5 grudnia 2016

[94] Wałbrzych nigdy nie był tak mroczny – „Ciemno, prawie noc”

Autor: Joanna Bator
Ilość stron:528
Literatura: polska
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal (Wydawnictwo W.A.B.)
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:

  • 78 książek 2016 (58/78)
  • przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3,5 cm)
  • Kiedyś przeczytam

Nigdy nie nauczyłam się strachu przed tym, kto może przyjść, i gdy ktoś puka do drzwi, po prostu otwieram, bo złe i tak wejdzie bez pukania.


Joanna Bator to urodzona w Wałbrzychu pisarka, felietonistka i publicystka. Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku kulturoznawstwo, a także Szkoły Nauk Społecznych przy Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Przebywała na stypendiach w Nowym Jorku, Londynie i Tokio. Znawczyni i wielbicielka kultury japońskiej. Zadebiutowała w 2002 roku powieścią „Kobieta”. Do jej najbardziej znanych książek należą „Japoński wachlarz” i „Piaskowa góra”, która odniosła sukces także za granicą. Za „Ciemno, prawie noc” Joanna Bator otrzymała w 2013 roku Literacką Nagrodę Nike.

Reporterka Alicja Tabor wraca do swojego rodzinnego Wałbrzycha, aby napisać artykuł o trójce dzieci, która niedawno zniknęła tam w niewyjaśnionych okolicznościach. Szybko jednak zauważa, że z całym miastem dzieje się coś dziwnego – jakby narastała złość, niezadowolenie, coraz częstsze są akty przemocy. Wkrótce orientuje się, że mieszkańcy Wałbrzycha gromadzą się wokół pseudoreligijnego przywódcy Jerzego Łabędzia, niby-proroka, następcy Jana Kołka, któremu rzekomo ukazała się Matka Boska Bolesna, patronka Wałbrzycha. Alicja musi też mierzyć się z własną przeszłością. Powracają wspomnienia z dzieciństwa – ojciec ogarnięty manią odnalezienia rzekomo ukrytego w zamku Książ skarbu, starsza siostra, która popełniła samobójstwo jako nastolatka. Co tak naprawdę dzieje się w Wałbrzychu? Co stało się z dziećmi?

„Ciemno, prawie noc” to tytuł idealnie oddający treść tej książki. Wałbrzych jest właśnie taki – ogarnięty mrokiem tak ciemnym, że w pewnym sensie trwa tu niemalże wieczna noc. Autorka zabiera czytelnika do swojego rodzinnego miasta – niby nie tak małego miasta, a jednak mającego coś z prowincjonalnej wsi: zamkniętą społeczność, własne tajemnice z przeszłości i demony teraźniejszości. To miasto ogarnięte szałem, przesiąknięte złem – jest tu wszystko, co najgorsze: bieda, patologie, nienawiść, krzywda zadawana tak ludziom, jak i zwierzętom, religijny fanatyzm, okrucieństwo, morderstwa, samobójstwa. To miasto złowrogie, ponure, tajemnicze, groźne, zupełnie niezachęcające swoją aurą. Jego mrok podkreśla czas akcji – zimny, mokry, okropny listopad, w najbardziej przytłaczającym, brzydkojesiennym wydaniu.

Ale bohaterowie spokojnie dorównują Wałbrzychowi. Ponura, groźna aura miasta wydobywa z nich wszystko, co może być w ludziach najgorsze – zło, które powoli ich ogarnia, przenosi się jak zaraza z jednego na drugiego i zatruwa ich do tego stopnia, że nie ma już odwrotu. Najbardziej wyraźny jest tu wątek pseudoreligijnego fanatyzmu. Samozwańczy niby-prorok Jerzy Łabędź kontynuuje dzieło Jana Kołka, któremu ponoć w biedaszybie ukazała się Matka Boska Bolesna, gromadzi wokół siebie coraz więcej ludzi, wykrzykując bzdury na placu. Mieszkańcy Wałbrzycha coraz bardziej popadają w obłęd, szał. Tego nie da się opisać – to trzeba po prostu przeczytać. Trudno ubrać w słowa to, jak autorka w genialny sposób opisuje zło, które coraz bardziej wydobywa się z tych ludzi. Oni są dosłownie zamroczeni, nie myślą trzeźwo, po prostu idą ślepo za Jerzym Łabędziem, robią to, co im każe, choćby to były najbardziej absurdalne rzeczy. Zawierzyli mu. Bo religia. Nie widząc tego, że bardziej przypomina to sektę.

Na uwagę zasługuje też to, jaką mistrzynią słowa jest Bator. Autorka przede wszystkim bawi się formą – „Ciemo, prawie noc” to głównie napisana w zwykły sposób opowieść z narracją pierwszoosobową, jednak co jakiś czas wplecione są między nią komentarze z Internetu. Dobrze wiemy, że w Internecie ludzie najbardziej pokazują swoje zezwierzęcenie, bo czują się anonimowi. Nie inaczej jest tutaj. Wszystko wygląda realistycznie, autorka doskonale odzwierciedliła pisownię i zachowanie ludzi w komentarzach na przykład do jakichś artykułów. Czyta się to topornie, niekiedy trzeba się mocno skupić, żeby zrozumieć, co ktoś miał na myśli – ale tak właśnie jest, Wałbrzyszanie w Internecie niczym nie odstępują od przeciętnego Polaka. Poza tym mistrzostwo słowa Bator ma też wpływ na kreację bohaterów – niekiedy ich wypowiedzi świetnie uzupełniają ich charaktery, najbardziej utkwiła mi w pamięci sytuacja, w której w wypowiedziach jednej osoby nie było w ogóle interpunkcji, co dawało świetny efekt słowotoku. Poza tym dialogi są niezwykle realistyczne. Zaś narracja prowadzona z pierwszej osoby z perspektywy Alicji to ubrana w piękne słowa opowieść.

Jeśli macie ochotę na historię przesiąkniętą złem, mroczną, ponurą, ale jednocześnie niezwykle wciągającą i mocną – „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator będzie idealnym wyborem. Mnie ta książka po prostu oczarowała i myślę, że będzie jedną z tych niewielu powieści, do których będę wracać. Trudno mi jednak poza tymi epitetami – groźny, ponury, mroczny – opisać to, jaka jest i o czym jest ta powieść. Mam nadzieję, że demony przeszłości i demony teraźniejszości, z którymi trzeba sobie poradzić – albo im się poddać – są wystarczającą zachętą do tego, aby zainteresował Was ten tytuł. Naprawdę warto. Polecam, szczególnie na szarobure listopadowe wieczory. To kawał dobrej, polskiej (!) literatury, który warto poznać. 

8 komentarzy:

  1. "Ciemno, prawie noc" to była moja pierwsza powieść Bator, która rozpoczęła moje uwielbienie dla pióra tej pisarki. Świetna powieść.
    ps. zauważyłaś, ze nazwisko głównej bohaterki jest anagramem nazwiska autorki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę... faktycznie! Nie, w życiu bym się nie zorientowała. :D

      Usuń
  2. No to mnie zachęciłaś! Lubie mocno, mrocznie i ponuro. Nawet nie miałam pojęcia, że takie cudna znajdę w tej książce, chociaż tytuł kojarzę... Dziękuję! Poluję :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się bardzo zachęcona do poznania tej książki, chociaż już wiem, że jej lektura będzie pewnym wyzwaniem. Ale to dobrze, nie mogę się doczekać jak zanurzę się w mroczną i przytłaczającą atmosferę Wałbrzycha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją na półce od ponad roku i nadal jej nie tknęłam! Po przeczytaniu tej recenzji jestem oburzona swoim zachowaniem. Może uda mi się jeszcze w grudniu? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam na razie 20 stron i wsiąkłam na amen. Gdyby nie potrzeba snu, połknęłabym dziś całą! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam ...jednym tchem...bie moge sie oderwac .Tak hak od Piaskowej Gory.Polecam

    OdpowiedzUsuń