25 października 2018

#152 Czytało się (20): Październik, cz. 2 || Gangsterska powieść grozy, rzeczywistość w obliczu konfliktu palestyńsko-izraelskiego oraz o psie, który wierzy, że odrodzi się jako człowiek



W dzisiejszym Czytało się będzie o trzech książkach z październików poprzednich lat. Będzie parę słów na temat polskiej powieści grozy skrzyżowanej z powieścią gangsterską, padnie też kilka zdań o powieści z ważnym wątkiem o konflikcie palestyńsko-izraelskim, a także opowiem Wam o książce, w której narratorem jest niezwykle inteligentny pies wierzący w to, że odrodzi się jako człowiek.




Okładki pochodzą z lubimyczytac.pl.

Grzesznik

Cytat z recenzji: I właśnie o to tutaj chodzi – „Grzesznik” to książka przesiąknięta tym, co negatywne: brutalnością, śmiercią, a sam Suchy to przykład świetnego antybohatera. Nie da się go w żaden sposób polubić jako człowieka, bo jego styl życia jest amoralny, ale jako postać literacką – jak najbardziej.
Opinia po latach: Czy nasza polska rzeczywistość może być scenerią, w której rozgrywać się będą wydarzenia budzące grozę? Pewnie dla wielu z Was pierwszą myślą było „nie” – w takim przypadku warto dać szansę Urbanowiczowi, który udowadnia tak, jak najbardziej. Było to dla mnie swego rodzaju zaskoczenie (mimo że to nie była pierwsza polska powieść grozy, którą czytałam). Ale ta książka jest do szpiku kości zła – główny bohater jest gangsterem, więc akcja rozgrywać się będzie w gangsterskim środowisku, i już samo to niesie ze sobą wiele. W to wszystko wkraczają jednak demoniczne wręcz siły, które, jak się okazuje, są w stanie zwalić z nóg nawet okrutnego gangstera. Nieczyste siły manipulują nie tylko nim, ale także czytelnikiem. I nic tu nie jest pewne. Gwarantowane jest za to przejście przez kilka kręgów piekła.


Drzewo migdałowe

Cytat z recenzji: W gruncie rzeczy to opowieść o ludziach – o Palestyńczykach, którzy nie chcą mieć do czynienia z Żydami, i odwrotnie, ale także o takich, którzy są ponad wyznania i oceniają człowieka po tym, jaki jest, a nie w co wierzy; o rodzinnych więzach w trudnych, wojennych czasach, o rozdzielonych rodzinach, o cierpieniu bliskich i ich śmierci; zwyczajnie – o przyjaźni i miłości w najróżniejszych postaciach: damsko-męskiej, rodzicielskiej czy braterskiej.
Opinia po latach: Niedawno ukazała się druga książka tej autorki, ja jednak polecam Waszej uwadze właśnie tę. O drugiej opowiem niebawem, ale już teraz przyznam, że „Drzewo migdałowe” jest dla mnie dużo, dużo lepsze, ciekawiej napisane i bardziej wartościowe. Co prawda wątek konfliktu palestyńsko-izraelskiego nie gra tu pierwszych skrzypiec, jest jednak ważnym tłem dla fabuły. Jeśli więc nie bardzo się orientujecie, kto, z kim, dlaczego i jakie ma to skutki – „Drzewo migdałowe” rzuci na to trochę światła. Ten kontekst jest niezwykle ważny i dla mnie jako człowieka, dla którego pojęcie Strefy Gazy było właśnie tylko tym, pojęciem, terminem, stanowi jedną z największych wartości tej książki. Dowiedziałam się, o co mniej więcej chodzi i jak ów konflikt oddziałuje na zwykłego przeciętnego człowieka zawikłanego w wojenne losy.


Sztuka ścigania się w deszczu

Cytat z recenzji: Rozum podpowiada nam, że zwierzęta nie mogą myśleć tak jak my, jednak autor, kreując tak mądrego i tak ludzkiego psa, uderza w to przekonanie i pozwala czytelnikowi zastanowić się nad tym, co by było, gdyby jednak zwierzęta miały w sobie tę człowieczą duszę. Enzo na zewnątrz niczym nie różni się od zwykłego psa, dlaczego więc mamy każdemu z naszych czworonogów odmawiać tego ludzkiego pierwiastka?
Opinia po latach: To jedna z niewielu książek, która maksymalnie mnie wzruszyła i przez którą wylałam morze łez. I to wzruszenie trzyma chyba nadal, bo kiedy piszę o tej książce, znów w oczach stają mi łzy. I to jest chyba najlepsza rekomendacja. O czym to książka? O człowieczeństwie, o życiu, o pogodzeniu się ze stratą, o trudnych wyborach i o walce o swoje. I nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że opowiadania jest z perspektywy niesamowicie inteligentnego... psa. Psa Enza, który, przeczuwając nadchodzący koniec, opowiada o krótkim psim życiu, jakie spędził u boku swojego właściciela Danny'ego, wierząc jednocześnie, że po śmierci jego psiego ciała odrodzi się w ciele człowieka. Wiem, że ta książka jest praktycznie nie do kupienia (chociaż szukajcie w dyskontach i antykwariatach), warto jednak sprawdzić, czy nie ma jej na przykład w Waszych bibliotekach. Jest to tak piękna opowieść, że szkoda jej nie poznać.


I to tyle na dziś. Dajcie znać, czy którąś z tych książek czytaliście i czy zachęciłam Was do innych. Jeśli tak – nie zapomnijcie o podlinkowanej recenzji, tam znajdziecie więcej informacji!

2 komentarze:

  1. Też wydaje mi się, że "Drzewo migdałowe" jest lepsze od "Oblubienicy morza", wydaje mi się, że w drugiej książce jest więcej szarości i niejednoznaczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że jest w ogóle gorsza pod względem przekazu od "Drzewa...". Tam wszystko było nastawione na ten konflikt, a w "Oblubienicy morza" zauważyłam raczej nacisk na wątki romantyczne.

      Usuń