14 sierpnia 2015

[31] Niełatwa, ale mądra książka – „Ostatnie rozdanie”

Książkę fotografowałam bez obwoluty, bo taka podoba mi się bardziej.
Nie ma więc obwoluty, ale jest zimna cola, idealna na takie upały. :)
Autor: Wiesław Myśliwski
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Znak
Język oryginału: polski

Są ludzie, którzy nie lubią ciszy, gdyż gubią się w ciszy jak we mgle. A może cisza jest dla nich równoznaczna z samotnością.

Wiesław Myśliwski urodził się w 1932 roku we wsi położonej w województwie świętokrzyskim. Ukończył filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zadebiutował w 1967 roku powieścią „Nagi sad”. Jego książki przetłumaczono na blisko dwadzieścia języków. Poza tym pisze dramaty. Jest laureatem wielu nagród, w tym jako jedyny dwa razy Nagrody Literackiej „Nike” – w 1997 roku za powieść „Widnokrąg”, a w 2007 za „Traktat o łuskaniu fasoli”. Powieść „Ostatnie rozdanie” została wydana nakładem wydawnictwa Znak w 2013 roku i jest dziesiątą publikacją Myśliwskiego.

Mężczyzna, mający młodość już za sobą, stara się uporządkować gruby, rozpadający się notes, który służył mu do zapisywania imion, nazwisk, adresów i numerów telefonu nowo poznanych ludzi. Odkrywa jednak, że nie jest to rzecz łatwa, niejednokrotnie bowiem nie potrafi przypisać twarzy do nazwiska i z niezadowoleniem stwierdza, że wielu ludzi po prostu nie pamięta. Nie jest też pewny, czy większość z tych osób nadal żyje, a jeśli już nie – czy można ot tak wykreślić je z notesu, jak gdyby nigdy nie istniały? Zanim się orientuje, notes staje się pretekstem do wspomnień i rozważań na temat życia, śmierci, miłości czy sensu istnienia.


Kto wie, może każdy byt, a tym bardziej człowiek jest z istoty wielobytem, konsekwencją tej niekończącej się mnogości wyobrażeń o sobie.

„Ostatnie rozdanie” nie jest książką łatwą. Aż wstyd się przyznać, ile u mnie przeleżała, zanim ją przeczytałam. Pierwsze podejście poskutkowało odłożeniem jej „na później” (czyli na teraz, na wakacje) po czterdziestu stronach. Drugie zakończyło się przeczytaniem z zachwytem. Wiesław Myśliwski stworzył bohatera, który nie potrafi uporać się z opasłym notesem z dziesiątkami nazwisk i adresów ludzi, których pamięta ledwo lub w ogóle, jednocześnie nie nadając mu ani imienia, ani nazwiska, ani też nie określając go w konkretnej przestrzeni. Główny bohater i zarazem narrator daje się jednak poznać z wielu stron, ponieważ cała książka składa się z jego wspomnień będących okazją do refleksji nad różnymi aspektami życia. Czytelnikowi jawi się jako osoba o dość dużej inteligencji, potrafiąca spojrzeć głębiej na to, co go otacza, a jednocześnie bardzo skomplikowana pod względem charakteru. Nie potrafi długo mieszkać w jednym miejscu, ciągle przeprowadza się i zmienia prace, nie jest też w stanie stworzyć z kimś trwałego związku, który przetrwałby lata. Wydaje się zagubiony, ciągle szuka odpowiedzi na nurtujące go pytania. Próbuje przywołać z zawodzącej go coraz bardziej pamięci twarze, rozmowy, sytuacje, jednocześnie zastanawiając się, kim lub bardziej czym jest człowiek.

Nie wiemy przecież, czy nie zajmujemy się jedynie własnymi złudzeniami. Nie mamy żadnej władzy nad życiem, wbrew temu, co nam się wydaje. To ono rządzi nami przez różne przypadki, zbiegi okoliczności i temu podobne. [...] Dla życia jesteśmy tylko pionkami w jego grze. Lecz jaka to gra, o co gra, nie wiemy.

Powieść Myśliwskiego to książka o głębokiej, wręcz filozoficznej treści. Autor podejmuje wiele tematów, które od zarania dziejów stanowią dla nas, ludzi, nierozwiązaną dotąd zagadkę. Zastanawia się nad tym, kiedy tak naprawdę umiera człowiek – czy wraz ze złożeniem jego ciała do grobu, czy o wiele później, gdy śmierć przychodzi po kogoś, w kogo pamięci żył. Innym zaś razem rozważa istnienie szczęścia – czy w ogóle istnieje, czy może istnieć coś takiego, czy jest tylko pustym słowem. Niekiedy analizuje współczesny świat i współczesnego człowieka, porównując ich do minionych czasów. Wszystko to, rzeczy przecież tak poważne i niełatwe, podane jest w sposób delikatny, subtelny, niemęczący czytelnika. „Ostatnie rozdanie” to na pewno powieść w dużej części filozoficzna, jednak brak tutaj obdartego z emocji, wręcz naukowego stylu. Książka ta nadal pozostaje powieścią, a główny bohater człowiekiem takim, jak czytelnik – mającym własne zdanie, poglądy, wyobrażenia o świecie, jednak wciąż szukającym prawdy, nie uznającym swoich przekonań za pewnik. Nadal posługuje się słowami „jeśli”, „może” czy „nie wiem”, dlatego więc jest tak prawdziwy, tak ludzki, a książka tak przyjemna w odbiorze.

[...] ta pustka wracała do mnie jak bumerang, zmuszając nieraz do zastanowienia, czy da się czymkolwiek zapełnić życie, gdy nie stać człowieka na miłość. Lecz kogóż tak naprawdę na nią stać? Wbrew pozorom, to wcale nie takie łatwe uczucie, jak powszechnie się sądzi. To uczucie pełne ustawicznych zwątpień, niepewności, lęków, wymagające zdolności utożsamiania się z tą drugą osobą, odczuwania jej odczuwaniem, myślenia jej myślami. W miłości nie ma się własnego bólu, nie ma się własnego płaczu. I ból, i płacz są wspólne. Miłość to, być może, mądrość wspólnego przemijania, jakby razem z nami przemijał świat. Znosząca odrębność naszego ja i świata.

Wydaje mi się jednak, że w „Ostatnim rozdaniu” pojęcie miłości zajmuje szczególne miejsce. Główny bohater spotkał w swoim życiu wiele kobiet, z niektórymi był w bliższych, a z innymi w dalszych stosunkach, o sobie nie daje jednak zapomnieć jedna z nich. Mimo upływu czasu – można spokojnie stwierdzić, że minęło kilkadziesiąt lat, choć narrator nie określa tego konkretnie – jego pierwsza miłość, Maria, nadal wysyła mu listy, chociaż główny bohater ani razu na żaden nie odpisał ani też nie przesyłał Marii tak często zmienianych adresów zamieszkania. Kobieta opisuje w listach swoje życie, nie brak tam jednak miejsca na refleksje. Maria pisze głównie o miłości, która wydaje się ją przepełniać, chociaż przecież nie jest od dawna z tym, którego kocha. Epistolarny aspekt tej książki nadaje jej piękna i poczucia wyjątkowości. Listy Marii są, moim zdaniem, jej najlepszą częścią.

Zresztą czy miłość potrzebuje w ogóle słów? Czy nie jest bezsłowiem? Dlatego niemożliwa jest do poznania, jedynie do przeżywania, i dotyczy tylko nas. A może i w nas jest tajemnicą, której nie jesteśmy w stanie rozpoznać? Bo cóż musielibyśmy wiedzieć o sobie, aby wiedzieć i o niej? A o sobie cóż my wiemy, przed sobą się ciągle ukrywamy, maskujemy, uciekamy nieraz przez całe życie.

Jak już wspomniałam, autor książki podejmuje niełatwe tematy, jednak robi to w sposób nienarzucający się. Na pewną łatwość odbioru wpływa to, że nie stwierdza faktów czy własnych poglądów, ale często zadaje pytania, tak jak to widać w cytacie wyżej, które nakierowują czytelnika na pewien problem i skłaniają go do refleksji, zapraszają do wspólnego, wraz z bohaterem, rozmyślania nad danym zagadnieniem. Czytając, nie ma się więc wrażenia nachalności, co w takich powieściach wydaje mi się aspektem bardzo ważnym.

Podsumowując, „Ostatnie rozdanie” to powieść, owszem, z fabułą, ale także z drugim dnem, które wydaje się o wiele ważniejsze niż to pierwsze, widoczne gołym okiem. Nie brak w niej nietuzinkowych postaci i ciekawych wydarzeń, jednak najważniejsze okazuje się wnętrze głównego bohatera, jego refleksje i rozmyślania, które tworzą niezwykle mądrą powieść.



Ocena: 10/10

3 komentarze:

  1. Bardzo lubię takie głębokie książki, chętnie przeczytam, ale raczej jesienną/zimową porą. Teraz szukam czegoś ,,lżejszego" :) A i też właśnie popijam zimną colę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może kiedyś skuszę się na tę pozycję, ale na chwilę obecną preferuje zgoła inne książki ;) Nie mówię "nie", ale jak już zechcę przeczytać, to zostawię ją sobie na nieco chłodniejsze jesienne wieczory ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ta płaszczyzna filozoficzna. Lubię takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń