21 września 2015

#19 Pisarz warty uwagi: Stephen King

Mamy dzisiaj 21 września, a jest to dzień szczególny. Dzisiaj swoje 68. urodziny obchodzi Stephen King. Z tej okazji postanowiłam napisać post, który będzie pierwszym z nowego cyklu postów – Pisarz warty uwagi. Co jakiś czas, niekoniecznie regularnie, będę opisywać kolejnego pisarza oraz jego twórczość, z którą moim zdaniem warto się zapoznać.








Biografia autora
Pięcioletni Stephen
Stephen King urodził się w 1947 roku w Portland w stanie Maine jako drugi syn Donalda Edwina Kinga i Nellie Ruth Pilsbury King. Jego ojciec porzucił dom, kiedy Stephen był jeszcze małym chłopcem. Dużą część dzieciństwa spędził w Fort Wayne w stanie Indiana oraz w Stanford w stanie Connecticut, aż w końcu wraz z matką i starszym bratem, Davidem, osiedli w Durham w stanie Maine.
King od małego interesował się pisarstwem – jako kilkunastoletni chłopiec oglądał filmy i czytał komiksy, a później spisywał je w formie opowiadań. Mama zachęcała go do tego, aby pisał – zresztą to od niej dostał swoją pierwszą maszynę do pisania. W 1960 napisał na niej opowiadanie, które wysłał do wydawcy. Jednak na początku nie było tak różowo – młody Stephen otrzymywał tekst z powrotem wraz z załączoną odmową lub nie dostawał żadnej odpowiedzi, co bynajmniej go nie zrażało. Pierwszym opowiadaniem Kinga, które ukazało się w druku, było „W półświecie grozy”. Ponadto wraz z bratem tworzył gazetkę pt. „Szmatławce Dave'a”, w której także publikował swoje historie. Co ciekawe – nakład gazetki wzrósł od pięciu do nawet sześćdziesięciu egzemplarzy, więc w pewnym momencie była ona bardzo popularna w małym miasteczku Durham.
W wieku czternastu lat King najpierw napisał książkę, a potem samodzielnie wydrukował i sprzedał wśród swoich szkolnych znajomych za ćwierć dolara. Nauczyciele szybko zorientowali się, czym zajmuje się ich uczeń i skonfiskowali wszystkie, nawet te sprzedane, egzemplarze. Stephen na tym jednak nie poprzestał. W wakacje napisał i sprzedał kolejną powieść.

Rodzina Kingów
W 1970 roku Stephen ukończył anglistykę na Uniwersytecie Stanu Maine w Orono. W uniwersyteckiej bibliotece poznał Tabithę Spruce, z którą ożenił się w 1971 roku. Są małżeństwem do dziś i mają trójkę dzieci, córkę i dwóch synów (oboje są pisarzami). 
Stephen pisał kilka godzin dziennie, jednak sprzedawanie opowiadań i praca w szkole średniej nie wystarczały nawet na podstawowe opłaty. Nieoczekiwaną zmianę przyniosła dopiero powieść „Carrie”, która początkowo miała być jedynie opowiadaniem dla jednego z męskich pism, jednak rozrosła się do rozmiarów powieści. King chciał porzucić pisanie tej książki, wyrzucił nawet maszynopis do śmieci, jednak jego żona zaprotestowała, ujrzała w niej potencjał. Wkrótce maszynopis trafił w ręce Billa Thompsona z wydawnictwa Doubleday. Powieść ukazała się w 1974 roku. Wydano ją za 2,5 tysiąca dolarów, jednak jej wartość wzrosła tak szybko, że King sprzedał prawo do drugiego wydania za, uwaga, 400 tysięcy dolarów! To pozwoliło mu porzucić pracę nauczyciela i skupić się wyłącznie na pisaniu. Do tej pory efektem skupiania się jest ponad 50 powieści, kilkanaście zbiorów opowiadań, a wszystkie razem przetłumaczono na ponad 30 języków, zaś na całym świecie istnieje ponad 300 milionów egzemplarzy podpisanych jego imieniem i nazwiskiem. Ponadto znajduje się w Księdze Rekordów Guinessa, ponieważ jego książki i opowiadania są najczęściej ekranizowane spośród pisarzy całego świata.

Stephen i Tabitha

Aktualnie Stephen King żyje z żoną w Bangor w stanie Maine, zaś zimy spędzają na Florydzie. Są dziadkami czwórki wnucząt. Pisarz funduje stypendia dla uczniów szkół średnich, wspiera różne akcje charytatywne, a także Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem (na raka zmarła jego matka, na krótko przed publikacją „Carrie”). Kilka dni temu otrzymał National Medal of Arts z rąk prezydenta USA Baracka Obamy. Jest to nagroda przyznawana za wybitne dokonania w zakresie krzewienia, rozwoju i upowszechnienia sztuki w Stanach Zjednoczonych. W uzasadnieniu przyznania nagrody napisano, że jest „jednym z najbardziej popularnych i płodnych pisarzy naszych czasów, który łączy niezwykłą zdolność do opowiadania historii z przenikliwą analizą ludzkiej natury".


Twórczość

Stephen King nazywany jest mistrzem horroru. Ta łatka jednak może być nieco myląca dla tych, którzy z jego twórczością nie mieli jeszcze do czynienia. Stephen King nie straszy duchami wyskakującymi zza drzewa czy nadprzyrodzonymi mocami lub stworzeniami. Albo raczej: nie tylko tym. Jego bohaterowie wydają się być całkiem normalnymi ludźmi – to zwykła samotna kobieta będąca kiedyś pielęgniarką, mężczyzna, który ledwo wiąże koniec z końcem i chwyci się każdej pracy, aby utrzymać rodzinę, mili staruszkowie podróżujący po Stanach Zjednoczonych na zasłużonej emeryturze, były pastor, którego spotkała życiowa tragedia, czy policjant patrolujący rzadko uczęszczane drogi. Miejsca akcji także z pozoru są normalne – małe, nielicznie zaludnione miasteczka, w których każdy zna każdego, dom nad jeziorem, niegdyś kojarzący się ze szczęściem, teraz ze smutkiem z powodu utraty żony, hotel położony wysoko w górach. I na tym polega wielkość Kinga. Z rzeczy, miejsc czy osób pozornie zwykłych, niewyróżniających się absolutnie niczym, Stephen King potrafi uczynić najgorszy koszmar, pokazując przy tym, że granica między naszym światem, ludzkim, znajomym a światem, którego nie pojmujemy i w którym nic nie jest pewne, jest cienka lub nie istnieje w ogóle – że światy te nieustannie się na siebie nakładają, a my uczestniczymy w nich obu, nawet o tym nie wiedząc. King pokazuje, że szaleństwo od normalności dzieli jeden krok. I nic nie jest w stu procentach pewne – ani to, co odbieramy zmysłami, ani to, co wiemy i znamy od lat. Zagrożenie czyha tam, gdzie byśmy się tego nie spodziewali. 
Zawsze, gdy czytam lub słyszę wypowiedzi ludzi zawiedzionych Kingiem, pada argument „nie bałem się”. Odpowiadam wtedy, że Stephen King nie ma na celu straszyć w taki sposób, żeby czytelnik nie wychodził przez tydzień spod kołdry po przeczytaniu jego książki. On zasiewa ziarenko niepokoju, tego dziwnego poczucia, że coś w tym wszystkim nie gra, nie jest takie, jak powinno być. Owo ziarenko rozrasta się wraz z rozwojem fabuły, by wykiełkować w najmniej spodziewanym momencie. Poza tym King działa na psychikę, czerpie nie tylko z horroru, ale także z powieści psychologicznych, thrillerów czy science-fiction, łączy wszystko w całość, co daje fantastyczny efekt w postaci powieści nie tylko ciekawej, wzbudzającej lęk, ale także mądrej, mającej drugie dno. Czytając jego książki, zawsze jestem pod wrażeniem jego wyobraźni, pomysłowości, jak również inteligencji. 

Moja Kingowa biblioteczka

Moja przygoda z Kingiem miała zacząć się od lektury „Zielonej mili”, jednak szybko poległam. Z perspektywy czasu widzę, że byłam po prostu na nią za młoda – miałam wtedy około trzynastu lat. Jakiś czas później, na Wigilię, dostałam „Worek kości”. Przeczytałam ją w wakacje, minął więc rok od pierwszej próby czytania Kinga. Od tamtej pory, czyli od ponad czterech lat, King jest bezsprzecznie moim ulubionym autorem i pisarskim guru. W swoich próbach grafomańskich pisarskich dużo z niego czerpałam, jego książki stanowiły dla mnie niesamowitą inspirację. Właściwie nadal tak jest, chociaż jak na razie zawiesiłam działalność (prócz tego bloga). Niemniej nadal bardzo go sobie cenię. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że dużo jeszcze przede mną, ponieważ do tej pory przeczytałam jego siedem powieści i trzy zbiory opowiadań. Dwie książki nadal czekają na półce (i przez tego posta mam ogromną ochotę porzucić czytanie lektury i sięgnąć po którąś z nich). Właściwie większość z nich pochodzi z prezentów na różne okazje, bo kiedy ktoś nie wie, co mi podarować, zawsze odpowiadam „książkę Kinga!”. Marzy mi się zebranie wszystkich jego książek i powoli będę do tego dążyć. Jednocześnie mam nadzieję, że King napisze jeszcze bardzo dużo. Przez całe życie jest aktywnym pisarzem (nadaktywnym nawet, ale w dobrym znaczeniu), dlatego uważam to niemal za rzecz pewną.
A tak prezentują się wszystkie książki Kinga, które posiadam:



Jak widać, „Zielonej mili” nadal nie nadrobiłam. Przy pierwszym podejściu zabierałam się za pożyczony egzemplarz. 

W Pisarzu wartym uwagi chciałabym także przedstawiać i zachęcać do czytania książek danego autora, które ja sama mam już za sobą. Dlatego zapraszam do dalszej części posta.

Lśnienie – czy jest na sali osoba, która nigdy nie słyszała absolutnie niczego o tym tytule? Podejrzewam, że nie. Na podstawie tej książki, trzeciej powieści w dorobku Kinga, powstał film o takim samym tytule w reżyserii Stanleya Kubricka z genialnym Jackiem Nicholsonem w roli głównej. Produkcja, owszem, dobra, chociaż po jej n-tym obejrzeniu, a przede wszystkim przeczytaniu książki, widać parę błędów i nieścisłości. Przechodząc jednak do książki – hotel położony wysoko w górach, odcięty od świata przez zawieję śnieżną, rodzina w składzie mama, tata i pięcioletni syn oraz mnóstwo duchów przeszłości doprowadzających głowę rodziny do szaleństwa. Z wszystkich wyżej pokazanych książek Kinga, myślę, że ta jest najbliższa czystemu horrorowi. Niesamowity klimat, nietuzinkowa fabuła, akcja gęsta od rosnącego napięcia. Czego chcieć więcej?

Doktor Sen – Mistrz zaskoczył wszystkich 2 lata temu, pisząc sequel do Lśnienia. Kto by się spodziewał tak odważnego kroku po trzydziestu sześciu latach od wydania pierwszej części? Doktor Sen znacznie różni się od Lśnienia pod tym względem, że jest to bardziej powieść psychologiczna, a już w najlepszym wypadku thriller, aniżeli horror. Tytułowym doktorem jest mężczyzna, który w Lśnieniu był dzieckiem. Jest to więc prawdziwa gratka dla fanów zarówno Stephena Kinga, jak i samego Lśnienia. Do jej pełnej recenzję zapraszam tutaj.

Przebudzenie – książka świeża w dorobku Kinga, chociaż już nie najświeższa. Przyznaję, że nie jest to może najlepsza powieść Kinga, bo ma zdecydowanie lepsze, ale jest niezła. Ma świetny, mroczny klimat, bohaterów typowych dla twórczości Kinga, tj. szalonych, poplątanych, po przejściach, a także głębię, która objawia się na samym końcu. Odrzucać może prędkość akcji, która przyspiesza dopiero pod koniec, więc jeśli chcesz zacząć przygodę z Kingiem, najlepiej sięgnij po kilka innych, a tę odłóż na później. Recenzja tutaj.

Worek kości – pisarz zmagający się z niemocą twórczą po śmierci żony wraca do domu nad jeziorem, w którym spędzili wiele szczęśliwych chwil. Oczywistym jest, że skoro to moja pierwsza książka Kinga, to mam do niej sentyment. Dlatego polecam tę pozycję całą sobą. Mnie przy niej złapało i po tym czasie nadal trzyma. Moim zdaniem jest bardzo dobra (pokusiłabym się o stwierdzenie, że z powieści, wyłączając zbiory opowiadań, jest moją drugą ulubioną). Znowu pojawiają się tutaj duchy przeszłości, które nękają głównego bohatera, ale w przeciwieństwie do Lśnienia ta książka skupia się bardziej na emocjach. Naprawdę szczerze polecam. Nabrałam ochoty na ponowne przeczytanie. :>

Czas na zbiory opowiadań.

4 po północy – moja druga książka Kinga, pierwszy zbiór opowiadań. Zbiór zawiera opowiadania: Langoliery; Tajemnicze okno, tajemniczy ogród; Policjant biblioteczny; Polaroidowy pies. Przyznam szczerze, że pierwsze i ostatnie opowiadanie zrobiło na mnie największe wrażenie, trzecie okazało się całkiem niezłe, ale za to z drugiego w mojej głowie nie zostało nic (pamiętam natomiast film), co chyba świadczy o tym, że nie było specjalnie ciekawe czy dobre. Zbiór nie powinien rozczarowywać, ale nie jest on najlepszy, bo...

Czarna bezgwiezdna noc – ...ten jest moim numerem jeden. Cztery (pięć, jeśli ktoś, tak jak ja, jest szczęśliwym posiadaczem wydania z 2015 roku z dodatkowym, niepublikowanym wcześniej opowiadaniem) genialne, mroczne, krwawe opowiadania pokazujące dobitnie to, co pojawia się w większości opowieści Kinga – nic i nikt nie jest taki, jak się wydaje, w każdym człowieku znaleźć można jego ciemną stronę. Czytałam jakieś pół roku temu, więc, że tak powiem, jestem na świeżo. Gorąco polecam, nawet na start.

Po zachodzie słońca – zbiór opowiadań moim zdaniem bardzo różny pod względem treści. O ile w dwóch powyższych zbiorach opowiadania były nieco dłuższe, tutaj króluje krótka forma. Łącznie znajduje się tu trzynaście tekstów (ha, a podobno King unika tej liczby :>). Jedne wzruszają, inne zadziwiają, nie pamiętam, żeby coś mnie przestraszyło, a jeszcze inne wypadają dość blado. Tematyka jest ściśle związana z umieraniem i życiem po śmierci.

(Nie wiem, dlaczego Misery wygląda na zakurzoną z góry, zapewniam, że nie jest, to tylko jakiś dziwny efekt na zdjęciu).

Misery – kolejny jeden z głośniejszych tytułów na koncie Kinga. Opowieść o pisarzu, którym po wypadku opiekuje się nie do końca normalna pielęgniarka, będąca przy okazji jego fanką. Powieść dość klaustrofobiczna, idealna dla fanów ograniczonego miejsca akcji, bowiem przez większą część główny bohater, Paul, spędza w jednym pokoju. Bardzo dobra. Myślę, że o filmie w reżyserii Roba Reinera także słyszeliście. Nie jest zły, chociaż książka naturalnie wypada o wiele lepiej. Odtwórczyni roli Annie Wilkes, pielęgniarki, Kathy Bates otrzymała Oscara.

Bezsenność – pozycja średnia jak na możliwości autora. Moim zdaniem mało Kinga w Kingu, książka, która trąci trochę baśnią, tylko że w wydaniu dla dorosłych. Główny bohater, Ralph Roberts, ma problemy ze snem, a im krócej śpi, tym częściej i wyraźniej widzi ludzkie aury oraz tajemnicze istoty, które towarzyszą ludziom przy śmierci. Przy okazji musi uratować świat, a właściwie pewną grupę ludzi, wśród których jest chłopiec mający uratować świat. Ja jako fan Kinga mogę mu tę powieść wybaczyć, potraktować z przymrużeniem oka, ale jeśli ktoś chce od niej zacząć, to odradzam. Jest dziwna, szczerze mówiąc.

Desperacja –  policjant patrolujący rzadko uczęszczane drogi w wyludnionym stanie Nevada i kilka podróżujących rodzin, które nigdy nie dotrą do celu. Zauważyłam, że zdania na temat tej książki są bardzo podzielone. Jestem zdziwiona, bo ja bez wahania umieściłam ją na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o książki Kinga. Autor nie szczędzi swoich bohaterów, stawia ich na drodze przerażającego policjanta rozmawiającego z kojotami. Jest ciekawa tajemnica z przeszłości, nadprzyrodzone siły, wartka akcja i rozbudowana fabuła. Nie wiem, jak wytłumaczyć to, że ja się zachwycam, a inni nie są zadowoleni. Od siebie mogę tylko powiedzieć: gorąco polecam.

No i to tyle, tak myślę. Mam nadzieję, że nowy cykl postów się przyjmie, no i oczywiście, że przekonałam do Stephena Kinga tych, którzy jeszcze nie mieli okazji go poznać. A może znajdą się też tacy, którzy już próbowali, zawiedli się, ale spróbują jeszcze raz? :> 

Dajcie znać, co Wy sądzicie o tym pisarzu.

 
źródła zdjęć Stephena Kinga i jego rodziny: stephenking.pl
część informacji na temat autora pochodzi ze stron: stephenking.pl; stephenking.com; wikipedia;

4 komentarze:

  1. Ja przeczytałam tylko jedną książkę autora i chociaż spodziewałam się czegoś innego to nie zawiodłam się. Na pewno przeczytam więcej jego powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dużo ciekawostek zawarłaś w swojej notce o moim idolu. Kocham Stephena Kinga!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to będzie duży wstyd, jeśli powiem, że nie czytałam jeszcze niczego spod jego pióra? Rety, muszę to zrobić jak najszybciej!

    http://thebookishcity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś Ty! To żaden wstyd. ;) Wiesz ilu ja poczytnych i znanych autorów nie czytałam? Mamy całe życie, spokojnie. :)

      Usuń