30 października 2017

[158] Ile człowieka w psie? Ile psa w człowieku? – „Sztuka ścigania się w deszczu”

Autor: Garth Stein
Tytuł oryginału: The Art of Racing in the Rain
Ilość stron: 304
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Galaktyka
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:




Przedstawię wam pewną teorię: wbrew opiniom ludzi występujących w telewizji, najbliższym krewnym człowieka nie jest szympans, lecz pies.

Enzo jest psem, mieszańcem, jak twierdzi, labradora i teriera. Jednak nie jest takim zwykłym psem – jest niezwykle inteligentny, posiada duże pokłady empatii i wierzy w reinkarnację. Jego obecne życie to przygotowywanie się do kolejnego, w którym odrodzi się jako człowiek. Enzo mieszka z Dannym, początkującym uczestnikiem wyścigów samochodowych. Razem z żoną Danny’ego i ich córką wiodą z Enzem szczęśliwe życie. Do czasu. Pewnego dnia żona Danny’ego dowiaduje się o ciężkiej chorobie, wkrótce potem umiera. Dla mężczyzny to spory cios. Tymczasem teściowie chcą odebrać Danny’emu prawa do opieki nad ich wnuczką. Enzo obserwuje zmagania Danny’ego z samym sobą, próbę pogodzenia się ze stratą, a także walkę o córkę i własną karierę.

Zieleń wydaje mi się szarością, a czerwień - czernią. Czy z tego powodu jestem kiepskim materiałem na człowieka?Gdyby ktoś nauczył mnie czytać i zapewnił mi taki zestaw komputerów, w jaki zaopatrzono Stephena Hawkinga, ja też pisałbym wspaniałe książki. A jednak nikt mnie nie uczy sztuki czytania i nie dostałem od nikogo pałeczki, którą mógłbym przesuwać nosem, aby wskazać następną literę do wydrukowania. Czyja to więc wina, że jestem, jaki jestem?

Enzo to bardzo nietuzinkowy pies. Bo wiecie, zasadniczo do powieści prowadzonych z psiej (czy ogólnie zwierzęcej) perspektywy można podejść dwojako: albo pisać ją tak, jakby się maksymalnie wczuwało w rolę psa, w zgodzie z tym, co wiemy o ich poziomie inteligencji (tzn., że są mniej więcej na poziomie rozwojowym dwuletniego dziecka), albo pisać tak, jakby pies rozumiał dużo więcej, niż przypuszczamy. Obie wersje są według mnie dobre, obie na swój sposób interesujące. W przypadku „Sztuki ścigania się w deszczu” mamy do czynienia z tym drugim rodzajem narracji. I dlatego spotkanie z Enzem było niesamowitym przeżyciem. Jest on psem, po którego poznaniu można zastanawiać się, ile w człowieku jest z psa, a w psie – z człowieka. Jest ponadprzeciętnie inteligentny, dużo rozumie i choć ciałem się różni, to wewnątrz niczym nie odbiega od człowieka. Nie potrafi odpowiedzieć w ludzkim języku, ale go rozumie, nie może nikogo pocieszyć słowami, ale za to jest świetnym słuchaczem i wykazuje się dużą dozą empatii. To pies, który chciałby być w pełni człowiekiem, wierzący w reinkarnację i w to, że w kolejnym życiu właśnie nim się stanie.

Ludzie często przekonują samych siebie do kompromisu jako warunku dojścia do celu. Przekonują samych siebie, że nie wszystkie cele są realne i dlatego trzeba się wyrzekać tych mniej ważnych, wybierać to, co chce się uznać za priorytetowe.

Ta książka to jednak mimo wszystko opowieść o nas, o ludziach, o człowieczeństwie. Enzem opiekuje się Danny i to opowieść o jego życiu snuje pies. To historia o tym, jak poradzić sobie ze stratą, jak walczyć o swoje, ale także jak i czy w ogóle trzeba i warto wybierać pomiędzy życiem prywatnym a karierą zawodową. Jak więc nietrudno się domyślić – ładunek emocjonalny jest ogromny i to właśnie na emocje „Sztuka ścigania się w deszczu” oddziałuje najbardziej. Nie da się też ukryć, że to wspaniała opowieść o relacji, jaka może połączyć człowieka z psem. Rozum podpowiada nam, że zwierzęta nie mogą myśleć tak jak my, jednak autor, kreując tak mądrego i tak ludzkiego psa, uderza w to przekonanie i pozwala czytelnikowi zastanowić się nad tym, co by było, gdyby jednak zwierzęta miały w sobie tę człowieczą duszę. Enzo na zewnątrz niczym nie różni się od zwykłego psa, dlaczego więc mamy każdemu z naszych czworonogów odmawiać tego ludzkiego pierwiastka?

Pokonanie pierwszego zakrętu nigdy nie zapewni zwycięstwa,ale wiele wyścigów przegrywa się na pierwszym zakręcie.

Pewnym małym minusem dla niektórych może być fakt, że tę książkę w pewnej części osadzono w środowisku, nazwijmy to, wyścigowym. Główny bohater ściga się w wyścigach samochodowych, więc można powiedzieć, że jego pies jest ekspertem w tej dziedzinie. Dużą część książki zajmują właśnie odniesienia do wyścigów. Przyznaję, że na początku trudno było mi się do tego przyzwyczaić, bo jestem całkowicie zielona w tym temacie, jednak po jakimś czasie przywykłam i uznałam to za ciekawy, oryginalny element książki. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy chciałby czytać o wyścigach i niektórym może to nastręczać problemów. Trzeba mieć to na uwadze, zabierając się za „Sztukę ścigania się w deszczu”. Plusem jednak na pewno jest to, że sam autor amatorsko się ściga, więc są to informacje z pierwszej ręki. Warto też nadmienić, że to nie są stricte techniczne fragmenty, które zrozumieją tylko osoby będące w temacie. Wręcz przeciwnie – ta dosłowna warstwa to jedno, ale pod nią znajduje się jeszcze druga, metaforyczna, którą można w piękny sposób odnieść do życia.

Starość jest żałosna. Tak bardzo nas ogranicza i tylu rzeczy pozbawia. Wiem, że spotyka to wszystkich; ale myślę, że nie musi tak być. Myślę, że starzejemy się na własne życzenie. Nasz obecny stan ducha i nasze zbiorowe znudzenie sprawiają, że własnie tego chcemy. Ale pewnego dnia przyjdzie na świat mutant, który nie zechce się zestarzeć, który pozostanie zdrowy, póki nie znuży się życiem, nie zaś dopóki ciało będzie mu służyć. Przeżyje kilkaset lat, podobnie jak Noe. Jak Mojżesz. Cechy tego zmutowanego dziecka przejdą na jego potomstwo i pojawi się więcej takich istot. Ich wyposażenie genetyczne wyprze geny tych z nas, którzy przed śmiercią muszą się zestarzeć i opaść z sił.

Nie mam pojęcia, czy ja ostatnio w zawrotnym tempie się starzeję, czy chodzi o coś innego, ale coraz więcej rzeczy mnie porusza. Los zwierząt, a zwłaszcza psów, od dawna nie jest mi obojętny, więc każda „pieska” historia mocno do mnie trafia i ściska mnie za serducho. Przy „Sztuce ścigania się w deszczu” wylałam morze łez, bo (spokojnie, nie jest to spoiler, wiadomo o tym od początku) Enzo opowiada tę historię, będąc już starym psem i przeczuwając nadchodzący koniec (choć warto pamiętać, że Enzo wierzy w reinkarnację, więc całkowicie ze światem się nie żegna). Pożegnania z psimi przyjaciółmi zawsze są bolesne, nawet jeśli występują oni tylko na kartach książki. Jeżeli więc chcecie przeczytać coś mądrego, ciekawego i wzruszającego – serdecznie polecam „Sztukę ścigania się w deszczu”. Z całego serca zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Mam wrażenie, że jest zbyt mało znana i przez to niedoceniania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz