11 września 2018

[213] Na stany melancholijne – „Mroki”



Stosunkowo łatwo jest napisać kilka akapitów o książce, która ma wyraźną fabułę, mocno zarysowanych bohaterów, skonkretyzowany świat przedstawiony i osadzona jest w z góry wiadomym gatunku. Trudno jednak opowiedzieć książce, która jest tego pozbawiona – nosi ślady zamysłu fabularnego, przedstawia kilkoro bohaterów i rozgrywa się gdzieś, ale jednocześnie wyraźnie wykracza poza ramy jakiegokolwiek gatunku i jakiejkolwiek konwencji, co sprawia, że wymienione wcześniej elementy składowe typowej powieści tracą niejako na znaczeniu. Taką książką są „Mroki” Jarosława Borszewicza. To książka, którą jednocześnie rozumiem i nie rozumiem, lubię i nie lubię, czuję i nie czuję. Nie wiem więc, czy to, co za chwilę przeczytacie, będzie miało jakikolwiek sens. Mogę jedynie obiecać, że będę próbować.


Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czym i o czym jest ta książka. Bohaterem, który prowadzi nas przez nią, jest osobnik przedstawiający się jako Duet. Duet Zezowaty. Ale nie o bohatera tu chodzi, lecz o to, co on mówi, myśli, przeżywa i nie przeżywa. W formie zaś „Mroki” to – jak ujął to sam autor – poezjowieść lub powieścioezja. Bo rzeczywiście – raz trafia się fragment prozatorski, ale na kolejnej stronie czeka na czytelnika wiersz, proza zresztą także ma w sobie liryczny pierwiastek. Trudno więc stwierdzić, czy to faktycznie proza, czy jednak poezja – a i skrzyżowanie tych dwóch nie daje pełnego obrazu tego, z czym odbiorca będzie się mierzył na kartach tej książki. A będzie się mierzył głównie z refleksjami na tematy takie jak śmierć, sens ludzkiego istnienia, samotność czy miłość. Są to anegdoty z życia, przemyślenia i spostrzeżenia spisane w luźny sposób, w którym na pierwszy rzut oka trudno nawet dostrzec jakiś głębszy sens. 

Dzisiaj
o trzeciej nad ranem
umarł mi wiersz.
Sekcja zwłok wykazała,
że przyczyną zgonu była
niewydolność metafory.

Myślę, że spora część ludzi, którzy uwielbiają ładne cytaty i obserwują strony z takimi cytatami na Facebooku, spotkała się kiedyś z jakąś myślą Borszewicza, a co jeszcze pewniejsze – z jego wierszem. Utwory te można znaleźć w „Mrokach” – to właśnie tutaj autor czy też narrator lub podmiot liryczny, kierując słowa do Nieobecnej, zastanawia się, „gdzie i z kim teraz umiera”, to tutaj szuka świata, „w którym człowiek człowiekowi człowiekiem” i to tutaj jest „zmęczony jak Bóg, który harował przez tydzień – i nie stworzył świata”. Wszystkie piękne myśli, które zaskakują jednocześnie i prostotą, i głębią, trafiają w sam środek serca – wszystkie tego typu sentencje opatrzone nazwiskiem Borszewicza pochodzą z „Mroków” i w kontekście całego tego utworu zyskują jeszcze na znaczeniu, komponują się w sensowną całość. Dają też jako taki ogląd na to, w jaki sposób napisana jest ta książka. To są właśnie tego typu myśli i spostrzeżenia. Borszewicz nie przesadza – nie filozofuje nazbyt mocno, nie sili się na zbyt górnolotne refleksje. Jego obserwacje są bliskie zwykłemu człowiekowi, trafiają w sedno, a dzięki temu z podwójną mocą poruszają i na długo zostają nie tylko w głowie, ale także i w sercu.

Bo tak mam jakoś porąbane w tym życiu, że zanim skończę się cieszyć, to już płaczę.

Jednocześnie jestem pewna, że nie jest to książka dla wszystkich. I absolutnie nie wynika to z tego, że jest skierowana do jakiegoś elitarnego grona, że trzeba mieć wyższe wykształcenie, najlepiej z filozofii, nie wynika to też z jakichś snobistycznych pobudek, z poczucia bycia lepszym itd. Wydaje mi się, że ten utwór trafi do człowieka, który sam miewa takie melancholijne stany, kiedy jego myśli zajmują refleksyjne, a jednocześnie dość naturalne pytania o sens tego wszystkiego, o śmierć, o miłość. To musi być osoba, która faktycznie lubi czasem popaść w taki pesymistyczny nastrój. Najlepiej zresztą sięgnąć po tę książkę właśnie w takim momencie. Całkiem możliwe, że ludzi, którzy po prostu nie miewają takich chwil, uznają tę książkę za bełkot, nie będą zgadzali się z autorem i narratorem (których, myślę, można zresztą do pewnego stopnia utożsamiać ze sobą), a całość nie będzie miała dla nich sensu. Myślę, że trzeba dysponować po prostu szczególną mentalnością, podejściem do życia, zestawem cech, być może nawet bagażem doświadczeń, aby lektura tej książki cieszyła, pomimo dość ponurego wydźwięku.

Wie pan, ze wszystkich podróży to ja najbardziej lubię te długie wycieczki w siebie. Lubię te podróże, choć to nie wiadomo którędy. A i stacja docelowa nie wiadomo gdzie. Ale za to mają jeden ogromny plus; można wybierać się w nie w tramwaju, na ulicy, w pracy... Tyle nieznanych krajobrazów spotyka się po drodze, tyle nieodkrytych jeszcze miejsc.
Pauza.
– Lubię te podróże; wyruszam w nie bez biletu, a wracam z tyloma bagażami.

Co mnie w niej zachwyciło? To, że na każdej stronie mogłam znaleźć fragment, przy którym kiwałam głową i myślałam: „hej, to moja myśl”, „też tak sądzę”, „mam tak samo” itd. Borszewicz trafił w moją wrażliwość, celnie ujął w słowa to, co sama gdzieś podskórnie czułam, przedstawił spostrzeżenia, których sama dokonałam, a wreszcie opisał lęki, pragnienia i tęsknoty, które także podzielam. Trzeba przyznać, że to dość pesymistyczny utwór, smutek się z niego wręcz wylewa, a nastrój niekiedy określiłabym jako depresyjny i niepozostawiający nadziei. To nie jest książka mająca nasycić umysł – to książka sycąca duszę. Tak się właśnie czułam; czułam, że przeczytałam coś, co trafiło w czuły punkt, w sam środek, w dodatku w odpowiednim momencie, kiedy byłam idealnie nastawiona do tego typu książki. Lepiej trafić nie mogłam. Myślę, że to utwór dla romantycznych dusz, które czasami gubią się w świecie i same w sobie, są tym przestraszone, może nawet przytłoczone, i które zalewa wtedy fala gorzkich refleksji. „Mroki” są do przeczytania i do przeżycia właśnie w takich melancholijnych stanach.

– Muszę wrócić do źródła, bo przecież nie po to kładę się spać, by sny o wolności przerywały mi rozklekotane tramwaje. 
Pauza. 
– I nie po to mam płuca, by je gwałcić fabrycznym dymem. 
Pauza. 
– Muszę wrócić do źródła, bo nie po to mam oczy, by je drażnić widnokresem z betonu. 
Pauza. 
– I nie po to mam serce, by mi pękało na środku pustej ulicy milionowego miasta. 
Pauza. 
– Aby żyć, muszę wrócić do źródła. 
Pauza. 
– Tu, gdzie teraz jestem, świat skończył się już dawno.

Myślę też, że „Mroki” można odczytywać na setki różnych sposobów, a mój nie jest jedynym właściwym. Wszystko zależy od odbiorcy, od tego, co on zauważy w tej książce, co on wychwyci, co on odniesie do samego siebie i co w nim ten utwór poruszy. „Mroki” nie mają jednoznacznej formy, nie mają jednoznacznej fabuły, luźna konstrukcja i zabawa konwencją pozwalają na interpretowanie ich podług siebie. Rzecz jasna, nie zawsze jest tak, że myśl autora (czy też narratora) trafia w sedno, nie wszystko było dla mnie jasne, cenne i nie wszystko mogłam odnieść do siebie, natomiast w kontekście całości nie bardzo ma to dla mnie znaczenie, bo większość książki mogłam doskonale poczuć. Fascynujące jest to, że Jarosław Borszewicz debiutował „Mrokami” w 1983 roku, mając dwadzieścia siedem lat, a mimo wszystko ten utwór zdaje się ciągle pasować do naszych czasów. Ani trochę się nie zestarzał, co dowodzi tylko tego, że człowiek od zawsze ma te same myśli, lęki i pragnienia, nieważne, kiedy przyszło mu żyć. Zawsze chodzi o to samo.

Jestem pewna, że powrócę jeszcze do tej książki. Być może wychwycę coś nowego, być może spojrzę na nią inaczej. Przy pierwszym czytaniu do mnie trafiła – albo raczej we mnie. Poruszyła odpowiednie struny, uderzyła w moją wrażliwość, ubrała w słowa to, co sama czułam. Jeśli czujecie, że i Wam może się spodobać, że to Wasz klimat, jeśli czujecie tutaj jakąś zgodność dusz – którą ja poczułam od pierwszych stron – to gorąco zachęcam. Sięgnijcie, dajcie szansę, i książce, i sobie.

Informacje o książce:
Autor: Jarosław Borszewicz
Ilość stron: 232
Literatura: polska
Wydawnictwo: Iskry
Moja ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. Jakoś hasło "strony z cytatami na fejsie" kiepsko mi się kojarzy - z tekstami okropnie egzaltowanymi a jednocześnie płytkimi. Nie wiem, czy ta książka trafiłaby do mojej wrażliwości, bo tego rodzaju książki są trudne, wystarczy jeden zgrzyt, brak umiejętności autora, i już mi się nie podobają. Podczytam gdzieś w bibliotece, żeby się upewnić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, no nie wiem. Ja jestem fanką wszelkich mądrych, ładnych cytatów, więc mam ich polajkowanych chyba z pięć i ciągle coś mi się przewija na tablicy. :D Ale tak jak pisałam, nie każdemu "Mroki" przypadną do gustu, tak że faktycznie lepiej najpierw się upewnić. :)

      Usuń
  2. Uwielbiam cytaty Borszewicza, a na "Mroki" już się tak długo czaję, że chyba straciłam nadzieję, że je przeczytam kiedykolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poświęć kiedyś jeden czy dwa wieczory, więcej Ci ta książka nie zajmie. <3

      Usuń
  3. Lubię cytaty i przemyślenia, ale lubię też wyraźną fabułę i akcję w książkach. Więc nie jestem pewna, czy sięgnę.

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HM, to raczej nie tutaj. Ale mimo wszystko warto chociaż spróbować, a nuż... :)

      Usuń