1 października 2018

#150 Podsumowanie września 2018 + stosik + podsumowanie wakacji


No i się skończyło. Koniec laby, koniec spania do 13, koniec niespania do 5, koniec oglądania seriali i czytania książek całymi dniami i nocami. Od jutra (przynajmniej u mnie; dziś mamy jeszcze wolne, pan rektor chyba nas lubi!) zaczyna się znowu harówa, wstawanie z rana, czytanie lektur i przysypianie na wykładach. :'( Miejmy nadzieję, że nie będzie tak źle, jak mogłoby się wydawać, i zapomnijmy jeszcze na chwilę o październiku. Trzeba podsumować wrzesień i krótko podsumować wakacje. :)




Liczby i cyferki:
  • przeczytałam 11 książek
  • 2 zaczęłam
  • łącznie dały 3730 stron
  • to 124 strony dziennie
  • średnia ocen wyniosła ok. 7,2
  • najlepszą książką była zdecydowanie Burka w Nepalu nazywa się sari Edyty Stępczak
  • najsłabsze okazały się dwie: Rozgwieżdżone niebo Larsa Wilderänga i – nie zjedzcie mnie – Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy
  • z mojej biblioteczki wyczytałam trzy książki, cztery w aplikacji Legimi, jedną w e-booku, który sama sobie kupiłam, a trzy były egzemplarzami recenzenckimi; te, które zaczęłam, także pochodzą z moich zbiorów

Miesiąc zaczęłam od dokończenia Ptaśka, książki dziwacznej, ale mającej w sobie to coś. Potem złapałam taki flow, że czytałam książki jedna za drugą w jakimś szaleńczym tempie – i tak w ciągu pięciu dni przeczytałam Powtórkę Marcela Woźniaka, Ja, Ukrainiec Maxa Kidruka oraz Zawsze jest przebaczenie Anne B. Ragde. Potem postanowiłam wziąć się za coś z wakacyjnego TBR-u i padło na Rozgwieżdżone niebo, które trochę mnie przystopowało, bo okazało się niestety dość przeciętne, a miejscami nudne. A potem nie było lepiej; sięgnęłam po książkę, która być może za parę dni otrzyma nagrodę Nike, po Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy, i... rozczarowałam się. Nie znalazłam w tej książce nic szczególnego, nie zmusiła mnie do refleksji, nic z niej dla siebie nie wyniosłam. Zjedzcie mnie, ale tak było. Potem na szczęście los się chyba do mnie uśmiechnął i w moje ręce trafił niesamowity reportaż, Burka w Nepalu nazywa się sari Edyty Stępczak, który okazał się pierwszą dychą tego roku i myślę, że nic go nie przebije. Następnie zabrałam się za coś, co chciałam czytać w sierpniu na wyjeździe, ale niestety sierpień był miesiącem bloku czytelniczego, tak że dopiero teraz, we wrześniu, przeczytałam Oblubienicę morza. Podobała mi się ta książka, choć trochę mnie zawiodła. Nie zwalniając tempa i tonąc w morzu książek do przeczytania na już z różnych powodów, zabrałam się za Omen Davida Seltzera i w ten sposób poznałam kolejną pozycję z klasyki horroru. Następnie przeczytałam Nie, po prostu nie Niny Lykke, która w sumie też była lekkim zawodem. A na koniec miesiąca sięgnęłam po lekturę września w Wielkobukowym Klubie Książkowym, czyli po Człowieka z Wysokiego Zamku. I powiem Wam, że rzadko tak mam, ale nie wiem, o czym to była książka. Mam zupełny mętlik i czekam na dyskusję, może coś mi rozjaśni.

Jeśli chodzi o to, co oglądałam, to nie było tego wybitnie dużo, choć coś tam się zebrało. Przede wszystkim dopięłam swego i skończyłam Grę o Tron, czekam teraz na ósmy sezon i czuję się wygrana! Obejrzałam też serial na podstawie powieści Gillian Flynn pt. Ostre przedmioty (i książka, i serial) i uznałam, że ekranizacja jest nawet ciut lepsza. Naprawdę bardzo mi się podobała i nawet miałam sporo frajdy z odgadywania, kto, co, jak i dlaczego, bo mimo że książkę czytałam w zeszłym roku, to jakoś zakończenie rozmyło się w mojej głowie. Ale przeczucia miałam dobre, więc coś tam jednak w podświadomości zostało. :) Jeśli nie widzieliście, to naprawdę polecam. Poza tym zaczęłam Watahę, ale jak na razie tylko jeden odcinek za mną, nie bardzo miałam kiedy do tego usiąść. No i zaczęłam kolejny norweski serial w typie Skam, a mianowicie Lovleg, który jest... dziwny jak na razie. Przetłumaczone są tylko dwa odcinki, choć wyszły już chyba wszystkie, tak że cierpliwie czekam na tłumaczenia. Główna bohaterka budzi we mnie tak mieszane uczucia, że nie wiem, czy ją lubię, czy nie. Jeśli chodzi o anime, to obejrzałam trzeci sezon Tokyo Ghoula i... no, mam problem. Dwa pierwsze są jednymi z moich ulubionych anime, totalne dychy, a trzeci oceniłam zaledwie na 6/10. To już nie jest to samo, historia mi się nie podoba (choć idzie podobno zgodnie z mangą), a kreska mnie dobijała. Zmieniła się i jest okropna miejscami. Poza tym obejrzałam też film Orange: Mirai, taki, można powiedzieć, dodatek do anime Orange, które uwielbiam. Film był w porządku, trochę powtórek z anime było, ale dodał też nowe rzeczy, więc ogólnie na plus. I to tyle. A teraz...

Tytuły po kolei:
  1. Ptasiek, William Wharton – 77 stron (pozostałe 243 w sierpniu), 7/10 → Legimi
  2. Powtórka, Marcel Woźniak – 464 strony, 8/10
  3. Ja, Ukrainiec, Max Kidruk – 384 strony, 8/10
  4. Zawsze jest przebaczenie, Anne B. Ragde – 312 stron, 8/10
  5. Rozgwieżdżone niebo, Lars Wilderäng – 432 strony, 5/10 → Legimi
  6. Rzeczy, których nie wyrzuciłem, Marcin Wicha – 184 strony, 5/10 → Legimi
  7. Burka w Nepalu nazywa się sari, Edyta Stępczak – 400 stron, 10/10 → egzemplarz recenzencki
  8. Oblubienica morza, Michelle Cohen Corasanti, Jamal Kanj – 416 stron, 7/10 → Legimi
  9. Omen, David Seltzer – 240 stron, 8/10 → egzemplarz recenzencki
  10. Nie, po protu nie, Nina Lykke – 320 stron, 7/10 → egzemplarz recenzencki
  11. Człowiek z Wysokiego Zamku, Philip K. Dick – 336 stron, 6/10 → mój e-book
+ zaczęte: Klub Pickwicka, Charles Dickens – 56 stron (na razie nie zamierzam kontynuować), Ojciec Goriot, Honoriusz Balzac – 109 stron


I liczbowo dobrze:

We wrześniu pojawiło się osiem recenzji następujących książek:

Poza tym cztery posty nierecenzenckie:

Dziękuję za wszystkie odwiedziny, pozostawione komentarze i dołączanie do grona obserwatorów w social mediach! ♥


Wrzesień był miesiącem grzeszenia. Moją biblioteczkę zasiliło... 14 książek. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, większość sama kupiłam. Cóż... czasem tak musi być. :) Zacznijmy od egzemplarzy recenzenckich, w które wyjątkowo obrodziło:
  • Burka w Nepalu nazywa się sari Edyty Stępczak od wydawnictwa Znak
  • Nie, po prostu nie Niny Lykke od agencji Business & Culture i wydawnictwa Muza
  • Omen Davida Seltzera i Portret Doriana Graya Oscara Wilde'a od wydawnictwa Vesper

A resztę kupiłam sama w dwóch zamówieniach na nieprzeczytane.pl:
  • Najszczęśliwsza Maxa Czornyja
  • Skaza Roberta Małeckiego
  • Mgnienie i Otchłań Marcela Woźniaka
  • Kręgi Zbigniewa Zborowskiego
  • Kochankowie Anne B. Ragde
  • Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell
  • Ucieczka z martwego życia Benedicta Wellsa
  • Wielki Marsz Stephena Kinga
  • Człowiek z Wysokiego Zamku Philipa K. Dicka (e-book)

Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie dziękuję. :)


Krótko i na temat:
  • w ciągu tych trzech miesięcy (plus siedem dni czerwca, bo od 25.06 zaczęłam wakacje) przeczytałam 28 i pół książki – jednej nie zdążyłam skończyć :)
  • z wakacyjnego TBR-u nie wywiązałam się do końca, choć i tak jestem zadowolona z wyniku – przeczytałam w całości 9 książek, jedną do połowy i zamierzam ją skończyć w październiku, jedną zaczęłam i porzuciłam (przepraszam, Charlesie Dickensie, ale kompletnie nie wciąga mnie Twój Klub Pickwicka...), a jednej (i to Kinga!) nawet nie zaczęłam, bo już nie zdążyłam; mimo trzech (dwóch i pół?) porażek, jestem zadowolona :)
  • 10698 – tyle stron przeczytałam łącznie, co daje ok. 40% wszystkich przeczytanych przeze mnie stron od początku tego roku
  • to ok. 108 stron dziennie
  • trafiałam chyba na generalnie dobre tytuły, bo średnia ocen wyniosła 7,5 :)
  • 13 książek przeczytałam w e-booku, w tym 3 kupiłam sama, a 10 przeczytałam w aplikacji Legimi
  • 4 były egzemplarzami recenzenckimi
  • na blogu pojawiły się 34 posty (licząc też TBR na wakacje), w tym 22 recenzje
  • często wchodziliście też na bloga, we wszystkie wakacyjne miesiące ilość wejść oscylowała wokół 3500, dzięki!
  • do mojej biblioteczki w wakacje trafiło tyle książek, ile przeczytałam, czyli 28 – jestem na zero, czyli książkoholizm nie ustępuje :')

I to by było na tyle. Dajcie znać, jak Wy czytelniczo spędziliście wakacje! 
Studentom życzę powodzenia w tym smutnym dla nas dniu rozpoczęcia roku akademickiego, a uczniom wytrwałości w kolejnym miesiącu nauki! ;)

6 komentarzy:

  1. Jejciu, ale się cieszę, że czytasz Ojca Goriot! Jak Ci się podoba?
    Też poszalałam w tym miesiącu z kupowaniem.
    I ja tam się cieszę na rok akademciki, a co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem dobrze się czyta, chociaż jakoś bardzo mnie nie wciąga. Odkąd przerwałam we wrześniu, to jeszcze nie ruszyłam, bo nie mam kiedy. D:
      9 października nadal się cieszysz rokiem akademickim? xD

      Usuń
  2. Łał podziwiam za zestawienie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Ty musisz być tak okrutna, żeby przypominać o końcu wolności na samym początku wpisu? Zlituj się! :D ;)
    Czytałam "Ostre przedmioty" i w mojej ocenie to najsłabsza książka Flynn, ale jeśli mówisz, że serial jest lepszy to może się na niego skuszę ;)

    Pozdrawiam ciepło,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba to powiedzieć głośno i dobitnie. xD
      Ja czytałam od Flynn tylko "Ostre przedmioty" i "Zaginioną dziewczynę" - pierwsze było okej, drugie fantastyczne. Serial na podstawie "Ostrych przedmiotów" jest naprawdę dobry, tak że polecam, oglądaj. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń