hollywoodzki film, w którym główny bohater wszystko wie, a jak nie wie, to się szybko dowiaduje, z każdej opresji ujdzie bez szwanku, już nie mówiąc o tym, że oczywiście wpadnie w tarapaty zupełnie przypadkiem, ale podłapie temat i mimo że nie ma o danej sytuacji pojęcia, pokona wszystkich, bo tak. Postać czterdziestoletniej dziennikarki, która nie jest na bieżąco z wszystkimi nowinkami technologicznymi, ale przypadkiem jest zmuszona się nimi zainteresować i łapie wszystko ot tak, była dla mnie mocno naciągana. Jednocześnie to chyba jedyna postać, co do której mam zarzuty – reszta wypada naprawdę świetnie, zwłaszcza młodzież, która faktycznie nie rozstaje się ze smartfonami, smartwatchami, inteligentnymi okularami, aplikacjami, które nimi sterują itd.

- A kontrola? W świecie będącym jedną wielką siecią kontrola nad własnym życiem to iluzja! Jeśli chcesz korzystać z zalet współczesnej cywilizacji, musisz zaakceptować też drugą stronę medalu. A tą drugą stroną medalu jesteśmy my: cyfrowi sternicy.

Zahaczając jeszcze krótko o intrygę – w zasadzie była dobra. Postać Zero na pewno intryguje. Konszachty Freemee także. Ja się jednak gubiłam, przez co pierwsza połowa książki trochę mi się ciągnęła. Autor wszystko szczegółowo tłumaczy, ale tak naprawdę dla osoby niezaznajomionej z tematem, nieznającej się na tych wszystkich komputerowych zawiłościach takie tłumaczenie na niewiele się zdaje. Mimo wszystko z pewnością doceniam przygotowanie się autora do pisania tej książki – Elsberg musiał przyswoić sporą dawkę wiedzy.
 
Jak sam autor pisze w posłowiu „Książka przedstawia potencjalny scenariusz przyszłości”, tak więc nie jest to coś, co musi się koniecznie wydarzyć, wszystko może pójść w zupełnie inną stronę. Także to, czy taki scenariusz do nas przemawia, to już sprawa indywidualna. Do mnie w stu procentach nie trafia, a przynajmniej nie w kontekście najbliższej przyszłości. Być może jednak jestem zbytnią optymistką, kto wie? Mimo zgrzytów i zastrzeżeń, książkę Wam jak najbardziej polecam. Z pewnością jej tematyka jest aktualna i powinna spodobać się każdemu – w końcu żyjemy w XXI wieku, świecie Internetu, w którym sfera prywatna zanika (jeśli jeszcze tego nie zrobiła), a podstawowe informacje na temat obcych osób możemy zdobyć w kilka minut.

12 komentarzy:

  1. Obie książki autora jeszcze przede mną, jednak chyba rozpocznę swoją przygodę od "Blackout". "Zero" zapowiada się dość interesująco, jednak obawiam się, że nie polubię się z głównymi bohaterami tej powieści. Nie lubię wszechwiedzących postaci, a przyjemnośc sprawia mi czytać o tym, jak autor kieruje poczynaniami bohatera, by ten doszedł w końcu do prawdy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Blackout" jest przegenialny i jeśli bym miała wybierać, to oczywiście polecam zacząć od tej. :D

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że dobrze zrobiłem nie sięgając po tę książkę. Blackout bardzo mi się podobał i miło go wspominam, natomiast Zero chyba nie spodobałoby mi się, podobnie jak Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia gustu, ale jeśli masz takie przeczucie - to coś w tym może być. :D

      Usuń
  3. Po tym jak skończyłam "Blackout" od razu zaczęłam myśleć o kolejnej powieści autora, ale odstrasza mnie nieco fakt, że Elsberg znów wykreował postać hakera i dziennikarki. Podjęta tematyka rzeczywiście ciekawa, ale nie dziwię się Twojemu sceptycyzmowi, bo również nie wydaje mi się, żeby każdy człowiek dał się tam omamić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie właśnie największym problemem w odbiorze tej książki i tego "omamienia" był brak informacji o czasie akcji. Jeśli to jakaś wizja na przyszłość, to nie mnie oceniać, bo to wizja autora, ale jeśli chciał opisać teraźniejszość, no to ten obraz się nie zgadza z rzeczywistością. :P

      Usuń
  4. Lubię takie książki, więc ta mnie bardzo interesuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie ma na co czekać, polecam przeczytać. :)

      Usuń
  5. Mam pierwszą część na półce, ale do tej pory leży i się kurzy :/

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie "Blackout"? :D To nie jest seria, to są dwie odrębne książki. ;)

      Usuń
  6. Blackout był rewelacyjny. Czytałam z wielkim przejęciem, a ujęte zagadnienia na długo ze mną zostały. Zero mnie intryguje i nawet mimo wskazanych przez Ciebie mankamentów, książkę przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, o to chodzi, żeby wyrabiać sobie samemu zdanie. :> Miłej lektury!

      Usuń