15 marca 2018

[178] Pokochałam pewnego Szkota – seria „Obca” (tomy I i II): „Obca” i „Uwięziona w bursztynie”


O dobrych książkach, takich, które trafiają w stu procentach w nasz gust, pisze się najtrudniej. Dlatego pierwsza część tej serii ostatecznie nie doczekała się recenzji po tym, jak przeczytałam ją już ponad rok temu. Dopiero teraz zebrałam się w sobie, by chociaż trochę opowiedzieć Wam o swoich wrażeniach, przy okazji pisząc także o drugiej części. Zadanie nie było łatwe, ale jakoś dałam radę, chociaż chyba nie jestem w stanie przekazać w pełni swoich odczuć. Ta seria to życie. (A Jamie… ach…)
 
 
Rok 1945. Claire Randall jeszcze niedawno była pielęgniarką podczas II wojny światowej, a teraz, tuż po zakończeniu wojny, spędza ze swoim mężem, Frankiem, urlop w uroczej Szkocji. Miejsce jest nieprzypadkowe, ponieważ Frank szuka informacji o swoim przodku, niejakim Johnatanie Randallu, który zamieszkiwał te tereny w XVIII wieku. Pewnego dnia podczas szukania okazu nietypowej rośliny Claire odnajduje ciekawe miejsce – kamienny krąg. Kiedy dotyka jednego z głazów, dzieje się z nią coś dziwnego… a potem budzi się w 1743 roku. Z początku jeszcze nie rozumie, co się wydarzyło, ale kiedy na swojej drodze spotyka pewnego potężnego rudego Szkota, dociera do niej, że zaszło coś nieprawdopodobnego.

Co najbardziej podoba mi się w tej serii? Oczywiście, że Jamie. To, że nie jest jednowymiarowa. Moim zdaniem nie sposób przypisać ją do jednego konkretnego gatunku, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się ich co najmniej kilka. Jak łatwo można się domyślić, jest to powieść historyczna. Opowiada o takim wycinku historii, o którym nie miałam pojęcia. Nigdy nie interesowałam się Szkocją ani Anglią, a to właśnie na tych terenach osadzona jest akcja. Trwa walka o trony Anglii i Szkocji między zwolennikami Karola Stuarta, zwanymi jakobitami, a zwolennikami króla Jerzego II. Poznawanie faktów historycznych, o których nie mam zbyt wielkiego pojęcia, jest zawsze dla mnie ciekawe, i nie inaczej jest w tym przypadku. Wszystko to jest jednak tak sprytnie przemycone w fabule, że myślę, że nawet ci, którzy są z historią na bakier, nie będą odczuwali zmęczenia tym tematem. Autorka świetnie osadziła akcję na tle historycznym, ale poza tym ta seria oferuje dużo więcej. Nie da się ukryć, że to w jakiejś mierze romans, i to raczej z gatunku tych gorętszych. Claire i Jamie stanowią wybuchową parę. To dwa silne charaktery, które zdają się być w nieustannej walce. Trzeba jednak przyznać, że Claire i Jamie kochają się szczerą, ogromną i niezwykle namiętną miłością, a wszelkie konflikty czy przeszkody, często niełatwe do pokonania, tylko to uczucie wzmagają. Nie brak tu scen erotycznych, ale Gabaldon udało się napisać je w dobry, zmysłowy i niewywołujący zażenowania sposób. Poza tym seria „Obca” to potężna dawka akcji wszelakiej – sporo w niej drastycznych scen, jak przystało na realia osiemnastowieczne, sporo walk, bijatyk, ucieczek, pościgów, porwań, ogólnie niebezpieczeństwa i ocierania się o śmierć. Niektóre sytuacje bywają naprawdę brutalne. Jednocześnie ogromna dawka emocji i napięcia wprost nie pozwala odłożyć tych książek na bok, kiedy już wsiąknie się w ten świat. 


Podoba mi się to, jak Gabaldon miesza różne płaszczyzny czasowe. Pierwszy tom z początku rozgrywa się w 1945 roku, by potem przenieść się do roku 1743. Ale drugi już rozpoczyna akcja w roku 1968 – mimo że czytelnik nie ma pełnego obrazu tego, co wydarzyło się w XVIII wieku, opowieść nie jest bynajmniej zakończona. XX wiek to jednak wstęp, a po jakimś czasie akcja wraca do roku 1745, do Szkocji i do Jamiego. Po zakończeniu drugiego tomu spodziewam się, że trzeci jeszcze bardziej poplącze te płaszczyzny i zarazem losy Claire – jednak jak to dokładnie będzie wyglądać, tego jeszcze nie wiem. Ale jedno wiem na pewno: jeśli lubicie wątek podróży w czasie, to ta seria powinna spełnić Wasze oczekiwania. Diana Gabaldon jak na razie prowadzi go świetnie. Głównym pytaniem tego wątku jest to, czy jeśli zmieni się coś w przeszłości, to przyszłość także się zmieni. Standard w tego typu motywach. Gabaldon jak na razie nie daje odpowiedzi, ale nakazuje swoim bohaterom zastanowić się nad tą kwestią. Jest w nich zarówno strach o to, że okaże się, że tak, ale także chęć zmiany przeszłości i uratowania wielu ludzi – w końcu Claire jako przybysz z XX wieku wie, jak zakończyło się planowane już w momencie rozpoczęcia akcji książki powstanie jakobitów. A zakończyło się klęską i zwycięstwem zwolenników Jerzego II, czyli śmiercią wielu Szkotów.

Tam bowiem, gdzie jest miłość, słowa są niepotrzebne. Miłość jest wszystkim. Jest nieśmiertelna. I wystarcza za wszystko inne.

No a jeśli przy Szkotach już jesteśmy… Zawsze trochę dziwiłam się ludziom, a właściwie dziewczynom, które miały dziesiątki książkowych mężów i co rusz wzdychały do nowego chłopca z książek. Ja nigdy tak nie miałam. Dopóki nie trafiłam na Jamiego. Jamie wśród tych wszystkich superprzystojnych, megaidealnych chłopców, o których można czytać w większości romansów czy erotyków, jest niczym dziki nieoswojony wilk postawiony obok wypielęgnowanego spanielka śpiącego w jedwabnej pościeli i jedzącego tylko szyneczkę z najwyższej półki. Gdyby żył w średniowieczu, byłby rycerzem nadstawiającym karku za swoją damę, aby wybawić ją z opresji. Jest jednak osiemnastowiecznym Szkotem – i w żadnym innym czasie i miejscu nie byłby lepszą postacią. Jamie jest z jednej strony niesamowicie waleczny, wytrzymały na ból, honorowy i lojalny, ale z drugiej ma w sobie taką chłopięcą naiwność, która czasem się w nim odzywa – dodając jeszcze do tego imponującą sylwetkę i płomiennorudą czuprynę, aż trudno mu się oprzeć (choć całkiem możliwe, że mam nieco podrasowany obraz Jamiego ze względu na serialowego odtwórcę jego roli). Ale żeby nie było tylko o cudownym facecie – Claire jest jedną z lepszych kobiecych postaci, z którymi miałam do czynienia. Pisałam w jednym z ostatnich postów (klik), że Claire imponuje mi odwagą, którą wykazuje się w różnych sytuacjach. Poza tym jest naprawdę mądrą, błyskotliwą osobą. Była na wojnie pielęgniarką, więc ma sporą wiedzę w tym zakresie, a w czasach, w których na wiele chorób nie znano dobrych lekarstw, jest to na wagę złota. Najbardziej jednak lubię w niej kobiecą subtelność, delikatność i zmysłowość. O ile Jamie jest Mężczyzną przez duże „M”, o tyle Claire Kobietą przez duże „K”.

Mogłabym tak w kółko, ale i tak nie przekażę w stu procentach tego, co myślę o tej serii. Jak dla mnie jest strzałem w dziesiątkę, trudno mi w niej znaleźć coś, do czego naprawdę mogłabym się przyczepić. Niesamowicie zżyłam się z bohaterami, niezwykle zainteresowało mnie tło historyczno-obyczajowe, porwała mnie akcja utrzymująca napięcie na wysokim poziomie, spodobał mi się styl Gabaldon – krótko mówiąc, pokochałam tę serię. Mam nadzieję, że w tym roku nie skończy się na jednej przeczytanej części i uda mi się sięgnąć po kolejny tom, po „Podróżniczkę”, a wtedy już na pewno zrecenzuję ją w osobnym poście. 
 
Informacje o książkach:
Autor: Diana Gabaldon
Tytuł oryginalny: Outlander (tom I) i Dragonfly in Amber (tom II)
Ilość stron: 712 (tom I), 840 (tom II)
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: Obca (tom I i II)
Moja ocena: 10/10 (tom I), 9/10 (tom II)
 

13 komentarzy:

  1. Jamie ach ten Jamie!
    Nie czytałam książek, ogladalam jedynie serial. A zakochałam się na zabój :D jamie to ideał. W ksiazce musi byc tak samo wspanialy jak w serialu.
    Zastanawiam się czy jest sens jeszcze czytac książki po obejrzeniu trzech sezonów serialu? Swoją drogą, kiedy kolejny sezon?? :D
    Za to Claire mnie steasznie irytowała swoją głupotą i wpieprzaniem się wszędzie tam gdzie nie zawsze trzeba.

    www.read-me21.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki nieco różnią się od serialu, są w pewnych miejscach bardziej szczegółowe, w serialu też połączono ze sobą pewne wątki, pominięto pewne postacie, więc osobiście polecałabym przeczytać książki, mimo obejrzenia serialu. Ja kocham zarówno książki, jak i serial, tyle że w moim przypadku książki poznałam najpierw, więc już sobie nie wyobrażam nie czytać ich dalej. :)
      A kolejny sezon serialu ma być we wrześniu. Nie mogę się doczekać, bo będzie się działo. :D

      Usuń
    2. Namowilas mnie! Musze przeczytać koniecznie. Fajnie bedzie wrócić do Jamiego... :)
      Dopiero we wrześniu?! OMG, porażka:D
      www.read-me21.blogspot.com

      Usuń
    3. Chyba już nie jestem potrzebna. :D Ja to dopiero przy drugim sezonie jestem... :D Ale książki polecam serdecznie! Chociaż przyznaję, serial równie dobry... ;)

      Usuń
  2. Zawsze mnie cieszy, kiedy kolejna osoba zakochuje się w „Obcej”, bo to jest naprawdę rewelacyjna seria. Diana Gabaldon to po prostu mistrzyni, uwielbiam jej styl. Też mogłabym rozpływać się nad tą serią bez końca, bo jest tak genialna – od kreacji postaci po tło historyczne. Poza bohaterami najbardziej lubię w „Obcej” to zderzenie XVIII-wiecznych realiów z XX-wieczną wiedzą i światopoglądem Claire. Coś wspaniałego. :) Dzięki tej serii też wreszcie zrozumiałam dążenia Szkotów do odłączenia się od Wielkiej Brytanii i ustanowienia odrębnego państwa. :)
    Trzeci tom, „Podróżniczka”, jest jeszcze lepszy od pierwszych dwóch, więc radzę nie zwlekać za długo z lekturą. :) Jest bardzo emocjonalny, dynamiczny, dzieje się naprawdę sporo, pojawia się nowa perspektywa narracji, no i można po nim nieco inaczej spojrzeć na Jamiego – dalej będziesz go kochać, ale stanie się bardziej ludzki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też cieszy! <3 To prawda, nigdy tak na to nie patrzyłam, ale właściwie można tę sytuację Szkotów odnieść do dzisiejszych czasów. :)
      "Podróżniczka" już zamówiona, mam nadzieję, że niedługo się wgryzę. Może przed sesją, tak na odstresowanie... :D Nowa perspektywa całkiem mnie intryguje... ;)

      Usuń
  3. Kocham Jamiego i w ogóle całą tę serię książek, ale najbardziej mi się podobała część trzecią. 💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie dobrze nastraja, bo trzecia już do mnie zmierza! <3

      Usuń
  4. Bardzo lubię tę serię. Jestem po czwartej części. Przede mną "Ognisty krzyż", który trochę mnie przeraża objętością - chociaż nie powinien, bo wiem, jak książki tej pani potrafią wciągnąć ;) Również podoba mi się to pomieszanie gatunków. W tych książkach jest wszystkiego po trochu - chyba każdy znajdzie coś dla siebie.
    A z Jamiem mam podobnie ;P Często mam tak, ze wzdycham do jakiegoś przystojniaka z książki, ale u mnie z reguły to jest chwilowe. Wyjątkiem jest Jamie. Ten pan skradł moje serce na długo :D
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta objętość zawsze przerażą, bo jednak jestem przyzwyczajona do spędzania nad książką maksymalnie kilku dni, a tutaj jednak schodzi mi dłużej, jeśli akurat nie czytam np. podczas ferii. Ale dla Gabaldon warto poświęcić trochę więcej czasu. :)
      Widzę, że musimy się tym Jamiem podzielić... xD

      Usuń
  5. Znam tę serię tylko z widzenia. Wygląda dość...imponująco. Planuję się za nią zabrać, bo obejrzałam kilka odcinków pierwszego sezonu "Outlandera" i byłam zachwycona. A do tego jeszcze ty tak kusisz tym czasem historycznym, klimatem, sporą dawką emocji, akcją i bohaterami (czyżby Jamie był moim przyszłym mężem? :D). Muszę szybciej zaopatrzyć się przynajmniej w pierwszy tom.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imponująco to bardzo dobre słowo. xD Okazale, to jeszcze bym dodała. xD Zaopatruj się, bo powiadam, że warto, bardzo! <3
      Chyba założymy tu jakiś fan club Jamiego... xD

      Usuń
  6. Z Twojej recenzji wpływa miłość do tej serii. Ja się do niej tak zbieram, zbieram i zebrać się nie mogę!

    OdpowiedzUsuń