19 kwietnia 2017

[122] Najlepsze historie pisze życie – „Dwadzieścia siedem snów”

Autor: Marta Alicja Trzeciak
Ilość stron: 336
Literatura: polska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:

Więzi dość łatwo zerwać, a odbudować jest trudno, to prawda – zgodziłam się. – Ale pamiętaj, że tworzenie więzi przychodzi nam naturalnie. Bo my pragniemy być uwiązani. Wolność jest dla nas luksusową przekąską, a tak naprawdę przez większość czasu chcemy czuć, że coś nas przywiązuje – do człowieka, do miejsca, do idei.

Młoda pisarka przyjeżdża do małej wsi, aby rozpocząć pisanie swojej nowej książki. Zatrzymuje się u pewnej starszej kobiety, nazywanej Szarą. Okazuje się, że niepozorna wieś ma dużo do zaoferowania – pisarka poznaje wiele ciekawych osób, daje się porwać niesamowitej aurze, jaka tam panuje, a wkrótce także odkrywa tajemnice z przeszłości. Pod ich wpływem zaczyna mieć sny, które nie tylko są odzwierciedleniem prawdziwych wydarzeń z nutką magii, ale wychodzą daleko poza jawę. Książka zaczyna pisać się sama wraz z odkrywaniem sekretów, które skrywają wszyscy mieszkańcy wsi.

Realizm magiczny to taki gatunek, do którego nadal nie umiem się ustosunkować. Nie jestem fanką fantastyki, wolę zdecydowanie powieści realistyczne, a jednak nutka magii, szczypta niesamowitości i aura niezwykłości brzmią bardzo obiecująco i zazwyczaj potrafią przyciągnąć moja uwagę. Nie inaczej było z książką Marty Alicji Trzeciak – autorki dla mnie kompletnie nieznanej, a więc nowej. Mimo że podeszłam do „Dwudziestu siedmiu snów” z lekkim dystansem i nieufnością, szybko stwierdziłam, że absolutnie nie było czego się obawiać. Opowieść Szarej, Laury, Mileny i wielu innych mieszkańców wsi bardzo mnie wciągnęła, a magia, jaką da się w niej wyczuć, zupełnie oczarowała.

Bo przecież wiesz, że życie bywa tak naprawdę bardzo banalne i tylko niektóre osoby potrafią w nim dostrzec to, co magiczne.

Historia, jaką w sekrecie utrzymują mieszkańcy wsi, nie jest czymś zapierającym dech w piersiach – w końcu nikt tutaj nie chowa trupa w szafie – jest to w gruncie rzeczy zwykła, życiowa opowieść, a jednak sposób, w jaki podała ją autorka, potrafi zachwycić. Nieocenione okazują się tutaj sny, które pod wpływem wydarzeń nawiedzają młodą pisarkę, narratorkę książki. To one wprowadzają do tej historii magiczną aurę, to one wydobywają z niej tę niezwykłość. „Dwadzieścia siedem snów” to książka, która pokazuje, że najlepsze historie pisze życie i że każdy człowiek ma do zaoferowania własną, wyjątkową opowieść – sęk w tym, że trzeba w niej tę wyjątkowość dostrzec. A to niełatwe zadanie.

Z początku nie byłam przekonana do tych snów. Właściwie nadal nie do końca podoba mi się to, jak zostały napisane. Gdzieniegdzie mocno trąci od nich… stylizacją biblijną. Czułam w nich wzniosłość, co niekoniecznie było mi na rękę, zwłaszcza że – być może błędnie – podeszłam do nich jak do książki, którą pisała narratorka (i stawiając się w roli potencjalnego czytelnika, stwierdziłam, że nie dałabym rady czegoś takiego przeczytać). Stylizację zauważyć też można w samej warstwie językowej, tutaj zwłaszcza rzuciły mi się w oczy spójniki rozpoczynające zdania, które od razu odsyłają do biblizacji. Nie bardzo mi to pasowało, właściwie zanim się przyzwyczaiłam, dość mocno mi zgrzytało. A jeśli już jestem przy stylu – odniosłam również wrażenie, że ta książka jest leciutko przegadana. Znalazłam takie fragmenty, które nie były absolutnie do niczego potrzebne, a ciągnęły się przez kilka stron (chociażby wspomnienie dziadka narratorki). Niby miały nakreślić osobę narratorki, jednak moim zdaniem młoda pisarka jest tutaj tylko narzędziem do przekazania historii Szarej, Laury, Mileny i innych mieszkańców wsi, na których miała skupić się cała uwaga. Krótko mówiąc – znajomość przeszłości narratorki do niczego nie była potrzebna. 

Jednak życie - jakkolwiek bywa okrutne, często daje drugą szansę.

Autorka poruszyła też w książce kwestię pisarstwa. Narratorką (choć zdecydowanie nie główną bohaterką) jest tutaj młoda pisarka, która przyjeżdża na wieś, aby stworzyć konspekt nowej powieści. Często dzieli się tym, co myśli o pisaniu – w przypadku narratorów-pisarzy jest to zawsze ciekawy zabieg, który pozwala zobaczyć, że każdy ma zupełnie inne spojrzenie na proces twórczy. Co prawda to przedstawione przez narratorkę (i coś czuję, że podzielane także przez samą autorkę) nie do końca mi odpowiadało, bo sama postrzegam to inaczej, niemniej każda taka konfrontacja poglądów jest niezwykle interesująca. Trzeba też dodać, że punkt widzenia narratorki doskonale pasuje do nastroju tej książki – dla niej pisanie wyraźnie ma w sobie coś magicznego, jest czymś nadzwyczajnym, złożonym.

Mimo lekkich zastrzeżeń do stylu i niepotrzebnych informacji, muszę przyznać, że naprawdę podobała mi się ta książka. Zżyłam się z bohaterami, urzekła mnie ich historia, dałam się ponieść aurze magii i tajemniczości, jaka roztaczała się w wykreowanym przez autorkę miejscu. „Dwadzieścia siedem snów” to książka, którą warto przeczytać, tak więc jak najbardziej ją Wam polecam.

Książkę przeczytałam w ramach book touru zorganizowanego przez Dominikę z bloga Książkowe Wyznania. Dziękuję!

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam prozę Marty. Nie mogę się doczekać jej kolejnej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już wiele recenzji tej książki i każda kolejna przybliża mnie do sięgnięcia po tę historię. Bardzo podoba mi się Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę przekonać się do realizmu magicznego, chyba że to ten w wydaniu Allende. Wolę jak historia albo jest realistyczna, albo wyraźnie skonwencjonalizowana jak np. ma to miejsce w fantastyce grozy. Motywy magii, snów wydarzeń będących gdzieś na pograniczu realizmu i fantastyki zazwyczaj mnie nie przekonują. Dlatego czuję, że nie jestem odbiorcą tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda nie dla mnie, ale w pewien sposób urzekła mnie Twoja recenzja. Będę obserwować, może trafię na coś co wpasuje się w moje gusta. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam tytuł ma w sobie coś przyciągającego, a Twoja recenzja nadała tej książce jeszcze więcej magii, która mnie urzekła. Być może jeśli będę miała możliwość, to przeczytam!

    Obsession With Books

    OdpowiedzUsuń