28 listopada 2017

[164] Znowu dziesiąty poziom w skali upierdliwości – „Żebro Adama”


Ależ to trudne utrzymywać relacje z ludźmi! Trzeba się angażować, starać, być dyspozycyjnym, a zwłaszcza mieć pozytywny stosunek do życia.

Rocco Schiavone pracuje już od pół roku w Dolinie Aosty i nadal nie przyzwyczaił się do panującego tu nieustannie zimna. Tęskni za Rzymem. Pewnego dnia zostają odnalezione zwłoki kobiety – gosposia odnajduje ją martwą, zawieszoną na sznurze i podczepioną do żyrandola. Mieszkanie nosi ślady włamania, ponadto skradziono złoto. Czy był to napad rabunkowy, a kobieta natknęła się na złodziei przypadkowo i dlatego zginęła, czy też została z premedytacją zamordowana?


Na początku tego roku miałam okazję czytać pierwszą część serii „Śledztwa Rocca Schiavone[go]” (teoretycznie, skoro imię jest odmienione, to nazwiska można nie odmienić… ale nadal lepiej brzmi mi odmienione – może to przez to, że ostatnio na zajęciach maglowaliśmy odmianę nazwisk i wszystkie nieodmienione już źle mi brzmią), czyli „Czarną trasę” (zob. Zbrodnia bez narzędzia zbrodni), i uważam, że był to dobry początek serii kryminalnej. Manzini, można powiedzieć, wyróżnia się tym spośród twórców kryminałów, że paradoksalnie nie wyróżnia się niczym. Tak było w przypadku „Czarnej trasy” i tak jest w przypadku drugiego tomu tej serii, czyli „Żebra Adama”.

Nie wiem, czy też to zaobserwowaliście, ale wydaje mi się, że w ostatnimi czasy na rynku wydawniczym panuje taka tendencja, żeby jak najbardziej szokować czytelnika. Zbrodnie opisywane w kryminałach czy thrillerach są makabryczne, brutalne, niekonwencjonalne. Autorzy prześcigają się w coraz dziwniejszych pomysłach. Gdzie te czasy, kiedy miało się grupkę osób umieszczoną na wyspie, jednego trupa i trzeba było spośród tego wąskiego grona odgadnąć, kto zabił? Agatha Christie do dziś cieszy się bardzo dużą popularnością, a przecież jej kryminały to typowe powieści detektywistyczne, z klasyczną zbrodnią i jej klasycznymi rozwiązaniem. Wydaje mi się, że Manzini zauważył ten fenomen i w dobie tych wszystkich wynaturzonych zbrodni postanowił pójść pod prąd. „Żebro Adama” w konstrukcji jest właśnie takim klasycznym kryminałem, bez psychopatycznych zabójców i niecodziennych zabójstw. To oczywiście kwestia indywidualna, czy stanowi to dla Was plus, czy minus. Dla mnie to z pewnością zaleta, bo niekiedy czuję przesyt tymi wszystkimi, bądź co bądź, odrealnionymi zbrodniami. Tak jak było w przypadku pierwszej części, tak i teraz – sprawa przedstawiona w „Żebrze Adama” prawdopodobnie mogłaby się wydarzyć w prawdziwym życiu. I za to doceniam tego autora. Mam nadzieję, że i w dalszych częściach zachowa tę tendencję właśnie do bycia przeciw tendencji.

„Żebro Adama” to także wejście w głąb człowieka, jakim jest Rocco Schiavone. Autor w końcu uchyla rąbka tajemnicy, dzięki czemu czytelnik może się dowiedzieć, co stało się w Rzymie i dlaczego Schiavone został karnie przeniesiony do Doliny Aosty. Co więcej – następuje nawet dalszy ciąg tej sprawy, a trzeba Wam wiedzieć, że Schiavone… no, powiedzmy, że czasem odrzuca na bok policyjną moralność. Ponadto czytelnik ma też wgląd w jego życie prywatne, które z trudem i powoli, ale zaczyna się rozwijać. Nie brakuje także wątku zmarłej żony Rocca. Również w tej kwestii autor odkrywa nowe karty przed czytelnikiem – „Żebro Adama” wyjaśnia, co stało się z Mariną, pojawiają się też jej rodzice.

– Szefie, tak sobie myślałem...
  – Co za miła wiadomość!
  – Myślałem... czy tam w środku widok nie jest zbyt brutalny?
  – Dla kogo?
  – Dla pani Rispoli.
  – Jaki widok, Deruta? Ciebie przy pracy?
Deruta skrzywił się, lekko zirytowany.
  – Nie! Chodzi o trupa w mieszkaniu!
Rocco popatrzył na niego.
  – Inspektor Rispoli pracuje w policji.
  – Ale Rispoli jest kobietą!
  – To nie jej wina – odparł Rocco, wychodząc z mieszkania na klatkę schodową.

Nadal brakuje mi trochę opisów i takiego głębszego portretu psychologicznego postaci. Nie da się ukryć, że książki Manziniego czyta się szybko, bo w głównej mierze składają się z dialogów. Nie jest to może duży minus, bo zabawne dialogi na pewno w jakiś sposób wynagradzają braki w opisach, natomiast wiem z poprzedniej części, że jeśli autor chce wejść głębiej, to potrafi, więc cały czas liczę na coś więcej. Może w kolejnych częściach? Potencjał jest i mam nadzieję, że autor w końcu rozwinie skrzydła trochę bardziej.

Jeśli macie dość coraz bardziej udziwnianych kryminałów i chcecie przeczytać coś klasycznego, trochę w stylu Agathy Christie, choć w zupełnie innej scenerii i w innych czasach (i z nieco bardziej uszczypliwym i złośliwym bohaterem w roli głównej), to polecam Wam „Śledztwa Rocca Schiavone”. A jeśli czytaliście już pierwszą część, to również serdecznie polecam Wam drugą – „Żebro Adama” trzyma poziom, a właściwie wypada nawet nieco lepiej niż „Czarna trasa”. 

Informacje o książce
Autor: Antonio Manzini
Tytuł oryginału: La costola di Adamo
Ilość stron: 288
Literatura: włoska
Wydawnictwo: Muza
Seria: Śledztwa Rocca Schiavone (tom II)
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:
Za egzemplarz recenzencki dziękuję agencji Business&Culture oraz wydawnictwu Muza!

4 komentarze:

  1. Jeśli ta książką jest chociaż odrobinę w stylu Agathy Christie to bardzo chętnie ją przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W samej konstrukcji zbrodni i nieepatowaniu złem - jak najbardziej. Polecam. :)

      Usuń
  2. Pierwsza część była całkiem fajna, Rocco niesamowicie mnie irytował ale zagadka była ciekawa. Drugą już mam na czytniku. Czekam tylko na jakiś śnieg za oknem;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tą serię, dobrze się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń