5 września 2017

[145] Czy nasz kraj jeszcze działa? – „Polska odwraca oczy”

Okładka książki pochodzi ze strony LubimyCzytać.pl.
Autor: Justyna Kopińska
Ilość stron: 234
Literatura: polska
Wydawnictwo: Świat Książki
Moja ocena: 9/10
Wyzwania:






Nadal pragnę się zabić, ale chyba boję się śmierci tak samo jak życia.
(Zosia, podopieczna Sióstr Boromeuszek w Zabrzu).

Justyna Kopińska jest polską dziennikarką prasową, autorką reportaży. Pochodzi z Małopolski, z wykształcenia jest socjologiem. Mieszkała w Kenii, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Ukończyła Polską Szkołę Reportażu. Jej teksty ukazują się w „Dużym Formacie”. Zajmuje się głównie sprawami kryminalnymi, tematyka jej reportaży oscyluje wokół więziennictwa i sądownictwa. Jest laureatką wielu nagród, między innymi Nagrody Dziennikarskiej Amnesty International Pióro Nadziei, Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego czy nagrody Grand Press. Jako pierwsza polska dziennikarka zdobyła w 2016 roku prestiżową nagrodę European Press Prize w kategorii Distinguished Writing Award za reportaż „Oddział chorych ze strachu”. W 2015 roku opublikowała swoją pierwszą książkę, „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?”, opowiadającej o kilkudziesięciu latach okrutnego traktowania dzieci w ośrodku sióstr Boromeuszek w Zabrzu. „Polska odwraca oczy” to wydany w 2016 roku zbiór kilkunastu reportaży – znajduje się tu między innymi rozmowa z Anną Trynkiewicz, żoną Mariusza Trynkiewicza, dwa teksty o ośrodku sióstr Boromeuszek czy reportaż o tym, co liczy się bardziej w polskiej policji: złapanie przestępcy czy słupki obrazujące skuteczność ich wyłapywania.

Lektura zbioru reportaży Justyny Kopińskiej może wstrząsnąć czytelnikiem bardziej niż niejeden, naprawdę świetny kryminał czy thriller. Nie chodzi tu o akcję pędzącą na łeb na szyję, wyśmienicie skrojone postaci czy zagadkę zabójstwa, którą koniecznie trzeba rozwiązać. Teksty zawarte w zbiorze „Polska odwraca oczy” mają coś, czego nie będzie miała nawet najlepsza powieść kryminalna: autentyczność i bliskość. To są sprawy z naszego podwórka, w dodatku nie stare, odkopane z archiwum i wyjęte z pożółkłej od starości teczki; to sprawy z ostatnich lat, takie, które możemy pamiętać z telewizji czy prasy. Takie, które działy się lub nadal dzieją tuż obok nas. Po przeczytaniu tego zbioru miałam w głowie tylko jedno pytanie: czy nasz kraj jeszcze działa?

Mam żal, że Polacy są tak nieobiektywni w stosunku do mojego męża. Nawet gdyby ktoś zgwałcił czy zamordował moją córkę, to nie życzyłabym mu śmierci. Dwadzieścia pięć lat więzienia to również zbyt okrutna kara. Przecież każdy z nas może mieć taki stan, że zabije. A człowiek po dwudziestu latach w zamknięciu staje się zwierzęciem.
(Anna, żona Mariusza Trynkiewicza).

Jedne reportaże zostają z czytelnikiem na dłużej, inne na krócej, każdy jednak jest ważny i każdy wytyka błędy i problemy polskiego systemu karnego. Nie można przejść obojętnie obok rozmowy, a właściwie opowieści Anny Trynkiewicz, żony Mariusza Trynkiewicza, którego skazano na czterokrotną karę śmierci za zabójstwo czterech chłopców w wieku od jedenastu do trzynastu lat, a na mocy amnestii zmieniono na dwadzieścia pięć lat więzienia. Na pewno większość z Was pamięta moment, w którym Trynkiewicz wychodził na wolność. Był luty 2015 roku. Dzięki tzw. ustawie o bestiach umieszczono go w ośrodku zamkniętym dla osób stwarzających zagrożenie. Anna wyszła za Mariusza pod koniec października 2015 roku. Z jej opowieści wyłania się obraz niesamowicie ciekawego, troskliwego i wrażliwego mężczyzny o szerokich zainteresowaniach. Bardziej szokujące jest jednak to, że ta kobieta całkowicie usprawiedliwia czyny Mariusza, twierdząc, że chłopcy są sami sobie winni tego, że zostali zabici. Nie można również zapomnieć o wstrząsającym reportażu, który odsłania to, co przez lata działo się w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. W szpitalu, w którym ordynatorem była Anna M., stosowano upokarzający system kar pod przykrywką terapii dla nieletnich; podopieczni byli poniżani, wyzywani, izolowani od otoczenia oraz rodziny. Zdarzały się próby samobójcze oraz przypadki samookaleczeń. Są też reportaże o tym, jak wygląda praca policjantów w Polsce. Okazuje się, że statystyki są dużo ważniejsze od bezpieczeństwa obywateli. Śledztwa wszczyna się dopiero wtedy, gdy ma się niezbite dowody, kto zabił. To dlatego wykrywalność zabójców w Polsce wynosi aż dziewięćdziesiąt pięć procent. Wynik doprawdy imponujący, nie ma jednak znaczenia, gdyż, jak się okazuje, istnieje jeszcze spora, nieoficjalna liczba niezarejestrowanych zabójstw, których sprawcy pozostają nieznani. Do tego dochodzi też manipulowanie przy klasyfikacji zgonów – częstą klasyfikacją jest „zgon w wyniku choroby”. W policji dochodzi do absurdalnych wręcz sytuacji, w których policjanci na siłę szukają spraw, które mogłyby podciągnąć ich statystyki. Nie da się też nie zwątpić w polski system karny, czytając o resocjalizacji, która właściwie nie istnieje, jest czystą fikcją, ponieważ na jednego psychologa więziennego przypada dwustu skazanych, a na wychowawcę – kilkadziesiąt osób. Każdy reportaż pozostawia za sobą coraz większe zwątpienie w to, czy faktycznie możemy czuć się w Polsce bezpieczni, czy sprawiedliwość jest jeszcze w tym kraju respektowana.

– Statystyki wykrywania zabójstw, a także przestępstw narkotykowych w Polsce są bliskie stu procent, bo śledztwa wszczyna się dopiero, gdy policja ma sprawcę. W ogóle najchętniej wszczyna się śledztwo, gdy sąsiad zabił sąsiada, policja przyjeżdża, a on ma jeszcze siekierę w ręku. Wtedy od razu informuje się prokuratora. Ale gdy sprawa jest trudniejsza, przymyka się oczy, by nie psuć słupków.
(Roman Polko, generał dywizji Wojska Polskiego, były dowódca GROM, w 2005 roku współpracował z Komendą Stołeczną Policji przy akcji "Sektor" mającej zmniejszyć przestępczość w centrum Warszawy).

Reportaże Justyny Kopińskiej zwracają uwagę nie tylko tematyką, ale także stylem. W większości są to po kolei odsłaniane suche fakty, które jednak podane są w ciekawy sposób. Autorka oddaje głos osobom, które mogą mieć do powiedzenia coś ważnego, a sama zazwyczaj usuwa się w cień. W ten sposób czytelnik dostaje informacje właściwie z pierwszej ręki – wypowiadają się osoby bliskie sprawcom zabójstw, jak żona Trynkiewicza, osoby, które były przez wiele lat ofiarami okrutnego traktowania czy to w szpitalu, czy to w ośrodku wychowawczym, wreszcie osoby, które zawodowo powiązane były z danymi sprawami – prokuratorzy, policjanci, sędziowie i wiele innych. To są bardzo rzetelne, rzeczowe, dobitnie napisane reportaże. Nie ma tu właściwie komentarza – jest on zupełnie zbędny, ponieważ fakty mówią same za siebie. Justyna Kopińska jest świetnym przewodnikiem po tych wstrząsających sprawach, jednak ogranicza się jedynie do pokazywania ich. Reportaże są odarte z jakiejkolwiek formy artystyczności, co świetnie wpływa na ich odbiór i sprawia, że szokują i docierają do czytelnika jeszcze bardziej.

Myślę, że ludzie widzieli tylko habit, a trzeba widzieć serce. Ona go nie ma. Dla mnie to uosobienie zła. Najbardziej boję się, że takich wychowawców może być więcej.
(Paweł, podopieczny ośrodka Sióstr Boromeuszek w Zabrzu).

A więc czy nasz kraj jeszcze działa? Polska odwraca oczy od wielu spraw. Okazuje się, że żyjemy często w nieświadomości, ponieważ te kontrowersyjne wydarzenia zamiata się pod dywan, wycisza, a wręcz się o nich nie mówi. Aby sprawiedliwości stało się zadość, musimy te oczy szeroko otworzyć i spojrzeć prosto w twarz prawdzie. Ona jest okrutna, brutalna, brzydka, odbiega od tego, co sobie wymarzyliśmy – ale to nadal prawda, a ona zawsze będzie lepsza niż kłamstwo, choćby nie wiadomo, jak piękne. Zacznijmy mówić głośno o złu, które jest wokół nas, nie odwracajmy się plecami, zmierzmy się z nim, zamiast udawać, że to nas nie dotyczy. Wyjdźmy dalej niż na nasz własny ogródek. Poza naszą strefę komfortu. Właśnie tak, jak zrobiła to Justyna Kopińska.

Po przeczytaniu tego zbioru byłam i mimo upływu czasu nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Po pierwsze, doskonałej roboty Justyny Kopińskiej, po drugie, ogromu zła i nieszczęść, jakie jest tuż obok nas. „Polska odwraca oczy”, gwarantuję Wam, wstrząsa i przeraża dużo bardziej niż najlepszy thriller. Bo to jest sama prawda – ta krzywda, która dzieje się na razie wokół nas, może kiedyś przydarzyć się nam. Możemy paść ofiarą zwyrodnialca, którego policja nigdy nie złapie, by nie psuć statystyk. Możemy – my lub nasi bliscy, rodzice, dzieci – trafić do szpitala czy ośrodka, które będzie istnym piekłem na ziemi. Możemy zginąć tylko dlatego, że osoba niezrównoważona, u której wykryto, że jest niestabilna psychicznie, nadal żyje na wolności, ponieważ tę opinię zlekceważono. Sprzeciwiajmy się takim sprawom, nie odwracajmy oczu.

5 komentarzy:

  1. Kurczę, napisałam komentarz i szlag go trafił! Ech... ogólnie to chciałam powiedzieć, że tego typu książki są ważne, bo pozwalają zdjąć na chwilę nasze różowe okulary i pokazać, jak jest naprawdę - ale z drugiej strony, sama wizja zobaczenia prawdy jest przerażająca. To trochę jak w Matrixie. Chciałabym napisać, że chętnie bym ją przeczytała, ale jednocześnie nie wiem, czy faktycznie tego chcę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na oku ten reportaż, ale nie ukrywam, że trochę się boję lektury, a raczej tego, co stanie się już po przeczytaniu książki. Przytoczone informacje budują szalenie dołujący obraz naszego kraju, w którym nic nie działa jak powinno. Masz rację, że trzeba na to otworzyć oczy, ale ja wciąż się do tego przygotowuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazwyczaj nie czytam takich ksiązek, ale chyba dla tej pozycji zrobię wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej chcę przeczytać tę książkę. Ogólnie reportaży nie czytuję, ale ten, z rodzimego ogródka, bardzo mnie kusi. Szczególnie, że ciągle sobie wyrzucam, że za mało wiem na temat współczesnych spraw, które dzieją się wokół nas (cóż, nie jestem fanką wiadomości :P). Za to w formie literackiej chętnie bym przyswoiła <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka zdecydowanie trafia w moje zainteresowania. Dziękuję za polecenie.
    Kinga

    OdpowiedzUsuń