23 lutego 2018

#122 Czytało się (4): Luty, cz. 2 || Guilty read, życiowa refleksja, podróż i chirurgiczna precyzja


To już czwarty post z serii Czytało się, czeka nas jeszcze dwadzieścia. Dzisiaj opowiadam o kolejnych czterech książkach, które zachwyciło mnie pewnego lutowego dnia... w ciągu ostatnich czterech lat. ;) Tym razem będzie trochę o trudnej miłości, trochę refleksji nad sobą, trochę podróży i trochę krwi. Gotowi? 
To zapraszam!



Buntownik

Cytat z recenzji: Walka o uczucie, które zrodziło się między Shaw a Rulem, jest w „Buntowniku” niesamowita i chyba to najbardziej urzekło mnie w tej książce – ponieważ dzięki temu powieść Crownover nie jest ckliwa, ociekająca słodyczą i prowadząca jednoznacznie do happy endu.
Opinia po latach: Pamiętam, że sięgnęłam po tę książkę na fali mody na new adult. Wtedy był taki bum na tego typu książki, więc jak to ja – musiałam spróbować. Jednocześnie nie nastawiałam się na nic szczególnego. No i... wsiąkłam. Seria Naznaczeni mężczyźni, którą Buntownik otwiera, stała się moim guilty read – wiem, że te książki mają wady, są może czasem (zwłaszcza kolejne części) schematyczne i naiwne, ale... no, po prostu uwielbiam uniwersum, jakie stworzyła Crownover. Punkowo-rockowo-metalowe klimaty to zdecydowanie coś, co lubię, a jak dochodzą do tego przystojni, wytatuowani faceci... Ach, dopiero przy Buntowniku zrozumiałam, jak to jest wzdychać do bohatera literackiego! Serię nadal uwielbiam i czytam, aktualnie jestem po tomie piątym (3.2, jeśli tak wolicie, bo oprócz Buntownika reszta książek dzielona jest na dwa tomy). Muszę się zaopatrzyć w resztę!

Ostrygojady

Cytat z recenzji: Złożoność psychologiczna Moiry sprawia, że [czytelnik] próbuje ją zrozumieć, zagłębia się w nią, w jej myśli, uczucia, aż w końcu nie sposób uciec od własnych refleksji. Pytania nasuwają się same – czy jestem wystarczająco dobry dla bliskich?, czy nie krzywdzę nikogo specjalnie, dla własnej wygody?, czy nie robię czegoś, czego później mogę żałować?, i tak dalej.
Opinia po latach: Żałuję, że pisałam o tej książce na początku działalności na tym blogu. Mało osób przeczytało tę recenzję (dlatego tym bardziej zapraszam Was teraz), a książka zdecydowanie zasługuje na uwagę. Wywarła na mnie spore wrażenie, poruszyła, skłoniła do refleksji i po prostu – wciągnęła. Zachwycili mnei bohaterowie, fabuła, sens, forma, język... Nie było to może żadne dzieło, jednak jest to na pewno książka warta przeczytania. 

W krainie kolibrów

Cytat z recenzji: „W krainie kolibrów” to przede wszystkim cudowna podróż po Nowym Świecie, oderwanie się od kultury europejskiej i zetknięcie się z całkiem nową rzeczywistością, stanowiącą coś zupełnie odmiennego od tego, co dotąd znaliśmy. Sofia Caspari daje czytelnikowi sporą dawkę argentyńskiego klimatu, sprawiając, że może on chociaż w myślach zasmakować tego świata.
Opinia po latach: Bardzo dobrze wspominam zarówno tę książkę, jak i całą sagę argentyńską. Te książki były ogromnie wielowątkowe, więc po dwóch latach trudno mi w myślach przywołać wszystkich ważnych bohaterów i ich losy, niemniej – dobre wrażenie pozostało. Wbrew pozorom nie jest to powieść tylko o miłości – dla mnie była to głównie podróż po niesamowitej Argentynie II połowy XIX wieku.



Chirurg

Cytat z recenzji: Przez całą, naprawdę całą książkę, byłam pewna, kto nim [Chirurgiem] jest – kiedy tylko ta postać pojawiła się po raz pierwszy, stwierdziłam, że to właśnie ona, nie zwątpiłam ani na chwilę, bo pasowała mi idealnie. I co? I nic. Nie miałam racji.
Opinia po latach: Akurat początek mojej przygody z Gerritsen pamiętam dobrze, bo raz, że było to zaledwie w zeszłym roku, a dwa, że byłam po prostu zachwycona. Gerritsen pisze takie thrillery, które są jak dla mnie w punkt. „Chirurg” wywarł na mnie świetne wrażenie i od niego zaczęło się moje uwielbienie do tej autorki. Cała seria Anatomii Zbrodni czeka już na półce – aktualnie jestem po czterech tomach. Jeśli jeszcze nie znacie tej autorki, koniecznie to nadróbcie i nie zwlekajcie tyle, co ja!


Okładki książek pochodzą ze strony lubimyczytac.pl.

5 komentarzy:

  1. Nie znam żadnej z tych książek. Co prawda "W krainie kolibrów" już miałam w rękach i przeczytałam nawet chyba pierwsze strony, ale zabrakło mi gdzieś zapału i chęci, żeby tę pozycję skończyć. Może kiedyś do niej powrócę.

    Bardzo zaciekawiły mnie "Ostrygojady". Brzmią tak intrygująco, a fakt, że skłaniają do refleksji, bardzo do mnie przemawia.

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie książki serdecznie polecam, choć obie są inne. Zupełnie inny klimat, "Ostrygojady" są bardziej melancholijne, smutne nawet bym powiedziała, za to "W krainie kolibrów" to szeroka gama emocji, bo i wachlarz wątków jest szeroki. Dla każdego coś dobrego. :)

      Usuń
  2. Czytałam dwie książki Gerritsen, jedna mi się mega podobała, druga mnie bardzo rozczarowała.
    Dzięki za polecenie "Ostrygojadów", zapiszę na swojej liście!

    OdpowiedzUsuń