29 października 2016

[87] Genialny chłopiec z Palestyny – „Drzewo migdałowe”

Autor: Michelle Cohen Corasanti
Tytuł oryginału: The Almond Tree
Ilość stron: 392
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: SQN
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:
  • 78 książek 2016 (67/78)
  • przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2,5 cm)



– To twój geniusz pozwala ci dostrzec prostotę w tym, co skomplikowane.



Michelle Cohen Corasanti urodziła się w Utica w stanie Nowy Jork w konserwatywnej żydowskiej rodzinie. Ukończyła studia bliskowschodnie na uniwersytecie w Jerozolimie i Harvardzie. Jest prawniczką specjalizująca się w prawie międzynarodowym i prawach człowieka. „Drzewo migdałowe” to jej debiutancka książka.

Dwunastoletni Ahmad jest świadkiem śmierci swojej kilkuletniej siostry, która nieopatrznie weszła na bombę. Wkrótce okazuje się, że strata ta jest dopiero początkiem serii tragedii, która dotknie jego rodzinę. Niedługo potem jego ojciec z jego winy trafia do więzienia, a izraelskie wojsko zajmuje ich dom. Ahmad wraz z młodszym o rok bratem Abbasem muszą szybko dorosnąć i iść do pracy, aby utrzymać rodzinę. Jednak to nie koniec nieszczęść – Abbas ulega wypadkowi, przez który nigdy nie będzie mógł już normalnie funkcjonować. Ahmad zostaje ostatnim żywicielem rodziny. Wkrótce jednak pojawia się możliwość wzięcia udziału w konkursie dla uzdolnionych matematycznie chłopców, w którym nagrodą jest stypendium uniwersyteckie. Wbrew zdaniu matki, Ahmad bierze w nim udział, wygrywa i wyjeżdża na studia, aby w przyszłości zapewnić rodzinie lepsze życie.

Z niewiedzy i przesądów bierze się przemoc.

Do „Drzewa migdałowego” przyciągnęło mnie najbardziej to, że mogłam „odkryć” – co prawda tylko na kartach powieści, ale to zawsze coś – nowe miejsce. Ostatnio często zdarza mi się zwracać uwagę na książki, dlatego że ich akcja ulokowana jest w jakimś nieznajomym dla mnie otoczeniu. Tym razem była to Palestyna. Miejsce, o którym nie mam za bardzo pojęcia i nie do końca orientuję się w tym, jak wyglądają jego stosunki z Izraelem, oprócz tego, że od wielu, wielu lat są one napięte. Kiedy byłam młodsza, obiło mi się o uszy określenie Strefa Gazy, jednak – przyznaję się – dotąd nie bardzo wiedziałam, kto, z kim i dlaczego tam walczy. Nie powiem, że lektura „Drzewa migdałowego” przedstawiła mi losy współczesnej Palestyny w całej rozciągłości, bo nie o tym w zasadzie jest ta książka, jednak z pewnością uchyliła rąbka tajemnicy, jaka kryła się za właśnie takimi pojęciami jak Strefa Gazy, a także pozwoliła mi choć w małym stopniu dowiedzieć się, jak wyglądał los Palestyńczyków, odkąd Izrael zajął ich tereny.

Sukces to nie brak porażek, to umiejętność podnoszenia się w razie upadku.


Wspomniałam o tym, że książka Michelle Cohen Corasanti nie przedstawia historii współczesnej Palestyny. Co prawda konflikt izraelsko-palestyński stanowi w niej wyraźnie zarysowane tło, które zresztą jest motorem napędzającym większość wydarzeń, jednak kiedy przeczytałam ostatnie zdanie i zastanowiłam się nad przedstawioną przez autorkę historią, doszłam do wniosku, że nie o politykę tutaj chodzi. W gruncie rzeczy to opowieść o ludziach – o Palestyńczykach, którzy nie chcą mieć do czynienia z Żydami, i odwrotnie, ale także o takich, którzy są ponad wyznania i oceniają człowieka po tym, jaki jest, a nie w co wierzy; o rodzinnych więzach w trudnych, wojennych czasach, o rozdzielonych rodzinach, o cierpieniu bliskich i ich śmierci; zwyczajnie – o przyjaźni i miłości w najróżniejszych postaciach: damsko-męskiej, rodzicielskiej czy braterskiej.

Nie pozwól, żeby zawładnęło tobą poczucie winy, bo to jest choroba, jak rak, która będzie cię zżerać po kawałku, aż nic nie pozostanie.

Nie da się też ukryć, że ta książka to prawdziwa skarbnica wiedzy na temat obyczajów, które w Palestynie nadal się kultywuje. Nawet mimo trudnych czasów, mimo przesiedleń, wszechobecnej nienawiści, niebezpieczeństwa i niepewności jutra. Właśnie tego oczekuję po książkach, których akcja toczy się w miejscu dla mnie nieznajomym – pokazania tamtejszej kultury, zasmakowania kuchni, poznania obyczajów, dowiedzenia się, jak myślą tamtejsi ludzie. Wszystko to z pewnością dostałam w „Drzewie migdałowym”. Jeśli więc Ty, Czytelniku, również lubisz poznawać obce Ci kultury, wybierz się na przeprawę po Palestynie z Ahmadem – myślę, że nie pożałujesz.

Miłość przekracza bariery ustalone przez ludzi.

Zwykle przy recenzjach zwracam uwagę na takie elementy jak tempo akcji, styl autora itd. Tym razem tego nie zrobię, bo to książka, w której ważniejszy jest wydźwięk i refleksja. Jednak na pewno muszę napisać trzy słowa o bohaterach. Ahmad jest przedstawiony jako ktoś „pomiędzy” – jako genialny, uzdolniony matematycznie chłopiec ma szansę na kształcenie się, jednak w szkole jest jedynym Palestyńczykiem pośród samych Izraelczyków. Jego rodzina doznała wielu krzywd ze strony izraelskich żołnierzy, jednak Ahmad z czasem przekonuje się, ku niezadowoleniu matki i brata, że religia nie decyduje o człowieku. Niejednokrotnie musi wybierać – rodzina czy żydowscy przyjaciele? Jego brat, Abbas, to z kolei zdecydowany wróg i przeciwnik Izraelczyków. Nie potrafi zrozumieć swojego brata, który zbratał się z Żydami. Czuje się oszukany i zdradzony. Największe wrażenie jednak robi postać Baby, ojca chłopców, który mimo że został bezpodstawnie aresztowany i wtrącony do więzienia, gdzie był torturowany, wykazywał się niezwykłą mądrością. Większość przepięknych, mądrych cytatów z tej książki, to właśnie jego słowa. Mimo że Izraelczycy wyrządzili mu wiele złego, ma do nich zupełnie inne podejście niż Abbas – traktuje każdego człowieka równo, nie ocenia przez pryzmat wyznania, każdemu daje szansę i właśnie do tego zachęca Ahmada.

„Drzewo migdałowe” to naprawdę piękna, mądra powieść o życiu w miejscu i czasach, które są daleko od nas, przez co możemy nie mieć pojęcia, jak ono tak naprawdę wygląda. Konflikt izraelsko-palestyński pozostaje nierozwiązany, choć wydaje mi się, że niewiele się o nim już słyszy. Ta książka przypomina o nim, ale nie tylko – przede wszystkim opowiada o tym, że polityka nie musi określać relacji między Palestyńczykiem a Izraelczykiem, jest to także wspaniały obraz różnie rozumianej przyjaźni i miłości. Szczerze polecam, jest to jedna z lepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w tym roku.

Książkę przeczytałam w ramach Book Touru organizowanego przez właścicielkę bloga Zaczytana w niesamowitych książkach, dziękuję! <3 


2 komentarze:

  1. Słyszałam o tej książce baaaardzo wiele dobrego, mam ją w planach ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie zapoznam się z tą książką. Też chciałabym sięgać częściej po powieści osadzone w odległych, nieznanych miejscach, by przy tym poznać inną kulturę i zyskać chociaż wyobrażenie o życiu w danym regionie. A wątek konfliktu pomiędzy Izraelem a Palestyną stanowi dodatkową motywację do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń