2 sierpnia 2016

[75] Dziwne pożegnanie z Szackim – „Gniew”

Autor: Zygmunt Miłoszewski
Ilość stron: 480
Literatura: polska
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal (Wydawnictwo W.A.B.)
Seria:  Teodor Szacki (tom 3)
Moja ocena: 8/10
Wyzwania:
  •  52 książki 2016 (39/52)
  • przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 3 cm)



Chcecie zapobiegać przemocy? Nie czyńcie zła.

Recenzja nie zawiera spoilerów do poprzednich części serii.

Uwaga! Dzisiejszą recenzję sponsoruje słowo „dziwne”.


Zygmunt Miłoszewski to urodzony w 1976 roku polski pisarz i publicysta. Swoją karierę jako dziennikarz rozpoczął w 1995 roku, pisząc reportaże z rozpraw sądowych, następnie związany był także z „Metropolem” oraz „Newsweekiem”. Jako pisarz zadebiutował powieścią „Domofon” (2005). W 2007 roku wydał powieść „Uwikłanie”, która rozpoczyna trylogię z prokuratorem Teodorem Szackim. Wydana w 2014 roku powieść „Gniew” to trzecia i zarazem ostatnia część cyklu.

Koniec listopada 2013 roku. Olsztyn. Szacki próbuje odnaleźć miejsce dla siebie w kolejnym mieście. Także tutaj pracuje jako prokurator. Pewnego dnia w starym bunkrze zostaje odnaleziony szkielet, prawdopodobnie pochodzący z czasu drugiej wojny światowej. Po przekazaniu szczątków miejscowej uczelni medycznej, Szackiemu wydaje się, że to koniec tej sprawy. Jednak to dopiero początek. Szackiemu przyjdzie poprowadzić najtrudniejsze w jego karierze śledztwo, które zahaczy nawet o jego życie prywatne.

Lekturę „Gniewu” odkładałam dosyć długo – poprzedni tom trylogii czytałam ponad siedem miesięcy temu. Trudno było mi się rozstawać z tym specyficznym, siwowłosym prokuratorem, jakim jest Szacki. Zdążyłam go polubić i wolałam jeszcze przez jakiś czas mieć tę komfortową myśl, że przyjdzie mi się z nim jeszcze raz spotkać. Gdyby nie Bookathonowe wyzwanie, polegające na zakończeniu jakiejś serii, zapewne „Gniew” jeszcze trochę przeleżałby nieczytany. Poza tym obawiałam się też zabierać za tę część, ponieważ poprzeczka była postawiona wysoko – pierwszy tom był genialny, ale drugi okazał się prawdziwym kryminalnym majstersztykiem i nie tylko, bo zachwycił mnie również wyrazistym tłem społeczno-historycznym. Czy trzeci podołał wyzwaniu?

Zazwyczaj chwaliłam Miłoszewskiego za kilka rzeczy: za ciekawą, oryginalną intrygę, za wyrazistych, ludzkich bohaterów i za wartką, wciągającą od pierwszych stron akcję. I mimo że te elementy można w „Gniewie” odnaleźć, to jednak nie zachwycały mnie już tak bardzo. Trzecia część cyklu o Teodorze Szackim wydaje mi się najsłabsza, choć nie jest to do końca trafne określenie, bo i tak wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Wysoko zawieszonej poprzeczki jednak nie dosięgnęła.
Zacznę od tego, co jest w kryminale najważniejsze – zbrodnia, intryga, tajemnica do rozwikłania. Wydawałoby się, że nie ma nic interesującego w starym, siedemdziesięcioletnim szkielecie, który kiedyś prawdopodobnie był człowiekiem chowającym się w bunkrze przed bombardowaniem. Sprawa jednak przybiera nieoczekiwany obrót, gdy okazuje się, że jeden ze stawów nie uległ rozkładowi, ponieważ znajdowała się w nim endoproteza. W dodatku wszczepiono taką tylko jednemu pacjentowi, pochodzącemu właśnie z Olsztyna. Akcja się zagęszcza, robi się intrygująco. A potem Szacki personalnie zostaje w nią wciągnięty. Fabuła, owszem, jest dość ciekawa, ale w pewnym momencie według mnie zaczęło to skręcać w dziwną stronę. Wiele zwrotów akcji skutecznie wyprowadziło mnie w pole, nie domyśliłam się, o co chodzi, ale nie byłam też do końca zaskoczona, raczej mocno skonfundowana. Rozwiązanie akcji i zakończenie książki jest – przepraszam, że znowu użyję tego słowa – co najmniej dziwne. Do tej pory nie wiem, co o tym sądzić. Nie jestem do końca przekonana, z drugiej strony nawet rozumiem, dlaczego tak, a nie inaczej. Ale mimo wszystko ostatnie spotkanie z Szackim uznaję za dość osobliwe, bo spodziewałam się czegoś innego.

Jeśli chodzi o bohaterów – pojawia się ich sporo i w pewnym momencie zaczęłam się gubić, zwłaszcza w płci żeńskiej, bo kobiet jest tu dość dużo. Ciekawą sprawą jest to, że córka Szackiego, siedmioletnia Helcia z „Uwikłania”, tutaj jest już nastoletnią Heleną. Czytelnik może poznać ją bliżej, bo aktualnie mieszka z ojcem. Przedstawiono ją całkiem porządnie, zachowuje się jak typowa nastolatka, która została wyrwana ze swojego poprzedniego miejsca zamieszkania tak naprawdę wbrew jej woli. Pojawia się też nowa partnerka Szackiego, bardzo specyficzna, trzeba przyznać. Nie przypadła mi do gustu, bo jak dla mnie była zbyt bezpośrednia, w dodatku nie za bardzo pasuje mi do Szackiego. Ale jako postać jest wykreowana dobrze. Z „Gniewem” mam taki problem, że bohaterów jest tutaj naprawdę dużo i w głównej mierze są to dosyć realistycznie poprowadzone postaci, ale szczerze mówiąc, oprócz może Heli, nie polubiłam nikogo.

Pierwsze dwie części cyklu wciągnęły mnie od początku, od pierwszej strony i od pierwszego trupa. Tutaj było inaczej. Z początku akcja jest dosyć wolna i nie dzieje się nic specjalnie ciekawego. Szacki mieszka w Olsztynie, więc autor po raz kolejny wprowadza czytelnika do nowego środowiska. Poświęcił na to całkiem sporo czasu. Tylko że to już było. Pierwsza część, „Uwikłanie”, dzieje się w Warszawie, druga, „Ziarno prawdy”, w Sandomierzu – w obu tych książkach czytelnik razem z Szackim poznaje nowych współpracowników, przełożonych, a także nowe miasto i jego mieszkańców. I o ile taki zabieg przez te dwie pierwsze części był całkiem fajny, o tyle przy trzeciej nieco mnie nużył. Dlatego z początku nie mogłam się wbić w książkę. Ale jak akcja ruszyła, to „Gniew” czytał się sam.

Wydaje mi się, że znowu za bardzo ponarzekałam i ocena, jaką wystawiłam, nie jest adekwatna do treści recenzji. Więc spieszę z wyjaśnieniem – naprawdę wysoko zawiesiłam poprzeczkę tej książce (a raczej zrobił to autor). Po dwóch genialnych pierwszych tomach miałam nadzieję, że trzeci będzie prawdziwą bombą. Nie był, ale to i tak bardzo dobrze skonstruowany kryminał i zwyczajnie ciekawa powieść. U Miłoszewskiego lubię to, że zwraca dużą uwagę na życie prywatne Szackiego, a w tej części granica między pracą a życiem osobistym się zatarła, oba światy się przecięły i zrobiło się naprawdę ciekawie. Nie usatysfakcjonował mnie tylko finał, bo naprawdę spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Tymczasem zakończenie jest niejednoznaczne, właściwie otwarte. Nie jestem pewna, czy to dobry sposób na zamykanie serii kryminalnej. Pewnie to rzecz gustu – a do mojego taki sposób zamykania trylogii zbytnio nie przypadł. Polecam jednak tę część, jak i całą trylogię, bo to naprawdę kawał dobrego, polskiego kryminału. 

4 komentarze:

  1. Moją ulubioną częścią trylogii Szackiego jest "Ziarno Prawdy", "Gniew" tak jak napisałaś nie dorównuje drugiemu tomowi, ale czytało mi się go bardzo dobrze. Może faktycznie wynika to z tego, że oczekiwania po drugim tomie były duże, ale ogólnie "Gniew" to bardzo dobre zamknięcie tego cyklu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O Miłoszewskim słyszałam różne opinie i nigdy nie byłam do końca przekonana, czy aby na pewno chcę go przeczytać. Może kiedyś zapoznam się z "Uwikłaniem", które chyba nawet dzisiaj widziałam w bibliotece ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. "Uwikłanie" czytałam parę lat temu i mimo że książka bardzo mi się podobała, jakoś nie mogę zabrać się za kontynuowanie trylogii, nie mówiąc już o skończeniu jej. Mam jednak nadzieję, że kiedyś zmobilizuję się do tego, bo Miłoszewski pisze naprawdę dobrze. Trochę mi żal, że nie popełnił kolejnego horroru, bo jego "Domofon" jest świetną powieścią grozy. Wracając do Szackiego, mam wrażenie, że również nie będę usatysfakcjonowana otwartym zakończeniem. Moim zdaniem rzadko się taki zabieg sprawdza i raczej za nim nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nominowałam Cię do Guns N' Roses Berek, więcej na moim blogu: www.magicznerecenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń