11 czerwca 2018

[192] Temat tabu oczami dziecka – „Pokój”


Wyobrażasz sobie, że świat, jaki znasz, okazuje się tylko małą cząstką czegoś większego, czegoś, co przed Tobą ukrywano? Nagle tracisz grunt pod nogami, nie jesteś już niczego pewien, czujesz się tym przytłoczony. Wydaje ci się, że niczego już nie rozumiesz i trudno jest ci się pogodzić z faktem, że od teraz już nic nie będzie takie samo. Ten większy świat cię przeraża, jest za duży i zupełnie nieznajomy. Wolisz ten mniejszy, ten swój, który bardzo dobrze znasz, ale nie możesz już do niego wrócić.

Wyobrażasz sobie bycie osobą, która o tym wszystkim wie, zna ten większy świat, doświadczyła go, ale aby chronić kogoś bliskiego, musi go ukrywać? Zostajesz nagle zamknięty w przestrzeni o wiele mniejszej, twój świat ogranicza się tylko do tego miejsca, nie możesz się z niego wydostać. Robisz wszystko, by z niego uciec, ale wraz z kolejnymi nieudanymi próbami twoja nadzieja powoli gaśnie. Musisz opiekować się kimś innym, kto tego większego świata nie zna, przez co i jemu, i po części także sobie wmawiasz, że nie istnieje nic poza ograniczoną przestrzenią, w której żyjecie.

I jedna, i druga perspektywa są straszne. Ale obie są prawdziwe.


Jack od zawsze mieszka w Pokoju razem z Mamą. Każdy dzień jego życia wygląda podobnie – poranna toaleta, śniadanie, ćwiczenia, zabawy lub rozmowy z Mamą, oglądanie telewizji, w której na innych planetach żyją nieprawdziwi ludzie, obiad, trochę nauki czytania czy ćwiczenie pamięci, czasami krzyczenie w stronę świetlika, kolacja, a gdy w małym dachowym okienku pokaże się buzia Pana Boga, następuje pora spania. Wtedy Jack kładzie się w szafie. Czasami, kiedy nie udaje mu się zasnąć, słyszy, jak do Mamy przychodzi Stary Nick. Wtedy liczy skrzypnięcia łóżka. W Niedzielną Rozpustę Stary Nick przynosi im to, co sobie z mamą zażyczyli – jedzenie, środki czystości, leki, czasem nowe książki czy ubrania. Jednak w piąte urodziny coś się zmienia. Mama mówi Jackowi, że poza Pokojem jest ogromny świat, na którym żyją miliardy ludzi. Jack z początku nie wierzy, ale opowieść Mamy nabiera coraz większego sensu. Okazuje się, że została ona porwana siedem lat wcześniej jako dziewiętnastoletnia dziewczyna i uwięziona w Pokoju, który w rzeczywistości jest starą szopą za domem Starego Nicka. Kobieta przez kilka lat chroniła Jacka przed tą wiedzą, ale teraz, kiedy jest już starszy, nadzieja na ucieczkę znowu w niej odżyła. Jack wraz z Mamą zaczynają obmyślać plan.


„Pokój” jest pod wieloma względami książką niezwykłą. Autorka podjęła niebywale trudny temat, ale dzięki temu, że głos oddała pięcioletniemu Jackowi, uczyniwszy go narratorem powieści, całość zachowuje zaskakującą lekkość i łatwość czytania. Jednocześnie powieść wspaniale ukazuje sytuację, w której znaleźli się bohaterowie. Mimo że czytelnik poznaje całą historię jedynie z perspektywy dziecka, między wierszami może także wyczytać, jak wygląda ona z perspektywy jego matki, która kilka lat wcześniej została porwana. Mimo ciężkiej problematyki i poruszania tematu, który pojawia się w literaturze na tyle rzadko, że chyba można nazwać go tabu, autorce świetnie udało się wyważyć proporcje między ładunkiem emocjonalnym, który niesie on za sobą, a historią, jakby nie było, nadal fikcyjną (mimo realności problemu) i opowiadaną przez pięcioletnie dziecko. Lektura „Pokoju” nie przytłacza, ciężar problemowy łagodzi dziecięcy głos, który prowadzi czytelnika przez całą powieść.


Na innych planetach są głównie osoby; na ekranach są ich setki, ale jedna zawsze robi się duża i blisko. Mają ubrania zamiast skóry, ich twarze są różowe albo żółte, albo brązowe, albo mieszane, albo owłosione; mają bardzo czerwone buzie i wielkie oczy z czarnymi brzegami. Ciągle się śmieją i krzyczą. Bardzo bym chciał oglądać telewizor cały czas, ale on ogłupia. Zanim zeszłem z Nieba, Mama miała go włączony ciągle i stanęła się zombi, co jest jak duch, ale chodzi łup łup łup. I teraz zawsze wyłącza po jednym odcinku, potem komórki się rozmnażają na nowo przez dzień i po kolacji możemy obejrzeć następny program i wymądrzeć we śnie.

Wejście w umysł Jacka jest niezwykle ciekawe. Z jednej strony chłopiec jest nad wyraz mądry jak na swój wiek, wyedukowany, mimo że nigdy nie chodził do szkoły. Z drugiej jednak jego horyzont kończy się na czterech ścianach, suficie i podłodze pokoju, w którym spędził całe życie, pomieszczeniu mającym zaledwie 11 m², a więc jest siłą rzeczy zawężony. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że Jack nie wie o istnieniu świata poza Pokojem, nie zdaje sobie więc sprawy z bardzo wielu rzeczy, które są dla nas oczywiste. Przykładowo dla Jacka pewne zwierzęta są prawdziwe i istnieją w jego świecie, jak na przykład pająk czy mysz, ale większość jest w jego oczach jedynie wytworem telewizji, w której zawierają się różne planety (czyli kanały telewizyjne) pokazujące sztuczne, wymyślone życie. Ludzie z telewizji nie są prawdziwi tak jak on czy Mama. Jack w ogóle nie wie, że poza nim, Mamą i Starym Nickiem są jeszcze jacyś ludzie. Ciekawe jest też to, jak chłopiec nazywa pewne rzeczy. Buzia Pana Boga to po prostu księżyc, który widzi przez malutki świetlik. Wiele nazw zwykłych przedmiotów zapisanych jest wielką literą, tak jakby były to ich nazwy własne, i tak w Pokoju znajdują się na przykład: Łóżko, Szafa, Roślina, Lampa, Zegarek, Wanna, Suszarka Na Pranie, Szczoteczka i ulubiona łyżka Jacka, Łyżka-Roztopka. Poza tym sam sposób wypowiedzi chłopca wypada interesująco – Jack robi wiele błędów, czasami brzmi dość dziwacznie, co jest zapewne efektem izolacji i mimo wszystko braku dostępu do porządnej edukacji, zarazem jednak jest to bardzo urocze, bo to kolejny element, kolejna warstwa, która tworzy świat Jacka.


W Nazewnątrz jest wszystko. Jak tylko o czymś pomyślę, o nartach, fajerwerkach, wyspach, windach, jo-jo, zaraz sobie przypominam, że istnieją naprawdę, dzieją się w Nazewnątrz wszystkie razem. Głowa mi się od tego męczy. I jeszcze człowieki, strażacy nauczyciele włamywacze dzidziusie święci piłkarze i wszyscy, wszyscy naprawdę są w Nazewnątrz. Ale mnie tam nie ma, mnie ani Mamy, tylko nas tam nie ma. Czy my jeszcze jesteśmy naprawdę?

Jak już wspominałam, mimo że cała historia zostaje przedstawiona z perspektywy Jacka, opowiedziana jego słowami, nie brakuje tu także spojrzenia na nią od drugiej strony. Chłopiec nie rozumie wielu zachowań matki – na przykład następujących czasami dni, w których Mama nie wstaje z łóżka, nie zajmuje się Jackiem i jest na wszystko obojętna – na szczęście jest całkiem dobrym obserwatorem, a jego opisy sytuacji są na tyle klarowne, że czytelnik potrafi sam wyciągnąć z nich wnioski. W ten sposób Emma Donoghue ukazuje także problem od strony ofiary, osoby porwanej, dla której Pokój to nie cały świat, lecz więzienie, z którego chce się wyrwać. Dla Jacka jego Mama jest najważniejszą i zarazem właściwie jedyną osobą w jego życiu. Zajmuje się nim, jest przy nim cały czas, dba o niego, wie praktycznie wszystko o świecie i chętnie mu go tłumaczy. To jednak dziecięce, powierzchowne spojrzenie, ponieważ dorosły, świadomy czytelnik łatwo zauważy, że Mama pragnie przede wszystkim uciec z Pokoju, wrócić do normalnego świata, do rodziny i przyjaciół, nadrobić stracony czas, zapomnieć o tym, co ją spotkało. Gdy się bliżej przyjrzeć, da się zauważyć, że nie jest w najlepszej kondycji psychicznej ani fizycznej i że porwanie, wielokrotne gwałty i krzywda coraz bardziej niszczą jej psychikę. To są często drobne znaki, ale dopiero wtedy, kiedy się je dostrzeże, „Pokój” zyskuje to drugie, bardzo istotne dno i zaczyna opowiadać tę właściwą historię, historię porwania, poniżenia i złamania.



Wydaje mi się, że małym dzieciom najczęściej wystarcza do szczęścia bliskość matki.

Jednocześnie „Pokój” opisuje wspaniałą relację matki z synem. Dla Jacka Mama to jedyna ważna dla niego osoba, dla Mamy zaś Jack jest w pewnym sensie wybawieniem i nadzieją na odwrócenie złego losu. Mimo że jest dzieckiem z gwałtu, dzieckiem jej porywacza, darzy go niewyobrażalnie silną matczyną miłością i wydaje się, że jest najlepszym, co jej się przytrafiło. Ich więź to coś więcej niż więź rodzica z dzieckiem, ponieważ Mama zmuszona była do podjęcia trudnej decyzji o tym, czy ujawniać przed Jackiem istnienie świata poza Pokojem. Poza tym Jack to jedyna osoba, z którą ma realny kontakt, nie licząc Starego Nicka, który jedynie wykorzystuje ją seksualnie. Ich relacja – Jacka i Mamy – z powodu warunków, w jakich przyszło im żyć, jest niesamowicie głęboka, pełna zaufania oraz szczerej, bezwarunkowej miłości. Ze strony Mamy jest też zauważalna silna chęć ochrony Jacka przed wszystkim, co złe – Starym Nickiem, zawodem z powodu istnienia świata, do którego być może nigdy nie zyska dostępu itd. Ekstremalna sytuacja spowodowała, że – mam przynajmniej takie wrażenie – jej instynkt macierzyński rozwinął się dużo mocniej niż normalnie ma to miejsce. 


Powieść została napisana pod wpływem wydarzeń z 2008 roku, kiedy na jaw wyszło, że Austriak Josef Fritzl przez dwadzieścia cztery lata więził i gwałcił swoją córkę. Dziewczyna została uprowadzona, gdy miała osiemnaście lat, ojciec przetrzymywał ją w piwnicy ich domu w Amstetten, w dźwiękoszczelnym bunkrze. Była wielokrotnie gwałcona. Urodziła siedmioro dzieci, z czego przeżyło sześcioro. Troje z nich „podrzucono” na próg domu Fritzlów – Josef Fritzl przekonał władze i swoją żonę, że są to dzieci ich córki, która w 1984 roku miała uciec z domu, aby wstąpić do sekty – więc małżeństwo zdecydowało się je wychowywać. Pozostała trójka mieszkała z matką. W 2009 roku odbył się proces, w którym Fritzl, mający wtedy już siedemdziesiąt trzy lata, został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

„Pokój” to dla mnie jedna z lepszych lektur, na jakie trafiłam kiedykolwiek. To niebanalna powieść, w swej wymowie bardzo trudna, ale w czytaniu lekka niczym piórko z powodu dziecięcej, przeciekawie poprowadzonej narracji. Jestem pod wrażeniem tego, jak wspaniale autorka wykreowała postać Jacka i jak świetnie udało jej się w niego wcielić, a potem doskonale opisać jego sposób patrzenia na świat. Trzeba też dodać, że w 2015 roku premierę miała ekranizacja tej powieści, która – mimo że nie do końca wierna – jest ekranizacją godną uwagi i bardzo dobrze przenoszącą na wielki ekran historię opisaną przez Donoghue. Tak więc polecam Wam serdecznie film, ale najpierw z całego serca zachęcam do sięgnięcia po – nadal lepszą – książkę. 


Informacje o książce:
Autor: Emma Donoghue
Tytuł oryginalny: Room
Ilość stron: 408
Literatura: irlandzko-kanadyjska (w jęz. ang.)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Moja ocena: 9/10

9 komentarzy:

  1. Głupio się przyznać, ale od kilku dobrych lat się zbieram żeby ją przeczytać. Nawet filmu nie widziałam, bo zawsze wolę najpierw zapoznać się z pierwowzorem.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie głupio. :) A akurat z pierwowzorem w tym wypadku polecam się zapoznać, bo lepiej odbierze się potem film, tak mi się wydaje. :)

      Usuń
  2. Ciekawa perspektywa dla opowiedzenia tak okrutnej w sumie historii. I z tego, co rozumiem mimo okrucienstwa tej sytuacji, jednoczesnie ksiazka pieknie opowiada o milosci matki do dziecka i pokazuje, ze jest czyms co wystarczy dziecku na dlugo do szczescia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie ta perspektywa daje takie możliwości. Mimo że temat jest trudny, to to okrucieństwo odrobinę ginie w spojrzeniu dziecka. :)

      Usuń
  3. Słyszałam o tej książce i mam ją na liście lektur. Czeka na odpowiednią przestrzeń...bo u mnie króluje non-fiction :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to to takie w połowie non-fiction. :P W końcu inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Serdecznie polecam. :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawa książka, co prawda wzbudziła we mnie masę negatywnych emocji - momentami nie mogłam znieść tej dziewczyny i tego jak si zachowywała wobec tego dziecka. Film również był dobrze zrobiony. Głupio o takich książkach pisać, że się "podobały" ale tak bylo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat można jej sporo wybaczyć, przecież tkwiła tam przez kilka długich lat, w tym przez bodajże dwa zupełnie sama. No i była młoda, miała 19 lat, jak została porwana, dopiero zaczęła studia, przecież to jeszcze dziecko. :) Faktycznie głupio pisać, że się podobały, zawsze przy takich trudnych tematach jest głupio, ale wiadomo też, o jakie podobanie się chodzi. :)

      Usuń
  5. Nie przepadam za książkami z narracją z perspektywy dziecka, a już tym bardziej tak poważnych tematycznie, ale do tej pozycji od dawna mnie ciągnie. Nie wiedziałam, że autorka inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami i tą słynną sprawą Austriaka. Aż ciarki przechodzą na samą myśl. Na pewno w końcu przeczytam, ale muszę mieć nastrój na tak ciężką powieść.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń