24 stycznia 2018

[169] O wojnie bez happy endu – „Krawcowa z Dachau”




Jeśli chodzi o tematykę wojenną, to gdybym miała do wyboru książkę beletrystyczną i książkę z gatunku literatury faktu, wybrałabym raczej tę drugą. To nie tak, że fikcyjne historie osadzone w czasach II wojny światowej mnie nie interesują (w pamięci nadal mam bardzo dobre „Liliowe dziewczyny”, które czytałam trochę ponad rok temu) – jednak zdecydowanie wolę czytać o faktach z tamtego okresu, poznawać losy prawdziwych ludzi. Traf chciał, że w ręce wpadła mi „Krawcowa z Dachau” – i powinnam być wdzięczna losowi, bo ta książka sprawiła, że doceniłam beletrystykę o tematyce wojennej.


Rok 1939. Osiemnastoletnia Ada Vaughan, Brytyjka, pracuje u pani B. jako szwaczka. Dziewczyna pochodzi z ubogiej rodziny, marzy jednak o otworzeniu własnego domu mody. Ma duży talent i dobre oko, a także ogromne pokłady pasji. Moda, projektowanie i szycie ubrań to całe jej życie. Pewnego dnia poznaje mężczyznę. Stanislaus pochodzi z Węgier, jest hrabią i ma niemały majątek, więc imponuje Adzie. Oboje zakochują się w sobie i mimo wielu ostrzeżeń dotyczących zbliżającej się wojny, wyjeżdżają na wycieczkę do Paryża. Tam dociera do nich informacja o ataku na Polskę. Decydują się uciec do ponoć neutralnej Belgii. Kiedy Ada budzi się pewnego dnia w pokoju hotelowym, okazuje się, że Stanislaus zniknął. Młoda dziewczyna jest już zdana tylko na siebie. A wojna dociera również do Belgii…

Pod wieloma względami zaskoczyła mnie ta książka. Przede wszystkim wpadła w moje ręce trochę z przypadku, ale stwierdziłam, że to musi być znak i zaczęłam ją czytać. Tak się wciągnęłam, że pierwszego dnia przeczytałam połowę. Tytuł dużo mówi, jednak i tak spodziewałam się raczej delikatniej potraktowanego tematu wojny, tymczasem ta książka jest niekiedy bardzo dramatyczna. Ada w wojennej zawierusze trafia do Dachau, ale nie zostaje więźniarką obozu, lecz prywatną szwaczką żony kierownika obozu. Cała jej codzienność wygląda jednak tak jak w obozie – marne warunki, ciężka praca, głód. Żyje w izolacji od innych, widzi jedynie żonę kierownika i jej przyjaciółki, ale do żadnej z nich nie może się odezwać. Przy życiu utrzymuje ją tylko to, że robi coś, co kocha. Szycie ubrań jest nicią łączącą ją z życiem sprzed wojny i sposobem na przetrwanie. Opisy czy to samego procesu szycia, czy to samych kreacji – choć niewiele mi mówiły, bo kompletnie się na tym nie znam – wspaniale budują klimat i zbliżają do bohaterki.

Wojna nie ma końca. Ukryta, niewypowiedziana wojna nie kończy się nigdy. Gnije i ropieje jak wstydliwa, otwarta rana. Zadaje katusze, o których nie wolno mówić.

Akcja książki rozciągnięta jest w czasie – trwa około ośmiu lat, zaczyna się przed wojną, a kończy już po niej. Jest to w jakimś stopniu historia życia Ady – w końcu dziewczyna ma zaledwie osiemnaście lat, kiedy czytelnik ją poznaje. Dopiero wkracza w dorosłe życie, tymczasem wojna sprawia, że młodość zostaje jej odebrana. Dzięki długiemu czasowi trwania akcji odbiorca otrzymuje szerokie spojrzenie na życie Ady. Niezwykła jest jej przemiana. Z początku cechuje ją dziecięca naiwność, nieżyciowość, jednak wojna zmienia jej charakter, w efekcie czego Ada z zakończenia nie jest już głupiutka i dziecinna. Jej końcowa postawa może dziwić, wydaje się jednak mieć uzasadnienie w tym, przez co dziewczyna przeszła. A jeśli już przy zakończeniu jestem… Muszę przyznać, że dawno nie byłam tak zaskoczona. Jakoś podświadomie chcielibyśmy, żeby takie wojenne opowieści miały dobry finał. Żeby po zakończeniu wojny wszystko ułożyło się dobrze. Tymczasem „Krawcowa z Dachau” łamie serce brakiem happy endu. Cała powieść ma niezwykle smutny klimat, a zakończenie jest tego zwieńczeniem. Trudno w historii Ady znaleźć pocieszenie; po zamknięciu książki pozostaje ogromna pustka. I jedno tylko pytanie: dlaczego?

Historia Ady niesamowicie porusza. Mimo że niektórych może irytować naiwność dziewczyny (która ma jednak uzasadnienie – Ada jest w zasadzie jeszcze dzieckiem, w dodatku nie odebrała zbyt dobrego wykształcenia ze względu na niezamożność rodziny), to ostatecznie myślę, że jej los każdego chwyci za serce. Wraz z rozpoczęciem wojny jej życie składa się właściwie z samych upadków (rzecz jasna nie wspominam o wszystkich, bo to też w pewnym sensie element fabuły) i nawet kiedy Niemcy przegrywają i Ada zostaje uwolniona, a jej i czytelnikowi wydaje się, że teraz już wszystko będzie dobrze… to niestety tak się nie dzieje. Mam wrażenie, że przez takie potraktowanie tematyki wojennej Mary Chamberlain zrobiła coś, czego dotąd nie było (lub ja się z czymś takim po prostu nie spotkałam). Mimo wszystko zazwyczaj koniec wojny oznacza zwycięstwo i wolność więźniów. Układanie życia na nowo jest bolesne, ale zwykle udaje im się ta sztuka. Z Adą tak nie jest, co zresztą pokazuje, co myślano o wojnie w pierwszych latach po jej zakończeniu. Najgorsza w tym wszystkim jest myśl, że to nie jest element fikcyjny – to akurat sama prawda. Obraz wojny wśród społeczeństwa tuż po niej był zupełnie inny niż teraz. Dużo bardziej krzywdzący dla wszystkich poza tymi, którzy walczyli. Czyli poza mężczyznami.


„Krawcowa z Dachau” okazała się – zupełnie niespodziewanie – książką, która bardzo do mnie trafiła. Rzadko sięgam po beletrystykę o tematyce wojennej (zazwyczaj wolę literaturę faktu) niemniej Mary Chamberlain pokazała mi, że książki beletrystyczne wcale nie są gorsze. Zdecydowanie muszę częściej sięgać po tego typu powieści. Polecam Wam „Krawcową z Dachau” z całego serca. Nie jest to typowo literatura obozowa, więc myślę, że może spodobać się nawet tym, którzy nie przepadają za tego typu opowieściami. Warto spróbować. Tylko uzbrójcie się w paczkę chusteczek.

Informacje o książce:
Autor: Mary Chamberlain
Tytuł oryginalny: The Dressmaker of Dachau
Ilość stron: 330
Literatura: angielska
Wydawnictwo: Świat Książki
Moja ocena: 9/10

8 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki, chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie zachęciłaś swoją recenzją. Rzadko sięgam po książki podejmujące tematykę wojenną, ale chętnie to zmienię. Cieszę się, że beletrystyka nie zawodzi i może być równie poruszająca i wartościowa, co literatura faktu :) Punkt dla autorki za brak szczęśliwego zakończenia, nawet jeśli z perspektywy czytelnika to nie jest satysfakcjonujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo. :D Tzn. może z perspektywy czytelnika jest, bo to zawsze coś nowego i zaskakującego, ale gorzej z perspektywą człowieka, po prostu... Świadomość tego, że takie historie mogły się wydarzać, a raczej na pewno się zdarzały, naprawdę łamie serce. Czuje się dużą niesprawiedliwość. I jakiś taki sprzeciw...

      Usuń
  3. Mam ją na swoim celowniku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i mam nadzieję, że będziesz usatysfakcjonowana lekturą. :)

      Usuń
  4. Moja mama uwielbia tę książkę. Ja też interesuję się tematyka II wojny światowej, już trochę na ten temat czytałam, jednak, jeśli mam być szczera - również wolę literaturę faktu. Mam wrażenie, że czasem twórcy za bardzo odpływają w tworzeniu obozowej rzeczywistości.
    Ale sięgnę po tę pozycję, bo jest bardzo zachwalana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj obozu jako takiego nie ma, więc to też trochę co innego. Bardzo polecam i mam nadzieję, że Ci się spodoba. :)

      Usuń