20 stycznia 2015

[8] Pragnienie wiecznego życia – „Marina”

Autor: Carlos Ruiz Zafón
Przekład: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Liczba stron: 286
Wydawnictwo: Muza
Język oryginału: hiszpański
Źródło okładki: LubimyCzytac.pl

Dopóki nie zrozumiesz śmierci, nie zrozumiesz życia.


Carlos Ruiz Zafón, z pochodzenia Hiszpan, obecnie zamieszkujący Los Angeles, w ostatnich latach zasłynął serią „Cmentarz Zapomnianych Książek”. Jednakże na swoim koncie posiada jeszcze cztery powieści, które – mimo że autor kierował także do osób dorosłych – są najczęściej klasyfikowane jako książki młodzieżowe. Jedną z nich, ostatnią, jest „Marina”. Autor w przedmowie sam przyznaje, że spośród dotąd opublikowanych przez niego książek, tę darzy największym sentymentem.

Jeśli ktoś miał już okazję spotkać się z twórczością Zafóna, nie powinien go zaskoczyć fakt, iż akcja powieści rozgrywa się w Barcelonie. Jest to rodzinne miasto autora, który wydaje się składać mu hołd w każdej ze swych powieści. O Barcelonie jednak za moment.

Óscar Drai to piętnastolatek uczęszczający do prowadzonej przez duchownych szkoły z internatem w dzielnicy Sarriá. Nie jest wzorowym uczniem i nie stara się nim być – z utęsknieniem czeka na koniec lekcji, a w czasie przeznaczonym na samodzielną naukę i refleksją duchową, wymyka się ukradkiem z budynku szkoły i odbywa spacery po Barcelonie, podziwiając jej piękno. Pewnego dnia zapuszcza się do wymarłej dzielnicy pełnej modernistycznych pałacyków. Jeden z nich przykuwa uwagę Óscara. Postanawia do niego wejść i z niemałym przerażeniem odkrywa, że posiadłość jednak nie jest opuszczona. Kilka dni później wraca tam i poznaje Marinę – jego rówieśnicę. Szybko się zaprzyjaźniają, nieświadomi tego, co będzie dane im wspólnie przeżyć. A wszystko zacznie się od wycieczki na pobliski cmentarz, na którym zobaczą kobietę z twarzą zakrytą czarną woalką, niosącą czerwoną różę na jeden z grobów. Nic w tym dziwnego, powiecie. A jednak – nagrobek nie posiada ani imienia, ani nazwiska zmarłego, widnieje na nim tylko rysunek czarnego motyla z rozpostartymi skrzydłami, zaś dama w czerni odwiedza go regularnie w każdym miesiącu. Jak nietrudno się domyślić – jest to moment, w którym Óscar i Marina wplątują się w coś niebezpiecznego. Tak jak zawarłam w tytule – z pragnieniem wiecznego życia.

„Marina” to powieść dość podobna do poprzednich tego typu książek Zafóna, a jednak nadal oryginalna i ciekawa. Autor posługuje się tym samym mechanizmem co we wcześniejszych książkach – naprowadza bohaterów na zagadkę sprzed lat i każe im się nią zainteresować. Po drodze spotykają wiele barwnych i tajemniczych postaci, z których zdecydowana większość skrywa jakiś sekret. Wszystkie są w jakiś sposób powiązane z tajemnicą, na którą przez przypadek natknęli się bohaterowie, ale skoro każda z nich coś ukrywa, rozwiązanie zagadki jest arcytrudną sprawą. Nasi główni bohaterowie – Óscar i Marina – są jednak dociekliwymi nastolatkami i jak po nitce do kłębka, łączą wszystkie znane im fakty w jedno, docierają do przeróżnych osób i usiłują dociec prawdy. Nie jest to trudna konstrukcja powieści, zwłaszcza przy częstym jej używaniu przez autora, ale mimo tego można się przy niej świetnie bawić.

Tak jak wspomniałam, niemalże wszystkie osoby powiązane z zagadką mają jakiś sekret. W gruncie rzeczy czystą i niewinną osobą w takim sensie jest jedynie Óscar – nawet jego towarzyszka, Marina, oraz jej ojciec, Germán, coś ukrywają, pozostawiając Óscara – i czytelnika – niemal do końca powieści w niewiedzy. Dzięki temu obie te postaci – ojciec i córka – zyskują na realności. Większość z bohaterów wykreowanych przez Zafóna jest dobrze przemyślana i posiada przeszłość. Świetnym przykładem jest tu Eva Irinova, która sama opowiada czytelnikowi swoją historię. Tak barwnych – w sensie minionych lat – postaci znajdujemy tu więcej: choćby samego ojca Mariny czy też niejakiego Benjamina Sentisa, którzy przecież odgrywają role co najwyżej drugoplanowe. Paradoksalnie, główny bohater, Óscar, wydał mi się najmniej uwydatniony – jest zwykłym nastolatkiem, który codziennie odmierza czas do końca lekcji, dnie umilając sobie spacerami, nie bardzo wie, co chce robić w życiu, nie dostrzega jego sensu i nie potrafi się w nim odnaleźć. Nie ma szczególnych zainteresowań ani ambicji, nie jest też obeznany w sztuce czy polityce. Mimo tego uważam go za postać dobrą – może nie bardzo dobrą, ale po prostu dobrą.

Styl autora, w przeciwieństwie do wcześniejszych książek zaliczanych do młodzieżowych, w „Marinie” bardzo przypomina już styl, jakim została napisana seria „Cmentarz zapomnianych książek” („Marinę” i pierwszą książkę z trylogii dzieli około pięciu lat). Zafón najlepszy jest w opisach – a już najbardziej w opisach Barcelony. To one najlepiej tworzą klimat powieści – nastrój grozy, tajemniczości, pewnego rodzaju niepokoju, wrażenia, że „coś jest nie w porządku”. Dialogi bywają czasami troszeczkę przesadzone – niektóre zdania i poglądy wydawały mi się zbyt poważne i górnolotne, gdy padały z ust piętnastoletniej Mariny. Zdaję sobie jednak sprawę, że w zamyśle autora Marina właśnie taka miała być – inteligentna, oczytana, patrząca na świat z własnej perspektywy i mająca własne, jasno określone zdanie.

I wreszcie – Barcelona. To miasto ożywa na kartach powieści, nabiera charakteru. W „Marinie” przedstawiona jest Barcelona z lat osiemdziesiątych XX wieku, a mimo tego gdzieniegdzie nadal wygląda tak, jak prezentowała się czterdzieści lat wcześniej, a więc podczas wojny domowej w Hiszpanii. Jest to także miasto, w którym zauważalne są wpływy wielu epok i wielu pokoleń – mamy tu na przykład gotyckie budowle obok secesyjnych pałacyków czy kościoła Sagrada Familia. Czytelnik „przechodzi” obok tak wielu budynków i „bywa” w tak wielu miejscach, że nie sposób nie zatopić się w tym pięknym mieście, jakim wydaje się być Barcelona w „Marinie” (a także w każdej innej książce Zafóna). Autor sprawia wrażenie, jakby znał ją tak dokładnie jak własną kieszeń, a przy tym niemal w każdym zdaniu o Barcelonie wynosi ją na piedestał. Niesamowite jest to, jak wspaniale wygląda ona w oczach Zafóna, który przecież urodził się w niej i dorastał. A taki obraz Barcelony – mrocznej, tajemniczej, z przeszłością – sprawia, że chciałoby się ją zwiedzić z książką w ręce.

„Marina” z pewnością jest moją ulubioną pozycją w dorobku Zafóna, zaraz po wspominanej wyżej serii. Wartkość akcji, dobrze wykreowani bohaterowie, przepiękny styl autora i cudowne obrazy Barcelony, jakie pojawiały się w mojej wyobraźni podczas czytania – wszystko to sprawiło, że wciągnęłam się w historię Óscara i Mariny. Tak jak i sam autor, zakwestionowałabym to, czy książka rzeczywiście skierowana jest tylko i wyłącznie do młodzieży – myślę, a właściwie jestem niemalże pewna, iż ta powieść spodobałaby się zarówno dziesięciolatkowi, jak i trzydziesto- czy sześćdziesięciolatkowi. Mimo że głównymi bohaterami są nastolatkowie, to powieść nie jest dziecinna. Narrator, Óscar, opowiada z perspektywy czasu, jest już więc dorosły i wypowiada się jak dorosły, co zapewne jest kluczem do ograniczenia wiekowego książki (a raczej jego braku). Z pewnością jeszcze niejeden raz wrócę do Barcelony z powieści Zafóna, między innymi „Mariny”.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Kurczę, muszę się w końcu zabrać za te książki Zafona :D Tym bardziej, że ciągle wpadam na dobre opinie o nich. Tyle dobrych książek do przeczytania :<
    http://w-papierowym-swiecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo polecam! :) To, co urzekło mnie najbardziej już przy pierwszej książce, to styl. Chciałabym tak pisać. :)

      Usuń