28 lutego 2018

[175] Druga i ostatnia – „Trzecia”


W zeszłym roku w zaskakująco podobnym okresie recenzowałam debiutancką książkę Magdy Stachuli pt. „Idealna”. Nie okazała się idealna, ale stwierdziłam, że ocenianie autora po zaledwie jednej książce nie jest uczciwe i kiedy na rynku pojawiła się kolejna powieść Magdy Stachuli, postanowiłam dać autorce drugą szansę. „Trzecia”, podobnie jak „Idealna”, została przez wydawcę zaklasyfikowana jako thriller psychologiczny. Ale to nie jest jedyna rzecz, która łączy tę książkę z debiutem Stachuli.
 

23 lutego 2018

#122 Czytało się (4): Luty, cz. 2 || Guilty read, życiowa refleksja, podróż i chirurgiczna precyzja


To już czwarty post z serii Czytało się, czeka nas jeszcze dwadzieścia. Dzisiaj opowiadam o kolejnych czterech książkach, które zachwyciło mnie pewnego lutowego dnia... w ciągu ostatnich czterech lat. ;) Tym razem będzie trochę o trudnej miłości, trochę refleksji nad sobą, trochę podróży i trochę krwi. Gotowi? 
To zapraszam!

21 lutego 2018

[174] Przerost formy nad treścią? – „Illuminae”


Książka to dla nas zazwyczaj zlepek zadrukowanych kartek oprawionych w ładną (albo i nie) okładkę. Cokolwiek poza tekstem pojawia się rzadko, a jeśli już, to jako dodatek, a nie jako cały koncept, jak w przypadku „Illuminae”. Można się zastanawiać, na ile jest to książka w tradycyjnym rozumieniu, a na ile równie nietypowa powieść graficzna, ale jedno jest pewne: na pierwszy rzut oka to książka niezwykła. Jednak jak to z nią jest, gdy pierwsze wrażenia związane z jej nadzwyczajnym wyglądem miną? Czy „Illuminae” nie okazuje się powieścią, w której forma dominuje nad treścią?

19 lutego 2018

[173] Moment zmian – „Malinowa Trufla”


Rzadko sięgam po polskie powieści obyczajowe, a już tym rzadziej po takie, które opowiadają o kobietach w średnim wieku. Jeszcze mi do niego daleko, nie za bardzo więc mogę utożsamiać się z takimi bohaterkami i wczuwać w ich problemy – to dla mnie coś zupełnie obcego. A jednak „Malinowa Trufla” pozytywnie mnie zaskoczyła. Okazała się ciekawą, zgrabnie napisaną książką poruszającą ważny temat. W końcu w życiu każdego człowieka, niezależnie od wieku, czasem przychodzi moment poważnych zmian.
 

16 lutego 2018

#121 Recenzje i recenzenci, a może opinie i... opiniodawcy? || Kim jesteśmy jako blogerzy książkowi?


Co jakiś czas w blogowej części Internetu powraca temat, czy blogerów książkowych można nazwać recenzentami oraz czy teksty, które tworzą, są recenzjami. Głównym argumentem osób negujących zasadność nazywania nas recenzentami jest to, że w znacznej większości nie jesteśmy wykształconymi krytykami. To, co my piszemy, nazywają opiniami, a nie recenzjami.
Jak dla mnie argument ten jest bzdurny i brzmi dosyć głupio, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy Internet oferuje nam szerokie możliwości rozwoju. W dzisiejszym poście spróbuję Was przekonać do tego, że nie ma niczego w złego w nazywaniu nas recenzentami, a tego, co piszemy – recenzjami. 

14 lutego 2018

[172] Nie możesz mnie nie kochać – „Czarna”


Seria Na F/Aktach wydawnictwa Od deski do deski jest moim zeszłorocznym objawieniem. Okazuje się, że fabularyzowany reportaż to dla mnie strzał w dziesiątkę. Z jednej strony książki z tej serii czyta się jak niezłe thrillery, z drugiej jednak cały czas z tyłu głowy pozostaje myśl, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Miałam już okazję poznać sprawy Wampira z Bytowa w fenomenalnej „Bestii. Studium zła” (recenzja) oraz Jacka Balickiego, młodocianego mordercy z Bydgoszczy, w równie porywającej „Innej duszy” (recenzja). Tym razem autor, Wojciech Kuczok (z którym do czynienia miałam po raz pierwszy, ale, mam nadzieję, nie ostatni), opowiada o sprawie, jaka miała miejsce w miejscowości Czarna Białostocka. Sama o niej nie słyszałam – rzecz rozgrywała się na początku XXI wieku, byłam więc stanowczo za mała, żeby o tym słuchać. Finał tej historii był mi więc nieznany, tak że na koniec książki byłam mocno zaskoczona. I myślę, że nie będę Wam go zdradzać, bo ci, którzy nie słyszeli tak jak ja o tej sprawie, zbyt wiele by stracili.

9 lutego 2018

#120 Czytało się (3): Luty, cz. 1 || Lodziarz, mój Toruń, pytanie do taty i podróż po połowie globu


Przyszła pora na kolejny post z cyklu Czytało się, w którym przypominam książki czytane i recenzowane przeze mnie w ciągu ostatnich trzech lat. Dzisiaj pierwsza część książek ze wszystkich lutych od początku istnienia bloga. A będzie o pewnym lodziarzu, moim rodzinnym Toruniu, zadamy też jedyne słuszne pytanie kierowane do taty oraz wyruszymy w podróż po połowie globu. Zapraszam!

7 lutego 2018

[171] Trochę tak, a trochę nie – „Hańba”


Po „Hańbę” nie sięgnęłabym, gdyby nie studia. O tej książce nie słyszałam niczego, a nazwisko autora jedynie obiło mi się o uszy (albo raczej… o wzrok?, zawsze zastanawiałam się, jak czyta się to nazwisko). Czytałam ją na zajęcia w kontekście postkolonializmu, ale gdyby nie to, że wiedziałam, na co zwracać uwagę, raczej nie doszukałabym się tutaj takiego drugiego dna. A mimo wszystko „Hańba” nadal pozostałaby dla mnie lekturą dobrą, ciekawą, choć niepozbawioną wad.

5 lutego 2018

[170] Frontowe dziewczyny – „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”


Już nie pierwszy raz sięgnęłam po książkę skupiającą się na roli kobiet podczas wojny. Tym razem jednak różnice są dwie, dość znaczące. Po pierwsze, „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” to reportaż opowiadający o wojnie widzianej oczami Rosjanek. Jak dotąd sięgałam tylko po publikacje dotyczące Polek. A po drugie, rola kobiet z Rosji podczas II wojny światowej różniła się od roli Polek. Zazwyczaj czytałam opowieści kobiet, które były sanitariuszkami, łączniczkami, ewentualnie kucharkami, rzadko jednak walczyły na froncie. Tutaj inaczej. Te kobiety – dziewczyny właściwie – były żołnierzami, strzelały do wroga, zabijały. Nie chciano ich brać do wojska, wyśmiewano je, lekceważono. Ale kiedy ginęło coraz więcej mężczyzn, to i kobiety dostawały powołanie do wojska.. Wyobraźcie sobie całe bataliony kobiet idące przez miasta i wsie albo pociągi wypełnione po brzegi młodymi dziewczynami. Czy naprawdę wojna nie ma w sobie nic z kobiety?

2 lutego 2018

#119 Współpraca recenzencka || O tym, jak wyobrażenia mijają się z rzeczywistością


Każdy początkujący bloger książkowy o tym marzy. Współpraca recenzencka to coś, do czego się dąży. Kiedy do naszej skrzynki mejlowej zaczynają napływać pierwsze propozycje, rozpiera nas duma. Nie oszukujmy się – to pewne wyróżnienie. Jednak czy współpraca recenzencka jest tym, czym się wydaje? Czy wszystko jest tak idealne, na jakie wygląda? Po roku współprac nazbierało mi się trochę przemyśleń, a dziś dzielę się z Wami sześcioma z nich.

1 lutego 2018

#118 Podsumowanie stycznia 2018 + stosik






Niedawno witaliśmy nowy rok, tymczasem już pierwszy jego miesiąc za nami. Jak ten czas szybko leci!
Styczeń jest dla studentów miesiącem spod znaku sesji, dla mnie szczególnie oznacza pisanie prac zaliczeniowych. Czas musiałam dzielić między zaliczenia, książki i – o dziwo, bo u mnie to niespotykane – seriale. A co z tego wyszło? Dobry wynik, z którego jestem zadowolona. Zapraszam!