26 stycznia 2018

#117 Czytało się (2): Styczeń, cz. 2 || Barcelona, Murakami razy dwa, wolność i urok idący w parze z mądrością


Drugi post z serii Czytało się, a w nim – Barcelona, Murakami razy dwa, wolność i urok idący w parze z mądrością. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z moją opinią po latach o kolejnych pięciu tytułach, a jeśli któryś zwróci Waszą uwagę – zachęcam do przeczytania podlinkowanej recenzji.



Marina

Cytat z recenzji: I wreszcie – Barcelona. To miasto ożywa na kartach powieści, nabiera charakteru. W „Marinie” przedstawiona jest Barcelona z lat osiemdziesiątych XX wieku, a mimo tego gdzieniegdzie nadal wygląda tak, jak prezentowała się czterdzieści lat wcześniej, a więc podczas wojny domowej w Hiszpanii. Jest to także miasto, w którym zauważalne są wpływy wielu epok i wielu pokoleń – mamy tu na przykład gotyckie budowle obok secesyjnych pałacyków czy kościoła Sagrada Familia.
Opinia po latach: Zafón jest jednym z moich ulubionych pisarzy wszech czasów, więc nie powinno dziwić to, że „Marinę” nadal wspominam bardzo ciepło. Co prawda fabuła i postaci nieco już zatarły mi się w pamięci, ale dobre wrażenie pozostało. Tak sobie myślę, że skoro nie mam więcej książek Zafóna do dyspozycji, bo wszystko już przeczytałam, a Cmentarz Zapomnianych Książek czytałam już dwa razy, to może czas na reread pozostałych książek autora, w tym właśnie „Mariny”?


Norwegian Wood

Cytat z recenzji: „Norwegian Wood” swą tematyką obejmuje szeroki wachlarz zagadnień: jest tu między innymi problematyka śmierci, radzenia sobie z utratą bliskiej osoby, zaburzeń psychicznych, braku możliwości poprawnego funkcjonowania w społeczeństwie czy też problemów emocjonalnych. Haruki Murakami ma to jednak do siebie, że nie mówi wprost, nie nazywa rzeczy po imieniu. Jego proza jest ubrana w dość proste, oszczędne słowa, ale to, co się zza nich wyłania, jest głęboką refleksją o życiu, o tym, czego większość z nas doświadcza na co dzień: miłości, strachu, samotności.
Opinia po latach: Zauważyłam coś dziwnego w prozie Murakamiego – zwykle męskie postacie są dla mnie szare, nijakie, wręcz takie same, za to postaci kobiece zdają się zupełnie od siebie różne i bardzo wyraziste. Nadal w pamięci mam dwie bohaterki tej książki, ale o głównym bohaterze nie potrafię powiedzieć nic. Nie mam jednak wątpliwości, że „Norwegian Wood” jest moją ulubioną książką tego autora. Najbardziej do mnie trafiła, najbardziej mnie poruszyła i chyba też najlepiej ją zrozumiałam. Lubię to, że Murakami jest oszczędny w słowach, ale dosadny, a w tej książce moim zdaniem osiągnął w tym mistrzowski poziom.


 Amistad

Cytat z recenzji: Jest to świadectwo tego, jak do sprawy niewolnictwa podchodzono w pierwszej połowie XIX wieku, a więc w okresie, w którym zaczęto znosić niewolnictwo. Świadectwo pokazujące hipokryzję, materializm, rasizm ówczesnych społeczeństw, ale także chęć walki o prawa każdego człowieka, bez względu na kolor skóry i pochodzenie.
Opinia po latach: Książka, z którą wiąże się zabawna historia. Odkryłam ją przypadkowo na półce u rodziców, podobno była tam od zawsze, a ja nie miałam o niej pojęcia. Przypadkiem kiedyś mój wzrok powędrował właśnie do niej... no i musiałam przeczytać. I nie żałuję. „Amistad” to książka o wolności, o poszanowaniu praw każdego człowieka, bez względu na kolor skóry, o nareszcie odchodzącym w niebyt niewolnictwie, choć też nie do końca... To książka, w której biały człowiek okazuje się bardziej dziki niż czarny. Mimo że to już stara pozycja, warto zwrócić na nią uwagę.

 

Eleonora i Park

Cytat z recenzji: Niewątpliwie w tej powieści wątek miłosny gra pierwsze skrzypce – to taka sympatyczna opowieść o rodzącym się nastoletnim uczuciu; o pierwszym zauroczeniu, pierwszych pocałunkach, pierwszych nieśmiałych zbliżeniach. Mimo wszystko relacja dwojga tytułowych bohaterów to nie jedyne, co ma do zaoferowania ta książka. Znalazło się tu również miejsce na inne, ważne wątki poboczne, takie jak relacje rodzinne, prześladowanie w szkole czy samoakceptacja.
Opinia po latach: Jakie to było urocze! Nadal pamiętam to uczucie. Eleonora i Park to bardzo fajna, niecodzienna para bohaterów. W dodatku cała książka – nadal tak uważam – nie jest tylko pustym młodzieżowym romansem, ale powieścią mającą głębszy sens i ważne przesłanie. Pozycja obowiązkowa dla nastolatków!

 

Mężczyźni bez kobiet

Cytat z recenzji: Często kobiety i mężczyzn przedstawia się niejako w opozycji do siebie – kobiety to ta słabsza płeć, kierująca się emocjami, impulsywna, płaczliwa, delikatna, z kolei mężczyźni to te silne, racjonalnie myślące samce, którym nie w głowie takie głupotki jak emocje. Tak, jakby kobiety pozbawione były rozumu i odwrotnie – mężczyźni uczuć. A przecież jedno nie wyklucza drugiego.
Opinia po latach: Z całego zbioru zapamiętałam (a minął zaledwie rok od przeczytania tej książki) jedynie jedno, najbardziej oryginalne opowiadanie pt. „Zakochany Samsa”. To chyba niezbyt dobrze... Mam z Murakamim taki problem, że z jednej strony czuję w jego prozie niezwykłą refleksyjność, ale z drugiej mam wrażenie, że pisze prosto i zbyt wiele muszę sobie dopowiedzieć, aby jego opowiadanie czy powieść miało sens. Z tym zbiorem tak właśnie jest. Pomysł był dobry – w końcu autor chciał zwrócić uwagę na to, że mężczyzna też kocha i potrzebuje kobiety. Że też ma uczucia. Ale wykonanie... wyszło chyba średnie jednak, skoro opowiadania zamazały mi się już w pamięci.

Źródło okładek: lubimyczytac.pl

10 komentarzy:

  1. Murakami już od dłuższego czasu mnie kusi, muszę w końcu zapoznać się z tym autorem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że właśnie z takiego powodu sięgnęłam po tego autora i... po, zdaje się, siedmiu przeczytanych jego książkach, chyba nadal nie potrafię zrozumieć do końca jego twórczości. Ale nadal mnie intryguje i przez to nadal co jakiś czas sięgam po jego powieści. ;)

      Usuń
  2. W tym roku mam ogromną nadzieję przeczytać Marinę i pozostałe powieści młodzieżowe Zafona. Jestem pewna, że mnie nie zawiedzie. Murakami powoli zaczyna do mnie przemawiać, ale nadal nie mam go w bardziej sprecyzowanych planach. Z tych książek czytałam jedynie Eleonorę i Parka, ale nie jest to moja ulubiona młodzieżówka.

    Pani Włóczykij

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te książki czyta się w mgnieniu oka, więc serdecznie polecam i mam nadzieję, że nie pożałujesz. :D Murakamiego też polecam, ale na początek odradzam "Kronikę ptaka nakręcacza". :P

      Usuń
  3. Zafóna chcę przeczytać jakoś od pięciu lat? Coś koło tego. Największy problem z jego książkami (i mam tu na myśli akurat inną serię - tę o zapomnianych książkach, jeśli sie nie myle) to fakt, że bardzo często wersję pełne są wyprzedane, więc jeśli chcesz kupić to musisz zamówić wersję kieszonkową, a te bardzo często źle się czyta. Od razu też muszę się przeklikać w recenzję o ,,Amistad'', bo to może być, coś w 100% mojego.
    Pozdrawiam, Wielopasja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno wyszło wznowienie całej serii w pięknych okładkach i w standardowych wydaniach, więc polecam się rozejrzeć za nimi. :D A przeczytać naprawdę warto, to jest niezaprzeczalnie mój ulubiony cykl książkowy! ♥

      Usuń
  4. Uwielbiam Murakamiego, zaczytuje się od lat i dalej bardzo mi się jego twórczość podoba.
    "Eleanora i Park" też za mną i muszę przyznać, że jak na taką luźną młodzieżówkę to bardzo przypadła mi do gustu - to zdecydowanie moja ulubiona książka Rowell :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama nie wiem, czy podoba mi się twórczość Murakamiego, ale intryguje mnie niezmiennie od kilku lat, więc co jakiś czas sięgam po jego książkę. :)
      Innych książek Rowell nie czytałam i właściwie do żadnej mnie nie ciągnie, niemniej akurat tę będę bardzo miło wspominać. :)

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że ciekawy pomysł na cykl postów! Wiele książek, gdy spojrzy się na nie po jakimś czasie, nabiera zupełnie nowego wyrazu, dostarcza zupełnie innych emocji. Jestem pewna, że większość pozycji, które przeczytałam w swoim życiu, teraz dostałoby niższe noty. Nie mówiąc o tym, że nie pamiętam, o co w wielu z tych książek chodziło (a imiona bohaterów? Abstrakcja!). Z Murakamim się jakoś mijamy ciągle, ale kiedyś przyjdzie na nas czas. "Eleonora i Park" to przeurocza, słodka historia! - choć nie pamiętam dokładnie, cóż się tam działo. xD Zafona chciałam kiedyś zacząć ("Cień wiatru"), ale się nie zgadaliśmy, a teraz nie mam zupełnie ochoty na twórczość tego pana. A tematu niewolnictwa niestety mam dość po lekcjach historii, echh.
    Ballady Bezludne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło, że się podoba. :D
      Tak to już jest, że gust nam się zmienia, a szczegóły się zacierają. Ja imion bohaterów nie pamiętam nawet, jak akurat czytam daną książkę. Nie mam kompletnie do tego pamięci. :D

      Usuń