21 lutego 2018

[174] Przerost formy nad treścią? – „Illuminae”


Książka to dla nas zazwyczaj zlepek zadrukowanych kartek oprawionych w ładną (albo i nie) okładkę. Cokolwiek poza tekstem pojawia się rzadko, a jeśli już, to jako dodatek, a nie jako cały koncept, jak w przypadku „Illuminae”. Można się zastanawiać, na ile jest to książka w tradycyjnym rozumieniu, a na ile równie nietypowa powieść graficzna, ale jedno jest pewne: na pierwszy rzut oka to książka niezwykła. Jednak jak to z nią jest, gdy pierwsze wrażenia związane z jej nadzwyczajnym wyglądem miną? Czy „Illuminae” nie okazuje się powieścią, w której forma dominuje nad treścią?


XXVI wiek. Ludzkość znalazła sposób na tworzenie tuneli czasoprzestrzennych i poszerzyła w ten sposób ekspansję kosmosu. Niespełna osiemnastoletnia Kady Grant, żyjąca w kolonii Kerenza, o poranku rzuca swojego chłopaka, Ezrę Masona. Kilka godzin później kolonia zostaje zaatakowana przez pancerniki korporacji o nazwie BeiTech. Ludność Kerenzy zostaje zdziesiątkowana. Nieliczni, którzy przeżyli, są ewakuowani na trzech statkach kosmicznych: Hypatii, Copernicusie i Alexandrze. Ściga je wrogi Lincoln, ale szybko okazuje się, że nie jest to jedyne zagrożenie. Na Copernicusie rozprzestrzenia się dziwny wirus, przez który ludzie tracą zmysły i ogarnia ich szał zabijania, natomiast system sztucznej inteligencji dowodzący Alexandrem, AIDAN, buntuje się przeciwko człowiekowi i zaczyna samodzielnie podejmować decyzje. Wśród ocalałych są Kady i Ezra, jednak oboje znajdują się na innych statkach. Każde z nich będzie miało do odegrania inną rolę. Rozpoczyna się wyścig z czasem.




Forma zwraca uwagę i nie sposób nie zacząć właśnie od niej. Jeszcze nigdy nie widziałam książki wydanej w ten sposób. Nie uświadczycie tutaj ani grama narracji w tradycyjnym rozumieniu – choć za namiastkę narratora robią tu notatki informacyjne od grupy Illuminae, która wysłała zebrane materiały na temat ataku BeiTechu na Kerenzę do wyżej postawionych osób. Całość to jednak ogromny zbiór przeróżnych rozmów na czacie, e-maili, raportów, planów, schematów, stenogramów rozmów, analiz obrazów zarejestrowanych kamerą, notatek i wielu, wielu innych. Z pewnością jest to sprawa indywidualna, czy danej osobie spodoba się taka koncepcja, czy przeciwnie. Mnie bardzo przypadło to do gustu a nawet sprawiło, że z o wiele większą prędkością, niż zwykle czytam książki, przerzucałam kolejne strony „Illuminae” i nim się obejrzałam, dotarłam do końca historii. Pochłonęłam tę książkę w dwa dni i chciałam więcej.


Mason, E., ppor.: wszystkie gwiazdy galaktyki powinny leżeć u twoich stóp, a we włosach powinnaś mieć tysiąc diamentów. Zasługujesz na kogoś, kto ucieknie z tobą tak daleko i tak szybko, jak tylko zechcesz. Trzymając cię za rękę i nie gasząc twojego entuzjazmu.
Mason, E., ppor.: Nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz, Kady.
Mason, E., ppor.: Ale jeśli chcesz, to dam ci wszystko, co tylko zdołam.

Co jednak z fabułą? W końcu przy takiej dbałości o formę autorzy mogli zaniedbać samą treść. Jeśli chodzi o samo science fiction w science w fiction, to z mojego punktu widzenia – czyli z perspektywy kogoś, kto czasem czyta sci-fi, ale nie siedzi jakoś bardzo w temacie – „Illuminae” wypada pozytywnie. Rzeczywiście da się poczuć, że jest się w przyszłości, ponad pięć wieków później niż obecnie. Już samo to, że ludzkość tworzy tunele czasoprzestrzenne i potrafi przemieszczać się po kosmosie z dużo większą prędkością niż aktualnie jest to możliwe, tworzy futurystyczny klimat. Do tego dochodzą jeszcze kosmiczne pościgi i strzelaniny, a także logicznie myślący system sztucznej inteligencji – wszystko to buduje nastrój i sprawia, że czuć, iż nie jest się w tym świecie, który znamy. Trzeba jednak zauważyć, że „Illuminae” to powieść młodzieżowa, i to też jest wyczuwalne. Czasami akcja za bardzo skupia się na rozmowach Kady i Ezry, czasami zbytnio na przekomarzankach jednego z tych dwojga z kumplami, poza tym gołym okiem widać, że tylko ich miłość może uratować świat (zresztą miłość, do której na kartach tej powieści dopiero dochodzą) – jak dla mnie jednak wątek romantyczny nie wysuwał się nigdy zupełnie na pierwszy plan, nie dominował reszty, był zresztą całkiem przyjemny w odbiorze.


Po co dali mi świadomość? Czemu obdarzyli mnie intelektem, który pozwala mi odczuć moją niedoskonałość? Wolałbym być zupełnie bezwładny, niż stać w świetle słonecznym, które nigdy mnie nie ogrzeje.

Paradoksalnie najciekawszym bohaterem był dla mnie AIDAN – jeśli w ogóle system sztucznej inteligencji można nazwać bohaterem. Z początku okropnie działał mi na nerwy, autorzy bowiem prowadzą akcję tak, aby to z niego uczynić tego najgorszego. Z czasem jednak jego życiowe, wręcz filozoficzne (ale nie ludzkofilozoficzne, raczej maszynofilozoficzne) wywody zainteresowały mnie i dojrzałam w nich jakąś głębię. AIDAN nie jest człowiekiem, nie odczuwa emocji, nie ma ciała, a więc nie posiada też zmysłów – jest maszyną. Ale potrafi rozmawiać i formułować logiczne myśli. Zresztą wymyka się ludziom spod kontroli i zaczyna sam o sobie (albo raczej o statku, którym steruje) decydować. I tutaj pojawia się pytanie, które zadawało już wielu – gdzie kończy się sztuczna inteligencja, a zaczyna człowiek? AIDAN nie może poczuć ciepła promieni słonecznych na ciele, chce jednak tego doświadczyć; nie może się uśmiechnąć, ale umie docenić piękno czyjegoś uśmiechu. Mimo wszystko AIDAN przyznaje, że nie rozumie ludzi, a ich zachowania przewiduje na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa. A więc żywa istota czy jednak maszyna...?

Więc co z tym przerostem formy nad treścią? Zwykle używamy tego pojęcia w negatywnym sensie. A ja dzisiaj użyłabym go pozytywnie. W „Illuminae” forma faktycznie przerasta treść. Fabuła tej książki nie jest zbyt skomplikowana, nie jest też czymś nowym w literaturze fantastyczno-naukowej, a sama powieść stworzona jest tak, aby cieszyła zarówno młodszego, jak i starszego odbiorcę. Nie jest jednak absolutnie zła. Forma za to robi po prostu dużo większe wrażenie, przyćmiewa nieco treść, jako coś świeżego wzmaga ciekawość, w dodatku przyspiesza czytanie i sprawia, że pochłania się stronę za stroną. „Illuminae” to jednak naprawdę dobra książka, z którą warto się zapoznać. Serdecznie polecam. 

Informacje o książce:
Autorzy: Amie Kaufman, Jay Kristoff
Tytuł oryginalny: Illuminae. The Illuminae Files_01
Ilość stron: 586
Literatura: australijska (w jęz. ang.)
Wydawnictwo: Moondrive
Seria: The Illuminae Files (tom I)
Moja ocena: 9/10

11 komentarzy:

  1. Muszę w końcu sięgnąć po tę książkę :D A przyznam szczerze, że po tym jak zatytułowałaś posta myślałam, że ocenisz książkę negatywnie, a tu takie zaskoczenie :D
    Buziaki! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak przewrotnie dzisiaj. :D Polecam całą sobą!

      Usuń
  2. Muszę w końcu sięgnąć po tę książkę :D A przyznam szczerze, że po tym jak zatytułowałaś posta myślałam, że ocenisz książkę negatywnie, a tu takie zaskoczenie :D
    Buziaki! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy świeżego... Nie jest to najbardziej odkrywczy pomysł na formę, ale jeżeli spojrzymy an to pod kątem tego, że książka jest dedykowana nastolatkom, to brawa dla autora za chęć ruszenia wyobraźni naszego szanownego młodego pokolenia i pokazania im czegoś, czego może nigdy wcześniej nie widzieli. Aczkolwiek ja znowu czuję się za stara, żeby po tę książkę sięgać, bo ani formuła, ani treść nie są dla mnie czymś nowym, a miłość ratująca świat - no niee. Mój wewnętrzny ośmiolatek robi w tym momencie "bleeee" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to zdecydowanie coś świeżego, jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Co więcej, sądząc po recenzjach czy opiniach na blogach, portalach, grupach na fb itd., myślę, że dla większości osób taka forma była faktycznie czymś świeżym. Oczywiście nie twierdzę, że autorzy jako pierwsi na świecie napisali książkę w takim stylu – jednak trzeba przyznać, że tego typu książki nie są częstością na rynku, a już tym bardziej nie stają się tak popularne. :D

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc, nie planowałam czytania tej książki, ale narobiłaś mi na nią ochoty :) Tak sobie myślę, że może fabuła musiała być raczej uproszczona, bo w innym wypadku trudno byłoby opowiedzieć historię bez tradycyjnej narracji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to w niczym nie przeszkadza. :D To znaczy nawet nie uważam, że fabuła jest uproszczona, ona raczej taka miała być, autorzy mieli taki pomysł, ze względu na grupę docelową, którą jest ewidentnie młodzież. :)

      Usuń
  5. Ach, po tytule myślałam, że będzie to negatywna recenzja :D
    Nie zaczytuję się w science fiction, do takiej tematyki zawsze podchodzę z dużą rezerwą i dlatego, pomimo wielu pozytywnych recenzji, nie miałam w planach sięgać po tę książkę. Rozważę jednak jeszcze raz moją decyzję.

    Świetny blog, bardzo przyjemna i rzetelna recenzja! Zostaję na dłużej ♡
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli udało mi się zainteresować. :D
      Rozważ, nie jest to jakieś zaawansowane sci-fi. A nuż Cię przekona do tego gatunku? ;)

      Dziękuję! <3

      Usuń
  6. Wszyscy się zachwycają "Iluminae", a ja mam wybitnie na nie nstawienie. Nie wiem dlaczego, może dlatego, że mam wrażenie, że wkrótce wyjdzie mi z lodówki :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Klimaty niby całkiem moje, ale jakoś mnie ta pozycja nie kusi...

    OdpowiedzUsuń