4 października 2018

[218] „Tylko przedrzeźniacz śpiewa na skraju lasu”* – „Przedrzeźniacz”



Dystopijne wizje często operują podobnymi elementami – jak na przykład wysoki postęp technologiczny przy niskim poziomie życia społeczeństwa, zniszczenie czy wręcz skażenie środowiska, zrobotyzowana, zmechanizowana rzeczywistość czy cicha kontrola ludzi przez władzę. Do tego warto dodać coś jeszcze, co dla nas, osób lubiących czytać, bybłoby chyba gwoździem do trumny – zakaz czytania. W książce Waltera Tevisa czytanie i pisanie zostało zakazane, przez co umiejętności te zanikły – na szczęście wskrzesił je jeden człowiek, a to zaczęło otwierać mu oczy na to, w jak złym, autodestrukcyjnym świecie żyje.


Świat, jaki znamy, przestał istnieć, a jego nowa, zrobotyzowana wersja także umiera. Żyje już tylko kilkanaście milionów ludzi, którzy się nie rozmnażają, za to zażywają sopory – pigułki, dzięki którym uwalniają się od zbędnych emocji i myśli, lepiej śpią i są bezpłodni. Warunkuje się ich od dzieciństwa, wpajając przeróżne zasady, takie jak zasada Prywatności, zasada Indywidualizmu czy zasada Przymusowej Grzeczności, i wklepując im do głów różne slogany, jak np. „O nic nie pytaj; odpręż się” czy „Samotność jest najlepsza”. Ludzkość już nie dąży do niczego i zmierza ku upadkowi. Omamieni narkotykami ludzie nie wchodzą już w żadne relacje, nie tworzą rodzin, nie okazują sobie uczuć. Nie istnieją też jakiekolwiek formy sztuki, a umiejętności czytania i pisania zanikły, ponieważ ich zakazano. Oprócz ludzi świat ten zamieszkują też roboty – wprowadzone po to, aby kontrolować społeczeństwo i wykonywać za ludzi różnego rodzaju prace. Jednak i one przyczyniają się do upadku świata, ponieważ są zaprogramowane na wykonywanie określonej czynności, ale kiedy się zepsują, nie ma kto ich naprawić. Robotem najwyższej klasy, Marki Dziewięć, jest Robert Spofforth. W pełni przypomina człowieka, ma mózg, ciało do złudzenia przypominające to ludzkie, a po pewnym inżynierze, który go stworzył, odziedziczył też osobowość, a wraz z nią – skłonności samobójcze. Robert jako ostatni egzemplarz robotów Marki Dziewięć został wyposażony w tryb, który utrzymuje go przy życiu wbrew jego woli. Jako dziekan na Uniwersytecie Nowojorskim zatrudnia Paula Bentleya, aby ten rejestrował wypowiedzi pojawiające się w niemych filmach. Bo Paul Bentley dokonał czegoś wyjątkowego – samodzielnie nauczył się czytać. Szybko okaże się, że ta umiejętność całkowicie zmieni jego życie, a może i dzieje całej ludzkości.

„Przedrzeźniacz” po raz pierwszy został wydany w 1980 roku – w pewnym sensie całkiem nie tak dawno temu, choć z punktu widzenia na przykład postępu technologicznego prawie czterdzieści lat to jednak kawał czasu. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że tych lat w ogóle nie czuć. Książka Waltera Tevisa zachowuje aktualność, co więcej – mogłaby zostać wydana po raz pierwszy równie dobrze w tym roku. Poruszany w niej temat nadal jest możliwym czarnym scenariuszem do spełnienia, z perspektywy współczesnego człowieka chyba nawet bardziej niż gdyby spojrzeć na niego oczami czytelnika z lat 80. ubiegłego wieku. 

Z jednej z książek nauczyłem się dodawać i odejmować. Nauka z tak zwanej „Arytmetyki dla chłopców i dziewcząt” okazała się nudna, więc przerwaliśmy po dodawaniu i odejmowaniu. Jeśli masz siedem brzoskwiń i zabierzesz trzy, zostaną ci cztery. Ale czym jest brzoskwinia?

Autor stworzył świat, w którym ludzkość sama zapędziła się w kozi róg. Roboty coraz wyższych marek, coraz bardziej inteligentne i ludzkie, stworzone przez utalentowanych inżynierów mających wytwarzanie robotów za wysoką sztukę, zaczęły zastępować ludzi w wielu pracach, aż w końcu niemal ich wyparły. Stworzone przez ludzi sopory sprawiły, że ich płodność została zablokowana, przez co przestały rodzić się dzieci, zanikła instytucja rodziny, uczucia odeszły w niebyt, a popularność zyskał slogan „szybki seks jest najlepszy”. Niewyedukowana, otumaniona narkotykami ludzkość, skupiona tylko na rozrywce, dogorywa gdzieś w ciemnych zakamarkach świata i wydaje się, że nie ma już dla niej ratunku, że jeszcze trochę i zniknie z powierzchni Ziemi. Walter Tevis w oczywisty sposób przestrzega przed stagnacją, zbytnim skupianiem się na rozrywce i zanikaniem wyższych wartości czy idei. Nie da się także uniknąć skojarzeń z książką Raya Bradbury’ego „451° Fahrenheita” (wyd. oryg. 1953) – w obu tych książkach umiejętności czytania i pisania są zakazane, a książki to przedmiot, którego należy unikać. O ile jednak u Bradbury’ego istniały jeszcze jednostki gotowe poświęcić swoje życie w imię książek i spłonąć razem z nimi, o tyle u Tevisa nie istnieją tacy ludzie. Choć zdarzają się akty samospalenia – co jest kolejnym punktem łączącym obie te książki – których dokonują ludzie niegodzący się na bezcelową, ponurą egzystencję. Wydaje się, że jedyną osobą, która jest zainteresowana książkami, jest Paul Bentley.

Opowiadała o nauce czytania. Śniło jej się, że czyta – że przeczytała tysiące książek i dowiedziała się wszystkiego o życiu. 
– A czego można się dowiedzieć o życiu? – spytałem.
– Wszystkiego – odparła. – Oni trzymają nas w niewiedzy.

Wykreowane przez Tevisa postaci są niezwykle ciekawe. Mimo że grono jest dość kameralne i cała opowieść kręci się wokół trójki postaci, ich obserwacja daje spore pojęcie o świecie i wypada bardzo interesująco (pojawiają się oczywiście inni bohaterowie, jednak głębiej poznajemy tylko tę trójkę). Wspomniany Paul Bentley jest człowiekiem, ale do złudzenia przypomina robota – jak każdy w tym otumanionym soporami świecie. Człowiek dopiero się w nim budzi. Można powiedzieć, że tę ludzką stronę przywraca mu umiejętność czytania, którą nabywa właściwie przypadkiem, ale która jest kluczem do zrozumienia świata, poznania jego przeszłości i pojęcia tego, że niechybnie zmierza ku upadkowi. Paul nie wyzbywa się tego, do czego został uwarunkowany, ale widać w nim wewnętrzną walkę – raz rezygnuje z zażywania tabletek, innym razem wraca do nich, bo dzięki nim zachowuje spokój i jasność umysłu, pomagają mu też zasnąć. Jego towarzyszką staje się Mary Lou – kobieta, która także nie zażywa soporów i która żyje w ogrodzie zoologicznym. Paul uczy Mary czytać, a wkrótce stają się sobie bliscy, łamiąc wszelkie zasady. Jest coś magicznego w tym, jak Paul i Mary wspólnie zgłębiają różne książki, dowiadują się i uczą ciągle nowych rzeczy, a jednocześnie odkrywają, że są dla siebie niezwykle ważni. W tym świecie pozbawionym emocji uczucie, jakie rodzi się między nimi, jest iskierką nadziei.

Poza Paulem i Mary jest także Bob Spofforth. Paradoksalnie przez większą część książki Bob wydawał mi się najbardziej ludzką z wykreowanych postaci, choć przecież trzeba pamiętać, że jest robotem. Co prawda robotem Marki Dziewięć, najwyższej, wyposażonej w mózg, ciało z żywej tkanki i osobowość, ale jednak nadal robotem. Właściwie tym, co odróżnia Spoffortha od ludzi, jest jego nieśmiertelność – albo raczej niezdolność do popełnienia samobójstwa. Bob pragnie umrzeć, nie widzi sensu istnienia, ale nie może ze sobą skończyć, bo jest tak zaprogramowany. Wszystkie roboty Marki Dziewięć, cała setka, która została kiedyś stworzona, popełniły samobójstwo, Bob jest natomiast ostatnim tego typu robotem i jedynym, który posiada tryb życia wbrew własnej woli. Przez to, że wydaje się niezwykle ludzki, zwłaszcza w tym zdehumanizowanym świecie, jego sytuacja wypada wręcz tragicznie.

Wykreowana przez Tevisa rzeczywistość nie jest może czymś oszałamiającym, nie czuć w niej powiewu świeżości, bo wszystko to już gdzieś było, skądś to znamy, mimo wszystko „Przedrzeźniacz” doskonale wpisuje się w gatunek, jakim jest fantastyka naukowa, i w jej podgatunek, czyli dystopię, jest kolejną z propozycji i kolejną wizją tego, jak mogą potoczyć się losy ludzkości. Zabrakło mi może jakiegoś wyraźnego zamknięcia, puenty czy epilogu, który dobrze podsumowałby to, co przeczytałam, liczyłam też na coś bardziej spektakularnego czy bardziej rozbudowanego, jednak to, co dostałam, było jak najbardziej w porządku. Powieść jest stosunkowo krótka, dość kameralna, ale mimo wszystko warta poznania. Serdecznie polecam.

*Cytat z książki; Paul trafia na tę kwestię w jednym z niemych filmów, nad którymi pracuje, a ona wywołuje w nim uczucie smutku, choć Paul nie wie, dlaczego tak się dzieje i czym w ogóle jest przedrzeźniacz.


Informacje o książce:
Autor: Walter Tevis
Tytuł oryginalny: Mockingbird
Ilość stron: 256
Literatura: amerykańska
Wydawnictwo: Mag
Moja ocena: 8/10

8 komentarzy:

  1. Kolejna rzecz do przeczytania! Lubię dorosłe dystopie, szkoda, że obecnie ten gatunek bardziej kojarzy się ze schematycznymi historyjkami dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, w sumie racja, tak się kojarzy, chociaż ja sama czytam tak rzadko takie młodzieżowe dystopie, że czasem o nich w ogóle zapominam i dystopia raczej kojarzy mi się z tą normalną odsłoną. D:

      Usuń
  2. A myślałam, że książka jest grubsza - no to koniecznie będę musiała ją przeczytać! Już jakiś czas zwróciłam na nią uwagę i właśnie mi potwierdziłaś, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieniutka i do połknięcia na raz-dwa! :D Warto, myślę zresztą, sądząc po opiniach, że w ogóle seria Artefakty od wydawnictwa Mag jest warta uwagi. :D

      Usuń
  3. Pierwszy raz czytam o tej książce ale sam fakt, że napisana została 40 lat temu tworzy chęci przeczytania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz słyszę o tej książce i wydaje się naprawdę interesująca. Będę musiała ją zapisać na mojej liście.

    OdpowiedzUsuń