28 marca 2017

[118] Jest w każdym z nas – „Inna dusza”

Autor: Łukasz Orbitowski
Ilość stron: 432
Literatura: polska
Wydawnictwo: Od Deski do Deski
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:


Nie potrafię tego zrozumieć. Ludzie tak bardzo lubią zabijanie i wiedzą o nim tak niewiele.

Łukasz Orbitowski urodził się w 1977 roku w Krakowie. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako pisarz zadebiutował zbiorem opowiadań „Złe Wybrzeża”. Pisze głównie fantastykę i literaturę grozy. Współpracował także jako recenzent i felietonista z wieloma gazetami, m.in. z „Nową Fantastyką”, „Przekrojem” czy „Gazetą Wyborczą”. W 2015 roku ukazała się „Inna dusza”, za którą Orbitowski otrzymał w 2016 roku Paszport „Polityki”. 

Jędrek. Miły, spokojny, uczynny chłopak z dobrego domu. Zawsze chętny do pomocy, uprzejmy, uśmiechnięty. Kształci się na cukiernika. Darek i Krzysiek. Jego przyjaciele. Spotykają się ze sobą, rozmawiają, jeżdżą na rowerach. I nagle jeden z nich umiera. Ktoś brutalnie zamordował Darka w jego domu. Tragedia, jaka wydarzyła się na bydgoskim Fordonie, wstrząsa wszystkimi. Zabójcy nie złapano. Nikt nie wie, kto i dlaczego zabił czternastoletniego chłopca. Tylko Krzysiek się domyśla. Stopniowo zaczyna zauważać w Jędrku zmianę. Kiedy zostaje zamordowana kolejna osoba, szesnastoletnia sąsiadka Jędrka, Dagmara, Krzysiek jest już pewny i zaczyna bać się także o siebie. Niezwykle brutalne zbrodnie, bezsensowne tragedie, które złamały życia wielu osób, i morderca, który działał z czystej chęci zabijania. Grzeczny, pomocny nastolatek. Jędrek. Inna dusza.

Książka Łukasza Orbitowskiego jest powieścią, nie da się ukryć, ale jest to powieść mocno inspirowana faktami. Książkowy Jędrek to postać wzorowana na Jacku Balickim, który w 2001 roku został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności, z możliwością ubiegania się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia po dwudziestu pięciu latach. Obecnie ma więc szesnaście lat odsiadywania wyroku za sobą, a za dziewięć będzie mógł wnioskować o warunkowe zwolnienie. Sprawę tę przybliża właśnie książka Orbitowskiego, choć, jak warto zaznaczyć, nadal jest to powieść spod gatunku fikcji. Być może w chwili zdemaskowania zabójcy dwójki nastolatków było o Jacku Balickim głośno, dzisiaj – trudno znaleźć jakiekolwiek szczegółowe informacje na ten temat. Szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałam o tej zbrodni. W chwili, kiedy Jacka Balickiego skazano, miałam zaledwie cztery lata. Później nigdy nie usłyszałam o tym w żadnych wiadomościach. Ciekawi mnie taka cisza na ten temat, zwłaszcza że w ostatnich latach było głośno o kilku takich osobach, które skazano na wiele lat więzienia i którym kara akurat się kończyła. Jacek Balicki teoretycznie mógłby wyjść za dziewięć lat. To i dużo, i mało. Myślę, że po przeczytaniu „Innej duszy” nie zapomnę o tej sprawie i kiedy (albo raczej: jeśli) Jacek Balicki zdecyduje się wnioskować o zwolnienie warunkowe, będę z uwagą śledzić jej dalszy ciąg.

– Nie wiem. Ja sobie myślę, że w każdym drzemie coś takiego, tylko w jednym się budzi, a w drugim nie budzi, i tyle – mówi. – Inna dusza się budzi. A może diabeł. Chętka, by zabić, i już.

Jędrek uważa, że tytułowa inna dusza jest w każdym człowieku. Ale nie w każdym się budzi. Pech chciał, że u niego się przebudziła – a więc musiał zabić. Łukasz Orbitowski w swojej książce nie wchodzi w umysł Jędrka, czy też Jacka, nie stara się tłumaczyć, skąd u niego to przemożne pragnienie przelewania krwi, ale pokazuje go jakby z zewnątrz. Czytelnik zresztą ma okazję obserwować Jędrka z perspektywy jego przyjaciela, Krzyśka, który, zauważając zmiany w zachowaniu przyjaciela, domyśla się, że to on zabił Darka, jednak z jakiegoś powodu postanawia pozostać mu wiernym. W ten sposób autor maluje portret chłopca, który z zewnątrz jest niczym anioł, ale w którego środku czai się samo zło, diabeł, inna dusza, która nakazuje mu zabijać. Gdyby nie narracja prowadzona jakby dwutorowo, pierwszoosobowo z perspektywy Krzyśka i trzecioosobowo z perspektywy – przynajmniej tak wydaje się przez większość książki – narratora wszechwiedzącego, zapewne i czytelnik nabrałby się na uprzejme uśmiechy, gotowość do pomocy w każdej sytuacji, miłe słowa i ogólną grzeczność Jędrka. To właśnie ta dwulicowość jest najbardziej przerażająca w tej postaci – kiedy widzi się i miłego nastolatka, i zwyrodniałego mordercę zabijającego bez motywu, bez emocji, bez sensu. 

Druga para Jędrkowych oczu otwiera się na karku i wolno wzlatuje pod sufit. Jędrek widzi czubek mojej głowy, podłogę, na której walają się kapsle i papierki, buty czekające na założenie. Powinienem przyklęknąć, lecz ani myślę tego robić. Po prostu stoimy naprzeciw siebie, a Jędrek spogląda na mnie spod gołej żarówki.
Robię drobny krok w jego kierunku. Chcę uderzyć nisko i obalić na ziemię. Jędrek wydyma wargi. Jak drapieżnik, którego nie okiełzna miasto, rower ani kolacja rodzinna. Jest pięknym zwierzęciem, nawet w tej chwili. Strach kotłuje się we mnie z palącą potrzebą uległości. Niechże mnie dziabnie, skoro taka wola. Skoro mu ulży. Skoro przez minutę poczuje się lepiej. Jestem polnym gryzoniem w oczach jastrzębia. Jestem taki drobny z perspektywy sufitu. Ot, wielki łeb nasadzony na wąskie barki. Jędrek obraca dłoń w kieszeni, można powiedzieć że urodził się z nożem...

To, co uderza w czytelnika równie mocno jak zwyrodniałość Jędrka, to także wszechobecne zło. Oczywiście widać je najbardziej w dwóch momentach – kiedy Jędrek morduje Darka, a potem Dagmarę. Czytelnik widzi wszystko niemalże z lotu ptaka – bo kiedy inna dusza budzi się w Jędrku, chłopak obserwuje siebie z perspektywy sufitu, jakby w oderwaniu od siebie. Znika grzeczny nastolatek, pojawia się bestia, która zadaje ciosy raz po raz, a potem bez zająknięcia sprząta krew, myje nóż i pakuje ciało do torby. Zło jednak nie siedzi tylko w Jędrku – ono jest wszędzie. Bydgoszcz lat dziewięćdziesiątych jest brudna, szara, zimna, niemalże martwa. To szarobure, obdrapane budynki, bieda, patologie, przemoc i nałogi rujnujące życia całych rodzin. To miasto absolutnie nie zachęca, jest mroczne, nieprzyjazne, przeżarte złem do szpiku kości. 

– Może ten sen? Sen by się przydał, bo ja, wiesz, nie umiem już spać. Oduczyłem się normalnie, jakbym gadania zapomniał, czy czegoś takiego. Nic, tylko w sufit się gapię, a potem nie mogę jeść, nie mogę spać, nic se nawet nie pomyślę, plącze mi się wszystko. Non stop widzę czarne płatki, jakby obok coś się paliło, choć przecież nawet nie mogę się ogrzać. Chłód tylko. I to siedzi we mnie, i siedzi, i puścić nie może, a ja bym chciał, żeby ktoś mnie zabrał i wyleczył. Niech wyjmie ze mnie to straszne coś. – Spogląda na mnie przerażony. – Co ja ci gadam? Co ja ci gadam? Ja muszę iść. Ja sobie pójdę, Krzysiek, a ty się zajmij, czym chcesz.  Podrywa się z tego całego stopnia i leci na zewnątrz. Jego potężna sylwetka nieruchomieje w prostokącie światła. – Nie bój się mnie – mówi. – Już nie musisz się bać.

Na uwagę zasługuje również styl, w jakim Orbitowski napisał tę powieść. Widać to zarówno w narracji, jak i dialogach. Postacie, a zwłaszcza Jędrek, wypowiadają się w szczególny, bardzo kolokwialny sposób. Czytając wypowiedzi Jędrka, niemalże czułam się tak, jakby stał obok mnie i szeptał mi te słowa do ucha. Niesamowity jest zresztą także język narratora – czy to Krzyśka, czy to narratora wszechwiedzącego. Język, jakim posługują się bohaterowie, jest inny, jednocześnie prosty i wyróżniający się. Jest on elementem, który na równi z kreacją postaci i opisem miasta buduje napięcie i nastrój grozy, mroku i zła.

Czytałam tę książkę dwa tygodnie. Nie dlatego, że była źle napisana, nudna czy mi się nie podobała. To jedna z tych książek, która jest diabelnie dobra, ale trzeba ją sobie dawkować, bo ładunek zła, jaki jest w niej zawarty, sprawia, że nie da się jej przeczytać za jednym zamachem. Świetny początek przygody z twórczością Łukasza Orbitowskiego – myślę, że nie poprzestanę na tej książce i kiedyś przeczytam także inne jego publikacje. Jest to dla mnie także obiecujący start z serią, w ramach której ukazała się ta książka, tj. z serią Na F/Aktach. Na półce czeka kolejna publikacja z tego cyklu, tym razem „Bestia” Magdy Omilianowicz, ale zacieram już ręce na kolejne. Serdecznie polecam.

4 komentarze:

  1. Sama recenzję przeczytałam wstrzymując oddech. Historia wstrząsająca i właśnie zapierająca dech. Z pewnością pojawi wśród moich lektur. Przypuszczam, że również będę musiała sobie dawkować ten ładunek zła.

    Świetny tekst, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała recenzja świetnej książki!
    Zastanawiam się, jak dług będziesz czytać "Bestię...".

    OdpowiedzUsuń
  3. Również nie słyszałam nigdy o tej zbrodni, więc zupełnie nie znam sprawy, ale książkę chętnie przeczytam. Niewiarygodne jak ludzie potrafią maskować w sobie zło, jak potrafią stwarzać pozory i udawać, że wszystko jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już samo to, że historia została oparta na faktach niepokoi jeszcze bardziej...

    OdpowiedzUsuń