14 listopada 2019

[265] Czai się pod lodem – „Coś”


Wydawnictwo Vesper po raz kolejny serwuje polskiemu czytelnikowi absolutną klasykę literatury grozy i science fiction. Jeżeli znacie kultowy już dzisiaj film Johna Carpentera pt. The Thing (w Polsce znany jako Coś lub Rzecz) z 1982 roku z Kurtem Russellem w roli głównej, to czas najwyższy poznać literacki pierwowzór. John W. Campbell opublikował nowelę Who Goes There? (Kim jesteś?) w 1938 roku, jednak dopiero w 2017 roku została odkryta jej dłuższa, pełna wersja i to właśnie o niej będzie dzisiaj mowa.


Grupa amerykańskich naukowców stacjonuje na Antarktydzie. Pewnego razu odnajdują oni tajemniczy obiekt uwięziony w lodzie od milionów lat – wszystko wskazuje na to, że jest to wrak statku kosmicznego. Przeszukując go, odnajdują coś jeszcze – zamrożoną tajemniczą istotę, która nie przypomina żadnej innej istoty ziemskiej. Naukowcy postanawiają ją zbadać, jednak szybko okazuje się, że ściągnęli na siebie śmiertelne zagrożenie. Stworzenie to bowiem ma zdolność do imitowania każdej żywej istoty – włączając w to człowieka. Każdy może być zainfekowany, każdy może już nie być sobą. Zaufanie wśród członków grupy badawczej szybko znika, w dodatku wszyscy wiedzą, że nikt nie może im pomóc – gdyby stworzenie to uciekło z Antarktydy, zainfekowałoby cały świat.

Nowela jak to nowela – nie jest długa, więc nie będę zbyt wiele zdradzać. Być może dzisiaj pomysł na opowiadanie osnute wokół tajemniczej istoty potrafiącej imitować każdy żywy organizm nie robi zbyt dużego wrażenia, ale pamiętajmy o jednym – tekst ten ma ponad osiemdziesiąt lat i był zapewne jednym z pierwszych tego typu w tamtych czasach. Nie można więc Campbellowi odmówić oryginalności, a także tego, że stworzył motyw, który na stałe zapisał się w popkulturze – zarówno w literaturze, jak i filmie. Nie można mu również odmówić tego, że był świetnym pisarzem, co doskonale widać po tym opowiadaniu. Ma ono niesamowity klimat i wciąga w swoją lodowatą, mroczną atmosferę. Mimo że motyw wydaje się nam już dzisiaj znany, to nowela nadal doskonale buduje napięcie i poczucie grozy – początkowe zaciekawienie istotą nie z tego świata stopniowo przeradza się w uczucie duszności i braku możliwości ucieczki, swoistego zamknięcia w jednym miejscu wraz z zagrożeniem, które przybiera maskę... dotychczasowych przyjaciół. To robi chyba największe wrażenie – myśl, że nie można ufać już nikomu, że dotychczasowy kompan może być już wrogiem i zagrożeniem. Może – bo trudno poznać, czy faktycznie nim jest.

Sama nowela warta jest uwagi, ale poza tym wydawnictwo Vesper dorzuca coś jeszcze. Jest więc przedmowa Aleca Nevala-Lee, który odnalazł wspomnianą dłuższą wersję tekstu, zatytułowaną inaczej, bo Piekielny lód, podczas zbierania materiałów do napisania biografii Johna W. Campella (a właściwie multibiografii dotyczącej kilku znamienitych pisarzy science fiction). Dzięki niemu więc tak naprawdę możemy cieszyć się pełną wersją tego tekstu – przez osiem dekad nikt nie zainteresował się teczką z etykietą Piekielny lód, która leżała w archiwach Harvard Library i czekała aż do teraz na odnalezienie.


Kolejna część książki to wprowadzenie Roberta Silverberga, które przybliża sylwetkę Johna W. Campbella. Okazuje się, że Campbell początkowo parał się pisarstwem i próbował na nim zarabiać, ale właściwie porzucił je wówczas, gdy został redaktorem magazynu „Astounding”. Od tamtej pory zaczął odgrywać rolę swoistego mentora w zakresie literatury fantastycznonaukowej – opublikował opowiadania wielu pisarzy, których dzisiaj uważa się za najlepszych twórców tego gatunku. Także Robert Silverberg trafił pod jego skrzydła, a po latach napisał, że „Campbell urodził się po to, by zostać jednym z najbardziej utalentowanych redaktorów w historii fantastyki naukowej [...]”*. Silverberg opowiada też o historii powstawania samej noweli.

Po tekście noweli następuje nota od oryginalnego wydawcy i fragment kontynuacji – przyznam szczerze, że ta część całej książki podoba mi się najmniej. Sama kontynuacja nie bardzo mnie zaciekawiła, głównie dlatego, że nie popieram takiego dopisywania po latach dalszego ciągu przez osoby, które nijak nie były związane z pierwowzorem i jego autorem. Tutaj natomiast nawet nie wiadomo, kto tę kontynuację pisze (albo napisał?) i kiedy, i czy w ogóle, się ona ukaże. To chyba taka swoista reklama, na którą ja się, niestety, nie złapałam (warto natomiast nadmienić, że nie jest to chwyt marketingowy polskiego wydawcy, tylko wydawcy amerykańskiego).

A na koniec już polski dodatek – posłowie Ballada o końcu świata Piotra Goćka**, które skupia się na filmowych przetworzeniach motywu zaczerpniętego od Campbella, ze szczególnym uwzględnieniem, rzecz jasna, filmu Carpentera, który, co ciekawe, dzisiaj uznaje się za kultowy, a w momencie premiery został przyjęty raczej źle. Przy polskim akcencie w tej książce należy jeszcze wspomnieć o ilustracjach i okładce, które są doskonałe i które stworzył znany już z publikacji wydawnictwa Vesper Maciej Kamuda. Słowa uznania należą się również tłumaczowi, Tomaszowi Chyrzyńskiemu, który przetłumaczył „Coś” tak fantastycznie, że nie czuć tych osiemdziesięciu lat, które upłynęły od napisania tej noweli przez Campbella. I co tu więcej mówić? Jeśli jesteście miłośnikami fantastyki naukowej, to koniecznie zapoznajcie się z tą książką. Warto.


*R. Silverberg, Wprowadzenie [w:] J.W. Campbell, Coś, Czerwonak 2019, s. 29.
**Mam nadzieję, że dobrze odmieniam, dla jasności – autorem jest Piotr Gociek.

Informacje o książce:
Autor: John W. Campbell
Tłumacz: Tomasz Chyrzyński
Tytuł oryginalny: Frozen hell
Ilość stron: 244
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Vesper
Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Vesper.

1 komentarz: